Obserwuj nas

Kibice

Dzięcioła okiem #3

Zbliża się koniec sierpnia, więc siłą rzeczy nadchodzi czas rozstrzygnięć – zarówno transferowych, jak i niektórych sportowych. Okazuje się, że nawet Pan Meresiński wpisuje się w ten trend, bo jego pobyt w Wiśle Kraków będzie nadzwyczaj krótki…

Kolejny tydzień przynosi kolejną serię perypetii pod tytułem „Przejęcie Wisły Kraków”. W najnowszym odcinku tej tragikomedii, najistotniejszym elementem była wymiana zdań pomiędzy dotychczasowymi wspólnikami: Markiem Citko i Jakubem Meresińskim. Z tą różnicą, że ten pojedynek na słowa, rozegrany został w sposób pośredni, przy udziale mediów, dzięki czemu osoby trzecie mogły wziąć popcorn, napić się czegoś i niczym w sali kinowej oglądać to widowisko.

To rzecz jasna kłótnia typu: „Mamo, to nie ja. To on! (wskazuje palcem na kolegę)”. Kłótnia, która ośmiesza sam klub, jednocześnie stawiając go w niewygodnej roli zakładnika tych dwóch panów. Przez to możliwości rozwoju całego tego indywiduum zniknęły, co oczywiście nie jest na rękę fanom „Białej Gwiazdy”.

Co ciekawe, Pan Meresiński, w nielicznych swoich wypowiedziach tworzy aurę spisku i postrzega swoją osobę, jak i cały klub, jako ofiarę perfidnego spisku, mającego uniemożliwić powrót Wisły Kraków do złotej ery swojej działalności z pierwszej dekady XXI wieku, czego dowód znajdujemy w wywiadzie, który ukazał się na oficjalnej stronie Wisły Kraków: „(…) Przeszkadza w tym nieco szum medialny, który powstał wokół mojej osoby. Wygląda na to, że komuś bardzo zależało na tym, by ograniczyć możliwości rozwoju naszego klubu. (…)” Proszę Pana, komu ? Cracovii ? Legii ? Lechowi ? Bądźmy poważni. Szukanie wszędzie wrogów i jakichś zagrań nie fair, nie jest godne właściciela klubu ekstraklasowego i to takie wypowiedzi powodują negatywny PR, a nie Pan Citko, który „(…) Straszył, że w przeciwnym razie zrezygnuje i zrobi nam dużo negatywnego PR-u.(…)

Finał całej tej historii dosłownie już za moment, bo po dzisiejszej konferencji prasowej Towarzystwa Sportowego Wisła Kraków wiemy, że już tylko krok dzieli, a właściwie podpisy pod umowami, od przejęcia 100% udziałów przez TS. Wiedząc, że kupno klubu piłkarskiego, to nie jest to samo, co kupienie piwa w sklepie, można twierdzić, że sama transakcja chwilę potrwa. Pozostaje liczyć, że nowy właściciel będzie miał – mówiąc łagodnie – mniej kontrowersyjny sposób wyprowadzania Wisły na prostą i przy Reymonta – po dość intensywnym miesiącu – nastanie stabilizacja.

***

Żeby nie było, że tylko o lidze, to jakoś tak bez większego szumu, selekcjoner Adam Nawałka rozesłał zagraniczne powołania. I jeśli spojrzeć na tę listę, to wszystko wygląda zacnie.

Bramka? Boruc, Fabiański i Szczęsny – bez zarzutu.

Obrona? Cionek, Glik, Jędrzejczyk, Piszczek, Salamon – tutaj jedynie nie pasuje mi Cionek i Salamon. Dlaczego? Pomimo tego, że Cionek to gość z pierwszego składu Palermo, to w kadrze nie mogę się do niego przekonać. Według mnie to nie poziom na reprezentację kraju, ale biorąc pod uwagę wyniki Polaków za kadencji Adama Nawałki, pozostaje po prostu selekcjonerowi zaufać. Podobny przypadek to Bartosz Salamon, dlatego nie będę się już powtarzał 🙂

Pomoc? Błaszczykowski, Grosicki, Kapustka, Krychowiak, Linetty, Zieliński – tutaj tak jak w przypadku bramkarzy: do tych wyborów nie można się przyczepić. Najlogiczniejsze wybory selekcjonera.

