Obserwuj nas

Zagłębie Lubin

Zagłębie walki

Przegrane derby niosły za sobą pewne konsekwencje. Sytuacja w tabeli mocno się skomplikowała. Zaufanie fanów zostało mocno nadszarpnięte. W drużynie zaś wyraźniej widać było dziury, które trzeba było spróbować załatać jeszcze przed zamknięciem okienka transferowego. Trenerzy musieli więc postawić zespół na nogi, władze klubu wzmocnić kadrę, a fani uzbroić się w cierpliwość. Tak, aby do następnego meczu jakoś przetrzymać. Ot, jedno wielkie Zagłębie walki.

Szacunek to podstawa

Zanim napisze parę zdań na temat meczu, muszę się Wam do czegoś przyznać. Zupełnie bez żadnego przymusu, czy jakichkolwiek nacisków, ot tak, z własnej woli. Uważam bowiem, że w tym wypadku sprawę trzeba zamknąć i wyciągnąć z niej wnioski — parafrazując wypowiedzi wielu piłkarzy.

Mianowicie przeszarżowałem. Nie będę Was tutaj zanudzał szczegółami, bo nie one są najważniejsze. Zwyczajnie w świecie pozwoliłem sobie na zbyt wiele, co może tym razem bardzo źle się nie skończyło, ale mogło. Mnie na czas udało się zreflektować. Zwyczajnie przyznać się do błędu i przeprosić. Więcej jednak zasług w tym przypadku leży po drugiej stronie i o tym właśnie chcę tu napisać.

Nie raz, nie dwa namawiałem Was i zachęcałem do wyrażania własnego zdania. Starałem się Was przy różnych okazjach przekonać, że Wasz głos jest niezmiernie ważny i tylko jeśli będziecie go zabierać, by wyrażać swoje zdanie, opinie, poparcie czy nawet niezadowolenie to jest szansa, że coś się zmieni. Warto, a nawet należy to robić. Tyle że w tym wszystkim trzeba znać umiar, potrafić znaleźć balans pomiędzy własnym zdaniem a tym, że po drugiej stronie też jest człowiek i trzeba zachować szacunek.

Kiedy tak teraz o tym myślę, to uśmiecham się do siebie pod nosem. Sam apelowałem do Was po przegranych derbach o umiar, bo niektóre komentarze były nie tyle ostre, ile wręcz bezpardonowe. Apelowałem, a chwilę później sam w tej krytyce się zagalopowałem i wyszło na to, że proszę Was o coś, czego sam zrobić nie potrafię. Sprawa na dziś została wyjaśniona, ale płynie z niej cholernie ważna lekcja. Nawet w krytyce trzeba znać umiar, wyjdzie to na dobre wszystkim, włącznie z Wami.

Lider? Na pewno?

Nie spodziewałem się dziś wygranej Zagłębia, przyznaje bez bicia. Duży wpływ na to miał obraz meczu i wynik przegranych derbów, ale jeszcze bardziej obawiałem się tego, co do Lubina przywiezie Stokowiec. Bo na wszystko, co święte i piękne, był u nas wystarczająco długo, aby:

  • Znać tu każdy kąt.
  • Wiedzieć wszystko o praktycznie każdym zawodniku.
  • Dać się poznać, jako człowiek, który futbol potrafi zabić, jeśli ma mu to przynieść oczekiwany wynik.

Nie zrozumcie mnie źle. Byłem jednym z pierwszych z hasztagiem #StokowiecOut. Głównie dlatego, że ostatni okres jego pracy w Lubinie był daleki od określenia reklama futbolu. Nawet mimo tego, wiem, że kilka asów w rękawie z reguły posiada, a w dodatku ma w tej chwili wystarczająco dużo jakości w drużynie, aby móc z nich sprawnie korzystać. Tym razem mnie jednak zaskoczył.

Zaskoczył tym, że na boisku wcale nie wyglądało to na pojedynek lidera ze średniakiem, który napina się niczym Pudzian podczas spaceru farmera, aby załapać się jeszcze na górną ósemkę. A przecież chwilę po rozpoczęciu meczu z murawy zejść musiał Filip Jagiełło i w środku pola znów pojawił się młodziak z chudziutką liczbą minut w Ekstraklasie. Wydawało się, iż ten fakt bezlitośnie wykorzysta tak doświadczony szkoleniowiec. A jednak kolejne minuty leciały, a obraz gry w zasadzie się nie zmienił.

