Obserwuj nas

Śląsk Wrocław

Śląsku, żarty się skończyły! Miejsca na frajerstwo też już nie ma!

Za nami faza zasadnicza Lotto Ekstraklasy. Punkty podzielone, plany zweryfikowane. Miał być zacięty bój o pierwszą ósemkę, a skończyło się na frajerskiej porażce z Cracovią, jeszcze bardziej frajerskim remisie z Łęczną i poprawnym, choć zremisowanym meczu w Lubinie.  Dzięki temu zamiast pierwszej ósemki Śląsk Wrocław ma tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Wrocławian tym razem czeka naprawdę zacięty bój. Problem w tym, że o utrzymanie…

Na początek kilka słów na temat Mariusza Pawełka. Rozgorzała ostatnio ostra dyskusja na jego temat. Fakt, facet nawpuszczał szmat. Fakt, pozbawił tym Śląsk kilku, może kilkunastu punktów. Ważnych punktów. Czy należy mu się krytyka? Oczywiście. Tu pojawia się problem, bo krytykować też trzeba potrafić. Można mówić, że jest słaby, że puszcza szmaty, że jest parodystą itp. Sam się o to prosi takimi „interwencjami” jak ta w Krakowie, ale na litość boską! Obrażanie jego rodziny i groźby w jego stronę to już mocna przesada! W związku z tym, że niektórzy kibice nie wiedzą gdzie jest granica chciałbym o coś zaapelować. Oceniajmy jego umiejętności lub ich brak. Kiedy znów wpuści żenującego „pawełka” to mówmy, że znów wpuścił szmatę, ale od jego rodziny wara!

Postawcie się teraz na jego miejscu. Przychodzicie do pracy i przez większość czasu słyszycie jak wasz szef lub wasi koledzy z pracy lżą wasze matki, żony i dzieci. Chciałoby się wam pracować? Mi tak średnio chciałoby się „umierać za klub”, którego kibice tak się zachowują. Sam wiele razy dałem się ponieść emocjom i w mocnych słowach wyrażałem swoją opinię na jego temat, ale mam jeszcze tyle oleju w głowie, żeby być świadomym, iż to że jest on słabym bramkarzem to nie jest wina jego żony. Uważam, że Śląsk nie powinien przedłużać z nim kontraktu i po sezonie powinien odejść, ale to nie upoważnia mnie do obrażania go w najgorszy możliwy sposób. Pamiętajcie, krytyka – tak. Chamstwo – NIE!

***

Dwa punkty nad strefą spadkową. Siedem meczów do końca z drużynami, które Śląskowi w tym sezonie wybitnie nie leżą, bo inaczej nie można określić takich wyników:

Górnik Łęczna 0:3 Śląsk Wrocław
Śląsk Wrocław 2:2 Górnik Łęczna

Piast Gliwice 1:1 Śląsk Wrocław
Śląsk Wrocław 3:4 Piast Gliwice

Śląsk Wrocław 1:2 Ruch Chorzów
Ruch Chorzów 2:0 Śląsk Wrocław

Śląsk Wrocław 2:2 Cracovia Kraków
Cracovia Kraków 1:0 Śląsk Wrocław

Arka Gdynia 2:0 Śląsk Wrocław
Śląsk Wrocław 0:2 Arka Gdynia

Śląsk Wrocław 2:1 Zagłębie Lubin
Zagłębie Lubin 1:1 Śląsk Wrocław

Śląsk Wrocław 0:0 Wisła Płock
Wisła Płock 1:1 Śląsk Wrocław

Do zdobycia w tych meczach były czterdzieści dwa punkty. Śląsk zdobył w nich… dwanaście. Wrocławianie strzelili szesnaście goli. Stracili dwadzieścia jeden. Słabo. Bardzo słabo. To jednak nie jest koniec złych wiadomości. Jak wszyscy wiemy, żeby wygrać mecz w piłkę nożną trzeba strzelać gole. Najłatwiej gole strzela się wtedy, kiedy ma się dobrego napastnika. Taki we Wrocławiu ostatni raz widziany był mniej więcej wtedy, kiedy Marco Paixao odjeżdżał do Pragi. Dwaj panowie, którzy w tej chwili walczą w Śląsku o miano podstawowego napastnika są bardziej zabawni niż bramkostrzelni.

Niestety, jakby tego było mało, kontuzja błyszczącego ostatnio formą Joana Romana okazała się poważniejsza. Joan w tym sezonie już nie zagra, a co za tym idzie – prawdopodobnie w Śląsku nie zagra już w ogóle, bo po sezonie wróci do Bragi, skąd jest wypożyczony. Założę się, że nasi geniusze zarządzania nie mają nawet cienia pomysłu skąd wytrzasnąć pieniądze, żeby chociaż spróbować go wykupić. Dlatego sądzę, że kibice Śląska z Joanem mogą się już pożegnać…

Na skrzydłach zostanie skuteczny Pich. Madej, który chyba jednak lepiej czuje się w środku pola i… tyle. Engels generalnie póki co jest tylko szybki. Sito Riera jest bezdyskusyjnie lepszym piłkarzem, kiedy gra w środku pola. W styczniu we Wrocławiu skrzydłowych było więcej niż błędów ortograficznych w prostym zdaniu złożonym, napisanym przez Kazimierza Grenia. Dziś wrocławianie mają ze skrzydłowymi problem. Są niby jeszcze Grajciar i Alvarinho. O ile ten pierwszy jeszcze może się przydać, tak ten drugi jest chyba ostatnim piłkarzem na świecie, którego kibice Śląska chcieliby widzieć w pierwszej jedenastce.

