W drugim odcinku Trzeciej na Zegarze moim gościem jest Piotr Polak, który podzielił się swoimi obserwacjami na temat dotychczasowej sytuacji Widzewa. Powspominał czasy kiedy RTS był piłkarsko wielki. Omówiliśmy także postawę Marcina Krzywickiego w ostatnich meczach i jego ewentualną przyszłość. Niestety kilka godzin później pojawiła się informacja, że napastnik Widzewa zerwał więzadła krzyżowe w kolanie i prawdopodobnie nie zagra do końca sezonu.
Jak się zaczęła się Twoja przygoda z Widzewem?
Zaczęło się od tego, że na początku chodziłem i na Widzew i na ŁKS. To było bardzo dawno temu. Pewnie będzie ci to trudno pojąć, ale jak tak sobie ostatnio liczyłem, to będzie z 35 lat temu.
Lata 80., czyli najlepsze dla Widzewa. Spotkania z Liverpoolem, Manchesterem City…
Niestety nie załapałem się na te największe sukcesy: 1981, 1982 r. Bardziej pamięcią sięgam czasów: 1984, 1985 i dalej. Wtedy nie było aż tak dużego podziału na Widzew i ŁKS. Jako dzieciak chodziłem na mecze Widzewa i ŁKS-u, ponieważ w tamtych czasach oba te kluby grały w Ekstraklasie. Mecze rozgrywano co tydzień, więc jeden raz szło się na ŁKS, drugi raz na Widzew. Tak naprawdę pierwszy raz byłem właśnie na ŁKS-ie, ponieważ wujek był jego kibicem i zabrał mnie na stadion. Chwilę potem poszedłem na Widzew. Trwało to może z dwa lata. W tym czasie zauważyłem, że Widzew przede wszystkim odnosi sukcesy. Wtedy ŁKS w zasadzie o nic nie walczył. To była zawsze drużyna „środka”. Oni nigdy nie walczyli ani o utrzymanie, ani o awans. Za to Widzew był wielką marką, o której się mówiło w całej Polsce czy Europie. Te sukcesy spowodowały, że jako młodego chłopaka bardziej mnie pociągała ta walka o coś. Przychodzenie na stadion, atmosfera… Można powiedzieć, że na ŁKS-ie był raczek piknik. Tam przychodziło się, żeby popatrzeć jak grają w piłkę, ale bez większych emocji. Na Widzewie zawsze była walka.
Moja miłość do Widzewa zrodziła się cztery lata później. Zacząłem chodzić na wszystkie jego mecze na własnym stadionie, ale zdarzały się też wyjazdy np. na Legię, w pucharach na Parmę. Miłość do klubu od tamtego czasu utrzymuje się do dziś. To część mojego życia.
Widzew również wiele znaczy dla tych, którzy obecnie chodzą na jego mecze. Na ostatnie spotkanie przyszło ponad 15 tys. kibiców. To niewyobrażalna frekwencja, jak na spotkanie III ligi.
Mecz to jest jedna rzecz. Widzewem się żyje. Brakuje mi jednak tej otoczki spotkań, na które chodziłem mając naście lat. Na każdym meczu można było kupić program za parę groszy. Była tam informacja o klubie z którym będziemy grać, historia meczów, dużo ciekawych informacji. Do tego można było zakupić proporczyki dotyczące danego spotkania, jubileuszowe itd. Znaczki, wiele różnych rzeczy. Pokój dziecięcy zawsze był cały w proporczykach, plakatach. Dzisiaj widać to w klubach na zachodzie. W Polsce jest jeszcze dużo do zrobienia. Człowiek tym wszystkim przesiąkał. Kiedyś nie było Canal+, więc nie było się na bieżąco, ale słuchało się studia S13.
Dziś na tyle jestem związany z Widzewem, że na stadionie czuję się jakbym był w domu, nawet lepiej. Nie szkodzi, że grają gorzej, że czasami nie idzie. Chociaż ostatnio mamy trochę szczęścia.
