Obserwuj nas

Legia Warszawa

Tu na razie jest ściernisko, ale będzie… [KOMENTARZ ZE STADIONU]

Wróciła Ekstraklasa, wróciła i Legia Warszawa. Gospodarze w swoim pierwszym meczu po zimowej przerwie odnieśli zwycięstwo nad Koroną Kielce 3:2. Gdy po pierwszej połowie zespół ze stolicy wygrywał dwoma bramkami, nikt nie spodziewał się, że goście dostarczą kibicom jakichkolwiek emocji. Podopieczni Kamila Kuzery do ostatnich chwil walczyli, aby zdobyć choć punkt na trudnym terenie na Łazienkowskiej. Jednak Legia strzeliła trzecią bramkę i nie doprowadziła do utraty dwóch punktów. Przewaga do Rakowa topnieje, a gra Wojskowych… No właśnie, dowiecie się nieco więcej o niej w Komentarzu ze stadionu.

Pościg czas zacząć

No w końcu – powiedział pewnie każdy fan Ekstraklasy w zimny piątkowy wieczór, kiedy odpalił spotkanie Miedzi Legnica z Radomiakiem Radom. Mecz, który krótko mówiąc nie powalił z nóg, a wręcz działał odpychająco na ludzi, którzy po raz pierwszy odpalili spotkanie PKO Ekstraklasy. Po sobotnich remisach Rakowa oraz Pogoni, apetyt kibiców Legii Warszawa wzrósł dwukrotnie. Pojawiła się szansa na pomniejszenie różnicy punktowej w stosunku do lidera z Częstochowy.

https://twitter.com/BlazLukaszewski/status/1619365479155638273?s=20&t=r_smR1FfyQTe9_EsqMqX5g

Zwłaszcza, że po zaprezentowaniu sprawozdania finansowego Legii priorytetem dla warszawskiego klubu jest osiągnięcie jak najlepszego wyniku w lidze oraz zdobycie Pucharu Polski. Głównie po to, aby w klubie pojawiły się pieniądze z europejskich pucharów. Wydaje się, że droga z pucharu to optymalna ścieżka, aby jak najszybciej dostać się do eliminacji Ligi Konferencji. Inaczej na koncie klubu mogą pojawić się kolejne minusy, w związku z czym uruchamić możę się efekt kuli śnieżnej, który ciągnie za sobą inne konsekwencje takie jak brak transferów czy funduszy na przedłużanie wartościowych zawodników.

 

Organizacja oraz plan działania

W pierwszym inauguracyjnym spotkaniu w Kielcach Legia Warszawa tylko zremisowała z Koroną, a przy okazji straciła na dłuższy okres czasu Maika Nawrockiego. Wiadomo, że był to pierwszy mecz i pozostawiał on wiele do życzenia. Jednak znów po przerwie zimowej Legia mierzyła się z Koroną, która właściwie przez pierwsze 45 minut przyglądała się jak gospodarze rozgrywają piłkę na… No właśnie, tutaj nie chcąc obrażać pastwisk. Na źle przygotowanym podłożu do gry w piłkę nożną. Goście zupełnie nie mogli odnaleźć swojego stylu gry. Plan mieli dość prosty – bronić w średnim pressingu i wyprowadzać jak najszybciej piłkę z własnej połowy.

https://twitter.com/WBakowicz/status/1619709989060497416

Jednak gdy bronili formacją 1-4-5-1, to przesuwanie wszerz boiska wychodziło im fatalnie. Wystarczyło, że jeden zawodnik spóźnił się w przesunięciu i Legia miała mnóstwo swobody rozegraniu piłki na połowie przeciwnika. To samo działo się, kiedy piłka momentalnie zmieniała stronę gry. Dzięki temu wynik na tablicy po 45 minutach gry wskazywał na dwie bramki przewagi dla gospodarzy. Pomimo fatalnego stanu murawy starali się oni konsekwentnie realizować spokojne rozegranie piłki do tyłu. Gdy Kacper Tobiasz miał futbolówkę, szeroko w narożnikach  pola karnego ustawiali się Maik Nawrocki z Yurim Ribeiro, a rolę defensywnego pomocnika przejmował Rafał Augustyniak. Jego rolą było pokazywanie się do gry oraz pewne zagrania poprzez zmianę strony gry, przy jednoczesnym wyciągnięciu środkowego pomocnika Korony Kielce.  Kilka razy miało to rację bytu, ale największym przeciwnikiem nie był pressing Korony, a murawa…

