Spotkanie z Karabachem było dość nietypowe w wykonaniu Medalików. Z jednej strony świetni Cebula, Jean Carlos, Arsenić, Racovitan oraz dobre zmiany Berggrena, Piaseckiego, Yeboaha i Kittela. Z drugiej – himeryczni Lederman i Svarnas, bardzo słabi Tudor i Papanikolau. Początki obu połów były zdominowane przez Raków, ale wraz z upływem czasu, do głosu coraz bardziej dochodził Karabach. Mecz miał niesamowitą intensywność, a gra toczyła się od bramki do bramki.
Dwa szczęśliwe gole Rakowa
Najpierw Jean Carlos Silva na jednym kontakcie zmyla obrońców Karabachu i wystawia piłkę Marcinowi Cebuli. Ten wchodzi w pole karne, stara się oddać futbolówkę Carlosowi, który jest w świetnej pozycji do zamkniěcia akcji, ale piłka ostatecznie trafia do siatki po samobóju Cafarqulliyeva w 55-tej minucie. W taki sposób padła pierwsza bramka w tym spotkaniu. Kwadrans później, po dośrodkowaniu Svarnasa, Fabian Piasecki oddał dość lekki i niespecjalnie groźny strzał główką. Nieznanym nikomu sposobem, bramkarz Karabachu przepuścił piłkę pod pachą. Przełamanie Fabiana doprowadziło Medaliki do przekonującego już prowadzenia 2:0.
Dwie fatalne minuty i Sonny na ratunek
Co los dał, to chwilę potem odebrał. W szeregi gospodarzy wdarło się jakieś niezrozumiałe rozkojarzenie. Dwa szybko stracone gole, przy obu można wskazać duży udział Svarnasa. Tyle dobrego, że po tym gongu, częstochowianom udało się ogarnąć i sami stworzyli kilka groźnych akcji. Ostatnie dwadzieścia minut było dość wyrównane z przewagą Azerów. I wtedy, w 90. minucie, Sonny Kittel oddaje strzał na bramkę Karabachu zza 16. metra. I mój Boże, co to był za gol! Do niedawna gwiazda 2. Bundesligi i świeżo upieczony gracz mistrzów Polski uratował wygraną Rakowa, dając nadzieję na awans do 3. rundy eliminacji Ligi Mistrzów.
Za tydzień rewanż w piekle
Raków Częstochowa pojedzie do Azerbejdżanu z jednobramkową zaliczką. Nauczony doświadczeniem Lecha (1:5 na wyjeździe rok temu) oraz własnym (mecz ze Slavią), pojedzie świadomy, że będzie to piekielnie trudne spotkanie, w którym Karabach od razu zaatakuje na pełnych obrotach. Nie ulega wątpliwości, że aby awansować do trzeciej rundy eliminacji Champions League, będzie musiał zagrać jeszcze lepiej niż w Częstochowie, choćby dlatego, że Karabach u siebie jest nieporównywalnie lepszy niż w meczach wyjazdowych. Fawrotem są Azerowie, ale Raków pokazał tym meczem, że nie jedzie na Kaukaz na egzekucję i podejmie walkę.