Choćby w ostatnim meczu, w którym zwycięska bramka wpadła w końcówce meczu.
Dokładnie. Ja jako kibic mogę wybaczyć wiele rzeczy. Obecnie na stadionie pojawiają się osoby, które nie były na meczach od czasów, kiedy Widzew grał w Ekstraklasie. Mają oni wymagania w stosunku do piłkarzy często takie jak w Ekstraklasie: „Ten nie potrafi przyjąć piłki, tamten nie potrafi podać.” – takie wieczne narzekanie. Mi to trochę przeszkadza. Wiem, że jesteśmy w III lidze. Grają tu młodzi chłopcy, którzy dopiero uczą się gry w piłkę i nie oczekujmy od nich, że od razu będą najlepsi. Za dwa, trzy lata zacnie się już coś dziać i będą podnosić swoje umiejętności. Czy wygrywają, czy przegrywają – zawsze z nimi. Nie wyobrażam sobie innej opcji. Oczywiście po meczu zremisowanym – porażek na szczęście ostatnio nie ma – też są nerwy. Jednak niech to będzie wyważone. Nie obrażajmy się na cały świat jak Widzew przegra, bo pewnie taki dzień też nadejdzie.
Oby jak najpóźniej. Obecna sytuacja w tabeli powoduje, że nawet remisy mogą dużo kosztować drużynę Widzewa. Można powiedzieć, że w tej lidze aktualne różnice punktowe pomiędzy trzema pierwszymi zespołami są minimalne.
Pytanie, ile osób przed tą rundą wierzyło w to, że Widzew jest w stanie odrobić tyle punktów (po jesiennej rundzie strata do lidera wynosiła 12 pkt., dziś – 6pkt. – przyp. red.) i awansować? To jest tylko sport. Trzecią ligę znam nie od dziś, więc wiem jak straszne mogą być wahania. Nie zdziwi mnie np. jeśli Finishparkiet nagle zacznie przegrywać dwa, trzy mecze z rzędu. Może też się tak zdarzyć, że do końca będzie tylko wygrywał. Oprócz porażki z nami oczywiście 😉
Ostatnio na Twitterze dziennikarz sportowy Gazety Wyborczej – Jarosław Bińczyk napisał: ,,W poprzednim roku ŁKS gonił Sokoła [Aleksandrów], a awansowała Polonia”. Czy III liga to rozgrywki, w których gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta?
W ubiegłym sezonie runda rewanżowa pokazała jak ciężko wywalczyć awans. Kilka klubów o niego walczyło. Liderzy przegrywali swoje mecze. Ligę I, II, III nie wygrywa się przede wszystkim meczami bezpośrednimi, ale właśnie z tymi słabszymi drużynami. Widzew wygrał z drużyną z końca tabeli i jesteśmy obecnie przed bardzo ważnym meczem z ,,Rawą” (Ruch Wysokie Mazowieckie przyp. red.). Takie mecze musimy wygrywać, bo one decydują o być albo nie być. Wcale nie uważam, że spotkania z ŁKS-em, Finishparkietem będą tymi najważniejszymi, bo wszyscy jeszcze będą tracić punkty. Poprzednia runda, jaka zdarzyła się ŁKS-owi, nie zdarza się drugi raz. Zresztą widzimy jakie problemy ma ŁKS. Zmiana trenera… (Marcin Pyrdoł podał się do dymisji, jego miejsce zajął Wojciech Robaczek – przyp. red.). Chłopaki już nie wytrzymują ciśnienia, bo oczekuje się od nich zdobycia tylu punktów co jesienią (41 pkt. – przyp. red.). Jesienią np. Widzew nie grał źle, raczej dobrze. Oczywiście były słabsze mecze. Jednak ilość punktów jaką wtedy zdobył ŁKS jest wręcz niespotykana i nie ma co oczekiwać, że w tej rundzie zdobędzie tyle samo. Myślę, że na koniec sezonu ŁKS będzie w tabeli za Widzewem, ale czy Finishparkiet zajmie pierwsze miejsce czy za nami? Oby Widzew był pierwszy.