Czy gra Zagłębia była zatem na tym samym poziomie po zmianie? Niekoniecznie, nasza jakość gry trochę spadła, ale raz, że nie na tyle, aby Lechia potrafiła nas zdominować, a dwa, że to jest zupełnie naturalne, bo przecież Łukasz Poręba zbiera dopiero pierwsze szlify w ligowej piłce na najwyższym poziomie w kraju. Podkreślał to na konferencji po meczu Paweł Karmelita, który wyraźnie podkreślił, że jego występ był bardzo zadowalający.

Spieszmy się cieszyć młodzieżą

Zapytany o porównanie występów dwóch młodych zawodników Pakulskiego (grał ze Śląskiem) i Poręby, p.o. pierwszego trenera Karmelita zwracał uwagę na to, iż potrzebują jeszcze trochę czasu, aby złapać odpowiedni rytm. Okrzepnąć, tak w pierwszej drużynie, jak i podczas rywalizacji w bardzo ciężkich meczach. Pierwszy grał przecież w derbach, co zawsze podnosi stopień trudności do góry. Drugi wczoraj musiał mierzyć się z nie byle kim, bo zespołem, który walczy o mistrzostwo.

Mówiąc o tych zawodnikach, jako punkt odniesienia wskazał na Bartka Slisza. Pisałem o tym już kilkukrotnie, a ci z Was, którzy mecze Zagłębia oglądają wiedza z pewnością, jak ważną funkcję pełni na boisku Bartek i jak świetnie z nią sobie radzi. A przecież całkiem niedawno, był dokładnie w tym miejscu, w którym dziś są Dawid i Łukasz. Trener Karmelita, stawiając jako punkt odniesienia właśnie Bartka, dał do zrozumienia jedno. Następni są już tuż-tuż, a ich potencjał pozwala wierzyć, że będą conajmniej tak samo dobrzy.

Przykład Filipa Jagiełło pokazuje jednak, jak szybko sprawy mogą się potoczyć. Mam wrażenie, że to było jakoś tydzień temu, kiedy ten zaczynał na dobre wchodzić do drużyny. Dopiero wczoraj wywalczył sobie po raz pierwszy wyjściową jedenastkę, a dziś jest już we Włoszech, tylko chwilowo występując jeszcze w Zagłębiu. Mówcie, co chcecie, ale na moje, jeśli Bartek Slisz utrzyma formę i tempo rozwoju, to w lecie przyjdzie nam sie żegnać i z nim. Do ustalenia pozostanie już tylko kwota transferu.

Co w trawie piszczy?

W tym miejscu chciałbym jeszcze na chwilę wrócić do meczu. Choć nie, do meczu to za dużo powiedziane. Bardziej do wydarzeń na boisku i na ławce trenerskiej. Wszyscy doskonale wiemy, jak długa jest kołdra, którą obecnie posiada Zagłębie. Mówiąc delikatnie, jest ubogo. To fakt, nie opinia. Zmierzam do tego, że byłbym bardzo dumny, wiedząc, że nasza młodzież, która akurat nie gra, ma miejsce na ławce rezerwowych, bo wygrywa rywalizację, a nie mówiąc kolokwialnie — z biedy.

Kiedy więc na boisko za kontuzjowanego Jagiełło wszedł Poręba, miałem pewne obawy. Mecz ze Śląskiem potwierdził, że młodzi nie zawsze jeszcze będą umieć wnieść na boisko 100% swojego potencjału i możliwości. Boleśnie przekonał się o tym choćby w meczu derbowym Dawid Pakulski. I według mojej oceny wczoraj z Łukaszem było podobnie. Wszedł na boisko w cholernie ważnym meczu, z bardzo trudnym rywalem. Nie pękał, ale widać też było, że są u niego jeszcze rezerwy.

Jasne, że chciałoby się więcej, najlepiej od razu. Wszystkim nam serca rosną na widok chłopaków z Akademii, którzy wchodzą do zespołu i dają mu coraz więcej. Tym bardziej ucieszyła mnie też kolejna zmiana i pojawienie się na boisku właśnie Dawida. Był pomysł, aby na boisku debiut zaliczył Szysz, a jednak do tego nie doszło i myślę, że to dobrze. Ogromny kredyt zaufania, który dziś od Vandala dostali Poręba i Pakulski zaprocentuje. Jestem o tym przekonany.

Liczydło

Do końca rundy zasadniczej zostało 6 kolejek. Dzięki wynikom, jakie padły w tej rundzie spotkań, wciąż jesteśmy w grze o ósemkę. Co prawda nadal warunkiem koniecznym są zwycięstwa u siebie, jak i na wyjazdach, ale fakt, że wciąż trzymamy kontakt, powinien nam pomagać.

