
Czołówka Ekstraklasy o Pogoni Szczecin przypomniała sobie w sezonie 2019/2020. Portowcy zajęli wtedy 6. miejsce w tabeli. Dwa kolejne sezony zakończyli na najniższym stopniu podium, a na koniec kampanii 2022/2023 znaleźli się na miejscu numer 4. Według mnie ten sezon może zakończyć trzy letnią passę Portowców i Pogoń wypadnie poza Top 5. Dlaczego tak myślę i czemu ekipa ze Szczecina nazywana jest „polskim Tottenhamem”? Na te pytania odpowiem w tym tekście.
Porażki w Europie
Cała Polska żyje nadzwyczajnie dobrą postawą naszych zespołów w europejskich pucharach. Komplet 4 drużyn trafił do 3. rundy kwalifikacji swoich pucharów. Ponadto wszystkie ekipy uczyniły to bez przegranej. Wszyscy więc zastanawiali się, która z nich odniesie porażkę. Była to oczywiście Pogoń. I mimo że w tej samej rundzie Legia przegrała swój mecz z Austrią Wiedeń, to niechlubne miano pierwszej polskiej drużyny bez zwycięstwa w tegorocznych kwalifikacjach europejskich pucharów przypadło Pogoni. I to w jakim stylu. Drużyna dała sobie wbić 5 bramek. I nie zamierzam tutaj po raz kolejny wałkować tematu Bartka Klebaniuka. I tak za kilka lat każdy będzie pamiętał, że Pogoń przegrała 0:5. Rok wcześniej odpada z duńskim Brondby po porażce 0:4.
Porażki na podwórku krajowym
Spójrzmy na miejsca zajmowane przez Pogoń w tabeli od rozgrywek 2019/2020. Półmetek sezonu? 2019/2020 – miejsce pierwsze. 2020/2021 – miejsce pierwsze. 2021/2022 – miejsce drugie. 2022/2023 – miejsce trzecie. Po kolejce 22. – to kolejno miejsce: trzecie, drugie, pierwsze i trzecie. A to nie są jedyne momenty w sezonie, w których „Portowcy” okupowali lepsze pozycje niż na koniec. Ostatecznie Pogoń zajmowała miejsca: kolejno szóste (spadek o 5 pozycji!), trzecie, trzecie i czwarte. W trakcie sezonu Pogoni częściej zdarzało się liderować w ekstraklasie, jednak żadnego mistrzostwa Polski nie wygrała. Puchar Polski – 0 zwycięstw. Wykluczając rok 2010 i 2017, najdalej doszła do… 1/8 finału. Z tych wszystkich porażek wynika też niechlubny przydomek „polski Tottenham”. „Koguty” znane są przecież z ich nieudolności w zdobywaniu trofeów
Czemu Pogoni znów się nie powiedzie?
Sezon 2023/2024 będzie piątym sezonem z rzędu, kiedy Portowcy potencjalnie zaliczani są do czołówki ligi. Ale czy w rzeczywistości tak sprawa wygląda? Według mnie nie. Ekstraklasa jest teraz najmocniejsza od dawna, a wydaje się, że Pogoń nie jest silniejsza. Szczególnie jeśli popatrzymy na jej rywali. Raków? Sprowadzeni: John Yeboah, Łukasz Zwoliński i Sonny Kittel. Legia? Marc Gual i Patryk Kun. Lech? Ali Gholizadeh, czyli były podstawowy zawodnik solidnego belgijskiego zespołu. Kosztował prawie 2 miliony euro. A Pogoń? Bez hitowego transferu. Lechia Gdańsk, która przecież spadła z ligi zrobiła ciekawsze ruchy niż Portowcy.
Dodatkowo mental – mało który zespół nie straciłby wiary w siebie po czterech porażkach z rzędu. I mimo że Pogoń utrzymuje się na szczycie, to jej kibice nie mogą powiedzieć, że za nimi świetne sezony. W Szczecinie cały czas marzą o mistrzostwie, a prędzej ich drużyna wypadnie poza TOP 9 niż wyprzedzi Lecha, Legię i Rakowa.
Gdzie leży problem?
Można więc zadać sobie pytanie, dlaczego tak jest? Trudno powiedzieć. Może Pogoni brakuje specjalisty od przygotowania mentalnego? Aż dziwne, że wszystko zawsze się psuje na ostatniej prostej. A może brak w drużynie odpowiedniego przygotowania fizycznego? Może na końcu sezonu zawodnicy Pogoni są zajechani? A może po prostu brak im odpowiednich umiejętności? Według mnie – pierwszy i trzeci powód. Pogoń ma jakościowych zawodników, ale jednak chyba nigdy nie byli tak dobrzy jak mistrz Polski. Na pewno też coś siedzi w ich głowach. Nawet jeśli nie było tak od początku, po kilku sezonach musiało się ,,coś” w tych głowach pojawić. Oczywiście, problemów na pewno jest więcej. Chociaż wymienić je wszystkie mogą tylko osoby pracujące w klubie, to te wspomniane – dla postronnego widza – nasuwają się najszybciej.
