Pogoń wygrała z Legią. Nie Legia przegrała z Pogonią. Niby nie ma to większej różnicy, bo zasadniczo oznacza to samo, ale jednak drugie sformułowanie nieco ujmowałoby zasługi Portowców. W tym spotkaniu to nie mistrz Polski się skompromitował, bowiem fragmentami ich gra wyglądała bardzo dobrze i z pewnością sowita bura za ten mecz drużynie się nie dostanie. Portowcy pokazali, że to skutecznością wygrywa się mecze i mieli po prostu lepszy pomysł na to spotkanie. To zwycięstwo nie było podyktowane słabą dyspozycją rywali, ale przemyślaną i mądrą grą drużyny Kazimierza Moskala. To należy przede wszystkim podkreślić.
Pokazaliśmy charakter. Mimo tego, że Rafał Murawski na przedmeczowej konferencji mówił, że jego drużyna każdego rywala traktuje tak samo poważnie, to widać było, że na mecz z Legią Portowcy wyszli bardzo zmotywowani. Być może drużynie skrzydeł dodały żywiołowe trybuny, bo widać było, że chłopakom aż chce się grać. Zaangażowanie pełną gębą i charakter godny Portowców.
Serducho do gry to jednak byłoby za mało. Bez odpowiedniej taktyki i rozpracowania rywala można biegać za piłką bez większego sensu. Kazimierz Moskal jednak znakomicie rozpracował Legionistów. Momentami opuszczaliśmy gardę, ale to były tylko pozory. Daliśmy się atakować i pograć gościom w piłkę. Momentalnie jednak potrafiliśmy ją odebrać i rzucić się do gardeł, rozpoczynając groźne kontrataki. Tak padła trzecia bramka w tym spotkaniu i tak wypracowaliśmy sobie doskonałe okazje, po których powinniśmy dorzucić jeszcze dwie bramki. Teraz dobitnie widać jak bardzo niewykorzystywany był przez Czesława Michniewicza Adam Gyurcso i jak prawdopodobnie marnowałby się Spas Delev. Mając takich skrzydłowych można robić blitzkrieg na połowie rywala i bardzo mnie cieszy, że ich walory są wykorzystywane.
Świetnie zagraliśmy w środku pola, czasem w tej strefie boiska bywało naprawdę gęsto, ale potrafiliśmy wychodzić z tych pojedynków z tarczą. Dobre zawody w tym obszarze boiska zagrał przede wszystkim Rafał Murawski, któremu wychodziło niemalże wszystko. Potrafił GE-NIAL-NIE zainicjować akcję inteligentnym podaniem do Gyurcso i tylko ofiarna interwencja Arkadiusza Malarza uratowała podopiecznych Jacka Magiery od straty bramki.
Legia popełniała kosmiczne błędy w obronie, a szczególnie źle prezentował się Jakub Rzeźniczak, który sprezentował nam dwie bramki. My także nie ustrzegliśmy się błędów, chociażby przy drugiej bramce, gdzie fatalnie z piłką minął się Jarosław Fojut. Biorąc jednak pod uwagę, że to goście byli częściej przy piłce (32% do 68%) i częściej atakowali bramkę, to i tak można nasze poczynania w defensywie pozytywnie ocenić. Ustrzegliśmy się poważnych błędów i nie prowokowaliśmy sami zagrożenia pod własną bramką.
***
Wygrana z Legią przybliża nas do grupy mistrzowskiej, czyli absolutnego minimum, które w tym sezonie musimy osiągnąć. Marzeniem będzie wskoczyć tam jeszcze w pierwszej serii gier. Przed nami mecze wyjazdowe z wyżej notowaną Arką i Lechią, a także domowe starcie z Ruchem. Mecz wyjazdowy z Jagiellonią pokazał jednak, że nie musimy w tych spotkaniach być jedynie statystami. W końcu z wyżej notowanymi zespołami idzie nam w tym sezonie o wiele lepiej. Jak zagramy z takim samym zaangażowaniem i taką samą pasją jak z Legionistami, to jestem naprawdę dobrej myśli.
PS1948