Tabela po 24. kolejce

Terminarz:
  • Piast: Górnik (w), Miedź (d), Lechia (w), Wisła P. (d), Wisła K. (w), Korona (d) – Lepszy bilans z Zagłębiem
  • Jagiellonia: Śląsk (w), Korona (d), Pogoń (w), Legia (w), Zagłębie S. (d), Lech (w) – Gorszy bilans z Zagłębiem
  • Lech: Miedź (w), Górnik (d), Korona (w), Pogoń (d), Lechia (w), Jagiellonia (d) – Gorszy bilans z Zagłębiem
  • Pogoń: Zagłębie (d), Wisła P. (w), Jagiellonia (d), Lech (w), Arka (d), Legia (w) – Pogoń wygrała pierwszy mecz 2:0
  • Cracovia: Zagłębie S (d), Wisła K (w), Górnik (w), Korona (d), Miedź (w), Lechia (d) – Lepszy bilans z Zagłębiem
  • Korona: Wisła K. (d), Jagiellonia (w), Lech (d), Cracovia (w), Zagłębie (d), Piast (w) – Korona wygrała pierwszy mecz 1:0
  • Zagłębie: Pogoń (w), Arka (d), Wisła P. (w), Górnik (d), Korona (w), Wisła K. (d)
  • Wisła: Korona (w), Cracovia (d), Legia (d), Zagłębie S. (w), Piast (d), Zagłębie (w) – Pierwszy mecz wygrała 3:2

Przewaga punktowa Piasta, Jagiellonii, Lecha i Pogoni wydaje się bezpieczna. Choć, jak pokazały poprzednie sezony, nawet zapas punktowy i korzystny terminarz czasem potrafią nie wystarczyć. Aczkolwiek moim zdaniem walka o dwa miejsca w grupie mistrzowskiej rozegra się pomiędzy Cracovią, Koroną, Wisłą i nami.

W najlepszej sytuacji wydaje sie być Cracovia. Pozostały jej jeszcze tylko dwa bezpośrednie spotkania z zespołami, które o górną ósemkę wciąż muszą walczyć. W dodatku mając z trzecią z nich (Zagłębie) lepszy bilans w dwumeczu. Jeśli uda im sie więc w obu tych spotkaniach sięgnąć po komplet punktów, jedno zwycięstwo w 4 pozostałych meczach powinno zapewnić im miejsce nad kreską.

Pod tym względem w najgorszej sytuacji jest zaś Korona, która takich bezpośrednich pojedynków ma do rozegrania aż… 6. Będzie to więc dla Kielczan swoista droga przez mękę, a każde potknięcie może okazać się finalnie nie do odrobienia. Tylko że doświadczenie uczy, że spisywana już wielokrotnie na porażkę drużyna z Kielc, wychodziła z opresji obronną ręką, zupełnie nic sobie nie robiąc z opinii ekspertów czy wyliczeń statystyków.

Za, a nawet przeciw

Myślę, że w tym momencie warto jednak zadać pytanie: Czy nam aby na pewno górna ósemka jest nam niezbędna? Tak, wiem, że od miejsca pucharowego dzieli nas obecnie tylko 7 punktów. W dodatku do rozegrania będzie jeszcze runda finałowa, czyli w sumie 13 spotkań. Tyle tylko, że po tym, co w ostatnich meczach można było zobaczyć, nakładanie na drużynę presji dostania się tam, może nam de facto teraz bardziej zaszkodzić niż pomóc.

Z jednej strony walka o górną ósemkę — jakby nie patrzeć — była celem minimum stawianym drużynie przed sezonem. Ambicje klubu, rozwój sportowy piłkarzy, a także oczekiwania właściciela są z nim nierozerwalnie związane. W dodatku wiąże się ona też z większymi wpływami do klubowej kasy, co ma spore znaczenie (pisałem o tym tutaj). Równie ważne będzie to dla kibiców. Oni z pewnością wolą zobaczyć swoją drużynę w starciach z najlepszymi, zamiast tych, którzy w lidze starają się tylko utrzymać.

Ale… jest też druga strona medalu. Mniejsze wpływy i mniej atrakcyjni rywale wcale nie muszą być złą wiadomością. Żadną tajemnicą nie jest, iż w takim przypadku to Zagłębie będzie drużyna dyktującą warunki gry, a to z pewnością ułatwi wprowadzać młodych. A ponieważ zagrożenie spadkiem będzie praktycznie zerowe, nakładana na nich presja nie będzie zbyt duża, co może pozwolić im złapać niezbędny do pokazania potencjału luz. To zaś w dłuższej perspektywie może przynieść więcej zysków niż pierwsze rozwiązania.

