Mój pierwszy wpis w tym miejscu będzie o zbliżającym się meczu Lecha z Legią, lecz nie o tym kto wygra, bo tego dowiemy się po ostatnim gwizdku, tylko o sprawach na co dzień niewidocznych. Mecz klubów z największym potencjałem w Ekstraklasie będzie pewnie tym z gatunku „walki” czyli połączeniem szarpaniny z nerwowością, ale o tym innym razem.
Ekstraklasowy klasyk jest doskonałym przykładem tego o czym chciałem napisać. Coraz częściej nachodzi mnie pewna myśl, że w swoich coraz większych wymaganiach nie zauważamy jak to się wszystko pięknie pozmieniało. Może sam poziom sportowy jeszcze potrzebuje trochę czasu na dostosowanie, ale od strony marketingowej liga i poszczególne kluby prezentują się znakomicie. Można oczywiście grymasić i wyszukiwać niedociągnięcia, lecz nie sposób nie zauważyć progresu, jaki nastąpił w ostatnich latach. Po wybudowaniu odpowiedniej infrastruktury i narzuceniu na kluby kagańca transparentności finansów Ekstraklasa z roku na rok zyskuje na atrakcyjności.
Dziesięć lat temu działy sportowe cały okrągły rok rozpisywały się o długach i sposobach spłaty. Teraz jest normalnie, a przykład transferu Hamalainena pokazuje jak kibice potrzebują tej całej kolorowej otoczki. Zupełnie przeciętny zawodnik został wykreowany na gwiazdę, a perypetiami jego transferu żyło pół Polski. Nie ma się co oszukiwać, że kiedykolwiek dogonimy finansowo i sportowo silne ligi europejskie. Tylko kogo to obchodzi? Sam przyłapuje się ostatnio, że mając do wyboru w TV ligę angielską, niemiecką czy włoską oglądam klasyk Łęczna vs Podbeskidzie.