Wczoraj Legia awansowała do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów! Zespół z Warszawy będzie rozstawiony w ostatniej kolejce pucharowych spotkań, choć nie mógł być tego pewny przed rewanżem z Trenczynem.
Żeby Mistrzowie Polski nie mieli możliwości/przyjemności trafienia na najsilniejszych rywali w decydującym losowaniu, musieli pokonać w dwumeczu Słowaków i liczyć, że jeden z przeciwników, posiadających wyższy współczynnik, odpadnie w tym samym dniu z rywalizacji. Takich rywali było trzech: Olympiakos, Celtic i Red Bull Salzburg. Pierwszy z nich przegrał w dwumeczu z Hapoelem Beer Szewa, przez co Legioniści wskoczyli na miejsce zapewniające rozstawienie, które wcześniej było zarezerwowane dla Greków.
IV runda z udziałem Legii wygląda tak:
Drużyna Współczynnik
Viktoria Pilzno 44,585
Red Bull Salzburg 42,520
Celtic Glasgow 40,460
Apoel Nikozja 35,935
Legia Warszawa 28,000
————————————————
Dinamo Zagrzeb 25,775
Łudogorec Razgrad 25,625
FC Kopenhaga 24,720
Hapoel Beer Szewa 4,725
Dundalk 2,590
Dzięki rozstawieniu Legia uniknie teoretycznie najgroźniejszych drużyn, a jej potencjalnymi rywalami będą: Dinamo Zagrzeb, Łudogorec Razgrad, FC Kopenhaga, Hapoel Beer Szewa, Dundalk.
Dinamo Zagrzeb
Mistrzowie Chorwacji swoją drogę ku fazie grupowej LM rozpoczęli w II rundzie eliminacji dwumeczem z Wardarem Skopje. Trzeba przyznać, że Macedończycy trochę napsuli krwi drużynie z Zagrzebia. W pierwszym spotkaniu Dinamo kilka razy uratował słupek, a także sam bramkarz. Skończyło się jednak na 2:1 dla Chorwatów. Wardar w rewanżu ruszył do ataku. Dwukrotnie nawet wyszedł na prowadzenie, lecz za każdym razem ,,Niebiescy” doprowadzali do remisu po świetnie wykonywanych przez Pjacę (obecnie zawodnika Juventusu) rzutach karnych. Pod koniec spotkania drużynę ze Skopje dobił Machado ustanawiając wynik na 3:2.
W kolejnej rundzie Chorwaci zmierzyli się z Dinamo Tbilisi. W Zagrzebiu padł wynik 2:0 dla gospodarzy. Dzięki dwóm bramkowym akcjom, zapoczątkowanym na połowie boiska, drużyna trenera Kranjcara odniosła zwycięstwo i mogła z większym spokojem podchodzić do meczu w stolicy Gruzji. We wtorkowym spotkaniu już po dziesięciu minutach sprawa awansu była przesądzona. Rog uderzył z rzutu wolnego, a piłka po rykoszecie zmyliła bezsilnego bramkarza i wpadła do bramki. Potem jeszcze piłkarze z Tbilisi starali się uratować honor. Zdołali trafić strzelić gola w ostatnich minutach, lecz sędzia odgwizdał pozycję spaloną, przez co wynik 1:0 pozostał niezmieniony.
Chorwacka drużyna jest połączeniem doświadczenia z młodością. Gra zazwyczaj w ustawieniu 4-2-3-1. Obrońcy wygrywając pojedynki główkowe czasami zaczynają szybkie i bardzo groźne akcje. W ofensywie trzeba szczególnie uważać na młodego Marko Roga, który w tegorocznych eliminacjach LM strzelił dwa gole.
Mimo że odszedł do Juve jeden z najlepszych zawodników Dinama – Pjaca, to i tak zespół z Zagrzebia wydaje się być najgroźniejszym przeciwnikiem, którego może wylosować Legia. W przeciwieństwie do mistrzów Polski, grał on w ostatnich pięciu latach aż trzykrotnie w fazie grupowej LM.
Łudogorec Razgrad
Zwycięzcy ligi bułgarskiej rozpoczęli walkę o piłkarski raj z Mladostem Podgorica. Ten dwumecz miał tylko jednego faworyta. ,,Orlęta” zdemolowały swoich rywali wygrywając 2:0 u siebie i 0:3 na wyjeździe. W obu meczach błysnął Lukoki, który zdobył trzy gole.
Następna w kolejce czekała Crvena zvezda – mistrz Serbii. Pierwszy mecz rozegrano w Bułgarii. Wynik otworzył Cafu, który przed przerwą ruszył z piłką na obrońców rywali. Zdołał ich wymanewrować i umieścić futbolówkę w bramce, tuż obok interweniującego bramkarza. Goście zaraz po powrocie na murawę wyrównali, a w 66. minucie Kanga wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie po pięknym strzale w okienko. Piłkarze Łudogorca odpowiedzieli dziesięć minut później, kiedy po szybkim wznowieniu z rzutu wolnego, Keseru doprowadził do remisu, zaskakując tym samym zdezorientowanych obrońców mistrza Serbii. Wynik 2:2 utrzymał się do końca spotkania. Bułgarzy, żeby awansować, musieli wygrać na wyjeździe.