Z tego co widać po tabeli rundy wiosennej III ligi, Finishparkiet nie traci wielu punktów.
I nie bardzo ma już z kim stracić, bo teraz będzie grał – poza nami – ze słabszymi drużynami. Pamiętajmy – ligę się wygrywa na tych małych i słabszych drużynach. Trzeba z nimi wygrać, w przeciwnym razie nie ma szans na to, żeby liczyć na końcowy sukces.
Wspomniałeś, że ŁKS nie wytrzymuje presji. Za to na szczęście zeszła ona z Marcina Krzywickiego, który strzelił zwycięska bramkę w ostatnim meczu. Gdy przychodził do Widzewa każdy liczył na ,,fajerwerki” na boisku w jego wykonaniu, a po kilku meczach ,,Krzywy” usiadł na ławce. Wydaje się, że już uszło z niego powietrze. Zacznie w końcu strzelać?
Marcin jest w trudniej sytuacji. Został zatrudniony na samym końcu okienka transferowego. Wcześniej nie zawsze grał. W Bełchatowie też często wchodził z ławki. Oczekiwania wobec niego były tak duże, jak wobec wielkiej gwiazdy, super napastnika.
Krzywicki może być super napastnikiem jak na III ligę.
Im zawodnik ma większe umiejętności, tym trudniej mu się gra w niższych ligach, gdzie przede wszystkim liczy się bieganie, siła i ambicja, mniej umiejętności. Jeśli ktoś się wybija, to jest pieczołowicie pilnowany przez obrońców. Na początku trochę Marcin nie dał rady. Dobrym posunięciem trenera było wystawienie go na wyjeździe. Trafiło na Puchar Polski, gdzie presja była mniejsza. Wtedy odblokował się, strzelił dwa gole. Zdobył też ostatnio ważną bramkę dla Widzewa. Jego obecność na boisku będzie naszej drużynie pomagała.
W dotychczasowych meczach było widać, że ,,Krzywy” ma wysokie umiejętności jak na ligę, w której gra.
W dwóch pierwszych meczach Krzywicki bardzo dobrze się zaprezentował jako asystent. Podawał, rozgrywał piłkę. Później ciążyła mu presja strzelenia gola i było widać, że za wszelką cenę chce strzelić, ale nie może. Myślę, że jeszcze będziemy mieli z niego pociechę. Zresztą w ogóle pozytywnie oceniam postawę napastników Widzewa. Miałem przyjemność oglądania gry paru atakujących w poprzednich latach i uważam, że jeśli Mąka, Okuniewicz, Krzywicki, Kamiński będą się tak rozwijać, mogą jeszcze coś osiągnąć. Widzę Kamińskiego na skrzydle, Okuniewicza jako typową „9”. Do tego Krzywicki… może coś z tego być.
Na pozycji środkowego napastnika ostatnio wyrosła rywalizacja pomiędzy zawodnikami. Trener Cecherz może już mieć ból głowy kogo wystawić na „9”. Z jednej strony dobrze prezentujący się Okuniewicz, z drugiej Krzywicki, który się odblokował i być może rozwiązał worek z golami.
