Obserwuj nas

Pogoń Szczecin

Bramka Portowa #7

Gdy wychodziłem wczoraj z grupą kibiców Pogoni ze stadionu, już dało się usłyszeć głosy nawołujące do zwolnienia trenera Moskala. Ci sami ludzie, z wielką dozą prawdopodobieństwa, narzekają na to co dzieje się wokół polskiej piłki – narzekają na brak stabilności, na to, że trener nie dostaje odpowiednio dużo czasu by poprowadzić swój zespół i wdrożyć swoją filozofię. Patrzą jednak na ten problem tylko w przypadku, gdy rozliczają z takiego działania wszystkie  pozostałe kluby Ekstraklasy, a w momencie gdy ich ukochany klub to dotyka, to sami stają się tymi złymi prezesami, którzy nie potrafią okazać cierpliwości.

Jakimi kibicami są więc ci, którzy wychodząc ze stadionu po ostatnim meczu wygwizdali swoją drużynę? Jak zidiociałym trzeba być, aby w pierwszym domowym meczu skreślać cały sezon i w gronie znajomych z pełną powagą mówić o widmie spadku? Ja rozumiem, że to emocje, że zdenerwowanie, że frustracja, że przecież „leszczy z Kielc” trzeba było wydymać bez mydła. Nie można jednak popadać ze skrajności w skrajność i jednego dnia mierzyć w chmury, a w drugim kopać sobie mogiłę. Może uznacie mnie za naiwniaka, ale ja naprawdę wierzę, że w tej drużynie się dokona progres, chociaż bynajmniej wczoraj się tym nie pocieszałem i sam czułem wielkie zażenowanie. Nigdy jednak nie wpadłbym na pomysł aby wygwizdać piłkarzy swojej drużyny.

Zresztą, uspokoiła mnie i utwierdziła w przekonaniu reakcja samego trenera na pomeczowej konferencji, który wyraźnie pokazał swoją dezaprobatę i niezadowolenie z postawy zawodników. Nie było wymówek, nie było szukania pozytywów. Od samego początku zaczyna się wyciąganie wniosków i to mnie niezmiernie cieszy. Już przed samym meczem czułem miłe zaskoczenie, że reakcja na poprzedni mecz była błyskawiczna. Nie było meczu drugiej szansy dla duetu Lewandowski – Nunes, zaniechano także pomysłu z Rafałem Murawskim podwieszonym nieco wyżej. Wszystkie moje prośby zostały spełnione i cieszę się, że tak szybko wyciągnięto wnioski z pierwszego meczu w Krakowie. To naprawdę dobrze nastraja i dodaje otuchy.

Na ponowne wyciągnięcie wniosków liczę także po meczu z Koroną. Samo spotkanie w wykonaniu Portowców było katastrofalne. Do momentu strzelenia bramki spełniał się mój idealny scenariusz – dominacja, ciągłe parcie do przodu i zamiana sytuacji bramkowej na gola. Później jednak tempo trochę stanęło, aż w końcu w jakiś niewyobrażalny sposób Pogoń dała sobie wbić bramkę do szatni. Autentycznie byłem w szoku, bo nic na to nie wskazywało.

Wtedy sobie pomyślałem: w końcu gramy z Koroną, drużyną w kompletnej rozsypce, która ma trudności z wejściem na naszą połowę. Pocieszałem się tym i liczyłem na pozytywną reakcję drużyny, mobilizację w szatni i ponowną dominację. Mocno się jednak pomyliłem.

Nie zakładałem scenariusza, że Korona może być w drugiej połowie lepszą drużyną – taki obrót spraw uznałem za zbyt abstrakcyjny. Nie wiadomo czemu jednak coś takiego miało miejsce i za to należy się każdemu z piłkarzy Pogoni solidna bura. Jeżeli naprawdę ktoś w tym klubie myśli o europejskich pucharach, to w takich meczach zapał rywali trzeba gasić już w zarodku, a o losach spotkania przesądzać długo przed końcowym gwizdkiem. W drugiej połowie Pogoni nie za bardzo się chciało nawet chcieć, a tempo gry, asertywność i zadziorność były na mizernym poziomie. Tego wybaczyć nie sposób.

Jeżeli chodzi o indywidualne oceny, to bardzo podobał mi się Rafał Murawski, który po powrocie na nominalną pozycję znów zagrał bardzo solidne zawody. Równie dobrze zaprezentował się forsowany przeze mnie Dawid Kort, a swoim fantastycznym trafieniem kolejny raz potwierdził, że nie na żarty puka do wyjściowej jedenastki. Dużo ważnych interwencji w obronie miał także Jakub Czerwiński, a Jarosław Fojut znów miał wydatny wkład w akcję bramkową – tym razem zaliczył asystę przy bramce wspomnianego Korta.

Rozczarował Spas Delev. Miałem wrażenie, że nie może sobie znaleźć miejsca na boisku, był mało widoczny i został wyznaczony jako pierwszy do zmiany. Z tego co wiadomo ma on duże problemy z komunikacją, więc z pewnością nie zostaje to bez znaczenia i stąd mogą pojawiać się problemy ze zrozumieniem z partnerami na samym boisku. Kolejny raz mierne zawody zagrał Adam Gyursco, którego w pierwszej połowie prawie nie było, a po zmianie stron niewiele wniósł do gry zespołu. O grze Jakuba Słowika znów zbyt wiele się nie wypowiem, bo ponownie zamierzam spuścić kurtynę milczenia. Oby ostatni raz w najbliższym czasie.

Ponownie apeluję o kubeł zimnej wody dla malkontentów, bo to naprawdę jeszcze nie jest czas żeby komuś w klubie przyszło na myśl składanie broni. Po meczu z Koroną nie możemy wyciągnąć zbyt wielu pozytywów, ale nie ma co się załamywać. To dopiero początek naszej drogi i warto okazać trochę wsparcia dla sztabu szkoleniowego, jak i samych piłkarzy. Tak gwoli przypomnienia – zdecydowana większość tego składu wywalczyła trzecie miejsce w rundzie zasadniczej poprzedniego sezonu, a teraz spora część kibiców ich wygwizdała. Oczywiście zrobili to ci, którzy nie opuścili wcześniej stadionu, bo i takich kilku się znalazło. Przemyślcie, czy nie mogliście się zachować lepiej.

 

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Pogoń Szczecin