Sam jestem zdziwiony, że jako osoba rzadko wyrażająca negatywne uczucia względem innych potrafię w stosunku do kogokolwiek użyć aż tak mocnego słowa. Jednak w mojej opinii swoim niedzielnym „występem” kapitan Legii Warszawa zasłużył sobie na to bez dwóch zdań.
Pokrótce przypomnijmy co wczoraj wydarzyło się na murawie stadionu przy ulicy Łazienkowskiej. 21. minuta spotkania, Radović ściga się z obrońcą Wisły po dalekim podaniu z obrony, wyprzedza obrońcę, opanowuje piłkę i nagle pada niczym zdjęty przez snajpera leżącego na dachu stadionu. Radović zrywa się, rozkłada ręce i wpada w „piękną” teatralną furię po tym jak widzi kolor kartki, którą dla obrońcy Wisły wyciągnął sędzia Gil. Za chwilę obserwujemy powtórkę i razem z komentatorami dochodzimy do wniosku, że Miroslav Radović jak najszybciej powinien udać się do neurologa, ponieważ impulsy z nóg z bardzo dużym opóźnieniem trafiają do jego mózgu.
Czy był kontakt? No jakiś tam był, nawet mógł wybić Radovicia z rytmu, ale… jakieś trzy kroki wcześniej zanim Radović postanowił powalczyć o Oskary w roku 2018. Według mnie nie stracił panowania nad piłką, a więc wszystko wskazuje na to, że albo przestraszył się nadciągającego z pomocą Arka Głowackiego, albo przypomniały mu się czasy, kiedy oszukiwanie było stałym elementem jego boiskowych zagrań.
*
W moim oburzeniu jednak najmniej chodzi o jego nieudaną grę aktorską na murawie. Tzw. „padolino” możemy obserwować praktycznie w każdej ligowej kolejce, w wykonaniu piłkarzy wszystkich ligowych zespołów. Większość z nich wygląda komicznie, a część – tak jak wczorajszy upadek Radovicia – wywołuje uśmiech politowania. Jednak to co mnie wzburzyło najbardziej miało dopiero nastąpić. Miroslav Radović został zaproszony do wywiadu w przerwie meczu.
Kapitan Legii stanął przed mikrofonem Żelka Żyżyńskiego i z całym pokładem bezczelności, obłudy i kłamstwa powiedział tysiącom widzów, że był ewidentnie (EWIDENTNIE!) faulowany i obrońca Wisły powinien wylecieć z boiska z czerwoną kartką. Radović nie tylko pokazał, że oszukiwanie oraz kłamstwo nie jest mu obce, ale równocześnie zaprezentował słabą wiedzę z przepisów gry w dyscyplinę, dzięki której zarabia niemałe pieniądze.
*
Już w tytule tego wpisu padły mocne słowa z mojej strony i to właśnie po tym wywiadzie najbardziej poczułem to rzadkie uczucie. Poczułem, że gardzę Miroslavem Radoviciem. Gardzę nim, ponieważ on w jednej wypowiedzi pokazał, że gardzi mną jako widzem, gardzi pracą sędziego i gardzi innymi piłkarzami. W ferworze walki na boisku można zrobić różne głupoty i ja jestem w stanie je zrozumieć, a nawet lekko zaakceptować. Boisko to boisko. Adrenalina i chęć zwycięstwa robi swoje.
Ale piłkarzu Ekstraklasy, który w tej konkretnej sytuacji reprezentowany jesteś przez Radovicia! Jeżeli stajesz przed kamerą i wiesz, że po drugiej stronie ekranu siedzi mnóstwo ludzi, którzy już dobrze wiedzą, że chciałeś ich oszukać to miej cywilną odwagę przyznać się do tego! Albo nawet się nie przyznawaj, klasy nie zdobędzie się w kilka minut między gwizdkiem kończącym połowę a wywiadem. Po prostu nie brnij w kłamstwo. Nie kłam w żywe oczy. Zachowaj odrobinę godności!
*
Innym tematem jest podejście dziennikarzy Canal Plus, którzy bardzo delikatnie obeszli się z sytuacją Radovicia. Dla mnie ich rolą powinno być momentalne napiętnowanie i stygmatyzacja ligowego oszusta. Powinny paść mocne słowa, a nie uśmiechy pod nosem, żartowanie z ponownego otwarcia Galerii Padolino i obracanie całej sytuacji w słabej jakości występ kabaretowy. Powinno zostać to tak skomentowane żeby oszust poczuł wstyd i żeby każdy kolejny piłkarz Ekstraklasy dwa razy się zastanowił zanim zrobi to samo. I ponownie nie chodzi mi o samo padolino, ale o ten nieszczęsny wywiad w przerwie. Dziennikarze powinni dbać o to żeby produkt, który dostarczają swoim widzom był jak najlepszej jakości. Wczoraj tego zabrakło.
Kończąc chciałbym powrócić do samych piłkarzy. Skoro zawodnicy Ekstraklasy chcą być szanowani przez trybuny, to niech najpierw szanują tych ludzi, którzy siedzą na trybunach oraz przed telewizorami.
6 Comments