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1619704608334712838

– Cieszę się, że wróciliśmy do gry po takiej przerwie. Dla mnie była ona trochę za długa. W pierwszej połowie kompletnie zdominowaliśmy mecz. Graliśmy bardzo dobrze piłką na bardzo złym boisku. W drugiej odsłonie meczu szybko zdobyliśmy trzecią bramkę, ale po golu Bartka Kapustki przestaliśmy grać. Z upływem minut stan boiska się pogarszał, ale nie możemy szukać takich wymówek. To nie był poziom, jaki chciałbym widzieć w Legii. Korona walczyła do ostatnich minut. Straciliśmy zbyt łatwo dwie bramki. Musimy mocno popracować nad defensywą. Ostatecznie był to bardzo ciekawy mecz. Jestem szczęśliwy ze zdobycia tych trzech niezwykle ważnych punktów. Po spotkaniu spojrzałem w tabelę. Okazało się, że to pierwsze zwycięstwo gospodarza w tej kolejce. Mecz z Koroną to już przeszłość, teraz skupiamy się już tylko na rywalizacji z Zagłębiem. – powiedział po spotkaniu trener Kosta Runjaić.

 

Koncentracja i konsekwencja

Po pierwszej połowie nikt się nie spodziewał czegokolwiek po gościach z Kielc. Podopieczni trenera Kamila Kuzery od początku rzucili się do wysokiego pressingu chcąc nieco zaskoczyć Legię Warszawa. Jednak zadziałała podstawowa zasada pressingu – kiedy jeden gość się zagapi, cały pomysł nadaje się już tylko do wyrzucenia. Tak było i w niedzielę w Warszawie. Legia świetnie wyszła spod pressingu Korony, a moim zdaniem największym gamechangerem okazało się wyjście do piłki Macieja Rosołka. Napastnik Legii cofnął się na własną połowę i świetnie zgrał piłkę w kierunku Bartosza Kapustki. I to właśnie Kapustka płaskim strzałem podwyższył wynik spotkania na 3:0.

https://twitter.com/LegiaWarszawa/status/1619750057443528704

Jednak tyle, jeśli chodzi o dobrą grę Legii Warszawa. Potocznie mówi się, że 2:0 to niebezpieczny wynik, a 3:0 praktycznie zamyka spotkanie. Jednak wszystkie tezy zostają obalone, kiedy gra zespół ze stolicy. Gdy Korona zmarnowana patrzyła na zegar i oczekiwała na końcowy gwizdek, na boisku pojawił się Szykauka, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców i rozbudził nowe nadzieje w kibicach z Kielc. Za każdym razem Legia sama sobie robiła smród w środkowej części boiska, a Białorusin bardzo dobrze opanował wykańczanie akcji jeden na jeden z bramkarzem. Raz uderzył tuż obok Tobiasza, a za drugim razem po prostu ominął go dryblingiem.

***

Coś dziwnego stało się z Rafałem Augustyniakiem w drugiej części spotkania. Jeden z pewnych punktów linii defensywnej, wyglądał jakby olewczo podchodził do odpowiedzialności za krycie Białorusina. Praktycznie w ogóle nie zwracał na niego uwagi podczas akcji ofensywnych Korony, a wisienką na torcie było ustawienie przy drugiej bramce dla gości, gdzie były zawodnik Urału Jekaterynburg próbował łapać na pozycji spalonej napastnika Korony, który… wybiegał z własnej połowy. Truskawkę na torcie za 50. spotkanie w barwach Legii Warszawa mógł mieć też Carlitos, ale postanowił, że… to jeszcze nie jest pora na takie rzeczy. Wynik 3:0, pusta bramka, a dalej… No dalej bez komentarza.

 

Na co komu Pekhart?

