Pogoń Szczecin
The Dream is Over – Pogoń za burtą Pucharu Polski | Bramka Portowa #22
Autor
Aleksander Skalski
Pogoń jest za burtą Pucharu Polski. Nie ma co się oszukiwać, rewanżowy mecz to będzie tylko formalność, mecz o pietruszkę. Nie zmieni tego nic, włącznie ze słowami Kazimierza Moskala, że będziemy w Szczecinie z Lechem walczyć. To nie jest prawda. Na tę chwilę nie ma o co walczyć.
To jest dramat!
Mieliśmy zagrać wczoraj odważnie, ofensywnie, zadziornie. Mieliśmy wyciągnąć lekcję z nieudanego meczu w zeszły piątek. Chcąc nie chcąc, takie ligowe „przetarcie” było doskonałym poligonem, momentem w którym można, a nawet trzeba było zrobić rozeznanie i ewentualnie nanieść poprawki. Pojechać i walczyć o swoje. Nie zrobiliśmy nic. To jest dramat.
Kilka miernych strzałów, ćwierć składnej akcji, brak gry z kontry, brak pressingu. To miał na myśli trener mówiąc: będziemy grać odważnie? Jestem ogromnie zawiedziony, bo w tym meczu nie tylko odstawaliśmy jakościowo, co jest jak najbardziej zrozumiałe – Lech jest po prostu na chwilę obecną drużyną lepszą. My ten mecz zagraliśmy na chodzonego. Odniosłem wrażenie, że część piłkarzy przeszła obok tego meczu, co jest dla mnie nie do przyjęcia.
Zdominowani…
Nie oszukujmy się – zagraliśmy fatalnie jak nigdy. Zdarzają się mecze słabsze, takie w których dostajesz wysoko w czapkę, kiedy wybitnie gra się nie klei. Wszystko było totalnie miałkie, bezwładne. Nasz atak nie istniał, Frączczak próbował, grę ciągnął, ale po prostu nie mógł zrobić nic więcej niż pokazać zaangażowanie. Był totalnie odcięty o jakichkolwiek podań, a gdy futbolówkę już miał przy nodze, to nie miał z kim grać. W drugiej linii zostaliśmy zdominowani i znokautowani. Skrzydła zostały całkowicie zabezpieczone – nie poszalał Delev, widać że sztab Lecha wyciągnął lekcję z piątkowego meczu i zabrał nam tak naprawdę jedyną broń. Aktywność Gyursco była wprost proporcjonalna do efektywności i oprócz jednego, nieco przypadkowego, strzału nic nam nie dał.
Co do obrony – Rapa dał się ograć i zrobić z siebie wiatrak przy pierwszym trafieniu, przy drugiej bramce zrobiliśmy sobie harakiri, a trzecia bramka całkowicie obdarła nas wszystkich ze złudzeń. Wszystkie trzy zdobycze Lecha padły po niewybaczalnych błędach.
Nadir Ciftci nie dojechał.
Osobne akapity muszę zostawić dla kwestii gry Nadira Ciftciego i przeprowadzanych przez trenera zmian. Nadir Ciftci to był w tym meczu pozorant. Choć jest przeciwnikiem takich metod, to tym razem błagałem, żeby dostał wędkę po 30 minutach pierwszej połowy. Jak dla mnie, tym meczem jest skreślony, bo nie dość, że grał koszmarne zawody, to jeszcze nie robił nic, aby swojej drużynie pomóc. Zresztą, w poprzednim meczu też zagrał słabo i jestem mocno zdziwiony, że wygryza on na ten moment ze składu Kamila Drygasa. Jak na moje, to przy wyborze składu jedynym aspektem nie jest jedynie postawa na treningach, ale jakieś zapisy w kontrakcie. Innego wytłumaczenia nie mam.
Co do zmian – nie wiem co myślał Kazimierz Moskal, robiąc pierwszą zmianę w okolicach 70 minuty, ale były one zrobione zdecydowanie zbyt późno. Wprowadzenie Rudola kosztem Nadira, w konsekwencji przesunięcie wyżej Matrasa, to był pomysł dobry, ale powinien zostać wprowadzony w życie przed pierwszym gwizdkiem. Tę kwestię będę chciał jeszcze poruszyć i rozwinąć w osobnym tekście. Pozostałe zmiany – nietrafione ściągnięcie Tsintsadze i zamiana na Drygasa. Choć w zamiarze da się tę decyzję jakoś obronić, w końcu Kamil to zawodnik bardziej doświadczony i z większymi predyspozycjami w ofensywie, to nic to nie dało. Trzecia zmiana, czyli Listkowski za Deleva też nic nie dała. Jak prawe skrzydło było niewidoczne, tak było dalej niewidoczne.
Nici z Pucharu Polski.
Jednym słowem – tragedia. Całkowite rozczarowanie w każdym aspekcie, oprócz kibicowskiego. Szkoda, że trybuny nie grały, bo jedynie one pokazały zaangażowanie. Poza tym kilka obrazów z tego meczu – pressing Murawskiego, gdy reszta drużyny stoi na własnej połowie i ma na wszystko wywalone, koślawe interwencje Słowika, Rapa na karuzeli i próba strzału Ciftciego. Snajper z Celticu, z bożej łaski. To by było na tyle z Pucharu Polski.
PS1948