Już o 18 w Lublinie zmierzą się ze sobą jedenastki Jagiellonii Białystok i Górnika Łęczna. Jaki to będzie mecz? Na milion procent nieprzewidywalny tak, jak występy i personalia zawodników obydwu drużyn. Jedna i druga ekipa skazywana była przed sezonem na role outsiderów Ekstraklasy. Jagiellonia pozytywnie zaskakuje, a Łęczna raczej potwierdza przedsezonowe oczekiwania.
Tymczasowa (a może i stała) „Twierdza Lublin” w trzech meczach dała Górnikom 4 punkty. W tym remis z Cracovią, zwycięstwo z Legią i minimalną porażkę z Lechią na samym początku. Obiekt ten bojkotowany jest przez kibiców z Łęcznej, więc nie mogą oni uświadczyć dopingu na porównywalnym poziomie, co na macierzystym obiekcie. Górnik ma w swoim składzie chimeryczne bomby, które mogą wystrzelić formą w każdej minucie każdego z kolejnych spotkań. Widzom Ekstraklasy nie trzeba przedstawiać zawodników takich, jak Grzelczak, Bonin, czy Ubiparip. Każdemu z nich może zdarzyć się zupełnie „przypadkowe” uderzenie z dystansu lub indywidualna akcja, która momentalnie przesądzi o końcowym wyniku spotkania.
Jagiellonia ma w zasadzie pewniaków do obsadzenia każdej pozycji, poza środkiem obrony i lewym skrzydłem. Pierwsza z nich zależy tak na dobrą sprawę tylko i wyłącznie od dyspozycji zdrowotnej Runje i Gutiego, którzy pojechali do Lublina, ale nie wiadomo, czy pojawią się w zestawieniu trenera Probierza, a lewe skrzydło to wahania między Chomczenowskim i Mackiewiczem. Jeden i drugi nie pokazuje tego co powinni. Vassiljev, Cernych i spółka wydają się być nie do wywalenia.
[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=L9gaUFPEuOQ” align=”center”]
Czego może spodziewać się kibic Jagiellonii? Jak zwykle wszystkiego, co wydaje się być nieprzewidywalne. Poza tym, że Ekstraklasa jest polską ligą, to chyba jej jedyna zaleta. Górnik potrafi grać piłką i ma kim strzelać, a Jagiellonii wystarczy dobrze ułożona noga Vassiljeva, czy szybkość kontrataku na skrzydle Frankowskiego.