Wobec krążących plotek o przyjściu nowego napastnika na horyzoncie pojawiło się nazwisko 34-letniego Czecha, który już raz udowodnił w Warszawie, że jest niesamowicie skuteczny. Pekhart lada moment ma zostać ogłoszonym nowym snajperem byłego mistrza Polski. Jednak czy to rozwiązanie jest dobre? Trener Kosta Runjaić jasno potwierdza, że chce taki typ napastnika u siebie w drużynie. Wobec kolejnych kontuzji Blaza Kramera, dni Słoweńca w klubie z Łazienkowskiej wydają się policzone. W niedzielnym meczu trenerowi jasny sygnał przekazał duet Carlitos-Rosołek – „my z wyjściowej jedenastki nigdzie się nie wybieramy”. Naprawdę dobrze układała się ich współpraca. Hiszpan co prawda nie był aż tak skuteczny, jak „Rossi”, ale świetnie dawał sygnały do pressingu oraz bardzo dobrze starał się odcinać opcje wyprowadzenia gry rywalowi.

https://twitter.com/s_staszewski/status/1618279072181944323

Natomiast Rosołek bardzo zaimponował mi na początku rundy wiosennej PKO Ekstraklasy. Po udanych sparingach średnio wierzyłem, że swoją formę będzie potrafił przenieść na polskie boiska. Tymczasem Maciej udowodnia, że coraz bardziej kuma o co w tym biznesie chodzi. Przy wywalczonym pierwszym rzucie karnym świetnie wykazał się techniką, przyjmując ciężko zagraną piłkę, ale również sprytem i mądrością. Dodatkowo młody gracz coraz częściej nie boi się zejść niżej i wziąć piłkę na siebie tyłem do bramki. W akcji na 3:0 to właśnie on sprawił, że piłka znalazła drogę o bramki. Gdy w odwodzie pozostaje jeszcze Albańczyk Muci, zupełnie nie widzę sensu na podpisywanie kolejnego napastnika. Zwłaszcza, że dochodzą sygnały jakoby Marc Gual miał latem zawitać na Łazienkowską.

https://twitter.com/golaszewski_p/status/1619796054622474241

 

Polsko-portugalski duet środka pola

W tym sezonie kibice Legii Warszawa przyzwyczaili się, iż najlepszym zawodnikiem często zsotaje wybrany pewien Portugalczyk o blond włosach. Nie inaczej było w moim odczuciu tym razem. Kolejny świetny występ Josue, który zanotował asystę przy bramce Maika Nawrockiego. Kapitan Wojskowych miał dużą swobodę w środku pola, ponieważ świetnie uzupełniał się z Bartoszem Kapustką, który moim zdaniem był drugim najlepszym zawodnikiem na boisku. To był przykład gry pomocnika „box to box”. Były zawodnik Leicester City często schodził do gry po piłkę, szukał wolnych stref na połowie rywala, ale również pomagał w bocznych sektorach w półprzestrzeniach.

Na pochwałę zasługuje również postawa Macieja Rosołka, który potwierdził swoją dobrą dyspozycję w meczach przedsezonowych. Martwi natomiast marazm ze strony Filipa Mladenovicia. Jeśli chodzi o Serba, był bardzo wysoko ustawiony z naciskiem na akcje ofensywne. Owszem było kilka akcji, gdzie „Mladen” miał okazję na dośrodkowanie. Jednak dziwi fakt dekoncentracji przy rzucie rożnym, czy braku zdecydowanego powrotu na swoją połowę po stracie piłki. Moim zdaniem najgorszy na placu w niedzielne popołudnie w stolicy.

Zespół Golec uOrkiestra śpiewał „Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco”. Jeśli chodzi o sytuację na Łazienkowskiej, jest podobnie, zwłaszcza jeśli chodzi o murawę, która zdecydowanie utrudnia grę w piłkę. Jednak kibice po pierwszym spotkaniu mogą powiedzieć, że po pierwszej połowie poczuli,  że wreszcie Legia potrafiła skorzystać z prezentów rywali. Natomiast w drugiej części gry wróciły stare demony. Czy San Fracisco będzie w maju w domach warszawiaków? Tutaj będziemy mogli oceniać po 3/4 kolejnych meczach, ale głównym zadaniem Legii jest nieoglądanie się na innych. Nie ma co kalkulować co zrobi Raków, Pogoń, czy Lech. Jeśli Legia poprawi utrzymywanie ciśnienia w kluczowych momentach meczu, będzie San Francisco. Co prawda nie spodziewałbym się, że będzie stał tam też „bank”, ale kto wie… To już zależy od potencjalnych kupców młodych zawodników Legii.

Oceny w skali 1-10 (wyjściowa: 5)

Tobiasz – 6

Wszołek –6

Nawrocki – 8

Augustyniak – 5

Ribeiro – 7

Mladenović – 4

Slisz – 7

Josue – 9 (MVP)

Kapustka – 8

Carlitos – 7

Rosołek – 8

 

Muci – 5

Sokołowski, Strzałek, Johansson – grali zbyt krótko

 

fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Legia Warszawa