
Czarne scenariusze. Tak nazywało się jedno ze szkoleń, na których coach przygotowywał do nowej roli, świeżo awansowanych, nowych kierowników. Z grubsza chodziło o to, aby na potrzeby ćwiczenia opisali najgorszą sytuację, jaką mogą sobie wyobrazić. Później z pomocą trenerów, mieli znajdować możliwe rozwiązania. Wymagało więc to sporej kreatywności od kandydatów, ale też było dla szefostwa namiastką tego, jak w trudnej sytuacji zachowa się nowy kierownik. Zagłębie czarnych scenariuszy to moje podejście do tej próby.
Zanim jednak przejdziemy do ćwiczenia, musimy ustalić pewne ramy, w których przyjdzie nam się z wyzwaniem zmierzyć.
Punkt wyjścia
Mamy drużynę, o której mówi się, że ma potencjał (dlaczego nie jest to dobra wiadomość, przeczytacie tutaj). W dodatku gra tak mocno w kratkę, że zawstydza Szkotów i ich wzorzyste kilty. Używając analogii kulinarnej, raz serwują dania na poziomie „Geranium”, by chwilę później zaserwować nam kanapkę z piachem i paździerzem.
Mamy trenera, który stara się kombinować na wiele sposobów. Z różnym skutkiem. Nie rozumieją tego kibice (najczęściej), nie ogarniają piłkarze (najwidoczniej), a już na pewno nie kuma prezes, który poszukuje następcy (na cito).
Mamy dyrektora, który przeszedł metamorfozę medialną (sam nie wiem, czy to dobrze). Był chłop, nie ma chłopa. Za czasów pracy w Legii był wszędzie, często udzielał wywiadów i sprawiał wrażenie, że jest odpowiednim człowiekiem na tym stanowisku. Szczególnie lubili to kibice, którzy mieli okazję poznać niektóre „smaczki” z życia klubu. Teraz rzuci dziennikarzom kilka zdań tylko wtedy, kiedy musi i tyle go widzieli.
Mamy kierownika tego zamieszania, działającego z precyzja dynamitu w kamieniołomie. Nieważne, czy działa w słusznej sprawie, czy nie. Cel ma zostać osiągnięty, a że przy okazji trup wokół ściele się gęsto, to szczegół niewart uwagi. To się wytnie.
Mamy pecha, i to potwornego, jak ostatnio tłumaczył Filip Jagiełło (tutaj): „Tu centymetr, tam centymetr i 3 punktów dalej nie ma.”. Mamy też więc pozorowane zmiany, bo w ofierze tłumowi złożono, jak to zwykle bywa pierwszego, który był pod ręką. Padło na „gościa od kondycji”, a do sztabu dokooptowano kogoś z Akademii, chyba tylko po to, aby jeszcze uważniej patrzyć Lewandowskiemu na ręce, jakby był, nie przymierzając, ulicznym magikiem.
Ostatnio ktoś nawet zażartował, że gdyby dorzucić jeszcze słonie i małpy „CIRQUE DU SOLEIL” miałby godnego konkurenta.
Scenariusz 1: Zagłębie fatalnie przegrywa
Przegrana po fatalnej grze z ostatnim w tabeli Górnikiem może wywołać lawinę. Efekt kuli śniegowej, którego rezultatu nie sposób teraz określić. Bo to, że w emocjach polecieć może trener i tak już praktycznie zwolniony, jest niemal oczywiste. Mówi się jednak, że cała ta seria kompromitacji i wpadek, na boisku i poza nim, przykuwa zbyt dużą uwagę, na którą właściciel — KGHM Polska Miedź S.A. – nie patrzy przychylnym okiem. Sugeruje się więc, że może dojść do sytuacji, w której za fatalne wyniki całości przede wszystkim odpowie szef, a nie mniej lub bardziej szeregowi pracownicy.
Jakie są szanse na taki precedens?
Niewielkie, znając realia naszego grajdołka, ale… Każdy, kto żyje tu odpowiednio długo, wie, że w tej bardzo specyficznej lubińskiej konstrukcji polityczno-towarzyskiej nie można być nigdy pewnym czegoś w 100%. Taki mamy tu klimat.
