Po ostatnich dwóch meczach z poznańskim Lechem, fala rozczarowania i frustracji zaczęła się wylewać z kibiców Pogoni z siłą tsunami. Błędy popełniane przez obronę, nieobecny środek pola i odcięty Adam Frączczak na szpicy – wszystko to razi w oczy bardziej niż kiedykolwiek w tym sezonie.
Baczny obserwator zauważy, że doczesne problemy zaczęły się w momencie przesunięcia Mateusza Matrasa na środek obrony. Taka decyzja może być podyktowana sprowadzeniem w zimowym okienku Mate Tsintsadze. Bezpośrednio w miejsce Matrasa wskoczył nowo sprowadzony Gruzin, co jest naturalną koleją rzeczy – nie dość, że wywarł on na większości bardzo pozytywne wrażenie, to jest w dodatku piłkarzem bardziej perspektywicznym dla Pogoni niż Mateusz, którego po sezonie w Szczecinie już nie będzie.
Wraz ze wzmocnieniem środka pola osobą Tsinstadze, ktoś musiał stracić miejsce w drugiej linii. Zakładając, że gramy z klasyczną dziesiątką w składzie, to do obsadzenia są jedynie dwie nominalne pozycje środkowego pomocnika. Niepodważalna pozycja Rafała Murawskiego sprawia, że ustąpić musiał Matras. I tutaj pojawia się problem.
Mateusz Matras to zawodnik zbyt wiele nam dający, aby z niego tak łatwo zrezygnować. Śmiem powiedzieć, że od dwóch sezonów jest on naszym kluczowym zawodnikiem i potrafi zrobić kolosalną różnicę. Ta sytuacja to klasyczny pat i ciężki orzech do zgryzienia dla trenera. Każde rozwiązanie tej sytuacji nie jest idealne, ale jakąś decyzję trzeba było podjąć. Trener Moskal postanowił znaleźć miejsce zarówno dla Matrasa jak i jego zastępcy – Mate Tsintsadze. Rykoszetem w tej sytuacji oberwał Sebastian Rudol, który stracił miejsce na środku obrony. Czy takie rozwiązanie jest optymalne? Jak najbardziej nie.
Być może Mateusz jest obecnie lepszym obrońcą od Rudola, ale nie da się zaprzeczyć, że daje on zdecydowanie więcej drużynie w środku pola. Obrona poradzi sobie bez Rudola, ale linia pomocy bez Matrasa już nie. Taką tezę bardzo łatwo jest obronić statystykami z tego sezonu:
Mateusz Matras jako ŚP: 16 meczów, 5 zwycięstw, 6 remisów, 5 porażek. 1,3 pkt/mecz
Mateusz Matras jako ŚO: 3 mecz, 1 zwycięstwo, 1 remis, 1 porażki. 1,3 pkt/mecz
Mateusz Matras poza składem: 4 mecze, 0 zwycięstw, 2 remisy, 2 porażki. 0,5 pkt/mecz
Jasne, te statystyki nie wydają są w żadnym stopniu wyczerpujące, ale pokazują wyraźną tendencję, że lepiej Matrasa w składzie mieć niż usadzić go na ławce. Jeżeli do suchych liczb dołożymy obserwację naszej gry, to obraz staje się jeszcze bardziej klarowny – bez Matrasa nie istniejemy w środku pola. Szczególnie widoczne było to podczas ostatnich meczów. Zarówno z Piastem jak i w dwóch spotkaniach z Lechem zostaliśmy zdominowani w tej strefie boiska.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt – Matrasa w następnym sezonie nie będzie, więc logicznym powinno być to, że trener zawczasu próbuję ułożyć wyjściowy skład bez niego. Jesteśmy jednak na takim etapie sezonu, że dalekosiężne myślenie może mieć dla nas opłakane konsekwencje. Dół tabeli zaczął punktować, wystarczy, że raz czy dwa razy powinie się nam noga i już możemy zostać świadkami katastrofy – walki o ligowy byt.
*
Możliwych jest kilka rozwiązań i kilka różnych wariantów ustawienia linii pomocy. Niestety, każde z nich wymaga kompromisu i jest dalekie od ideału. Oto kilka z nich, najbardziej prawdopodobnych.
- Ustawienie preferowane przez trenera – 4-2-3-1 z Matrasem na środku obrony.
Zalety: Wykorzystanie wszystkich kluczowych piłkarzy, dobrze znana drużynie formacja.
Wady: Granie Matrasem na nienominalnej pozycji, blokowanie pozycji Sebastianowi Rudolowi.
Ustawienie, którym gramy od początku lutego. Przyniosło nam jedno zwycięstwo, remis na wyjeździe i dwie katastrofy w postaci porażek z Lechem. Co jest najbardziej widoczne przy takim doborze graczy? Całkowite oddanie środka pola, bardzo mało piłek angażujących Adama Frączczaka. W konsekwencji gra skrzydłami i liczne zejścia do środka pary Delev – Gyursco. O ile w meczu z Lechem w Szczecinie Delev rządził i dzielił, tak w kilka dni później w Poznaniu został brutalnie zneutralizowany, a biorąc dodatkowo pod uwagę słabą dyspozycję Gyursco i notoryczne przegrywanie pojedynków w środku pola, nie mamy już na kim polegać. Od wygranego meczu z Piastem wyglądało to źle, a w potyczkach z podopiecznymi Bjelicy nie zostały wyciągnięte żadne wnioski, przez co pojawia się coraz więcej pytań co do drogi jaką obiera trener.