Jak musieli tak zrobili, choć początki na to absolutnie nie zapowiadały. W szesnastej minucie strzałem zza pola karnego do bramki trafił zawodnik Crveny zvezdy – Donald. Na szczęście Łudogorec miał w swoim składzie Cafu, który nie byłby sobą, gdyby chociaż raz nie spróbował w pojedynkę stawić czoła przeciwnikom. Napastnik mistrza Bułgarii zapoczątkował rajd; ,,nawinął” pięciu rywali i zdobył cennego gola. Swoją drogą, takich magików w Ekstraklasie nam potrzeba… Po 90 minutach na tablicy wyników widniał rezultat 2:2. Zwycięzcę musiała wyłonić dogrywka, której bohaterem stał się Wanderson – strzelec dwóch rozstrzygających bramek. Tamtego wieczoru sędzia pokazał dwie czerwone kartki, ale one zeszły na dalszy plan. Liczył się tylko Łudogorec, który ostatecznie wygrał 2:4.
Drużyna z Bułgarii jest jednym z najbardziej nieprzewidywalnych zespołów. Posiada w swoich szeregach wielu zawodników, którzy mogą zrobić na boisku różnicę. Z pewnością do nich należy wcześniej wspomniany Cafu, który bez zbędnego lęku wchodzi w drybling z kilkoma przeciwnikami i co ważne daje radę ich ograć. Kolejnymi piłkarzami, których warto nie spuszczać z oka są Keseru i Wanderson.
FC Kopenhaga
To drużyna, która po trzech latach chce powrócić do elity. Na początek (raczej na rozgrzewkę) w II rundzie wylosowała Crusaders FC, klub ze stolicy Irlandii Północnej – Belfastu. Dwumecz okazał się pogromem Wyspiarzy. Mistrzowie Danii strzelili im dziewięć goli nie tracąc żadnego. Świetnie się zaprezentował Cornelius, który zdobył trzy gole, w tym dwa głową, a także Falk – asystent i strzelec w jednym.
W III rundzie o wiele cięższe warunki Duńczykom postawili zawodnicy rumuńskiego klubu Astra. W pierwszym meczu padł remis 1:1. Kopenhaga wracała więc z wyjazdu z małą zaliczką. Wczoraj na swoim stadionie pokazała po raz kolejny, że nie jest zbyt gościnna, pokonując Rumunów 3:0. Dwie bramki zdobył w tym meczu Cornelius.
FC Kopenhaga ma zamiar przypomnieć się piłkarskiej Europie i na razie bez problemów spełnia założone przez siebie zadania. Do sukcesu mogą ją zaprowadzić Cornelius i Falk. Jeśli ten pierwszy utrzyma formę strzelecką, to z pewnością napsuje wiele krwi obrońcom rywali.
Hapoel Beer Szewa
Izraelski zespół jest dla mniej najbardziej nieodgadnionym i nieprzewidywalnym ze wszystkich. Wygrał dwumecz z mołdawskim Sheriffem Tiraspol, męcząc się w pierwszym spotkaniu u siebie i dowożąc zadowalający wynik w postaci remisu na wyjeździe. Przed spotkaniami z Olympiakosem wydawało się, że grecki zespół ma przed sobą łatwą przeprawę. Jednak rzeczywistość zweryfikowała przypuszczenia. Cenne 0:0 na stadionie przeciwnika i zwycięstwo – zapewnione w 79. minucie – dało Izraelczykom awans do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów.
W poprzednim sezonie Maccabi Tel Awiw zagrała w piłkarskim raju, to dlaczego w tym ma się nie udać Hapoelowi? Drużyny z Izraela są z reguły lekceważone, choć jest to w pewnym sensie ich atut, bo one naprawdę umieją grać skuteczną piłkę. Wczoraj zdziwili się Grecy, jutro mogą zrobić to samo kolejni rywale pogromców Olympiakosu.
Dundalk
Mistrz Irlandii wydaje się być najsłabszy spośród pozostałych drużyn. Pewnie każdy z rozstawionych klubów chce na niego trafić w IV rundzie, bo nie jest to zespół kojarzony przez większość europejskich kibiców, więc teoretycznie nie powinien sprawić problemów. Jednak kiedy nieznana nam dotąd drużyna, pokonuje uczestników fazy grupowej LM poprzedniego sezonu, to musi mieć w sobie jakiś potencjał.
Dundalk rzucił rękawice BATE. Na wyjeździe nie dał rady, ale na własnym terenie pokazał swoje najlepsze oblicze. Dlatego na starcie nie można go lekceważyć, nawet jeśli słyszymy tą nazwę pierwszy raz w życiu. Białorusi już się na nim przejechali, czas żeby następni przeciwnicy wyciągnęli z ich błędu wnioski.
Losowanie ostatniej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów odbędzie się w piątek 5 sierpnia o godz. 12 w Nyonie.
Fot. Adam @szamo84
Kibic. Piłka Nożna: od A-Klasy do Ekstraklasy.