Legia Warszawa
Śląsk z jajami ze stali ogrywa bezzębną zbieraninę występującą w barwach Legii
Autor
Piotr Potępa
Gdybym mógł jednym słowem opisać to spotkanie, udałoby mi się zrobić to za pomocą trzech literek – WOW! Zanim rozpoczął się mecz, 24 tysiące ludzi w piękny sposób oddało hołd zmarłemu niedawno Adamowi Wójcikowi. Człowiekowi wyjątkowemu, o którym nawet najwięksi przeciwnicy mówią i piszą z ogromnym szacunkiem. Człowiekowi, któremu nawet kibice Legii oddali hołd zaprzestając dopingu na minutę. Następnie z okazji 70. urodzin Śląska uhonorowano piłkarzy, którzy na przestrzeni lat przyczyniali się do największych sukcesów w historii klubu. Później rozpoczął się główny punkt programu. Mecz wyjątkowy, jak wydarzenia, z którymi mieliśmy do czynienia przed jego rozpoczęciem. Śląsk po pięciu latach przerwy w końcu pokonał Legię i zrobił to w doskonałym stylu. Legia natomiast ma bardzo poważny problem.
Zacznijmy jednak od pana sędziego Jarosława Przybyła. Otóż pan sędzia chyba uznał, że on też chce w tym widowisku odegrać jakąś istotną rolę. Pozwolił więc będącemu na spalonym Sadiku dograć piłkę do Niezgody, który strzelając do pustej bramki zapewnił Legii prowadzenie. Później podyktował rzut karny dla Śląska. Rzut karny, który niektórzy uważają za kontrowersyjny. Ja nie mogę się z tym niektórymi zgodzić. Już tłumaczę, dlaczego. Otóż według mnie Hlousek fatalnym przyjęciem wprowadził piłkę w pole karne, gdzie czekała na nią jego ręka. Twierdzenie, że w tej sytuacji ręka była przypadkowa jest dla mnie – delikatnie pisząc – śmieszne. Ręka nie była przypadkowa. Ręka wynikała z faktu, że Hlousek przyjmował piłkę jak zawodnik z ligi podwórkowej, a nie mistrz Polski. W mojej opinii największym błędem sędziego w tej sytuacji było to, że się zawahał. Na tym kończę wątek kontrowersji sędziowskich.
***
Piłkarze Śląska od samego początku grali z taką pasją i zaangażowaniem, jakiego Stadion Wrocław nie widział już bardzo dawno. Podkreślam tutaj słowo grali, bo trzeba przyznać, że wyglądało to naprawdę dobrze. Riera z Chrapkiem prowadzili grę. Madej z Pichem szarpali na skrzydłach. Robak robił to, co do niego należy, czyli strzelał gole. Szkoda mi tylko trochę Arka Piecha bo gdyby bomba z 17. minuty trafiła do bramki, a nie w słupek, to prawdopodobnie wymagana byłaby wymiana dziurawej siatki. Mielibyśmy też mocnego kandydata do gola kolejki. Szkoda też sytuacji Robaka, który w ekwilibrystyczny sposób taką półprzewrotką zaskoczył Malarza, ale ostatecznie piłka zatrzymała się na poprzeczce.
Śląsk atakował odważnie. Wrocławianie często wymieniali sporą liczbę podań na połowie przeciwnika cierpliwie budując kolejne groźne akcje. Sito Riera i Michał Chrapek doskonale rozrzucali kolejne ataki na skrzydła. Tutaj dochodzimy do pana, który nazywa się Djordje Cotra. Facet zagrał niesamowity mecz! Przez 90 minut biegał jak szalony po całej długości boiska. Praktycznie co druga wrzutka stwarzała jakieś niebezpieczeństwo pod bramką Legii. Każdy atak i każde podanie było przemyślane, a ta sytuacja była ukoronowaniem całej gry Cotry w tym meczu:
https://twitter.com/gregory1904/status/906802371526844417
Zabrakło tylko popularnej ostatnio truskawki na torcie 😉 i szkoda, bo „Dżordż” zasłużył na gola w tym meczu, jak nikt inny. Kibicom Śląska pozostaje tylko podziękować rywalom zza miedzy, że oddali Śląskowi takiej klasy zawodnika.
***
Teraz chciałbym napisać kilka słów na temat nagłówka tego tekstu. Po pamiętnym meczu z Pucharu Polski z Arką, kiedy wrocławianie stracili dwubramkową przewagę i ostatecznie przegrali w dogrywce puściły mi nerwy:
Panowie piłkarze, w sobotę udowodniliście, że się myliłem. W związku z tym nagłówek tego tekstu jest taki, a nie inny. Trzeba mieć naprawdę jaja ze stali żeby:
a) aż tak zdominować mistrza Polski,
b) zostać skrzywdzonym przez sędziego, a mimo to zacisnąć zęby i dalej robić swoje, żeby ostatecznie osiągnąć cel.
Podsumowując. Chapeau bas dla wszystkich, którzy brali udział w tworzeniu tego kapitalnego widowiska. Od dziewczyn zajmujących się sprzedażą biletów po głównych aktorów, czyli piłkarzy. Teraz w Zabrzu trzeba pokazać, że to nie był jednorazowy przypadek i 22 września znów będziecie mogli czuć za plecami wsparcie ponad 20 tysięcy ludzi, kiedy do Wrocławia zawita poznański Lech.
***
Chciałem dodać jeszcze kilka słów na temat Legii. Nie będę tutaj dogłębnie wszystkiego analizował, bo nie śledzę sytuacji w klubie tak jak zapewne robią to jej kibice. Jednak jako ktoś z boku zauważam kilka rzeczy.
