Dobry western musi mieć niebanalną fabułę, wyrazistego męskiego bohatera, strzelaninę i na końcu, po wypełnieniu misji, odjazd w dal, koniecznie w zachodzące słońce. Podobnie wyglądała przygoda Nemanji Nikolicia z Legią Warszawa.
Serb z węgierskim paszportem pojawił się znikąd, szerzej nieznany, ot król strzelców madziarskiej ekstraklasy. Wielu podchodziło z dużą dozą nieufności, by nie napisać sceptycyzmu do transferu Nikolicia. Wypominano Legii, że bierze zawodnika, którego odrzucił Lech. Już pierwsze tygodnie w Legii pokazały, że klub wreszcie znalazł napastnika co się zowie. Nikolić strzelał jak na zawołanie, seriami, wszystkim, niemal co mecz. W programie „Liga+ Extra” prezes Lecha Piotr Rutkowski twierdził, że Serb nie nadaje się do Lecha, a Thomalla i Robak strzelą więcej bramek niż Nikolić. Życie bardzo boleśnie zweryfikowało bufonadę Rutkowskiego. W przypływie powszechnego zachwytu zaczęto zastanawiać się, czy pobity zostanie wreszcie wieloletni rekord Henryka Reymana, czy „Nigolić” dobije do 40 bramek w sezonie.
Na każde zagranie Serba patrzyło się z przyjemnością, piłka szukała go w polu karnym, jak nikogo w tej lidze, a w momencie przyjęcia Niko już wiedział, co chce z piłką zrobić. Efekt? Walka o koronę króla strzelców została rozstrzygnięta na dobrą sprawę w listopadzie.
Nemanja Nikolić ostatecznie został królem strzelców z dorobkiem 28 bramek i, gdyby pominąć 29 bramek Marka Koniarka z sezonu 1995/1996, Serb okazałby się najlepszym strzelcem od 1948 roku (!), kiedy to zawodnik Wisły Kraków Józef Kohut strzelił 31 goli w sezonie. Warto odnotować fakt, że Niko strzelił w lidze każdemu z zespołów, z jakimi przyszło się zmierzyć Legii.
Na sam koniec wypadałoby zadać dwa pytania – jakie piętno na Legii odcisnął Nemanja Nikolić i jaka będzie Legia bez niego.
Odpowiedzieć na nie do końca nie sposób, bo z jednej strony widzimy napastnika strzelającego bramkę za bramką, ale jednocześnie niemal nie istniejącego w rozgrywkach europejskich, gdzie o niebo lepiej wyglądał partner z linii ataku Aleksandar Prijović. Nie można nie doceniać wyniku strzeleckiego, jednak trzeba patrzeć z pokorą na bezproduktywność w sytuacji, kiedy przyszło grać w inny sposób, niż w lidze, z bardziej wymagającym przeciwnikiem. Miłość kibiców Legii do piłkarza była w pewien sposób bezwarunkowa, ponieważ strzelał bramki, a do tego w sposób prowokacyjny zachowywał się wobec Lecha Poznań, zarówno w wywiadach, jak i na boisku.
Jaka będzie Legia bez Nikolicia? Dziś ciężko wyrokować, ponieważ z pewnością Legia ma zabezpieczonego następcę. Z odejściem Niko musiała bowiem liczyć się już po pierwszej rundzie w jej barwach. Poza tym, klubowe konto zasili pokaźna kwota liczona w milionach euro.
Nikolić z pewnością nie zostanie klubową legendą, nie będzie wymieniany jednym tchem z Brychczym czy Deyną, czy nawet Koseckim i Kowalczykiem, niemniej przy Łazienkowskiej zawsze będzie dobrym wspomnieniem. Dla mnie na pewno.
foto: Mateusz Czarnecki
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.
1 Comment