
Łatwo było wczoraj zwątpić w Zagłębie. To było najkoszmarniejsze 25 minut od bardzo dawna, a mimo to czułem umiarkowane zadowolenie. Mam świadomość jak to brzmi, więc zanim wyślecie mnie z wizytą do Lubiąża, aby sprawdzili, czy ze mną wszystko w porządku, chciałbym poruszyć kilka kwestii, które mogą jednak zmienić Wasz osąd.
Jeśli nie mieliście okazji przeczytać tego o co apelowałem przed meczem to zanim będziecie czytać dalej, zerknijcie najpierw TUTAJ.
Najpierw pochwalić
Długo zastanawiałem się przed meczem, jak do sprawy prawej obrony podejdzie Lewandowski. Wariantów widziałem co najmniej kilka, bardziej lub mniej odważnych, a przecież nie jestem trenerem, ani nie obserwuje na co dzień zawodników w treningu. On miał dużo szerszy wachlarz możliwości i z jednego z nich skorzystał. Zrobienie z Pakulskiego prawego wahadła było jak grom z jasnego nieba. Cholernie odważne posunięcie.
Jakby tego było mało, do środka pola został wrzucony Slisz, a ja przecierałem oczy ze zdumienia. Przez chwile nawet zastanawiałem się, czy czasem ktoś nie pomylił odwagi z odważnikiem, ale bardzo szybko doszedłem do wniosku, że jest dobrze. Bartek to przecież młodzieżowy reprezentant kraju (U-21), więc jak ktoś zasługuje na kolejne minuty to właśnie on.
Chciałem młodych, dostałem dwóch. W składzie było też kolejnych dwóch wychowanków, czyli Hładun i Jagiełło, a na ławce znalazło się miejsce dla Poręby. O takich proporcjach w wyjściowym składzie większość klubów w tym kraju może tylko pomarzyć.
Potem zganić
Nie wszystko jednak złoto co się świeci. Brak Borkowskiego w tym zestawieniu budzi niepokój. Jeśli mógł zagrać tego samego dnia w rezerwach to znaczy, że fizycznie był gotowy do gry. „Nikt nie dostanie nic za darmo” mówił niedawno Mariusz Lewandowski i ja to szanuję, ale skoro zawodnik trenuje z pierwszym zespołem, a mimo to nie dostaje szansy w tak ekstremalnych okolicznościach nie świadczy to jednak najlepiej.
Personalia to jedno, zadania boiskowe to drugie. I tu niestety muszę stanąć na stanowisku, że postawienie Pakulskiego na prawym wahadle to był strzał w kolano. Strzał, który może zrobić Dawidowi sporo kłopotu. Walczył i starał się jak mógł, ale nie mogło uchronić go to przed karuzelą, na którą wsadził go Haraslin. Wielką naiwnością było liczenie, że Stokowiec przepuści taką okazję.
Szczęście w nieszczęściu, że z tak srogiej lekcji można wyciągnąć całą masę wniosków i nauczyć się bardzo wiele.
Wesołe Trio
Skoro jesteśmy już przy nauce. To, że młody Pakulski płacił frycowe i dostawał właśnie lekcję piłki to jedno, ale to, jakie wsparcie otrzymał od szanownych kolegów nie może przejść bez echa.
Bartosz Kopacz po tym meczu, powinien mieć problem, aby łapać się do szerokiej kardy, tyle że rezerw. Dramat gonił katastrofę. Nie wiem jakim cudem doszło do tego, że środek obrony Zagłębia nie przypomina nawet środka obrony 4F z pobliskiej podstawówki, ale nawet w niej Bartosz wyglądałby najgorzej. Wyliczanie jego błędów zajęłoby jakieś 15 minut więc w skrócie pokaże Wam to tak:
AAAAAAA Sprzedam Kopacza… Bartosza Kopacza
— Michał Szczygieł (@_szczygielm) September 22, 2018
Artyzm Bartosza wyraźnie udzielił się tez sympatycznemu Baliciowi. Kiedy przychodził do Zagłębia, jako zmiennik Dziwniela, trochę się z niego śmiano. Mówiono, że drewniany, bez dośrodkowania, elektryczny. Lepiej wziąć kogoś z Akademii przekonywano. Cóż… na pytanie, dlaczego tak nie zrobiono pewnie nie poznamy odpowiedzi już nigdy. Jeśli więc miałbym coś rekomendować władzom, to dorzucić go do pakietu z Bartoszem i sprzedać w duecie… jeszcze tej zimy.
