Obserwuj nas

Liga Konferencji Europy

Europa nie dla każdego

Polskie zespoły w drugiej rundzie eliminacji Ligi Konferencji przypominały dziecko w parku rozrywki, któremu rodzice każą się wybawić po to, by wcześnie poszło spać. To w konsekwencji oznaczać będzie wolny wieczór. I tak też wyglądały dwumecze w wykonaniu naszych ekip – w zeszły czwartek wyszaleliśmy się aż miło, natomiast w rewanżach nie potrafiliśmy się obudzić. Zrobimy to dopiero przy akompaniamencie porannego budzika. Niestety ze świadomością, że w grze zostały już tylko dwa z czterech zespołów.

Awans w pierwszym meczu

Drużyny z Poznania i Częstochowy zapewniły sobie awans już tydzień temu. Pewne zwycięstwa 5:0 sprawiły, że dalekie mecze wyjazdowe były jedynie formalnością. Ogromne brawa należą się przede wszystkim ekipie Marka Papszuna, która podeszła do sprawy na poważnie i po raz drugi pokazała wyższość nad rywalem. Raków ograł FK Astanę przed jej własną publicznością 1:0. Zwycięskiego gola strzelił Vladyslav Kochergin.

Troszkę gorzej spisał się natomiast poznański Lech, który ostatecznie zremisował z Dinamem Batumi 1:1. Z racji niemal pewnego udziału w kolejnej rundzie, już przed rewanżem w Gruzji, nie można mieć do piłkarzy Kolejorza większych pretensji. Pozostaje jednak mały niedosyt, gdyż na murawie leżały rankingowe punkty do zgarnięcia. Lech nie zdołał podnieść ich w komplecie.

Lechia słabsza, ale nie oddała awansu bez walki

Lechia zaczęła mecz chyba najgorzej jak mógł sobie to wyobrazić trener Kaczmarek. Dość szybkie ciosy  gości (w 16. i 18. minucie) sprawiły, że gdańszczanom do dogrywki potrzebne były dwa trafienia. Ostatecznie temperatura spotkania podniosła się w 82. minucie gry, kiedy to nadzieję miejscowym fanom dał Zwoliński. Ostatnie minuty to liczne próby gospodarzy, które w ostatecznym rozrachunku niestety nic nie dały. Trzeba przyznać, że końcówka przyniosła sporo emocji, a kibice zgromadzeni na stadionie zapewnili świetną atmosferę.

Lechia przegrała z Rapidem 1:2 i pożegnała się z tegoroczną edycją europejskich pucharów. Wynik może sugerować, że na boisku starły się dwa zespoły o podobnym potencjale piłkarskim. Rzeczywistość była jednak nieco inna. Mimo stworzenia kilku okazji bramkowych przez gdańszczan, trzeba przyznać, iż gra Austriaków wyglądała znacznie lepiej. Gołym okiem widoczna była różnica w  jakości piłkarskiej – goście często wiedzieli co chcą zrobić z futbolówką już przed jej przyjęciem. Żartobliwie można stwierdzić, że piłka nie przeszkadzała im w zabawie.

FATALNA POGOŃ

Lechia przegrała, ale mogła wierzyć w szczęśliwe rozstrzygnięcie dwumeczu do samego końca. A co zrobiła Pogoń? Pogoń postanowiła rozdawać rywalom prezenty. Najpierw w okolicach 15. minuty fatalnie podawał Stipica – w efekcie niecelnego zagrania jeden z defensorów faulował w polu karnym, a po strzale z jedenastu metrów piłka zatrzepotała w siatce. W 33. minucie natomiast ogromny błąd popełnił Mata, który próbował podaniem w szerz boiska znaleźć jednego ze swoich partnerów. I owszem znalazł, ale napastnika gospodarzy, który to z kolei znalazł odpowiednią drogę do bramki. 0:2 do przerwy…

Budowanie akcji przez Portowców mogło momentami się podobać. Zazwyczaj ofensywne poczynania szczecinian kończyły się jednak wraz z linią pola karnego. Gracze Broendby postanowili wykorzystać niemoc przeciwnika i wpakować jeszcze dwa gole. 0:4 i koniec marzeń o trzeciej rundzie eliminacji Ligi Konferencji.

Pogoń miała w tym dwumeczu fazy, w których potrafiła grać z rywalem, jak równy z równym, a nawet go zdominować. Jednak popełniając takie błędy nie może liczyć na dobry rezultat. Nawet na tym etapie rozgrywek.

Powtarzający się scenariusz

Cały mój kraj zamknięty w „gdyby” – rapuje Łona w utworze „Gdzie tak pięknie?”. Trudno nie odnieść wrażenia, że te słowa idealnie pasują także do naszego futbolu. Bowiem co nam zostało? Jak co roku w przypadku występów naszych drużyn na arenie europejskiej możemy sobie jedynie „pogdybać”. Gdyby Stipica i Mata nie popełnili błędów… Gdyby w pierwszym meczu Pogoń udokumentowała swoją przewagę w końcówce spotkania drugim golem… No – gdyby Gajos strzelił po rożnym z główki, a rywale zamiast skierować piłkę do bramki, dwukrotnie obiliby nią słupki… I tak w kółko. Cała polska piłka zamknięta jest w „gdyby”…

⚽️

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement

Musisz zobaczyć

Zobacz więcej Liga Konferencji Europy