Obserwuj nas

Legia Warszawa

Zabawa na trybunach, posucha na boisku [KOMENTARZ ZE STADIONU]

Niedosyt – to słowo, które mogą powtarzać kibice obu zespołów po piątkowym spotkaniu Legii Warszawa z Radomiakiem Radom. Choć nie mamy już do czynienia ze słynnymi meczami Górnika Łęczna z Podebskidziem Bielsko-Biała. Fragmentami mecz przypominał słynny „klasyk” sprzed lat. Finalnie w meczu przyjaźni to gospodarze wyszli zwycięsko z batalii mazowieckich klubów. Na dodatek na dzień 02.09.2022 to Legia Warszawa jest samodzielnym liderem PKO Ekstraklasy. Jednak trzeba zejść na ziemię, ponieważ spotkanie nie należało do najlepszych. Co poszło nie tak, a kto zagrał dobrze? Serdecznie zapraszam na tradycyjny „komentarz ze stadionu”.

 

Przyjaźń na trybunach, walka na boisku

Od kilku dni, a nawet tygodni trwała ogólna mobilizacja kibiców Legii Warszawa na piątkowe spotkanie z Radomiakiem Radom. W akcję zaangażował się też klub, który widząc wysokie zainteresowanie meczem, postanowił udostępnić również sektor gości do ogólnodostępnej sprzedaży. Trzeba przyznać, że ludzie odpowiedzialni za marketing w warszawskim zespole zrobili wszystko, aby każdy warszawiak wiedział, że 2 września rozgrywa się mecz z Radomiakiem Radom, a na trybunach panuje zgoda kibicowska. Finalnie Łazienkowską odwiedziło 25448 widzów. Jak napisał Wojciech Frączek, stanowi to swego rodzaju rekord. Szkoda, że na samym boisku nie było już tak rekordowo…

Wiadomo, że patrząc na pierwszy nagłówek tego akapitu mógłbym iść najprostszym sposobem w typowe schematy – „to był mecz walki”, „pokazali jaja na boisku”, „nie odpuszczali nogi w walce”, „zostawili serce na boisku” itp. Jednak patrząc na piątkowe spotkanie, naprawdę było ono trudne do oglądania. W pierwszej połowie nieco lepiej zaprezentowali się goście, którzy tak naprawdę powinni objąć prowadzenie. Legię przy życiu trzymał Kacper Tobiasz, który przy strzale Mauridesa, zaprezentował swój refleks od najlepszej możliwej strony. Zresztą Brazylijczyk broniący barw gości mógł otworzyć wynik tego spotkania nie raz. Jednak koniec końców nie może uznać tego spotkania za udane.

Sam Radomiak radził sobie całkiem nieźle względem byłych mistrzów Polski. Udało im się kilka razy wyjść spod wysokiego pressingu Legii Warszawa. I to nie było wyjście długim podaniem od bramkarza, a konsekwentnym planem na każdą akcję. Oba zespoły gubił solidarnie jeden element. Żaden z nich w ataku pozycyjnym nie podejmował właściwych decyzji.  Mowa tu bardziej o właściwych momentach przyspieszenia akcji. O ile w pierwszej połowie próbowali coś składać, to w drugiej ograniczyli się tylko i wyłącznie do niskiej gry w obronie i wyprowadzania kontrataków.

 

Brak stabilności i błyskotliwości

Anna Jantar śpiewała kiedyś „nic nie może wiecznie trwać” i z taką nadzieją żyją kibice Legii, jeśli chodzi o niektóre pozycje w zespole. Po raz kolejny ze słabej strony zaprezentował się Bartosz Kapustka oraz skrzydłowi. Pomocnik warszawskiego zespołu w pierwszej połowie miał jeden fajny zryw i oddał groźny strzał na bramkę Kobylaka. Jednak to było za mało, żeby zapisać się w pamięci kibiców. Kapustka kolejny raz rozegrał nijakie spotkanie. Brakowało mu akcji ofensywnych, w których przyspieszałby grę zespołu. Nie układała się wzorowo także współpraca z Josue. Stąd zmiana w 66. minucie spotkania. Na boisku pojawił się Ernest Muci, który… Zanotował asystę przy golu Augustyniaka.

