Rywalizacja młodzieżowej reprezentacji Polski z Finami zakończyła się wynikiem 3:3, znanym bardziej z meczów hokeja niż piłki nożnej. Kibice zgromadzeni na stadionie i przed telewizorami mogli obejrzeć emocjonujące momenty spotkania, w których obie drużyny walczyły cios za cios, a raczej bramka za bramkę. Były one jednak poprzedzane usypiającym przestojem. Piłkarze oprócz walki z przeciwnikiem musieli się zmierzyć z mocno nasiąkniętą murawą, po której jeździli dolnymi częściami swoich pleców. Gdyby ostatnie dni w Łodzi były bardziej mroźnie, to być może zamiast założenia korków, odpowiedniejsze byłoby granie w łyżwach.
Na pogodę nie ma rady
Przed meczem obawy organizatorów zapewne dotyczyły głównie stanu murawy. Ostatnio pogoda w Łodzi nie zachwycała. Ponadto jeszcze w dniu imprezy przeszła nad miastem ulewa. Trawa nie poradziła sobie z nadmierną ilością wody, o czym świadczyły kałuże znajdujące się w obrębie pól karnych. Obecny weekend jest dużym sprawdzaniem dla wytrzymałości murawy na stadionie Widzewa, ponieważ dzień po meczu reprezentacji na boisko wybiegną miejscowi piłkarze, którzy będą w sobotni wieczór rozgrywać ligowy mecz.
Ważna rola kapitana
Jednym z najlepszych zawodników na boisku był kapitan reprezentacji Polski U21 – Dawid Kownacki. Były napastnik Lecha Poznań strzelił w spotkaniu z Finlandią dwa gole, dzięki czemu dołożył sporą cegłę do remisu drużyny. Oprócz zdobyczy bramkowej, motywował swoich kolegów i dawał im przykład swoją postawą na boisku. Imponował pracowitością. Był zawodnikiem, który szczególnie pokazywał, że po postu chce mu się grać w piłkę.
Wahadła groźne na początku spotkania
Drużyna Czesława Michniewicza wyszła na spotkanie z Finami w ustawieniu z dwójką wahadłowych: Gumnym i Stolarskim. Pierwszy zaliczył asystę, a ofensywne wejścia w pole karne i groźne dośrodkowania drugiego mogły namieszać w szeregach przeciwników. Jednak w większości przypadków nie było zwyczajnie komu zacentrować piłki, z powodu małej liczby naszych reprezentantów w szesnastce rywali.
Świetna zmiana Michalaka
Po przerwie na boisko wszedł Konrad Michalak, zastępujący Mateusza Wieteskę, którego błąd doprowadził do utraty pierwszej bramki. Okazało się, że zmiana Czesława Michniewicza była strzałem w „10”. Kilka minut po tym jak Kairinen uderzył nie do obrony w samo okienko, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie, to właśnie Michalak był jednym z głównych uczestników akcji, która zakończyła się strzeleniem wyrównującego gola. Zawodnik Wisły Płock wybiegł zza pleców obrońcy, dostał idealne podanie od Bartosza Kapustki i dośrodkował do innego rezerwowego – Pawła Tomczyka. Po chwili wywalczył jeszcze rzut karny popisując się wcześniej znakomitą szybkością i wytrzymałością szybkościową. Mimo że akcja zaczęła się na połowie Polaków, to piłkarz „Nafciarzy” przy pomocy zgrania z Kownackim zdołał rozmontować defensywę przecinków, wyprzedzić obrońcę i wywalczyć „jedenastkę”.
Koncentracja to klucz do sukcesu
Gdyby nie brak koncentracji Polaków, to pewnie 3 punkty zostałyby w Łodzi. Za każdym razem gdy nasi reprezentanci wychodzili na prowadzenie, nie potrafili go utrzymać dłużej niż przez pół kwadransa. Przy golu na 1:1 najpierw zawinił Wieteska, a jego pomyłki nie potrafili naprawić koledzy. Być może wcześniej polscy piłkarze poczuli, że z Finami łatwo dadzą sobie radę, skoro szybko przyszło im rozwiązanie worka z bramkami. Podobnie stało się po strzeleniu gola z karnego na 3:2 w 71 minucie. Wystarczyło ten wynik dowieźć do końca. Nie zdążyliśmy się nacieszyć prowadzeniem, kiedy sędzia podyktował rzut rożny dla przeciwników i po chwili było już 3:3.
Skrót spotkania: KLIKNIJ
Kibic. Piłka Nożna: od A-Klasy do Ekstraklasy.