Lech Poznań przegrywa w fatalnym stylu w Warszawie. Nie było walki, ambicji i zaangażowania. Poznańska lokomotywa doznała katastrofy, a do zbierania szczątków drużyny nie ma chętnych. Przyszedł czas, aby odprawić Poznańskie dziady?
Ligowy… klasyk?
Chciałoby się oczywiście powiedzieć „jaka liga, taki klasyk!”. Tylko że mecze pomiędzy Legią Warszawa a Lechem Poznań, ogólnie rzecz biorąc, już dawno przestały być polskim klasykiem. Szumne zapowiedzi, nakręcanie przez media atmosfery, klimatu. W skrócie sztucznego napięcia. Wszystko to jednakże kończy się już wraz z pierwszym gwizdkiem. Na murawie mamy do czynienia z piłkarską padliną. Nie, to nie są mecze warte okrzyknięcia ich polskim klasykiem.
Tyle się mówi, że mamy problem z kibicami. Ewidentnie jest problem, ale raczej to MY – kibice mamy go z polską piłką. Gdyby nie trybuny, polska liga byłaby tak samo znana, jak liga mołdawska czy macedońska. Dziennikarze, ci uważający się za tych z najwyższej półki, wrzucają do social mediów zdjęcia trybun zamiast popisów piłkarzy. Nasuwa się pytanie: Jest to ligowy klasyk pod względem sportowym czy kibicowskim?
Z pewnością, gdyby był to klasyk pod względem dopingu i kolorytu na trybunach, to bylibyśmy w europejskiej czołówce. Zróbmy najpierw porządek na murawie, a później czepiajmy się trybun, że nie dorównują poziomem i kulturą piłkarzom na boisku.
Lech ma kompleks Legii
Lech Poznań w ostatnich latach przegrywa z Legią Warszawa wszystko. I mistrzostwa i Puchary Polski. Wygrywa małe bitwy, ale przegrywa wojny. Dwie porażki w Warszawie na Stadionie Narodowym w finale Pucharu Polski. Legia zdobywająca dublet i trzecie z rzędu Mistrzostwo Polski w Poznaniu. W dodatku porażka w obecnym sezonie z warszawską drużyną była trzecią ligową z rzędu! Zdecydowanie ta była najbardziej ewidentna, mimo że tylko skromne 1:0, ale nawet przez chwilę wynik nie był zagrożony.
Lech nie kreował akcji, nie oddawał celnych strzałów, po prostu nie był zespołem. Legia nie grała wybitnie, ale była jednością, wspierali się, asekurowali jeden drugiego. Jeśli nie tworzy się DRUŻYNY na boisku, to w konsekwencji trudno o wyniki i sukcesy. Piłkarze Lecha przechodzą obok kolejnych porażek z Legią nie wzruszeni, chyba już sami się przyzwyczaili do takiego stanu rzeczy.
Nie pomogą męskie rozmowy, czy „wychowawcze liście”. Ci zawodnicy nie mają honoru i charakteru. Nadal nie zdają sobie sprawy, w jakim klubie grają i jakie są oczekiwania całej kibicowskiej Wielkopolski wobec nich.
Bezpłciowy Lech…
Po raz kolejny drużyna Lecha Poznań przekonała Nas w twierdzeniu, że nie potrafi wygrywać ważnych spotkań. Piłkarze Kolejorza biegają tak, jakby grali w za małych majtkach i coś ich nieustannie uciskało w czuły punkt. Zero zaangażowania, woli walki, zwycięstwa i ambicji. Czyż nie ambicją i wolą walki miała charakteryzować się drużyna prowadzona przez Ivana Djurdjevića. Śmiało mogę powiedzieć, że był to jeden z gorszych występów zespołu Lecha Poznań przy Łazienkowskiej w ostatnich latach. Pierwszy celny strzał Lech na bramkę Legii oddał w 90 minucie, trudno go nawet nazwać strzałem.
Formacja defensywna Lecha Poznań. Chyba nikt nie jest w stanie racjonalnie wytłumaczyć tego, co wyprawiają jej piłkarze. Nieumiejętność rozegrania piłki od tyłu, wyprowadzenia szybkiego ataku, asekuracji partnera i czytania gry. To wszystko jest im obce. Rafał Janicki nie zasługuje nawet na wpisanie do protokołu meczowego, a co dopiero na grę w pierwszej jedenastce. Rogne wiecznie walczy z kontuzjami, gra nie pewnie, traci głupie piłki. Nie można budować gry obronnej na takim człowieku. Wspomniał o tym zresztą podczas meczu Mikołaj:
https://twitter.com/mjmackowiak/status/1041380089479483395
Potrzebujemy pomocy!
Dodatkowo w pomocy gra zawodnik, który do niedawna walczył z rzekomą depresją. Piłkarz, który ma problemy osobiste nie jest w stanie skupić się na meczu i grze w piłkę. Niezrozumiałe jest więc dla mnie jak można wpuścić Jevtica na boisko od pierwszych minut.
Kamil Jóźwiak niby się stara i walczy. Daje, choć powody do tego, aby go pochwalić na tle innych kolegów. Ale czy tylko ja mam wrażenie, że coraz bardziej przypomina on jeźdźca bez głowy?
Duet Portugalczyków z meczu na mecz prezentuje się coraz gorzej. Czyżby syndrom „ESA” zadziałał? Nie przypominają oni siebie z pierwszych występów na polskiej ziemi. Tiba traci nagminnie piłki, a Amaral skutecznie pudłuje w dogodnych sytuacjach.
#przegrywy #ciagletosamo @LechPoznan #zmianyzmianyzmiany #LEGLPO od takich piłkarzy jak Amaral czy Tiba w meczu o stawkę, po przerwie reprezentacyjnej, zdrowych, oczekuję pokazania się, że jest się lepszym od pospolitych kopaczy
— AndyZ (@andy_z87) September 16, 2018
Praktycznie każda pozycja w drużynie Lecha Poznań ma braki. Doprowadza to do tego, że na grę poznańskiej drużyny nie da się patrzeć. Co najgorsze nie widać nawet najmniejszego światełka w tunelu, które dałoby nadzieje wśród kibiców. Przerwa na reprezentacje nic nie pomogła, Lech z każdą ligową kolejką się uwstecznia i coraz mocniej zaciąga hamulec.
Trener potrzebny od zaraz
Już teraz można śmiało powiedzieć, że Ivan Djurdjević nie jest gwarantem sukcesów Lecha Poznań. Nadal prowadzi casting na kapitana drużyny, co mecz, to z opaską mamy nową postać. Nie zawsze logiczny dobór składu i taktyki. Prowadzenie zespołu rezerw to nie to samo, co pierwszego zespołu. Widać już nawet, że jego charyzma nie pomogła w dotarciu do piłkarzy. Został wsadzony na konia i ktoś go z tego konia musi ściągnąć. Jest legendą klubu i tylko to chroni go przed totalną krytyką trybun. Każdy inny trener przy takich wynikach byłby linczowany.
Zarząd chciał zagrać na uczuciach kibiców i zrobił to umiejętnie. Teraz ten sam zarząd ma za obowiązek zatrudnić trenera z prawdziwego zdarzenia, a nie osobę, która tego fachu dopiero się uczy. Lech Poznań jest zbyt potężną marką, aby było można pozwolić sobie na takie ruchy. Jeśli władze nie zaczną szybko reagować, to Lech może znaleźć się poza pierwszą ósemką, a na koniec sezonu znów będzie lament i płacz, że kibice przerwali mecz. Przerwali, bo mieli kurwa dość.
1 Comment