Natomiast znów w meczu bardzo słabo zaprezentowali się skrzydłowi Legii Warszawa. Owszem Radomiak umiejętnie w pewnych fragmentach gry nie dawał im rozwinąć skrzydeł. Jednak jakby ktoś mnie zapytał, co zrobił Pich przez 66 minut gry, to musiałbym się naprawdę głęboko zastanowić. Zdecydowanie lepiej w akcjach ofensywnych na lewej stronie wyglądał Mladenović. Po drugiej stronie natomiast znów u Wszołka szwankowała decyzyjność. Miał kilka akcji, w których mógł w tempo zagrywać do wychodzącego w linię Carlitosa. Jednak Polak zawahał się przez co całe tempo akcji spaliło na panewce. Owszem było kilka wrzutek z jego strony. Jednak nie miały one tyle jakości, jakoby obrońcy Radomiaka mieli przy tym jakieś większe problemy. Jeśli już mówimy o decyzyjności, to o pomstę do nieba woła gra Makany Baku. Niemiec wszedł za słabo grającego Picha i naprawdę mógł zostać bohaterem spotkania.

***

Były zawodnik Warty Poznań fajnie schodził do środka z lewej strony boiska. Jednak kiedy już minął zawodnika Radomiaka i miał idealną okazję na zagranie lub strzał postanowił… Dalej holować futbolówkę. W wyniku czego obrońcy gości zdążyli się ustawić jak należy, aby przeciąć niedokładne podanie Baku. Z kolei, gdy już była okazja na oddanie strzału, ten postanowił podać nie w tempo do partnera z drużyny. Strasznie sfrustrowani tym faktem byli Carlitos oraz Josue. Brakowało u skrzydłowych gospodarzy takiej błyskotliwości i podejmowania odpowiednich decyzji w kluczowych fazach ataku. Jestem pewny, że gdyby Baku choć raz zagrał poprawnie piłkę, Legia nie musiałaby drżeć o wynik do samego końca.

https://twitter.com/Michal_Kowanski/status/1565783543871143937

 

Punkty za styl =/= punkty do tabeli

Owszem zgadza się, choć zawodnicy Legii nie występują w „Tańcu z Gwiazdami”, ich gra podlega pewnej ocenie. Ocenie za dany okres lub pojedynczy mecz. Zazwyczaj ludzie oceniają ich przez pryzmat stylu gry lub innych widowiskowych zagrań podczas 90 minut. Jednak w takim meczu, gdzie kompletnie nic się nie układa po twojej myśli, nie ocenia się stylu zwycięstwa. Trzeba takie zwycięstwa szanować, ponieważ dzięki temu Legia Warszawa zasiada na fotelu lidera PKO Ekstraklasy. Gdzie tak naprawdę, jeszcze kilka miesięcy temu było to nie do pomyślenia. Ludzie będą narzekać i gadać o stylu gry poszczególnych zawodników. Jednak mam wrażenie, że to był mecz z gatunku – „nieważne jak, trzeba go wygrać”. I tak się właśnie stało.

– Cieszę się z gola, bo ostatnią swoją bramkę w Ekstraklasie zdobyłem 4 lata temu. Strzelenie gola zawsze wywołuje pozytywne emocje. Bardzo się cieszę, że ten maraton trzech meczów w ciągu 7 dni zakończyliśmy zwycięstwem. Radomiak był bardzo wymagającym rywalem, ale graliśmy mądrze w obronie i czekaliśmy na swoje szanse. Czujemy lekkie zmęczenie, ale gdy drużyna wygrywa, to ilość spotkań, które musi rozegrać nie ma znaczenia. Zwycięstwa budują morale zespołu. Legia każdego roku gra o mistrzostwo i Puchar Polski. Musimy bardzo ciężko pracować, aby walczyć w tym sezonie o najwyższe cele. – powiedział na antenie Canal+ Rafał Augustyniak.

– Gole, które strzelałem, zawsze dedykowałem żonie. Tę bramkę chciałbym jednak dedykować mojemu synowi Frankowi, który urodził się kilka tygodni temu. Ten gol jest dla niego. – dodał.

https://twitter.com/_Ekstraklasa_/status/1565811541416574976

Dodatkowo trzeba przyznać, że futbolówkę w siatce zmieścił najlepszy przebywający obecnie zawodnik na boisku. Rafał Augustyniak, o którym mowa był bardzo spokojnym zawodnikiem z chłodną głową i bardzo dobrym przeglądem pola. To zupełne przeciwieństwo Lindsaya Rose’a, który wypadł z wyjściowej jedenastki. I mam wrażenie, że prędko do niej nie wróci, jeśli chodzi o rolę środkowego obrońcy. Zwłaszcza, że po kontuzji wraca Maik Nawrocki, który wszedł na kilka minut w spotkaniu z Radomiakiem.