Rywalizacja jest zawsze dobra w drużynie. Dyspozycja dnia jest bardzo ważna. Trener na treningach widzi komu lepiej piłka „siedzi” na nodze. Problemem jest raczej brak drugiej linii. Defensywa jest dobrze poukładana, ze świetnym jak na III ligę bramkarzem – Patrykiem Wolańskim. Niestety pomoc jest słaba. Zwłaszcza, jeśli chodzi o rozgrywanie. Brakuje piłek, które powinny być wrzucane do Kamińskiego i Okuniewicza. Przydałoby się dwóch dobrych ofensywnych rozgrywających, jak kiedyś Andrzej Iwanicki, który rozdzielał piękne piłki i potrafił poukładać grę. Mimo wszystko uważam, że obecna drużyna jest w stanie awansować. Myślę, że za to ŁKS stracił już szansę na awans, mimo tego że ma więcej punktów niż Widzew. Presja, sytuacja w klubie… Według mnie drużyna będzie na tyle mentalnie rozbita, że nie wykorzysta szansy awansu.
Wychodzi na to, że w III lidze przede wszystkim gra się w piłkę głową.
Głowa jest bardzo ważna. Filmiki z treningów naszych piłkarzy, które są wrzucane na portale, pokazują jak bardzo są oni zmotywowani. Wolański sprawdza się świetnie jako kapitan. Jest osobą, która potrafi pociągnąć zespół do walki. Motywuje drużynę. Świetnie na nią wpływa.
Jest jedna rzecz, która mnie denerwuje. To obrona stałych fragmentów gry. Widzew broni się całą drużyną. Nie ma szans na stworzenie okazji z kontrataku. Każdy piłkarz zatrzymuje się na 30. metrze przed bramką. Nie można w taki sposób wykorzystać przewagi, która się nadarza po wybiciu piłki do przodu. Dlatego Widzew często gra pozycyjnie.
Gra pozycyjna bez dobrych pomocników raczej nie przyniesie wielkich korzyści.
Dokładnie. Szczególnie jeśli gramy z taką drużyną jak ostatnio, która była skoncentrowana na obronie. Moim zdaniem Huragan był najgorszą drużyną, jaka grała na naszym obiekcie. Postawił przez swoją bramką mur, do tego doszła nasza niedyspozycja strzelecka. W pierwszej połowie mogliśmy zdobyć z 5 bramek. Potem jednak to my straciliśmy gola. Nie ma co winić w tej sytuacji obrońców. Próba wybicia piłki, trafienie w zawodnika…
Sędzia podyktował rzut karny po faulu Bartka Gromka, który nie może zaliczyć ostatniego meczu do udanych. W 75. minucie podanie na pięć metrów już stanowiło dla niego problem. To zdecydowanie nie było jego spotkania.
Młodych zawodników cechuje to, że jednego dnia potrafią zagrać koncertowo, a za tydzień zagrać bardzo źle. W pierwszych meczach Gromek spisywał się rewelacyjnie. Mimo wszystko wolę, jak na lewej obronie gra Gromek niż Baran. Chociaż ostatni mecz Patryka (z ŁKS Łomża – przyp. red.) był dużo lepszy niż ten zremisowany z Elblągiem na wyjeździe, w którym Baran wyraźnie odstawał od drużyny. Jednak nie skreślałbym go. Lewa obrona to jedna z najtrudniejszych pozycji do obsadzenia. Bardzo mi się podoba natomiast to, że drużyna scala się. Próbuje tworzyć się zespół, a nie indywidualności. Największe indywidualności do tej pory np. Budka siedzą na ławce rezerwowych. Cieszę się, że powstaje fajny zespół, choć na szczególną uwagę zasługują także kibice. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie oni. Widać, że fani, którzy na żywo pamiętają jak Widzew zdobywał mistrzostwo Polski, przyprowadzają ze sobą na stadion dzieci w wieku 7-10 lat. Jestem pod wrażeniem, jak dużo młodych przychodzi na mecz. Dzieciaki identyfikują się z klubem, są poubierane w czapki, szaliki. To jest przyszłość Widzewa i dlatego on nigdy nie zginie, bo ma bardzo oddanych kibiców, którym rosną następcy. Widzew musi zadbać, żeby oni chcieli zostać. Sukcesy, które zespół może osiągnąć przyczynią się do tego. Nic nie buduje tak atmosfery jak wyniki.