2. 4-3-3 bez klasycznej „dziesiątki”
Zalety: Zagęszczenie środka pola, miejsce w drugiej linii zarówno dla Matrasa jak i Tsintsadze.
Wady: Brak klasycznej „dziesiątki”, w konsekwencji brak łącznika między środkiem pola a napastnikiem.
Na papierze wygląda to świetnie, bo miejsce ma w tym ustawieniu każdy, z ławki wchodzić może zarówno Kamil Drygas jak i Dawid Kort (zakładając drobną korektę w ustawieniu). Problem polega jednak na tym, że przez większość sezonu graliśmy z środkowym pomocnikiem ofensywnym i dwoma typowymi środkowymi pomocnikami. Nie dość, że byłoby to całkowicie nowe ustawienie, musiałoby wpłynąć na całą taktykę gry, to dodatkowo odcięłoby nominalnego napastnika od podań ze środka pola. W jednym jesteśmy chyba wszyscy zgodni – zarówno Frączczak jak i Ciftci, a wcześniej Zwoliński, to zawodnicy żyjący z podań, najlepiej czujący się w polu karnym rywali. Takie rozwiązanie sprawdziłoby się, gdyby w ataku grał bardziej wszechstronny i aktywny napastnik, albo gdyby dochodziły do niego dośrodkowania. Biorąc pod uwagę warunki fizyczne i styl gry, to wydaje mi się, że z zagrań skrzydłowych więcej miałby Ciftci, więc to jego desygnowałem do pierwszego składu.
2. 4-2-1-3 i rotacja w środku pola.
Zalety: Dobrze znana i preferowana formacja. Duża możliwość rotacji.
Wady: Brak miejsca dla wszystkich ważnych ogniw.
Formacja najczęściej grana obecnie, choć przeze mnie zmodyfikowana poprzez zmianę personaliów w pierwszej jedenastce. W składzie znalazł się Kamil Drygas, kosztem Nadira Ciftciego. Wybaczcie, ale moim zdaniem jego obecność na boisku w roli podwieszonego napastnika/dziesiątki to nieporozumienie. Niewiele czasu trzeba było, aby zauważyć, że Turek to silny zawodnik, nastawiony na otrzymywanie podań i kończenie akcji w polu karnym. Gdy gra na boisku, to jest cieniem, a jego próby strzałów, to uderzenia zza pola karnego, które są koszmarne. Dlatego w jego miejsce desygnowałem Drygasa, ale równie dobrze mógłby tam zagrać chociażby Kitano, Kort czy Rafał Murawski. Te ustawienie wymaga jednak poświęcenia jednego z piłkarzy podstawowej jedenastki i jest to jeden z piłkarzy z pary Matras/Tsintsadze. Z racji, że obydwaj skupiają się raczej na defensywie i rozdzielaniu piłek, to ustawienie ich wyżej jest nonsensem.
*
Którą opcję bym wybrał? Wydaje mi się, że trzecie rozwiązanie, z trójką Matras – Murawski – Drygas w środku by dało nam najwięcej korzyści. Dlaczego? Tak graliśmy przez większość sezonu i ten model został wypracowany po początkowych eksperymentach ze składem przez Moskala. To w takim ustawieniu odnosiliśmy najbardziej efektowne zwycięstwa, a gra cieszyła oko. Zmianie uległoby systematyczne wprowadzanie Tsintsadze do pierwszej drużyny i ewentualna rotacja w przypadku kartek czy gorszej formy któregoś z trójki. Ciftci? Przestałbym eksperymentować i spróbował wyjść z nim na ataku. Adam Frączczak to piłkarz bardzo eksploatowany i zmiennik na pewno by mu nie zaszkodził, a perspektywa głośnego oddechu za plecami mogłaby go zmotywować do jeszcze lepszej gry.
***
Nie jestem wszechwiedzący, ale nie jestem też idiotą. Nigdy nie podjąłbym niekorzystnych decyzji dla zespołu – tymi słowami Kazimierz Moskal odpierał zarzuty, co do desygnowanego składu w ostatnich meczach. Czy możemy więc spodziewać się zmian w ustawieniu drużyny w poniedziałkowym meczu z Wisłą? Wydaje mi się, że tak. Mówi się wręcz o drastycznych zmianach w porównaniu z ostatnim meczem. Osobiście dałbym szansę Ciftciemu na szpicy, Matrasa przesunął do środka, a do składu przywrócił Rudola. To działało wcześniej i tego bym się trzymał. Drastyczne zmiany mogą wprowadzić jeszcze większy chaos.
Mimo szumnych zapowiedzi, planowanych rotacji, prawda jest taka, że sezon jest już spisany na straty. Życzę sobie i wszystkim kibicom Pogoni, aby tak pozostało. Może być bowiem jeszcze gorzej. Brak czołowej ósemki i walka do końca sezonu o utrzymanie to na ten moment niestety możliwy do spełnienia scenariusz. Wiele zależy od kolejnych dwóch, stosunkowo łatwych meczów. Gdy nie zdobędziemy w nich kompletu oczek, trzeba będzie zacząć liczyć się z nieustannymi spekulacjami o podkładaniu się, braku motywacji i stagnacji. Taka atmosfera na pewno nie wpłynie na nas dobrze. W momencie, kiedy większość klubów, które oglądają nasze plecy łapią animusz, My możemy podzielić się w wewnętrznie i doprowadzić do katastrofy. Kto by pomyślał, że mecze z Wisłą Płock i Górnikiem Łęczna będą tyle dla Nas znaczyć…
Aviva MKS!
PS1948