***

Sam trener Kosta Runjaić na konferencji pomeczowej dodał, że: „wycisnęliśmy ten mecz jak cytrynę”. I te słowa idealnie podsumowują piątkowe spotkanie. Nie był to spektakl miły dla oka. Trzeba pamiętać, że niektórzy zawodnicy rozegrali sporo minut na trudnym terenie w Niecieczy. Zresztą szkoleniowiec Legii pracując w Pogoni przyzwyczaił nas do takich meczów w Ekstraklasie. Sam trener mówił, że to nie było łatwe spotkanie, ponieważ Radomiak od początku do końca realizował swoje założenia, których się spodziewali. Jednak w piłce nożnej nie chodzi o noty za styl, tutaj liczą się tylko i wyłącznie punkty w tabeli.

 

Oceny pomeczowe – profesor Augustyniak i nieobecny Słowak

Pomimo naprawdę przeciętnego spotkania, dało się odnaleźć pozytywy z gry Legii Warszawa. Na największy plus przy swoim nazwisku zasłużył, jak wcześniej wspomniałem, strzelec jedynego gola w piątkowy wieczór Rafał Augustyniak. Środkowy obrońca Legii był niemal bezbłędny w swojej grze obronnej. Zachowywał przede wszystkim spokój przy zagraniach oraz nie przegrywał pojedynków główkowych. Widać również było, że kilka razy chciał się zapędzić do akcji ofensywnych. Wiadomo, że były piłkarz Uralu Jekaterynburg nominalnie może również występować jako defensywny pomocnik.

***

Jednak w tej roli bardzo dobrze odnalazł się w meczu z Radomiakiem Bartosz Slisz. Krytykowany na początku sezonu młody pomocnik Legii Warszawa znów wskoczył w rytm meczowy i na poziom, poniżej którego nie schodzi. Wybierał proste rozwiązania i nie notował niepotrzebnych strat. Pokazywał się Tobiaszowi do rozegrania od własnej bramki i na spokojnie wprowadzał się do gry. Trener Runjaić może mieć ciężki orzech do zgryzienia, ponieważ Maik Nawrocki wraca powoli do pełni sprawności, a zarówno Augustyniak, jak Slisz tak łatwo miejsca w wyjściowej jedenastce nie oddadzą.

Na plus zasługuje również Kacper Tobiasz. Tak właściwie to dzięki niemu Legia nie przegrała tego spotkania w pierwszych 45 minutach. Fantastycznie obronił strzał Mauridesa, wychodził pewnie do dośrodkowanych piłek oraz dobrze przerywał długie zagrania przeciwnika. Takimi obronami jak te Tobiasza zyskuje się bardzo ważne punkty. Bramkarz nie może bronić tylko oczywistych piłek, ale również takie, które z pierwszego punktu nie są możliwe do wybronienia. To on czasami musi dawać „dodatkowe punkty” zespołowi.

Na minus zdecydowanie Bartosz Kapustka, który, jak wcześniej wspomniałem, szuka swojej formy. Pomocnik może za chwilę stracić miejsce w składzie na rzecz, czy to Patryka Sokołowskiego, czy Ernesta Muciego. Albańczyk zanotował asystę, oddał groźny strzał sprzed pola karnego oraz miał kilka ciekawych zagrań. Dodatkowo obok meczu przeszedł również Robert Pich. Słowak pokazał, że może być jedynie jokerem w talii Kosty Runjaicia. Jednak nie ma co liczyć na regularne granie od pierwszego gwizdka sędziego.

 

Oceny w skali 1-10 (wyjściowa 5)

Tobiasz – 7

Johansson – 5

Jędrzejczyk – 4

Augustyniak – 8 (MVP)

Mladenović – 4

Wszołek – 4

Slisz – 6

Kapustka – 4

Josue – 5

Pich – 3

Carlitos – 5

 

Baku – 4

Muci – 6

Sokołowski – grał zbyt krótko

Rosołek – grał zbyt krótko

Nawrocki – grał zbyt krótko

1 Comment

1 Comment

  1. Pingback: Mistrz Polski na zwycięskim szlaku #MinąłWeekend - 8. kolejka | WATCH EKSTRAKLASA

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Legia Warszawa