Dalszy rozwój klubu jest m.in. uzależniony od postawy właściciela. Ostatnio wypłynęła informacja, że Widzew ma przejąć Murapol. Jak oceniasz ten ruch? Widzewiacy po złych doświadczeniach z poprzednim zarządcą są wyczuleni na punkcie takich doniesień.
Tak, chodzą słuchy, że ta firma chce przejąć klub. Trudno to potwierdzić. Murapol, wiadomo – największy deweloper w Polsce, więc jest to solidny partner. Jednak ja bardzo sceptycznie podchodzę do wszelkiego właścicielstwa. Dlatego, że klub tworzą przede wszystkim pasjonaci. To muszą być kibice, którzy nie patrzą czysto biznesowo na klub, są z nim emocjonalnie związani. Mamy wiele historii nie tylko w Widzewie z Cackiem, ale także u rywala zza miedzy z Panem Ptakiem. Wiemy też co się wcześniej działo z Polonią Warszawa za rządów Wojciechowskiego. Przychodzi jakiś biznesman, próbuje coś stworzyć, czasami nawet osiąga sukcesy. Polonia i ŁKS zdobywały mistrzostwo, tylko co się potem działo? Kluby równią pochyłą poszły w dół. My też mieliśmy obiecaną Ligę Mistrzów za Pana Cacka, a skończyło się, jak się skończyło… Dlatego bardzo uważnie i trochę bojaźliwie podchodzę do tych wielkich właścicieli. Bardziej cieszyłbym się, gdyby wielkie firmy wspierały Widzew jako sponsorzy, których loga mogliby piłkarze nosić na koszulkach, byłyby wyświetlane na banerach. Z drugiej jednak strony przeważnie jest tak na świecie, że klub posiada jeden właściciel. Często są to właśnie wielkie holdingi. Widocznie musi tak być.
Zapytałbym potencjalnego właściciela, co ewentualnie mógłby zaoferować. Widzew i tak nie zginie, bo ma mnóstwo kibiców. Na samych karnetach będziemy dużo zarabiać. Co prawda, jeśli awansujemy, to będzie ciężko. W II lidze są dalsze wyjazdy, większe budżety i będzie trzeba sprowadzić lepszych zawodników. Ci piłkarze na II ligę na dzisiaj się nie nadają.
Kończąc wątek właścicielski: chciałbym żeby była jasna informacja – przychodzę, chcę włożyć w klub daną kwotę pieniędzy, mam biznesplan na najbliższe lata. Pamiętajmy, że Murapol ma również udziały w Podbeskidziu, więc na piłce się znają. Pytanie tylko: jakie mają plany w stosunku do Widzewa? Nie chciałbym, żeby doszło do sytuacji jakiś układów, wymian pomiędzy klubami. Chciałbym, żeby Widzew był odrębnym byłem.
Jak na trzecioligowca Widzew ma duży budżet, do którego przecież przyczyniły zakupione przez kibiców karnety.
Zwróć uwagę na bardzo istotą rzecz w całej tej sprawie z karnetami, którą jest zwalnianie miejsc. Ponad 7 tysięcy kibiców już oddało swoje miejsca dla innych. Dzięki temu Widzew na jednym miejscu może więcej zarobić. Nie ma jeszcze transmisji, środków z mediów, z których są największe pieniądze.
Na razie tylko są transmitowane najważniejsze mecze np. w TVP – mecz otwarcia.
Jednak to nie są jeszcze te pieniądze. Żeby dojść do Ekstraklasy, będziemy ich potrzebować. Teraz idzie ku dobremu. Wcześniej jednak zastanawiałem się czy warto się bić o awans w tym roku, żeby nie skończyć jak Polonia, która awansowała do II ligi, a w następnym sezonie może grać znowu w III lidze. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Dlatego nie wiem czy Finishparkiet chce się na pewno bić o II ligę, bo to są dużo większe koszty i czy to dla nich będzie rzeczywiście opłacalne? Myślę, że nie. Rezerwom Legii bardziej zależałoby, ale sportowo im chyba jeszcze trochę brakuje.
