Oprócz niewątpliwych korzyści, jakie Legia czerpie z regularnego uczestnictwa w europejskich rozgrywkach, równie często traci finansowo i wizerunkowo, jeśli chodzi o zachowanie kibiców i kary z tym związane. Jak na krótki czas od pierwszego awansu do fazy grupowej Ligi Europy (2011 rok), klub zdążył chyba otrzymać już rekordowo dużo kar od UEFA.
Mecz przy zamkniętych trybunach w Lidze Mistrzów to sprawa stosunkowo rzadka. W ostatnich latach jedynie CSKA Moskwa (2014) i Dynamo Kijów (2015) miały okazję tego doświadczyć. Mistrz Rosji rozegrał nawet całą fazę grupową bez kibiców – były to mecze z Bayernem, Manchesterem City i Viktorią Pilzno. Dynamo w takiej atmosferze pokonało Maccabi Tel Awiw w ostatniej kolejce fazy grupowej poprzedniego sezonu.
Legia zdążyła już jednak „osiągnąć” więcej niż CSKA. Przy pustych trybunach rozgrywała mecze z Apollonem, Trabzonsporem i Ajaxem, a teraz prawdopodobnie czeka ją już czwarty taki mecz w ciągu trzech lat. Poprzednie przypadki były proste do rozstrzygnięcia – za każdym razem Legia na własnej skórze odczuwała skutki nowej polityki UEFA wobec rasizmu. Została zastosowana trzystopniowa skala, której pierwszym etapem było zamknięcie trybuny w meczu ze Steauą, drugim – zamknięcie całego stadionu na mecz z Apollonem, a trzecim – zamknięcie stadionu na dwa mecze, z Trabzonsporem i Ajaxem.
Wydawało się, że kara za taki właśnie rodzaj przewinienia została zastosowana po raz kolejny, choć mogło dziwić, dlaczego tym razem jest ona mniej dotkliwa niż w 2014 roku. Okazało się, że Legia poszła jeszcze dalej. UEFA w ostatnich latach chętnie zamykała stadiony lub ich części za zachowania dyskryminacyjne, ale za inne przewinienia zadowalała się karą finansową. Wyjątków od tego postępowania było niewiele, a należało do nich FK Kukësi, które po meczu z Legią zostało ukarane nie tylko walkowerem, ale właśnie dwoma meczami przy pustych trybunach, przy czym kara drugiego meczu została zawieszona na dwa lata. Spotkaniem, w którym Albańczycy grali bez kibiców, było starcie z czarnogórskim Rudarem Pljevlja w I rundzie eliminacyjnej Ligi Europy w bieżącym sezonie.
Tymczasem akurat ze wszystkich zarzutów wobec Legii oddalono właśnie ten o dyskryminacji. Klub jest już zatem karany zamknięciem trybun nawet za incydenty, które do tej pory UEFA traktowała łagodniej. Nie pomógł też fakt, że będzie to akurat mecz z Realem Madryt – który będzie transmitowany na cały świat i pokazanie go w takich okolicznościach będzie i kompromitujące, i bardzo przygnębiające dla wszystkich, nie mówiąc o stratach finansowych.
Należy zatem pamiętać, że dla Legii może się to wszystko skończyć jeszcze gorzej. Szczęśliwie nie została ukarana za rasizm po raz czwarty, co tłumaczyłoby, dlaczego kara była tak łagodna. W przepisach dyscyplinarnych UEFA za każde kolejne przewinienie rasistowskie (licząc od trzeciego włącznie) przewidziana jest kara w postaci kilku meczów przy pustych trybunach, walkowera, odjęcia punktów lub dyskwalifikacji z rozgrywek. Recydywa w przypadku rasizmu uznawana jest w ciągu trzech lat od ostatniego zdarzenia, zatem Legia pod takim toporem znajduje się do listopada 2017. W przypadku braku zabezpieczenia i porządku na stadionie okres ten wynosi dwa lata, przez co – według przepisów – Legia dopiero od 2018 roku byłaby ponownie traktowana tak jak inne kluby.
W kontekście samego meczu z Realem oddalenie zarzutów z art. 14 (zachowania dyskryminacyjne) nie wygląda jednak na dobrą wiadomość. Było to chyba jedyne przewinienie, z którym dało się jakoś polemizować (tj. spróbować udowodnić, że w ogóle do niego nie doszło). Z zamieszek na trybunach, odpalenia środków pirotechnicznych, rzucania przedmiotami i zablokowanych przejść raczej będzie ciężko się wytłumaczyć, jedynie „niewystarczająca organizacja” daje jakieś pole do interpretacji. To, jak i poprzednie przeprawy Legii w UEFA, nie dają dużej nadziei na pozytywne rozstrzygnięcie. Pozytywnym przykładem może być Lech Poznań, który rok temu miał mieć zamknięty stadion najpierw na mecz z Videotonem, a potem z Fiorentiną. Za każdym razem karę udało się zawiesić, a nie całkowicie odwołać, przez co Kolejorz również będzie musiał się pilnować w następnych latach. Okazało się, że polemika z UEFA jest możliwa, choć wtedy dotyczyła ona rasizmu, co w obecnym przypadku Legii nie będzie obowiązywać.
Niewątpliwie Legia ma problem, który powraca średnio co roku, a kary powoli zaczynają się wyczerpywać. Do regularnej gry w Europie trzeba dorosnąć nie tylko na boisku czy organizacyjnie, ale też na trybunach. Można oczywiście zżymać się na UEFA i inne organizacje, ale dopóki nie zobaczy się problemu u siebie zamiast u innych, to może się to skończyć jeszcze gorzej. Kolejny raz przerabiany jest ten sam scenariusz i nie ma słynnego wyciągania wniosków. Jeśli to nie nastąpi, konsekwencje mogą być naprawdę opłakane.
fot. Monika Wantoła