Obserwuj nas

Pogoń Szczecin

Bramka Portowa #19 – Jak będą wyglądały najbliższe tygodnie Pogoni?

Bez egzaltacji, ale z głową pełną cichych marzeń – tak podsumowałbym moje odczucia co do kolejnych tygodni w wykonaniu Pogoni.

Zimowe okienko miało dla mnie raczej gorzki smak, bo choć wzmocnienie w postaci Cincadze wygląda naprawdę konkretnie, a zarząd już nie raz pokazywał, że przy transferach piłkarzy ze wschodu często trafia w sam środek tarczy, tak więcej powodów do zadowolenia nie ma. Jasne, pewnie wygrywaliśmy mecze sparingowe, nastroje są bojowe, ale nadal pozostają stare, odwieczne problemy, których nie sposób było w styczniu rozwiązać.

Problem na pozycji pierwszego

Kadra nie poszerzyła się o żadnego nowego golkipera, co musiało być priorytetem na zimę. Zresztą, obsada bramki od dłuższego czasu stanowi naszą piętę achillesową. Sytuacja ma się tak: walkę pomiędzy słupkami znów stoczy Kudła ze Słowikiem i to obecnie ten drugi dzierży dumnie palmę pierwszeństwa u trenera Moskala. Owszem, niewątpliwym plusem mogłoby się wydawać, że walka o pozycję pierwszego jest zacięta i dwóch przystojnych blondynów toczy braterski pojedynek o wyjściowy skład.

Taka sytuacja dla każdego trenera byłaby zbytkiem łaski i prawdziwym problemem urodzaju. Wystarczy spojrzeć na taką Chelsea, czy – nie szukając tak daleko – Lechię Gdańsk. Tam walka o miejsce w „klatce” toczona przez Kuciaka i Milinkovicia-Savicia będzie spędzać sen z powiek trenerowi Nowakowi. To sytuacja idealna, bowiem każdy musi wspiąć się na wyżyny umiejętności, aby usłyszeć ryk kibiców z pozycji murawy, a nie tylko ławki.

Niewątpliwy plus wynikający z tej rywalizacji został jednak nakryty czapką i rozwiany w pył przez jeden mały, aczkolwiek najważniejszy szczegół – zarówno Dawid Kudła jak i Jakub Słowik nie są bramkarzami zapewniającymi co najmniej solidny poziom. Nie wspominając już o dodatkowych atutach, jakie powinien posiadać każdy szanujący się golkiper. No, chyba że za takie uznamy ekwilibrystyczne i awangardowe momentami popisy tego drugiego. Niezmiennie wprawiają one w śmiech kibiców przeciwników, jak i w zażenowanie miejscową gawiedź. W tym ostatnimi czasy Jakub się spełnia.

Oczywiście, chciałbym odszczekać moje słowa, chciałbym ponownie koszmarnie się pomylić i uwierzyć, że obędzie się bez klopsa w bramce. Chciałbym wierzyć, że nawet dzięki jakiejś paradzie uda się punkt uratować. Ciężko mi jednak po doświadczeniach z poprzedniej rundy dopuścić takie myśli do głowy. Tym bardziej, że najbliższa runda wcale nie będzie kolejnym czasem wegetacji i stawianiem małych kroczków. Tutaj nie ma już miejsca na błędy, bo one mogą nas naprawdę koszmarnie wiele kosztować. Ta runda będzie niebywałą okazją by postawić krok milowy. Krok po pierwszy w historii klubu puchar krajowy.

Po sukces na Narodowym

Powiedziałem o cichych marzeniach związanych z nadchodzącymi tygodniami i nie trzeba być dzielnym harcerzem, aby się domyślić co miałem na myśli. Dla tych, którzy jeszcze jakimś cudem nie wiedzą o co mi chodzi, to już spieszę z wyjaśnieniami – dwumecz z Lechem i mam nadzieję finał na Narodowym także. Marzenia te jednak przepełnione są malkontenctwem z mojej strony, bo to bramkarz mi nie pasuje, bo to napastnik za mało strzela… Zawsze unikałem takiego podejścia, bo to przecież futbol. To sport, gdzie maluczki może wygrać z biblijnym Goliatem, a gdzie dopiero taka Pogoń z Lechem, drużyną co najwyżej o pół poziomu lepszą. I to na tę chwilę.

Jednak coś we mnie blokuje ten piłkarski romantyzm i od momentu, kiedy dowiedziałem się, że wylosowaliśmy Lecha siły we mnie momentalnie opadły. Nie jest to bynajmniej drużyna na poziomie Legii czy Lechii, a przynajmniej nie jest na takim poziomie w moim mniemaniu. Jednak jakoś w czarnych barwach widzę ten dwumecz. Bo finał to już siłą rozpędu byśmy wygrali. A jak nie My, to Lech.

***

Już w poniedziałek spotkanie z Piastem, które okropnie mnie grzeje i chyba samych piłkarzy też. Słychać po ich wypowiedziach, że są napompowani jak arbuzy i już szykują się by porządnie skopać gliwiczanom tyłki. Przeczuwam, że własnie tak będzie i powiem wam coś więcej – w tym meczu pójdzie nam tak gładko, że nawet Zwolak ukłuje, a może i Słowik zejdzie z czystym kontem do szatni. Będzie cacy, więc rozwodzić się zbytnio już o tym meczu nie będę. Gorzej będzie później. Bo im głębiej w las, tym… sami wiecie.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Pogoń Szczecin