Ostatniego dnia października Lech Poznań wybrał się do Bydgoszczy, gdzie pewnie wygrał z miejscowym Zawiszą 4:0 w meczu 1/16 finału Pucharu Polski. Poznaniacy dzięki temu zwycięstwu zameldowali się w kolejnej rundzie Pucharu Tysiąca Drużyn.
Niemrawy początek
Lech Poznań niezbyt dobrze wszedł w starcie z drużyną z Bydgoszczy. Kibice oglądający pierwsze minuty tego meczu mogli mieć wrażenie, że obie drużyny nie różnią się zbytnio poziomem gry, mimo że Zawisza występuje na czwartym poziomie rozgrywkowym. W grze poznaniaków irytowała zwłaszcza niedokładność podań. Przyjezdni nie kreowali też zbyt wielu sytuacji pod bramką Michała Oczkowskiego. To Zawisza stworzył większe zagrożenie. Po dobrze wykonanych stałych fragmentach gry dwukrotnie zakotłowało się w polu karnym Kolejorza.
Pomimo nie najlepszego startu przewaga Lecha zwiększała się wraz z upływającym czasem. W 24. minucie gry Filip Szymczak wygrał pojedynek z defensorem Zawiszy, a następnie precyzyjnym strzałem w dolny róg bramki pokonał bezradnego golkipera gospodarzy. Chwilę po tej akcji Szymczak mógł mieć na koncie dublet, ale nieznacznie przestrzelił. Kolejorz złapał wiatr w żagle, a defensywa Zawiszy popełniła kolejny błąd w 40. minucie gry. Wówczas to Adam Paliwoda przewrócił w polu karnym Filipa Szymczaka. Sędzia Paweł Malec wskazał na „wapno”, a do piłki podszedł Kristoffer Velde. Oczkowski obronił strzał Norwega z 11 metrów, lecz był bezradny wobec dobitki. Dla skrzydłowego Lecha była to ósma bramka w tym sezonie. Goście schodzili więc do szatni z dwubramkowym prowadzeniem.
Szymczak & Wilak Show
Właśnie tak można określić drugą połowę tego spotkania. Kolejorz wyglądał w niej znacznie lepiej niż w pierwszej części gry. Bardziej kontrolował grę, a ponadto oddał prawie dwa razy więcej celnych uderzeń na bramkę rywala. Tych 45 minut bez wątpienia nie zapomni Filip Wilak, dwudziestoletni skrzydłowy Lecha. Zdobył on po przerwie dwie bramki, kolejno w 64. oraz 70. minucie gry. Pierwszy z tych goli padł po mądrym zachowaniu w polu karnym Szymczaka, który umiejętnie zastawił piłkę, a następnie wyłożył ją swemu młodszemu imiennikowi, dla którego było to premierowe trafienie w pierwszym zespole Lecha. Sześć minut później Szymczak po raz drugi obsłużył Wilaka, który ślicznym uderzeniem zza pola karnego pokonał golkipera Zawiszy.
Zarówno dla jednego, jak i drugiego ten mecz był swoistym przełamaniem. Dla 21-latka był to pierwszy gol w koszulce Lecha od 30 lipca, kiedy to wpisał się na listę strzelców w ligowym starciu z Radomiakiem. Wilak z kolei w końcu pokazał umiejętności, do jakich przyzwyczaił nas grając w rezerwach Kolejorza.
Dwóch debiutantów
Tego wieczora byliśmy świadkami dwóch debiutów w barwach Lecha Poznań. W pierwszym składzie na mecz z Zawiszą wyszedł 18-letni Maksymilian Dziuba, który zasłużył na szansę świetnymi występami w drugiej drużynie. W tym sezonie 2. ligi ma na swoim koncie 3 bramki oraz 1 asystę. Maks może być naprawdę zadowolony z tego, co pokazał. Już od pierwszych minut meczu dał się poznać jako zawodnik, który świetnie panuje nad piłką oraz dysponuje dobrym dryblingiem. W 28. minucie po jego rewelacyjnym podaniu doskonałą sytuację zmarnował Filip Szymczak.
W drugiej części gry Dziuba dwukrotnie oddawał strzał lewą nogą na bramkę Michała Oczkowskiego. Za pierwszym razem górą był bramkarz gospodarzy, natomiast drugi strzał nieznacznie minął lewy słupek bramki Zawiszy. Co prawda zaliczył też jedną groźną stratę w środku pola (bez większych konsekwencji) oraz otrzymał żółtą kartkę, natomiast dał Johnowi van den Bromowi poważne argumenty, by ten brał go pod uwagę również w kolejnych meczach pierwszej drużyny.
Drugim debiutantem był długo w Poznaniu wyczekiwany Ali Gholizadeh – Irańczyk, za którego Lech zapłacił latem rekordowe 1,8 mln Euro. Były piłkarz belgijskiego Charleroi trenuje z drużyną już od kilku tygodni, a teraz trener dał mu niecałe 30 minut gry. Ali pokazał w tym czasie swoje świetne wyszkolenie techniczne oraz doskonały przegląd pola. Mógł zanotować asystę, lecz jego świetnego podania nie wykorzystał Filip Wilak, który nieznacznie przestrzelił. Pamiętajmy jednak, że Kolejorz mierzył się z trzecioligowcem. Jeżeli Gholizadeh na tle ekstraklasowych drużyn będzie spisywał się równie dobrze, może dać on kibicom z Poznania naprawdę wiele radości.