
Początek sezonu dla kibiców Legii to emocjonalny rollercoaster. Odpadnięcie z europejskich pucharów, potem zatrudnienie doświadczonego trenera i niewielka poprawa gry oraz „zmęczony” Michał Pazdan.
Ogromne Prowizje!
Wielkie emocje wywołała tabela Krzysztofa Stanowskiego na temat prowizji menadżerskich. Narobiła trochę szumu wśród kibiców, mimo iż nie zawierała konkretnych danych: kto, gdzie i za jakie kwoty. Polecam co niektórym włączyć samodzielne myślenie. Bo kolejna próba uderzenia w klub spaliła na panewce. Owa tabela miała mącić w głowach. Najgorszym w tym wszystkim jest to, że w dużej mierze w ten sposób została sprzeniewierzona kasa z Ligi Mistrzów.
Dziura w bucie budżecie
Do pucharów awansować się nie udało, co dość znacznie nadwyręża budżet Legii. W ubiegłym roku w kasie klubu zabrakło 3 miliony euro. Wówczas prezes załatał dziurę z własnej kieszeni, lecz tym razem może być o wiele trudniej. Co prawda taka jest rola właściciela, szczególnie jeśli jest odpowiedzialnym człowiekiem, ale równie dobrze mógł zostawić klub, jak swego czasu Ireneusz Król, czy Sylwester Cacek. Wiele mówi się o tym, że polskie drużyny odpadły z Ligi Europy przez słabej jakości obcokrajowców i to oni są złem polskiej piłki. Wszystko okej, ale Ci beznadziejni obcokrajowcy to 32% wszystkich zawodników w Ekstraklasie. Znaczy więc to, że 68% to „wybitni” piłkarze krajowi. W dalszym ciągu kłania się praca u podstaw, brak szkolenia trenerów oraz zawodników. Nawet nie będę wspominał o ciągłym braku pieniędzy w sporcie młodzieżowym.
Łatą na dziurę w kasie ma być sprzedaż Sebastiana Szymańskiego do CSKA Moskwa. Wojskowi oczekują za młodego pomocnika 7 milionów Euro. Cena wygórowana, lecz jest w tym logika. Nie można pozbywać się najbardziej perspektywicznego wychowanka za grosze. Sam Szymański jest zdecydowany na wyjazd. Wszelkie szczegóły łącznie z wizą są już dopięte, przedłużają się tylko negocjacje między klubami. Cieszy fakt, że przy sprzedaży Szymiego, w jego miejsce przyjdzie nowy piłkarz. Zgodnie z życzeniem trenera będzie to prawdopodobnie skrzydłowy. W tym kontekście mówiło się o Bartoszu Kapustce, jednak sam zawodnik nie wyobraża sobie powrotu do kraju. A szkoda, bo w Legii mógłby się odbudować. Prawdopodobne odejście Sebastiana nie powinno martwić, bo w akademii jest kilku młodych zdolnych chłopaków, których będzie można stopniowo wprowadzać do pierwszego zespołu, np. Kwietniewski, Praszelik czy też Karbownik.
Wystarczy pajacowania Pazdanowania
Szymański nie jest jedynym zawodnikiem, który może jeszcze latem opuścić szeregi wojskowych. Ofertę z Turcji ma Michał Pazdan. Na jego temat zostało powiedziane już wystarczająco dużo. Dodam tylko, że po kilku ciężkich treningach powiedział trenerowi, że jeszcze nie jest gotowy po mistrzostwach świata. To mówi wszystko…
Kompromitacja!
Przed meczem z Wisłą Płock można było dostrzec kilka pozytywów. Mecz z trybun oglądał Chris Philipps, a na ławce zasiedli Cristian Pasquato oraz Michał Pazdan. Niestety Kucharczyk dostał kolejną szasnę gry od początku. Kibice Legii dużo sobie po tym meczu obiecywali (ja również), bo przecież gorzej już być nie może. Właśnie wtedy piłkarze poprosili, aby potrzymać im piwo. W niespełna 50 dni od startu sezonu przegraliśmy pięć, z ośmiu domowych meczów, w każdym tracąc minimum dwa gole. Jednostajne tempo gry, podania wyłącznie wszerz i zero prób prostopadłego zagrania piłki do napastników, którzy potrafią urwać się obrońcom. Grę w obronie można podsumować jednym słowem – katastrofa.
Wieteska zawsze spóźniony, Hołownia jak dziecko we mgle, Jędzy znudziło się granie na nosie prezesowi, więc wrócił do swojego dotychczasowego poziomu, no i Astiz. Można Hiszpana lubić, bo jest fajnym gościem, ale niestety powoli zaczyna brakować mu zwrotności i szybkości. Popełnia błędy i nie jest w stanie już ich naprawić. Musi ratować się faulami, dzięki czemu zarobił już w tym sezonie 2 czerwone kartki. Szacunek za to, co było, ale po sezonie czas się rozstać.
Hamalainen jak Houdini
Warto też wspomnieć o bocznych pomocnikach, którzy postanowili pobawić się w chowanego. Szczególnie Hamalainen upodobał sobie tę zabawę i doskonale się w niej spełniał. Po pierwszym gwizdku zniknął niczym Harry Houdini. Dzięki tym wszystkim zbiegom okoliczności Legia nie była w stanie stworzyć choć jednej okazji w pierwszej połowie. Całe zło to brak efektywnego wyprowadzenia piłki z obrony. Środkowi pomocnicy muszą po nią wracać i tworzy się dziura, przez co Legia przegrywa środek pola. Po wejściu na boisko Pasquato gra nieco się ożywiła, ale nie na tyle, by dało się ten mecz oglądać. Jedynym zawodnikiem, na którego trener Pinto może teraz liczyć jest Carlitos. Mimo iż do sezonu przygotowywał się na hiszpańskiej plaży, to w sobotę zaliczył piąty z rzędu mecz z bramką lub asystą. Ta sytuacja tylko pokazuje, jak przygotowany jest zespół.
Patrząc na jednostki treningowe, jakie teraz serwuje piłkarzom Sa Pinto, wygląda na to, że Portugalczyk postanowił odpuścić dwa ligowe mecze, i rozpocząć program naprawczy już dwa tygodnie wcześniej. Nic dziwnego skoro to on odpowiada za resztę sezonu. Piłkarze ciężko pracują fizycznie, ale trener nie patyczkuje się z nimi również w szatni. Jeśli komuś nie odpowiadają ciężkie treningi, ma wolną rękę.
Dno dna już osiągnięte, teraz tylko lepiej
Poprawa gry Legii musi w końcu nastąpić – to tylko kwestia czasu. W końcu nie można cały sezon parodiować gry w piłkę. Prawda jest taka, że zawodnicy mają pierwszego poważnego trenera od ponad roku. Przy tak dużym zaniedbaniu (zwłaszcza fizycznym) na efekty trzeba będzie poczekać, przynajmniej do końca przerwy reprezentacyjnej.