Po pierwsze. Nie do końca rozumiem głosy nawołujące do zwalniania trenera Magiery. Facetowi wyjęto mózg i serce drużyny, czyli Nikolicia i Vadisa. W zamian dostał jakiegoś parodystę Necida i…? No właśnie, kogo? Jakiegoś Pasquato, który póki wyróżnia się jedynie tym, że w CV może sobie wpisać Juventus. Przyszedł też jakiś Hildeberto, który wygląda jakby zjadł wczesnego Vadisa. Sadiku też nie wygląda na piłkarza godnego miana następcy Niko. Astiz póki co również nie jest starym dobrym Astizem i obawiam się, że już nigdy nim nie będzie. Jego „interwencja” przy bramce Robaka na 2:1 wołała o pomstę do nieba. Tak naprawdę jedynym z nowych zawodników, który daje Legii jakość jest Jarosław Niezgoda. Młody Polak, który zapewne zarabia kilkakrotnie razy mniej niż wyżej wymienione ananasy.
Do trenera Magiery mam tylko dwa zarzuty. Pierwszy jest taki: poważni goście, tacy jak Pazdan, Jędrzejczyk i Mączyński, wyglądają jak koszykarze z filmu Kosmiczny Mecz, którym przybysze z kosmosu odebrali umiejętności. W związku z tym prawdopodobnie ktoś ze sztabu trenera Magiery źle tych gości przygotował. No chyba, że trzej wyżej wymienieni panowie uznali, że są już tak świetni, że nie muszą nic robić. Drugi zarzut jest taki, że według mnie Szymański otrzymuje zdecydowanie za mało szans gry. Widziałem kilka razy tego chłopaka i on naprawdę robi różnicę. Trener Magiera zamiast grać bez skrzydłowych, a środek pola obstawiać Pasquatami i innymi Jodłowcami, powinien dać grać temu chłopakowi.
Po drugie. Największe pretensje kibice Legii według mnie powinni mieć do panów zarządzających. To oni dostarczyli Magierze takie, a nie inne „narzędzia” pracy. To oni zamiast dla dobra klubu rozejść się na spokojnie, robili jakieś medialne szopki. To oni zarządzali kapitałem zdobytym na grze w Lidze Mistrzów.
Postaram się pokazać Wam to na przykładzie nas, zwykłych szaraczków. Każdy z nas gdzieś pracuje i każdy z nas używa do tego jakichś narzędzi. Moim narzędziem pracy jest komputer. Wyobrażam sobie teraz taką sytuację. Przychodzi do mnie właściciel firmy i mówi, że odbiera mi komputer z czterordzeniowym procesorem (Vadis), szesnastoma gigabajtami pamięci (Nikolić) i dwu gigabajtową kartą graficzną (Prijović). Dodaje, że w zamian da mi jednordzeniowego celerona (Pasquato), dwa megabajty pamięci (Sadiku) i zintegrowaną kartą graficzną (Chukwu). Oczywistym jest, że od momentu tej wymiany zacznę gorzej wykonywać swoje obowiązki.
Nasuwa się teraz pytanie, czy to moja wina, że krzywo wbiłem gwóźdź skoro szef zabrał mi młotek, a w zamian dał widelec?
Zastanówcie się drodzy Legioniści, czy aby na pewno chcecie zwolnienia Magiery? Zanim odpowiecie pomyślcie o tym, że nowego trenera zatrudniać będą ci sami ludzie, którzy zatrudnili Pasquato, Necida czy Chukwu. W związku z tym istnieje spore prawdopodobieństwo, że nowym trenerem Legii zostanie np. Hanna Gronkiewicz – Waltz. 😉
Po trzecie. Mam wrażenie, że gdyby w klubie został Bogusław Leśnodorski, a nie Dariusz Mioduski to byłoby zupełnie inaczej. Wydaje mnie się, że Leśnodorski lepiej by to ogarnął. No, ale jako że nie analizuję Legii tak jak Śląska, to mogę się mylić. Dlatego też chętnie zapoznam się z waszymi opiniami.
Niestety, ale sukces jakim był awans Legii do Ligi Mistrzów nie został wykorzystany w nawet jednym procencie i na pewno nie jest to wina trenera Magiery.
***
Wracając do meczu. Śląsk pokazał, że potrafi grać, ładnie, ambitnie i z pazurem. Zaliczył też szósty mecz bez porażki. Jeśli utrzyma taką formę przez cały sezon, to na koniec może się stać tak, że herb Śląska znów zagości na ligowym podium. Wygląda też na to, że we Wrocławiu w końcu zbudowano piekielnie mocny środek pola. Riera, Chrapek, Srnić, Vacek – wygląda to naprawdę interesująco. Przypominam również, że niedługo do zdrowia wróci Kokoszka, a i Tarasovs jako defensywny pomocnik wygląda całkiem nieźle.
Legia natomiast ma poważny problem, którego źródło moim zdaniem nie znajduje się w szatni tylko w gabinetach, a jak wszystkim wiadomo – ryba psuje się od głowy. Jak na razie nie widać tam drużyny i nie mam teraz na myśli piłkarzy. Odnoszę wrażenie, że brakuje chemii od prezesów po panie sprzątające. Musi się znaleźć tam ktoś, kto to wszystko chwyci za mordę i mocno wstrząśnie. Jeśli nie, to Legii będzie bardzo ciężko obronić tytuł.
Piotr Potępa
Piszę dla Watch-Esa i 2x45info. IT QA. Zakochany we Wrocławiu i Warszawie sprzed wojny.