Zastanawialiście się kiedyś, czy komuś kto wychował się na brazylijskim futbolu może przypaść do gustu nasza polska Ekstraklasa? Czy kibic Corinthians może polubić Śląsk Wrocław? Postanowiłem to sprawdzić i na ostatni mecz Śląska z Arką Gdynia zabrałem mojego kolegę z pracy, brazylijczyka Ivana Santosa.
Zanim przejdę jednak do wrażeń Ivana, kilka słów o meczu. Początek znów wywołał we mnie dreszcze. Pomyślałem sobie, że zaprosiłem gościa na mecz i jak tak dalej pójdzie, to on tu nigdy więcej nie wróci. Pawełek dawno nie puścił babola, więc trzeba było nadrobić. Jego interwencja przy strzale głową Sołdeckiego wyglądała – delikatnie pisząc – śmiesznie. Na szczęście za robotę wzięli się panowie Morioka, Pich i Biliński. Szczególnie ten pierwszy jakby odżył i zaczął wykładać kolegom takie piłki, że nawet Zwoliński by je wykorzystał. Nie, źle napisałem. Tylko Zwoliński by ich nie wykorzystał.
*
Śląsk tak jak w meczu z Ruchem, jak już zadał jeden cios to potem błyskawicznie wyprowadził dwa kolejne. 34. minuta Pawelec, 35. minuta Pich, któremu pięknie asystował Morioka i 41. minuta Biliński, któremu pięknie asystował… kapitan Arki, Sobieraj. Tenże kapitan Arki w pomeczowym wywiadzie oznajmił kibicom gdynian, że jeśli ktoś nie przejechał 600 kilometrów z Gdyni do Wrocławia na mecz, to nie ma prawa oceniać jego babola.
Panie kapitanie widzę, że stwierdził pan, że mało panu upokorzeń, po tym jak złamał pan elementarną zasadę gry w piłkę nożną i zaczął się kiwać jako ostatni. Przypominam, że w konsekwencji stracił pan piłkę, okazał się pan wolniejszy od Kamila Bilińskiego i ostatecznie zafundował pan Śląskowi gola. W jednym z decydujących o utrzymaniu meczu. Przypominam również o tym czym dla kibiców Arki są mecze ze Śląskiem. Po czymś takim powinien pan siedzieć cicho i cieszyć się, że kibice Arki nie rozszarpali pana na strzępy.
Zostawmy jednak głupie gadki i wróćmy do meczu. Druga połowa była już spokojnie kontrolowana przez Śląsk. Wrocławianie mogli nawet dorzucić kilka bramek. Swoją sytuację miał jeszcze Kamil Biliński, ale w ostatniej chwili podskoczyła mu piłka i jego strzał przeleciał nad poprzeczką. Miał też swoją sytuację Zwoliński, któremu patelnię wyłożył dobrze dysponowany tego dnia Mario Engels. Jednak wypożyczony z Pogoni napastnik piłkarz kopacz potrafi strzelać tylko foty na instagrama, więc wyniku oczywiście nie podwyższył.
Swojego gola – w końcu! – dołożył natomiast Mario Engels, który grał tego dnia na pełnym zaangażowaniu. Czasem może zamiast głupio biegać, mógłby chwile mądrze postać, ale ogólnie przy jego nazwisku po tym meczu według mnie możemy postawić plus. Cieszy mnie również niezmiernie gol Mariusza Pawelca. Gdyby resztę drużyny obdarzyć chociaż połową serca do gry, które posiada Mario, to we Wrocławiu nikt nie musiałby martwić się o zaangażowanie. Pawelec dał w tym meczu wyrównanie i był to jego drugi gol w historii występów w barwach Śląska. Ciekawostka: pierwszego też strzelił Arce 😉 .
***
Po meczu porozmawiałem chwilę z moim kolegą z Brazylii na temat jego wrażeń po pierwszym meczu Ekstraklasy, który zobaczył. Poniżej możecie przeczytać ten krótki wywiad:
Jaka jest twoja opinia na temat poziomu tego meczu? Może spróbujesz porównać polską Ekstraklasę do Brasileiro Serie A?