Scenariusz 2: Zagłębie fatalnie wygrywa
Dużo ciekawiej będzie, jednak jeśli po równie fatalnej grze, Zagłębie jednak wygra. Będzie to znaczyło ni mniej, ni więcej, że ścięcie trenera odsunie się w czasie, a i może nastroje u kibiców delikatnie się poprawią. Przecież jak mawiał Stanisław Czerczesow „W futbolu najważniejsza jest tabela końcowa”. Będzie więc cała masa opinii, że skoro jednak punktujemy, to może jest jakieś światełko w tunelu i gdybyśmy tylko pozwolili spokojnie pracować trenerowi, wszystko z czasem by się ułożyło.
Ciekawe będą przede wszystkim debaty kibiców. Część z Was już nie wierzy przecież w projekt „Lewandowski”, więc jeśli chwilowo mecz wytrąci Wam kilka argumentów, będziecie musieli się trochę nagimnastykować, aby wciąż w dyskusjach być na topie.
Najciekawiej będzie w gabinetach włodarzy. No bo co tu czynić? Zwalniać, czy może niekoniecznie? A jeśli zwalniać, to kto za niego, skoro kilku już nam odmówiło?
Scenariusz 3: Następca jest już wyłoniony
Ten scenariusz zakłada, że bez względu na zachodzące okoliczności, wszystko jest w zasadzie przyklepane. Lewandowski zostanie sprowadzony do pozycji „trenera tymczasowego”, który będzie prowadził zespół w oczekiwaniu na ścięcie, czyli przyjście nowego trenera. Wpływ, jaki będzie to miało na drużynę i ogólną atmosferę wokół klubu, to już zupełnie inna para kaloszy.
Najpierw będą z nas drwić „Nawet trenera zmienić nie potraficie”. Potem będą nam współczuć i mówić „Taki poukładany klub, a taki w nim bajzel”. Na koniec przejdą nad sytuacją do porządku dziennego. Nie muszę nikogo chyba przekonywać, że już niedługo po tym będzie się działo. Walka grup i podgrupek w drużynie. Menadżerowie orbitujący jak sępy, byle tylko zaklepać swoim klientom najlepszy możliwy start u nowego trenera, a wszystko to doprawione coraz większymi pustkami na trybunach, bo ludzie już kompletnie się w tym wszystkim pogubią.
Scenariusz 4: Oby do transferów
Ostatni z przykładowych scenariuszy to koncept opracowany niedawno w Warszawie. Tam też tymczasowym trenerem zrobiono Klafurica (u nas Ben van Dael), a potem powierzono mu drużynę na dłużej. Dzięki temu całe zimowe okno transferowe zostanie przepracowane pod okiem sympatycznego Holendra i w rundzie wiosennej obudzimy się z ręką w nocniku. Okaże się bowiem, że jego plan był trefny i kompletnie nie sprawdza się w naszych realiach. Jakie to miało skutki dla „Wojskowych”, pewnie większość z Was doskonale pamięta.
Błędne koło, w którym dalej będziemy mieć masę kłopotów do rozwiązania, a jako dodatek „tymczasowego trenera” na utrzymaniu.
Zagłębie czarnych scenariuszy
Jak widzicie, trochę się tego nazbierało, a to tylko najbardziej jaskrawe przykłady. Takich scenariuszy jest jeszcze mnóstwo, mniej lub bardziej złowieszczych. Zmierzam do tego, że znaleźliśmy się w pozycji, w której wszystkie opcje wydają się albo złe, albo bardzo złe. Łatwo jest przecież wymądrzać się z sofy pod warunkiem, że nikt nie wsadzi nas w „takie buty”.
„Co więc czynić?” – zapytacie. Odpowiedź według mnie jest banalna: Wbić sobie do głowy, dla kogo to wszystko robimy. Dalej wszystko będzie już proste.
A mecz… można wygrać, przegrać lub zremisować cytując klasyka.

1 Comments
Leave a Reply
Anuluj pisanie odpowiedzi
Musisz zobaczyć
Pingback: Zagłębie wyczekiwania | WATCH EKSTRAKLASA