Obserwuj nas

Legia Warszawa

To nie będzie film kung-fu, mistrz zlał ucznia

Wczorajszy mecz Legii z Borussią jawił mi się trochę jak początek klasycznego filmu z dalekowschodniego kina kopanego. Zazwyczaj w takich (skądinąd, często niezwykle rozrywkowych) filmach pojawiał się motyw buńczucznego żółtodzioba/uczniaka, który dziwnym splotem okoliczności trafia na naukę do starego mistrza.

Zazwyczaj młokos na starcie zostaje błyskawicznie sprowadzony do parteru, gdy mistrz bez cienia wysiłku pokazuje mu jak bardzo nic nie umie. Mistrz wykorzysta każdy brak, każdą słabość, i upokorzy szczeniaka, wdepcze w ziemię. Ale nie bez sensu – to pokazuje nad czym trzeba pracować, co polepszyć, jak się rozwijać. I zazwyczaj na koniec szczyl dochodzi do celu – wspina się na poziom dawniej nieosiągalny.

Pod kilkoma warunkami. A to że wyciągnie wnioski, że przyjmie naukę z pokorą, że zniesie jeszcze wiele kolejnych upokorzeń, że będzie ciężko i katorżniczo pracował nad sobą, aż w końcu, że się nie podda, chociaż droga będzie ciężka. Inaczej cała nauka pójdzie na marne. Ale jeśli złapie o co chodzi, co robił źle, i zamiast obrażać się na cały świat wykorzysta nauczkę, pewnego dnia mistrzowi nie uda się go upokorzyć.

Dziś uczniak o imieniu Legia dostała od Mistrza pierwszą lekcję. Srogą, bolesną i straszną. Borussia obnażyła absolutnie wszystkie jej obecne braki: zbyt wolną grę, kompletny brak zgrania, kompletny brak pressingu, kompletny brak asekuracji w środku pola, brak zacięcia i agresji (w dużej mierze skutek braku pewności siebie, poczucia niższości i strachu, które od naszych piłkarzy aż biły). W sumie okazja znakomita, aby stać się lepszym – i to pierwsza z kilku. Okazja do nauki od absolutnie najlepszych powtórzy się jeszcze pięć razy. Trudno o lepszą szkołę.

Tyle, że te lekcje będą moim zdaniem zmarnowane… a symptomy widać już teraz.

Przez pierwsze 16 meczów pod wodzą Besnika Hasiego Legia pokazała jedną, przejmującą cechę: absolutną bezradność. Pal sześć, że nie ma stylu, pomysłu i nie wie jak się ustawiać. To można zrzucić na karb braku zgrania, zmian kadrowych, braku dotarcia się trenera i kadry. Swoją drogą, nie uznaję takich wymówek, moim zdaniem dobra drużyna powinna grać to samo bez względu na zmiany w składzie. Wchodzi nowy i wie co robić. Ale jedna rzecz powinna być widoczna od razu i za każdym razem: reakcja na wydarzenia boiskowe. Znak, że się czegoś uczymy. Znak, że przynajmniej trener ma jakąś koncepcję, że ma plan B albo C, że stara się poprawić to co nie działa. Ale tego nie ma za grosz.

To już było widać w Niecieczy. Widać było, że Bruk-Bet Termalica ustawiła zasieki i konsekwentnie trzymała się planu. A Legia? Bramki straciliśmy po indywidualnych błędach, ale do tych błędów doszło w wyniku naszej bezsilności. Legia wyszła z planem grania dośrodkowaniami (bez sensu, biorąc pod uwagę wzrost Niko i naszą liczebność w polu karnym) i mimo, że po sto pięćdziesiątej centrze można było nabrać podejrzeń, że to raczej nie zadziała, nie nastąpiła żadna zmiana. Żadna reakcja. Nic. A powinien natychmiast wejść plan B. Nie działają dośrodkowania? To strzelamy z dystansu. Albo plan C – rozciągamy obronę i szukamy prostopadłych podań. Albo dziś – zero doskoku do rywala, przeszkadzania, tylko oczekiwanie na egzekucję, bo jak się szybciutko okazało, pozostawianie wolnego miejsca piłkarzom BVB pozwala im dograć piłkę dokładnie tam gdzie chcą i gdzie za chwilę wbiegnie ich zawodnik.

Rado powiedział w pomeczowym wywiadzie, że pomysłem na gry była uważna obrona i szybkie kontry. Ale uważna obrona zamieniła się w czekanie na Borussię, zamiast na agresywne przeszkadzanie. Nie wiem czy było to zamierzone, ale oczywiste jest, że sposób gry nie działał i równie oczywiste było że trzeba go zmienić.

Ale nie nastąpiło nic. Ani dziś, ani w Niecieczy. Na wsi tłukliśmy łbem w autobus, licząc, że go przepchniemy, aż do końca. Nie działało, w piłkarzach i kibicach rosła frustracja i wściekłość, a Besnik Hasi… nic. Po meczu jeszcze stwierdził, że Legia zagrała dobrze. Być może dla niego dobrze, bo według jego wytycznych, tak im kazał i tak zrobili. A że wytyczne były złe? Tym gorzej dla nich. On błędów nie popełnia. Dziś aż się prosiło, żeby krzyknąć, że podchodzimy wyżej. Drzeć się „press, press!”. Załatać dziurę w środku pola. I co? I dupa.

Nauka mistrza pójdzie tym razem w las. Uczeń został upokorzony, ale nie rozumie jak i nie wie co zmienić. A nawet gorzej, wygląda to tak, jakby nie uważał że musi zmieniać cokolwiek. Mimo, że jaśniej mistrz tego pokazać nie mógł.

Ten uczeń nigdzie nie dojdzie. Strzeli focha, rzuci naukę i pójdzie sadzić ryż.

 

fot. Monika Wantoła

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Legia Warszawa