„Witam najbardziej wytrwałych” – tymi słowami miał zacząć konferencję prasową przed meczem z Zagłębiem Lubin Kazimierz Moskal. Nastroje wśród kibiców oraz w klubie nie należą do najlepszych, ale nie ulega wątpliwości, że Portowcy w końcu zaczną punktować. Czy w wyjazdowym spotkaniu z liderem tabeli po trzech kolejkach uda się odnieść w końcu zwycięstwo? Szczerze w to wątpię.
Zagłębie Lubin imponuje całej piłkarskiej Polsce. Mimo odpadnięcia w eliminacjach do Ligi Europejskiej ich dyspozycja budzi niemały podziw. Ligowe mecze są nieskazitelne. Trzy mecze, komplet punktów, osiem strzelonych bramek i żadnej straconej. Wymarzony start, dzięki któremu lubinianie mają podstawy myśleć o czymś więcej niż tylko awans do grupy mistrzowskiej.
Z taką drużyną wygrać będzie bardzo ciężko. Ba, problemem może okazać się strzelenie im bramki. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że na bramkę Miedziowych ma strzelać Łukasz Zwoliński, to trafienie do siatki można uznawać za mały sukces. Strzelać w Pogoni faktycznie nie ma komu, bo to już nie chodzi jedynie o Łukasza. Sposoby na bramkarza rywali nie potrafili w ostatnim czasie znaleźć Gyursco z Delevem, a strzały Rafała Murawskiego i Kamila Drygasa w ostatnim meczu w cudowny sposób były zatrzymywane przez Mariusza Pawełka. Tak, Mariusza Pawełka. To coś więcej niż fatum.
W składzie niewiele bym zmieniał. Przede wszystkim postawiłbym na Mateusza Matrasa kosztem Kamila Drygasa, a także wrócił do duetu Nunes-Delev na lewej flance. Nieważne co tam trener Moskal ze swoim sztabem wykombinuje, ważne aby do Szczecina wrócił jakimś cudem chociażby punkt.
Aha, moja posępna i nietętniąca optymizmem zapowiedź ma także jedno tajemnicze uzasadnienie. Każde moje przewidywania co do gry, a przede wszystkim co do rezultatu, były chybione. Skory byłbym pomylić się i tym razem.
PS1948