Po czerwcowym wylosowaniu pierwszego rywala Legii w tegorocznych eliminacjach do Ligi Mistrzów uśmiechnąłem się z satysfakcją. Nie dość, że przeciwnik ze wszystkich ewentualnych możliwych do wylosowania wydawał się najłatwiejszy, to jeszcze ten „dziewiczy” kierunek był w sam raz skrojony na lipcowy wypad.
Po rozważeniu możliwości dojazdu wybór padł na najtańszą wersję samolotowo-promową dającą sporo czasu na dodatkowe zwiedzanie. Samolot WizzAir na lotnisko Stockholm-Skavska za jedyne 39 zł to była prawdziwa gratka na pierwszy etap podróży. Lotnisko maleńkie, z terminalem wielkości tego w Radomiu, za to przepięknie położone wśród lasów, w pobliżu wybrzeża Bałtyku. Sporym minusem jest jednak jego odległość od centrum Sztokholmu – 110 km. Autobus Flygbussarna pokonuje tę odległość w 80 minut za 159 SEK (100 SEK=53 PLN).
***
Po przedpołudniowym dotarciu do centrum stolicy Szwecji pozostał cały dzień na zwiedzanie. Miasto turystycznie średnio atrakcyjne, niezwykle czyste i zadbane, ale dramatycznie drogie. Jednorazowy bilet metrem to koszt rzędu 43 SEK, kanapka Big Mac 45 SEK, piwo 3,5% 32 SEK, 4,5% już od 50 SEK…
***
We wtorek rano miałem prom do Turku w Finlandii, zawijający po drodze na wyspy Alandzkie do Mariehamn. Prom „Baltic Princess” za 130 SEK w pełni zasługiwał na nawet dużo wyższą cenę… 😉
Sklepy wolnocłowe na promie pozwalają na zakupy wszelkiego rodzaju dóbr, głównie alkoholu, w cenach zbliżonych do polskich, co jest niezwykle istotne na dalszą część wycieczki… 😉 Podróż do portu w Mariehamn trwa 5,5 godziny.
***
Wtorek na Alandach okazał się dniem deszczowym, ale dość ciepłym. Spokojnie pozwalał na wstępne zwiedzenie tego maleńkiego miasteczka, liczącego ok. 12 tys. mieszkańców, będącego formalnie „stolicą” autonomicznego i zdemilitaryzowanego obszaru Wysp Alandzkich. Obszar ten należy do Finlandii, jednak w 90% ludności posługuje się językiem szwedzkim i napisy tylko w tym języku są widziane wszędzie. Nawet oficjalna strona internetowa mistrza Finlandii, klubu IFK Mariehamn, jest wyłącznie w języku szwedzkim.
***
Po południu z wielką ciekawością udałem się na Idrottsparken, czyli na stadion IFK Mariehamn „Wiklof Holding Arena”. Stadion położony jest niemal w centrum miasteczka, otoczony z jednej strony niewielkim lasem. Cały kompleks składa się ze stadionu głównego z krytą trybuną na 1650 widzów, boiska bocznego, kilku kortów tenisowych i hali sportowej. Całość dość schludna i zadbana.
Ze względu na to, że dla kibiców Legii przeznaczono początkowo tylko 100 biletów, a wiedząc, że na ten mecz wybiera się nas dwa razy więcej, sprawdzałem możliwości oglądania meczu zza stadionu… Taką możliwość stwarzała niewielka górka w pobliżu głównej bramy, bo żywopłot widziany na mapach Google z roku 2009 urósł z wysokości 60 cm do 3 metrów…
Miałem następnie „okazję” zahaczyć o przedmeczowe konferencje prasowe i trening naszych piłkarzy. Salka do konferencji przylegała do bufetu, ale cud, że i tak udało się ją wygospodarować! 😉
***
Meczowa środa powitała zupełnie inną pogodą – pięknym słońcem, umiarkowaną temperaturą powyżej 20 stopni. Mecz miał być dopiero o godz. 21.00 czasu miejscowego, więc był cały dzień na zwiedzanie. W hoteliku do dyspozycji gości były rowery, więc grzechem byłoby z nich nie skorzystać.
Pierwszą wycieczkę zrobiłem ok. 20 km w kierunku południowym Alandów, przez kilka wysp połączonych groblami lub mostami. Super czyste powietrze, przepiękne widoki, kojąca cisza – wszystko to oferują Wyspy Alandzkie. Idealne miejsce do letniego wypoczynku dla lubiących rowerową lub motorową opcję wakacji.
Druga, popołudniowa wycieczka, była w kierunku północnym od Mariehamn. Jak się przekonywałem co chwilę, wyspy te są prawdziwym rajem dla turystyki rowerowej, wzdłuż wszystkich dróg są piękne trasy rowerowe, oddzielone szerokim pasem od normalnego ruchu drogowego. Szczerze polecam dla miłośników tej formy wypoczynku.
Na północ od Mariehamn można znaleźć też piaszczyste plaże z możliwością kąpieli w zimnym morzu. Kilkunastu kibiców Legii miało okazję z tego skorzystać…
Poza miastem na stacji benzynowej natknąłem się na zmierzających na mecz nieco „utajnionych” fińskich policjantów, ściąganych na ten mecz „podwyższonego ryzyka” ze stałego lądu Finlandii…
Po zrobieniu ostatnich zakupów w jedynym chyba na Alandach hipermarkecie, trzeba było powoli „przygotować się” do meczu. 😉
Około 1,5 godziny przed meczem wchodziłem na stadion. Standard nie odbiegający od norm…
***
Przeciwko 160 legionistom gospodarze wystawili ok. 100 osobowy młyn miejscowych ultrasów, nieźle oflagowanych i prowadzących jako taki doping aż do ostatecznego upadku ich nadziei, czyli do zdobycia nieuznanej bramki… 😉
Łatwy i przyjemny mecz dla Legii, zakończony fajnym wynikiem 3:0, kończył się o godzinie 22.45 przy słońcu które jeszcze nie zdążyło zajść w tej ciekawej krainie… Zresztą i o 23.20 jak widać na zegarze kościelnym, a nawet później, ciągle było tu jasno…
***
Powrót nastąpił następnego dnia, tą samą trasą, a wyjazd pozostawił sporo wrażeń turystycznych, znacznie mniej sportowo-kibicowskich, ale co najważniejsze z super wynikiem przed rewanżem…
o(L)iver (@OliverAigel)
Polska piłka oczami kibiców. Chcesz dołączyć? DM do @nopawel