Czym jednak dłużej o tym myślę, tym większy mam dylemat. Dajcie znać w komentarzach, jak Wy to widzicie? Chętnie posłucham i poczytam Wasze opinii i przemyślenia na ten temat.

Zagłębie walki

Od czasu kiedy jesienią posypała się gra zespołu, wciąż jesteśmy w stanie permanentnej walki. W zasadzie na każdym odcinku trwa wyścig z czasem, przeciwnościami i własnymi słabościami. Może na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale wiem, że cena, jaką za to płacimy, jest bardzo duża. Znacie to doskonale sami, uczucie, gdy w pracy wysypie się jakiś projekt lub gdy szef z niewiadomych przyczyn nagle zaczyna Wam siedzieć na karku. Nie sa to rzeczy ani łatwe, ani przyjemne i ciężko w takich warunkach pokazać pełnie swoich możliwości.

Podobnie jest w Zagłębiu. Gaszenie pożarów organizacyjnych kosztuje sporo wysiłku. Tego, który można, by spożytkować na coś pozytywnego. Z drużyną tak samo. Stan zawieszenia pomiędzy jedną a drugą częścią ligowej tabeli wciąż wymusza pewne decyzje i zachowania nawet, pomimo że to przecież drużyna jest odpowiedzialna przede wszystkim za miejsce, w którym się znalazła. Walka tra więc na wielu frontach i jak to w życiu bywa, czasami zdarzają się ofiary.

Do końca nie zostało jednak wiele. Wejście do górnej ósemki przyniesie trochę ulgi, ale prawdziwa walka trwać będzie nadal. Filip i Bartek do końca walczyć będą o miejsca w drużynach na letniej turnieje mistrzowskie. Łukasz, Dawid i Damian, wciąż walczyć będą o miejsce w drużynie, na ten i z pewnością kolejny sezon. Klub walkę o serca kibiców toczyć musi nieprzerwanie, nawet jeśli kolejne bitwy nie będą przynosić wyników. Ot jedno wielkie Zagłębie walki.

Zagłębie harcerzy

Na sam koniec zostawiłem sobie coś extra. Nigdy wcześniej bowiem tego na stadionie w Lubinie nie było. Otóż jadąc na mecz, minąłem dwie osoby, z którym po prostu musiałem zamienić dwa słowa. Oto i one:

Zagłębie walki

Dziewczyny są harcerkami i same zgłosiły się jako wolontariuszki. Mimo naprawdę paskudnej pogody, bo wiało cholernie, a i na deszcz się zanosiło, już na godzinę przed meczem ustawiły się we wskazanym miejscu i starały się pomóc każdemu, kto zwrócił się do nich z pytaniem. Głównym zadaniem jednak — co raczej jest oczywiste — była pomoc grupie seniorów w dostaniu się we właściwe miejsce na trybunach. Taką inicjatywę warto docenić. I dziewczyn i klubu. Szacun!


Po meczu powiedzieli: Bartosz Slisz

Kilka słów z Bartkiem chciałem — zresztą nie tylko ja — zamienić już po meczu z Miedzią. Nie udało się, bo chyba czując pismo nosem, udał się na kontrolę antydopingową i  nie wychodził z niej, aż wszyscy postronni ludzie nie opuścili stadionu i okolic. 🙂 Tym razem już się jednak udało i tylko szkoda, że zapomniałem wynotować Wasze pytania, które pisaliście mi wcześniej. Może następnym razem.

Ulubiona kuchnia?

Bartosz Slisz: Włoska

Języki obce?

BS: Angielski… do dopracowania.

Pytam z ciekawości, bo stawiam tezę, że jak dalej będziesz tak grał, to może to być Twoja ostatnia runda w Zagłębiu przed transferem.

BS: Nie, ja tak nie myślę. Nie skupiam się nad tym, że miałbym gdzieś odchodzić. Koncentruje się na tym, co jest teraz, bo ostatni mecz ze Śląskiem pokazał, że jeszcze dużo pracy przede mną.

Wygraliście dziś z liderem…

BS: Tak, to na pewno cieszy. Gdyby jednak udało się wygrać też ze Śląskiem, ta górna ósemka byłaby naprawdę blisko. Ale nic, walczymy dalej.

Jarek Kubicki mocno Cię chwalił, ale on sam też jest bardzo doceniany za swoją grę. Jak z perspektywy boiska ocenisz ten Wasz pojedynek?

