Lech Poznań po pokonaniu w rewanżowym spotkaniu ćwierćfinału Pucharu Polski 4:2 Wisły Kraków zamelduje się na peronie stacji Stadion Narodowy w Warszawie. Po kontrowersjach i bramkach Marcina Robaka, Macieja Makuszewskiego, Darko Jevticia oraz Radosława Majewskiego lechici odnieśli piąte zwycięstwo z rzędu. Piłkarze „Białej Gwiazdy” byli, choć odpowiedzieli golami Petara Brleka i Patryka Małeckiego, to nie potrafili znaleźć recepty na rozpędzoną lokomotywę. Zdecydowanym antybohaterem dzisiejszego starcia był sędzia Paweł Raczkowski.
W dzisiejszym starciu, choć gospodarze byli od początku w lepszej sytuacji, to piłkarze Lecha występowali w roli faworyta. Po delikatnym natarciu wiślaków na początku spotkania, wraz z upływem czasu to lechici przejmowali kontrolę nad spotkaniem. Pierwszy kwadrans to względny spokój, aż do 13. minuty, kiedy to Paweł Brożek ruszył na bezpośredni pojedynek z golkiperem Lecha, próbował zagarnąć piłkę, lecz runął na murawę. Arbiter nie dopatrzył się w tej sytuacji faulu Buricia. Powtórki ewidentnie pokazały, że był w błędzie. Bośniak umyślnie zostawił nogę, czym uniemożliwił zagarnięcie futbolówki przez napastnika Wisły. Decyzja powinna być oczywista. Czerwona kartka. Dlaczego? Gdyby tylko Paweł Brożek zagarnął piłkę między nogami bramkarza, to nawet interwencja boska nie uchroniłaby Lecha przed stratą gola. Warto dodać, że Lasse Nielsen, będący w pobliżu, bogiem raczej nie jest.
Wraz z upływem kolejnych sekund „Kolejorz” nabierał rozpędu. W 19. minucie bardzo dobrym podaniem do Radosława Majewskiego popisał się Tamas Kadar. Pomocnik w polu karnym dołożył od siebie do bezmyślnego zatrzymywania ręką przez Bobana Jovicia i arbiter podyktował dyskusyjny rzut karny. Naprzeciwko Łukasza Załuski stanął Marcin „Terminator” Robak. W 21. minucie napastnik Lecha bez problemów otworzył wynik spotkania.
Lokomotywa zgodnie z przyzwyczajeniami
W dalszej części pierwszej połowy piłkarze gości robili to, do czego przyzwyczaili swoich kibiców po zdobyciu pierwszej bramki. Starali się za wszelką cenę dobić rywala. Udało się to w 28. minucie. Kapitalnym podaniem popisał się Darko Jevtić, który dostrzegł wbiegającego w boczny sektor pola karnego Macieja Makuszewskiego. Ten drugi po przyjęciu piłki odpalił w samo okienko bramki Wisły i podwyższył prowadzenie swojego zespołu.
Pierwsza część spotkania dostarczyła kolejnych kontrowersji, przez które cierpiał zespół gospodarzy. Sędzia Paweł Raczkowski spokojnie mógłby zająć się hodowlą wielbłądów, a jego asystenci mogliby pełnić funkcje pasterzy. W 38. minucie, choć świetnym podaniem do Darko Jevticia popisał się Maciej Makuszewski, to będący na spalonym Szwajcar przy braku decyzji arbitra przyjął futbolówkę, skierował ją przed siebie głową i ruszył na Łukasza Załuskę. Pomocnik lechitów, który w ostatnim czasie gra na pełnym gazie, trafił między słupki.
Poznańska lokomotywa nie zwalniała. Pod koniec pierwszej połowy szeregowi Nenada Bjelicy mogli zdobyć gola numer cztery, jednakże po podaniu Darko Jevticia do Marcina Robaka wyższość w sytuacji sam na sam pokazał bramkarz „Białej Gwiazdy”. Z całą pewnością antybohaterem 45 minut był prowadzący dziś spotkanie Raczkowski, który karcił swoimi błędami wiślaków. Z drugiej strony poznańscy piłkarze praktycznie bezbłędnie wykorzystywali swoje szanse, a gospodarze nie pokazali aspiracji, aby skarcić zespół „niebiesko-białych”.
Wisła walcząca
Na drugą połowę kopacze z Poznania wyszli z pewną dozą komfortu, która była zrozumiała, jednak skupienie częściowo pozostało w szatni. W 51. minucie po wykopie Łukasza Załuski piłka pofrunęła w okolice dwudziestego piątego metra. W starciu powietrznym presji zawodników Wisły nie wytrzymał Jan Bednarek i zbyt lekko zgrał piłkę głową w stronę Jasmina Buricia. Do piłki dotarł jednak Petar Brlek, który zdobył pierwszego gola dla swojego zespołu.