Legia ma właśnie plan, żeby jej rezerwy jeśli nie w tym, to w następnym sezonie awansowały do II ligi. Oczywiście przez wzgląd na młodych piłkarzy, którzy ogrywaliby się w lepszej lidze.
Między III, a II ligą jest duży przeskok. W II lidze już grają drużyny, które muszą postawić bardziej na indywidualności. Ich gra nie jest tylko kopaniem piłki do przodu. Ławka pierwszej drużyny Legii jest długa. Piłkarzy jest mnóstwo, oni muszą gdzieś grać. Lepiej dla nich, żeby grali w jakiejkolwiek lidze niż siedzieli na trybunach. Trzeba walczyć. Jednak moim zdaniem w tym sezonie rezerwy Legii nie są wstanie osiągnąć awansu. Walka rozegra się pomiędzy Widzewem a Finishparkietem. Nie wierzę już w awans ŁKS. Wcale się nie zdziwię, jak w niedzielę znów będą do nas płynęły dobre wieści.
Widzew jest niezwykle mocny u siebie. Zwyciężane u siebie to jedno. Ligę również wygrywa się zwycięstwami na wyjazdach…
Czeka nas teraz bardzo trudny mecz z „Rawą”. Dla drużyn z końca tabeli liczy się każdy punkt. Zdobycie punktu w meczu z taką drużyną jak Widzew, jest dla nich ogromnym sukcesem. Ich taktyka polega zazwyczaj na tym, żeby „murować” bramkę i nie wychodzić z trzydziestego metra.
Pokazał to Huragan w ostatnim meczu. Bramkarz gości przecież grał na czas od… 25. minuty.
W meczu z „Rawą” może być podobnie. Jakiś wypad, rzut wolny, rożny, wstrzelenie piłki w pole karne, może doprowadzić do zmiany wyniku.
Huragan też nie miał wielu okazji. Zespół gości wpadł w pole karne i jeden z piłkarzy wywalczył „jedenastkę”. Tak na marginesie: był karny? Z mojej perspektywy wyglądało, że Gromek czysto wybił piłkę. Niestety siedziałem po przeciwnej stronie boiska. Później jeden z Widzewiaków siedzący pod Zegarem napisał, że według niego karny był ewidentny. Z trybuny na której siedział, widok na całą sytuację był chyba najlepszy.
Moim zdaniem był karny. Gromek wziął zamach i nie trafił w piłkę. Jeśli kibic z bliska widział i twierdzi, że był karny, to pewnie tak było.
Zawsze jak czytam w Internecie informacje o tym, że gramy słabo, kiepską piłkę, to się śmiać chce. Żadna drużyna wiosną nie zdobyła tyle punktów, co my. W pierwszej połowie rundy odrobiliśmy do ŁKS 8 pkt., w drugiej połowie będzie tak samo. Z Finishparkietem nie wiem co będzie. On może przestać grać z dnia na dzień, albo wygrywać do końca.
Zauważ, że słabsi zawodnicy nie koniecznie chcą awansować. Wiedzą, że nie będą mieli miejsca w drużynie. Dzisiaj mają zapewnioną pracę, stałe dochody. Nagle się okaże, że są niepotrzebni, za słabi na wyższą ligę. Musi wszystkim zależeć. Widzewowi zależy. Uważam, że jeśli wygramy następny mecz wyjazdowy, to już potem będzie z górki. Dwa następne mecze będą u siebie, w tym Derby na które wszyscy czekamy.
Już niesie się niekiedy po ulicach: „Derby są nasze!”
Powinniśmy to wygrać, natomiast pamiętajmy, że to derby – może być różnie. Nie załamujmy się, jeśli nie uda się wygrać tego meczu.