BS: Jarek jest świetnym zawodnikiem, co pokazał też dzisiaj. Tych rywalizacji było więcej, bo i Tomek Makowski, z którym walczę o miejsce w składzie kadry, był dziś na boisku, dlatego tym bardziej cieszę się, że udało się wygrać.

Zgodzisz się, że to był Twój najlepszy występ w barwach Zagłębia?

BS: Czuję, że to był dobry występ mój, ale też zespołu, wszak wygraliśmy z liderem. Były momenty, kiedy Lechia przejmowała inicjatywę, ale myślę, że mieliśmy ten mecz pod kontrolą.

Cele zespołowe są znane, górna ósemka, a jakie są na dziś Twoje cele indywidualne? Wierzysz, że dasz radę nie tylko pojechać na mistrzostwa, ale że będzie to też „Twój” turniej?

BS: Nie, to nie tak. Pierwsza moja myśl to robić wszystko, aby na ten turniej w ogóle pojechać. Jak to się stanie, dopiero będę myślał co dalej. Mam nadzieję, że będzie mi dane grać, a nie tylko przyglądać się jak grają koledzy.

Pewnie znasz powiedzonko o „wiadrze witamin” Kazimierza Węgrzyna? Coś chyba jest na rzeczy, bo masz piekielnie mocną wytrzymałość.

BS: Taki już mam organizm, a to przydaje się na tej pozycji. Chociaż trener Magiera często nam powtarza inne powiedzonko „Lepiej mądrze stać…”. Jestem typem zawodnika, który dużo pomaga kolegom, asekuruje ich i mogę tylko się cieszyć, że mam taki atut.


Po meczu powiedzieli: Damian Oko

Jak ciężki to był mecz, najlepiej widać było po Damianie Oko. Nie dane mu było nawet dotrwać do końca meczu. O powodach na konferencji po meczu wspominał trener Karmelita: „Uczulamy zawodników, że jeśli cokolwiek dzieje się niedobrego z ich zdrowiem, od razu muszą to przekazywać sztabowi”. Damian polecenie wykonał i na kwadrans przed końcem meczu opuścił boisko. Ile zdrowia mecz go kosztował, wie tylko on. A jak wyglądał jego oczami?.

Damian, jak mi powiesz, że z przebiegu gry było widać, że Zagłębie gra dziś z liderem to się z Tobą nie zgodzę.

Damian Oko: Cieszymy się, że udało nam się wygrać i zamazać trochę tę plamę po derbach. Na pewno nie byliśmy drużyną gorszą, a z trybun myślę, że nie było widać, że przyjechał tu lider. Sądzę, że całkiem nieźle sobie daliśmy radę.

Przyszło Ci dziś grać na Paixão i Sobiecha, czyli na nie byle kogo. Jeden w tej lidze już nie raz udowadniał jakość, drugi ma masę doświadczenia za granicą. Jak się czułeś w pojedynkach z nimi?

DO: Zgadzam się, że to są dobrzy zawodnicy, ale staram się o tym nie myśleć, kto akurat jest przeciwko mnie na boisku.

To był bardzo wyrównany mecz na początku i ta pierwsza bramka była jednak trochę z przypadku niż z jakiejś udokumentowanej przewagi. Kiedy poczułeś, że ten mecz da się dziś wygrać?

DO: W przerwie padło parę mocnych słów (wydaje mi się, że mówiąc to, lekko się uśmiechnął) i wyszliśmy na drugą połowę tak, aby ten mecz wygrać.

W takim razie, na co szczególnie zwracał uwagę w przerwie trener? Był jakiś jeden główny element?

DO: Mówił o tym, jak dobrze poukładana taktycznie jest drużyna Lechii. Wiedzieliśmy o tym, bo przecież to drużyna trenera Stokowca, ale trener uczulał na ten element, ale trener chciał nam o tym przypomnieć. Mieliśmy bardzo uważać też na to, co zrobi Lechia zaraz po przechwycie i w jaki sposób będzie nas próbowała skontrować.

Zaskoczyła Cię czymś Lechia? Bo to, o czym mówisz, tylko potwierdza, że to był taktycznie bardzo zacięty mecz.

DO: Nie, muszę powiedzieć, że nie. Spodziewaliśmy się tego, w jaki sposób wyjdą na nas i to się potwierdziło.

Czego się spodziewasz po Szczecinie?

DO: Wiadomo, będziemy chcieli tam też wygrać, ale jeszcze o tym nie ma co mówić. Dziś się cieszymy, a analiza przeciwnika dopiero przed nami.

To będzie trudniejszy mecz niż dzisiaj?

DO: Życie pokaże.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Zagłębie Lubin