Lechici starali się podciąć skrzydła i chęć walki piłkarzom Wisły. Częściowo udało się, kiedy to Adam Mójta faulował na skrzydle Macieja Makuszewskiego. W efekcie defensor obejrzał drugą żółtą kartkę i opuścił plac gry. Jednak w piłce nożnej chodzi o ilość zdobytych goli, a nie wyautowanych przeciwników. Piłkarze Bjelicy będąc najwyraźniej pewni swojego prowadzenia i kontroli gry, nadziali się na ostrze krakowian. W 66. minucie piłkę w polu karnym Buricia otrzymał Boban Jović, który próbował zagrywać do Pawła Brożka. Futbolówka jednak trafiła do osamotnionego Patryka Małeckiego, który swoim trafieniem dodał skrzydeł kolegom z zespołu. Po raz kolejny błąd popełnił Jan Bednarek, który tym razem nie upilnował linii spalonego. Kokon komfortu poznaniaków pękł jak mydlana bańka. W 77. minucie Bednarek mógł zaliczyć hattrick fatalnych błędów. Po dośrodkowaniu jednego z wiślaków próbował zablokować piłkę, a mało co nie zakończyło się to trafieniem samobójczym.
Pomimo gry w dziesięciu to Wisła zdominowała drugą część spotkania, starała się wyrównać stan meczu. Niestety dla nich starania te nie przyniosły oczekiwanych efektów, a na domiar złego w 80. minucie skrzydłem ruszył Kamil Jóźwiak po otrzymaniu piłki od Abdula Aziza Tetteha. Młody lechita bez skrupułów przedostał się w boczny sektor pola karnego gospodarzy i wyłożył piłkę Radosławowi Majewskiego. Popularny „Maja” silnym strzałem umieścił ją w bramce „Białej Gwiazdy”.
Spotkanie z kontrowersjami
Z całą pewnością rewanżowe starcie ¼ Pucharu Polski pomiędzy Wisłą Kraków i Lechem Poznań trzeba ocenić jako kontrowersyjne. Podziękowania należy złożyć na ręce Pawła Raczkowskiego, który postanowił napisać alternatywny scenariusz. Możemy rzecz jasna przypuszczać, co by było, gdyby babcia miała wąsy. W wyniku takich, a nie innych decyzji to „Kolejorz” dzięki swojej skuteczności w pierwszej połowie zapewnił sobie wygraną. W szatni piłkarzy Bjelicy powinny polać się wiadra zimnej wody za postawę w drugiej części pojedynku. Pomimo pogoni za wynikiem i próby odwrócenia losów spotkania „Biała Gwiazda” otrzymała kolejny cios, na który nie była już w stanie odpowiedzieć.
W wyniku losowania par półfinałowych Pucharu Polski poznaliśmy przeciwnika Lecha Poznań, będzie to szczecińska Pogoń. W drugiej parze Wigry Suwałki zmierzą się z Arką Gdynia.
Bramki: 51’ Petar Brlek, 66’ Patryk Małecki (Boban Jović) – 21’ Marcin Robak (P), 28’ Maciej Makuszewski (Darko Jevtić), 38’ Darko Jevtić (Maciej Makuszewski), 82’ Radosław Majewski (Kamil Jóźwiak).
Widzów: około 10500
Arbiter: Paweł Raczkowski
Żółte kartki: 25’ Krzysztof Mączyński, 29’ Adam Mójta, 32’ Petar Brlek, 79’ Piotr Żemło, 90+2 Patryk Małecki – 56’ Abdul Aziz Tetteh, 90+2’ Tomasz Kędziora.
Czerwone kartki: 58’ Adam Mójta (druga żółta kartka),
Składy:
Lech Poznań: Jasmin Burić – Tamas Kadar, Jan Bednarek, Lasse Nielsen, Tomasz Kędziora – Maciej Gajos (86’ Dariusz Dudka), Abdul Aziz Tetteh – Darko Jevtić (68’ Kamil Jóźwiak), Radosław Majewski, Maciej Makuszewski – Marcin Robak (76’ Dawid Kownacki).
Rezerwowi: Matus Putnocky, Robert Gumny, Dariusz Formella, Dariusz Dudka, Dawid Kownacki, Kamil Jóźwiak, Marcin Wasielewski.
Wisła Kraków: Łukasz Załuska – Adam Mójta, Piotr Żemło, Alan Uryga, Boban Jović – Denis Popović (62’ Jakub Bartosz), Krzysztof Mączyński – Patryk Małecki, Petar Brlek, Rafał Boguski (80’ Krzysztof Drzazga) – Paweł Brożek (70’ Mateusz Zachara).
Rezerwowi: Michał Miśkiewicz, Krzysztof Drzazga, Jakub Bartosz, Mateusz Zachara, Krystian Kujawa, Bartłomiej Purcha.
Hobby pismak, miłośnik angielskiej piłki, archeolog historii, krnąbrny brodacz, pracoholik. Prywatnie kibic Manchesteru United i Lecha Poznań. Piszę dla: @retro_magazyn, @watch_esa i @ManUtd_PL. M: klama.mufc92@gmail.com.