Na koniec kapitan. Facet, którego w Zagłębiu bardzo się szanuje i stawia za wzór. Nie chce burzyć jego pomnika ani na siłę dowodzić, że wszyscy się mylą. Chce tylko zwrócić uwagę, że jako szef bloku obronnego musi dyrygować też kolegami, a jak trzeba to i huknąć w ucho jednego czy drugiego, aby się ogarnęli. Tego mi niestety wczoraj zabrakło.
Zasadniczo wiemy zatem, co w naszej drużynie nie działa. Także metodą eliminacji dojdziemy w końcu do tego, co podniesie poziom naszej gry.
Boha(te)r drugiego planu
Nie potrafię tego wytłumaczyć. Kompletnie nie pojmuje konceptu, że zawodowy sportowiec może w ciągu kilkunastu minut aż tak zmienić swoje oblicze. A jednak to się zdarza co jakiś czas, a nam zdarzyło się wczoraj.
Zmiana ustawienia to jedno, ale energię, którą wyzwolił Lewandowski w przerwie w swoim zespole zasługuje na duże uznanie. W końcu było z pomysłem. W końcu pojawiało się ryzyko zagrania trudnych piłek i bardzo szybko zaczęło się to spłacać. Jeśli ze składem Lewandowski nie trafił, to zmiany zrobił perfekcyjne.
Nowe skrzydła kompletnie zmieniły nasze oblicze. Sirotov może jeszcze bez fajerwerków (choć wywalczył karnego), ale Bohar to już inna piłka. Był wszędzie, napędzał nasze akcje, zmieniał pozycję. Zupełnie jak ten króliczek z reklamy baterii, który biegnie nadal, gdy reszta już pada na twarz.
Swoje pokazał też Mares. Nie wiem jakim cudem przegrywa rywalizację z Tuszyńskim, ale w kilku akcjach pokazał, że widzi od Patryka o wiele więcej, ma więcej cech do grania z nim na klasycznej dziewiątce no i coś, co u napastnika jest najważniejsze. Był właśnie tam, gdzie był potrzebny. Był tam, gdzie spadła piłka. Tego nie można się nauczyć.
Trener, który reaguje na wydarzenia na boisku i zmianami potrafi odmienić losy meczu? Jest!
Umiarkowane zadowolenie
Kiedy przy stanie 3:0 zaczepił mnie na Twitterze człowiek, który opowiada sporo kawałów, a w wolnych chwilach jest też dziennikarzem i radiowcem, byłem zupełnie szczery. Mimo srogiego lania, które w pierwszej połowie urządzał nam Sobiech byłem zadowolony, umiarkowanie, ale zadowolony.
Jeśli bowiem ktoś ma skorzystać na takiej lekcji, to niech to będą młodzi wychowankowie Akademii. Kiedy ma się narodzić nowy lider w zespole, człowiek, który będzie umiał wziąć na barki odpowiedzialność, wtedy kiedy nie idzie, jeśli nie właśnie w takim meczu? Jeśli zaś trener miał wątpliwości co do niektórych zawodników, to ten mecz z pewnością pomógł mu je rozwiać.
Umiarkowane zadowolenie jest też z remisu. Przecież to miało być zwycięstwo, gdyby tylko trochę lepiej trafił, w doliczonym czasie gry, Sirotov 🙂

Pingback: Ot, jedno wielkie Zagłębie... | Zagłębie Lubin | WATCH EKSTRAKLASA