*

W obronie… no właśnie, w tej obronie to dziwnie jest. Mateusz Lewandowski co mecz rusza się jak wóz z węglem, 90% jego wrzutek ląduje albo na pierwszym przeciwniku, albo za bramką, albo gdzieś w okolicy psiego pola. Spóźnia się z powrotami do obrony, a jak już wróci to kryje np. Piotra Celebana (patrz: gol Łęcznej na 2:1 we Wrocławiu). Wygląda to słabo, a mimo to Lewandowski cały czas gra, gdy np. taki Augusto, którego noga jest skalibrowana o wiele lepiej, w oczach trenera Urbana nadaje się tylko na lewego ławkowego. Nie chcę tutaj posądzać trenera WKS-u o brak obiektywizmu, ale trąca mi to trochę „Alvarinizmem” Rumaka. Sytuacja jest dla mnie tym bardziej dziwna, że Lewandowski w myślach zwiedza już pomnik Neptuna w Gdańsku, więc utrzymanie się Śląska interesuje go mniej więcej tak jak mnie to, czy jutro w Milanówku spadnie deszcz.

*

Wspomniałem o kapitanie. Myślałem, że nowy kontrakt zadziała na Piotra kojąco i zacznie grać na swoim wysokim poziomie. Niestety ostatnio popełnia coraz więcej prostych błędów i na przykład, gdyby nie Dankowski to ostatnie derby mogły być przegrane. Panie Piotrze… koncentracja 90 minut!

śląsk wrocław

Kamil Dankowski… ten to mnie dopiero zastanawia. Raz ratuje o wiele bardziej doświadczonemu koledze tyłek, za chwilę bierze udział w ładnej ofensywnej akcji, którą albo kończy groźnym strzałem albo – w odróżnieniu od kolegi z drugiej strony boiska – zdąży wrócić i zatrzymać kontrę. Myślę sobie: „kurde, ten Danek jest coraz lepszy”. Od tej myśli zazwyczaj mijają jakieś 2 sekundy, a Kamil robi coś takiego jak w meczu z Wisłą, kiedy Małecki tak go objechał, że aż sobie chłopina usiadł. Albo jak w meczu z Ruchem, kiedy Niezgoda pomknął bez problemu, bo Danek zamiast go zatrzymać, zaczął odprawiać jakiś bliżej nieznany, tajemny taniec. Zrzucam te negatywne rzeczy na barki braku doświadczenia i liczę na to, że z każdym kolejnym meczem Kamil będzie nam prezentował tylko te pozytywne rzeczy.

*

śląsk wrocław

Dobrze, żeby nie było, że jest tak tragicznie warto napisać też kilka dobrych słów. Sito Riera. Jan Urban przeniósł go do środka pola i facet jakby nagle przypomniał sobie, że potrafi grać i potrafi robić to dobrze. Przegląd pola, inteligentne zagrania, myślenie w trakcie gry, pięty, kiwki. No i przede wszystkim wielkie zaangażowanie w grę obronną. Gość potrafi na pełnej prędkości wrócić do obrony, agresywnie odebrać piłkę i wyprowadzić kontratak. Wygląda to naprawdę ciekawie. Oczekiwaliśmy od Morioki wzięcia na siebie odpowiedzialności za grę, tymczasem Sito wjechał w środek pola z okrzykiem „ja tu rządzę”… No i fajnie!

Chciałbym też zwrócić uwagę na Adama Kokoszkę. Jest o wiele pewniejszy w grze niż Piotr Celeban. Nie popełnia już takich prostych błędów jak kiedyś. No i nie łapie głupich kartek, dzięki temu nie drżę, że skończy się czerwienią za każdym razem, kiedy widzę, że zaraz będzie próbował odebrać piłkę.

*

Jest jeszcze jeden pozytyw, ale mniejszy. Bardziej statystyczny:

Nie pozostaje nic innego jak napisać: panowie piłkarze Śląska, żarty się skończyły! Tak samo skończyły się limity głupich wpadek, rozpieprzania przewagi i wpuszczania idiotycznych szmat. Pora wziąć się w garść i utrzymać ten klub w lidze. Ktoś może zapytać: no tak, utrzymanie, a co później? Później pozostanie nam liczyć na to, że zarządzający klubem i władze miasta chociaż raz mówią prawdę i naprawdę istnieje ktoś, kto chce klub odkupić i  – w odróżnieniu od nich – prowadzić go profesjonalnie.

Piotr Potępa

Piszę dla Watch-Esa i 2x45info. IT QA. Zakochany we Wrocławiu i Warszawie sprzed wojny.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Śląsk Wrocław