W pierwszych minutach Śląsk wyglądał jakby nie był zainteresowany meczem, przez co stracili pierwszego gola. Swoją drogą, czemu bramkarz Śląska tak dziwnie się zachował przy tym golu?! Na szczęście szybko wzięli się w garść, błyskawicznie odrobili straty i wyszli na prowadzenie. Dzięki temu ich motywacja poszła w górę i do końca pierwszej połowy grali przyjemny dla oka futbol, zdobywając jeszcze jednego gola przed przerwą. W drugiej połowie mieli jeszcze swoje okazje. Powinni wygrać przynajmniej 6:1.
Jeśli chodzi o porównanie lig to trudno to oceniać po obejrzeniu tylko jednego meczu i tylko dwóch drużyn. Jednak bazując tylko na tym meczu mogę stwierdzić, że poziomem przypominał raczej pojedynki z czuba tabeli brazylijskiej Serie B. Myślę jednak, że po dokonaniu kilku usprawnień byłoby więcej szans na powalczenie o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Myślę, że Śląsk mógłbym porównać do Coritiba Football Club z Kurytyby, czyli mojego miasta. W Brazylii sezon niedawno się zaczął. Coritiba po dwóch kolejkach jest na dziesiątym miejscu w Serie A z jednym zwycięstwem i jedną porażką.
Przed meczem pytałeś mnie o bezpieczeństwo na i wokół stadionu. Zobaczyłeś to teraz na własne oczy, więc pewnie masz już swoje zdanie na ten temat?
Zgadza się. Zobaczyłem piękny i nowoczesny stadion ze znakomitą infrastrukturą. Z każdego miejsca na trybunach doskonale widać murawę. Są bary. Można coś zjeść i się napić, co jest bardzo ważne kiedy masz ochotę przyjść ze znajomymi i obejrzeć dobry mecz przy piwie.
Co do bezpieczeństwa, to ja czułem się bezpiecznie. Zarówno w środku jak i na zewnątrz. Żałuję tylko, że stadion nie był pełny i nie był to mecz przeciwko renomowanemu rywalowi. Nie zmienia to faktu, że chętnie wybiorę się na kolejne mecze Śląska. Niesamowicie wyglądała też murawa.
Jak podobał ci się doping najbardziej fanatycznych kibiców z trybuny za bramką?
To było niesamowite. Oni dopingowali bez przerwy przez pełne 90 minut. To bardzo ważne i motywujące szczególnie dla piłkarzy. Chciałbym też zwrócić uwagę na akustykę tego stadionu. Jest niesamowita. Wyobrażam sobie co by się działo gdyby stadion był pełny i każdy sektor by tak dopingował. Mam nadzieję, że będzie mi dane to zobaczyć i usłyszeć.
To teraz coś z boiska. Gra którego z piłkarzy Śląska najbardziej ci się podobała?
W składzie Śląska jest kilku dobrych piłkarzy ale odnoszę wrażenie, że czasem brakuje im motywacji i zaangażowania. Zawodnik z numerem 10 (Ryota Morioka – przyp.red.) ma wielkie umiejętności, ale w tym meczu zaczął je pokazywać dopiero po pierwszych piętnastu minutach. Jeśli miałbym jednak wybrać jednego, który zapadł mi w pamięć to byłby to numer 9 (Mario Engels – przyp.red.). Lubię piłkarzy, którzy grają na wysokim zaangażowaniu cały mecz. Zawsze szukają okazji do przyjęcia piłki i pociągnięcia akcji do przodu.
Dzięki za mecz i pomeczowy komentarz. Mam też nadzieję, że Śląsk pozyskał nowego kibica.
***
Jak widzicie, Ivan jest zadowolony z wizyty na Stadionie Wrocław. Mimo że jest obcokrajowcem to na mecz dotarł bezpiecznie. W trakcie meczu czuł się świetnie i z meczu również wrócił bez żadnych problemów. Wychodzi więc na to, że te nasze stadiony nie takie straszne jak je niektórzy malują. Podkreślę tutaj, że zrobiliśmy małą wycieczkę i odwiedziliśmy również trybunę B, gdzie swoje miejsce ma młyn. Czytałem kiedyś w jednej ze śmiesznych gazet, że siedzą tam rasiści, którzy biją i wyrzucają z trybuny ludzi o innym kolorze skóry. Jak widać Ivana nikt nie wyrzucił, nie pobił ani nie obraził. Może więc jednak nie jest tak źle?
Piotr Potępa
Piszę dla Watch-Esa i 2x45info. IT QA. Zakochany we Wrocławiu i Warszawie sprzed wojny.