Atak? Lewandowski, Milik, Wilczek – zaskoczeniem może być Kamil Wilczek, ale czy na pewno? Epizod w Carpi można raczej uznać za pomyłkę, ale z drugiej strony, gdyby nie ten transfer, nie powędrowałby do Broendby, gdzie poprzedni sezon miał średni. Strzelił 5 goli i oczywiście EURO oglądał w telewizji. Spokojne przygotowania z zespołem poskutkowały nagłą zwyżką formy i początek tego sezonu ma świetny – 8 goli i 4 asysty we wszystkich rozgrywkach. To po prostu musiało skończyć się powołaniem. Pytanie, czy Adam Nawałka pozwoli mu zagrać chociaż te 10 czy 20 minut. Może w tym czasie strzeli bramkę? Kto wie?

Teraz tylko dobrać odpowiednią grupę z naszej ligi i wyjdzie kadra idealnie skrojona na obecne możliwości.

***

Po meczu z Dundalk i tym sobotnim, z Arką, po prostu nie sposób uniknąć tematu Legii Warszawa. Jako kibicowi Legii, naprawdę coraz trudniej mi wynajdywać kolejne argumenty broniące trenera Hasiego. Dobra, fajnie, że po pierwszym meczu prowadzimy z Dundalk 2-0, zresztą wbrew nadziejom pewnych osób, kibicujących z całego serca klubowi, o którym usłyszeli pierwszy raz przy okazji losowania par IV rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. Co więcej, ich ogromna sympatia skutkowała zmianą avatarów na Twitterze, na herb hegemona z Irlandii. Jak się okazało, fanklub Dundalk w Polsce może śmiało rywalizować z fanklubami Realu Madryt czy innej Barcelony. Ale to tylko taka dygresja.

Wracając do tematu Besnika Hasiego. Niepojęte jest dla mnie to, że dosłownie każdy piłkarz za jego kadencji gra gorzej, niż pod opieką Stanisława Czerczesowa. Poziom jedynie utrzymuje Arkadiusz Malarz, który co mecz daje z siebie wszystko i co mecz ratuje wynik, chociaż te ostatnie wyniki…

Co do tych rezultatów, to dosyć długo byłem cierpliwy. Porażka w Superpucharze? Co tam, prestiż niski, ranga sparingu, nowy trener – można wybaczyć. Remisy u siebie? Wiadomo, Liga Mistrzów ważniejsza. Lublin? Wypadek przy pracy. Zabrze? Zmęczenie napiętym terminarzem. W końcu po korzystnym wyniku z Dundalk przyszedł mecz z Arką, no i moja cierpliwość się skończyła. Ile można znosić porażek i to w żałosnym stylu? To jest Legia Warszawa, a nie jakiś Ogór Pierdziszewo. Tu zawsze gra się o zwycięstwo, a tłumaczenia, że jest Liga Mistrzów już przestają być wystarczające, bo jeśli zdarzy się taka ekstremalna sytuacja, że jakimś niesamowitym nieszczęściem Legia wypuści z rąk pewny awans do Champions League, to trener Hasi dopisze sobie do CV niebywałe osiągnięcie – zawiedzie oczekiwania zarządu w większości rozgrywek w niespełna dwa miesiące.

Powiecie: „Po dwóch miesiącach nie można oceniać trenera.” Dobra, może to faktycznie mało czasu, ale według mnie na pierwszy rzut oka widać, że Hasi po prostu nie ma autorytetu wśród piłkarzy. Nie widać tego piętna, jakie odcisnął chociażby trener Czerczesow na zespole. Nie widać pomysłu na grę, a piłkarze przypominają zbieraninę gości, którzy przyszli na boisko pod blokiem, żeby zagrać mecz o puchar osiedla.

Chociaż i tam pewnie kwestie taktyczne byłyby na wyższym poziomie…

Legio, obudź się !

Głównie piłka nożna, ale też siatkówka i piłka ręczna. Lubię death metal i inne podgatunki muzyki metalowej

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Kibice