Poprzednie Derby Widzew prawie wygrał. ŁKS zremisował w samej końcówce.
Jednak nie tutaj punkty będziemy tracić i zyskiwać. Te bezpośrednie spotkania mają najmniejszą wagę. Wspomnisz moje słowa na koniec rundy. Wygrywa się ligę przede wszystkim zwycięstwami z tymi słabszymi. Uważam, że mamy świetny kalendarz. Następny mecz gramy z ostatnią drużyną z samego dołu, a później z zespołami, które o nic nie walczą. Myślę, że porażka ,,Rawy” z nami, będzie oznaczała dla nich spadek. Po Derbach sytuacja będzie już jasna i będziemy wiedzieć na czym stoimy.
Ja też nie patrzę w tabelę, na punkty. Chcę, żeby Widzew każdy mecz wygrywał. Idę na stadion po to, żeby zobaczyć fajną piłkę, grę, walkę, poczuć emocje, a jeśli to się przełoży na wynik końcowy czy awans, to świetnie. Czy coś się zmieni jeśli Widzew nie awansuje? Nie, zrobi to w przyszłym roku.
Niektórzy jednak mają obawy co do tego, że jeśli Widzew nie awansuje, to skończy się na niego bum, spadnie frekwencja. Są one uzasadnione?
Moim zdaniem nie. Gramy dobrze, zdobywamy punkty i wszystko idzie w dobrym kierunku. Jeśli zabraknie nam na końcu jednego punktu czy dwóch, to się nic nie zmieni. Wszyscy docenią to co zostało zrobione. W przyszłym sezonie awansowalibyśmy na półmetku. Ta drużyna byłaby w stanie to osiągnąć bez specjalnych wzmocnień. Jeśli nie teraz, to za rok. Ja nie robię z tego tragedii. Dużo ludzi wypowiada się na temat trenera: że powinniśmy mieć lepszego szkoleniowca. Uważam, że obecny trener naprawdę się nadaje. Nie szukajmy dziury w całym. Kiedyś też była mowa o Franciszku Smudzie.
Po ostatnich wynikach Górnika Łęczna widać, że może on jeszcze coś zdziałać w Ekstraklasie.
Obecnie Ekstraklasa jest na tyle śmieszna, że można nie grać w piłkę przez prawie cały rok, a potem w maju mieć wystrzał formy, wygrać 7 meczów i osiągnąć swoje cele.
Według Ciebie lepszy jest niecodzienny system rozgrywek taki jak ESA37 czy jednak tradycyjny?
Jestem za tym, żeby liga liczyła szesnaście drużyn i grała normalnym systemem jak na zachodzie Europy. W lidze, w której będzie osiemnaście drużyn najsłabsi piłkarze w niektórych zespołach, będą zatrudniani przez kluby, które awansowały. Uważam, że nie tędy droga.
Jednak powiększenie ligi byłoby lepszym rozwiązaniem dla Widzewa i innych wielkich, którzy zaczęli od początku. Ułatwiłoby to im awans.
Niby tak. Widzew jest w stanie awansować rok po roku. Przy takim zaangażowaniu włodarzy klubu, kibiców. Uważam, że ten rok będzie najtrudniejszy, bo jednak strata była bardzo duża. Jak się uda awansować, to znajdą się pieniądze, sponsorzy. Każdy chce być widoczny i łączony z klubem, o którym się mówi w całej Polsce. Na pewno wiele firm po awansie do II ligi, będzie chciało się ponownie z nami związać, więc przyszłość Widzewa klaruje się coraz lepiej.
Mam taką prośbę do kibiców, aby nie załamywali się niepowodzeniami, nie skreślali tej drużyny po jednym remisie, czy po jednej porażce. Prawdziwy kibic wierzy w drużynę kiedy ona przegrywa.
Kibic. Piłka Nożna: od A-Klasy do Ekstraklasy.