Znacie to powiedzenie, że łatwiej na szczyt się dostać, niz potem na nim utrzymać? Dokładnie w ten sposób patrzę na niedzielny mecz z Pogonią. To było cholernie przyjemne dla nas popołudnie, a dzięki wygranej, dni, które nam zostały do meczu z Arką, upłyną w zdecydowanie lepszych nastrojach. Dwie wygrane z rzędu cieszą, ale jeszcze bardziej to, jakimi środkami je osiągnęliśmy. Bez względu na to, czy skończy się to więc górną ósemką, czy nie, mamy nasze… jedno wielkie Zagłębie konsekwencji.
Na przekór światu…
Jeśli w kontekście Zagłębia pada słowo „konsekwencja”, to w ostatnim czasie kojarzy mi się tylko z jednym. Z uporem, z którym Ben Van Dael stawia na Patryka Tuszyńskiego. Nie będę udawał, że go rozumiem, bo tak nie jest. Spędziłem nawet trochę czasu ostatnio, aby zebrać wszystkie jego statystyki i postarać się poszukać w nich jakiegoś klucza, którym sugeruje się Holender. I tak gapiłem się na te liczby, zestawiałem je na różne sposoby, znów gapiłem i… nic.
Dopuszczam do siebie myśl, że trzeba na te liczby spojrzeć w odpowiedni sposób, aby coś w nich zobaczyć. Dopuszczam też jednak taką, że liczby liczbami, a to, co trener widzi w grze zawodnika, a czego do suchych liczb sprowadzić się nie da, to zupełnie inne melodie. Możemy się więc irytować, wkurzać, kręcić najróżniejsze beczki i drwić — ot, nasze święte prawo — a na koniec dnia musimy uszanować decyzję trenera, który w miejscu pozycji napastnika wpisuje jego nazwisko.
Zresztą spójrzcie na to w ten sposób: Miedziowi na bardzo trudnym terenie wygrali bardzo przekonująco 3:0. Tuszyński przy dwóch bramkach odegrał kluczową rolę (bramka + wywalczony karny).
Tyle. Koniec tematu.
Liczydło
To już oficjalne. Coś, co jeszcze do niedawna wydawało się poza zasięgiem, stało się faktem. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu możemy zacząć patrzeć tylko na siebie. Co według mnie nawet ważniejsze, w razie niepowodzenia winić także będziemy mogli tylko siebie samych.
Przed nami więc pięć spotkań, w dodatku z rywalami, którzy obecnie w tabeli znajdują się niżej niż Zagłębie. To oczywiście nie znaczy, że mecze wygrają się same, ale skoro możemy mieć na rozkładzie Lechię, Lecha i Pogoń to nie ma podstaw, by nie wierzyć w zwycięstwa z Arką czy Górnikiem.
Zaczynamy od tabeli:
Terminarz:
- Piast: Miedź (d), Lechia (w), Wisła P. (d), Wisła K. (w), Korona (d) – Lepszy bilans z Zagłębiem
- Jagiellonia: Korona (d), Pogoń (w), Legia (w), Zagłębie S. (d), Lech (w) – Gorszy bilans z Zagłębiem
- Lech: Górnik (d), Korona (w), Pogoń (d), Lechia (w), Jagiellonia (d) – Gorszy bilans z Zagłębiem
- Pogoń: Wisła P. (w), Jagiellonia (d), Lech (w), Arka (d), Legia (w) – Gorszy bilans z Zagłębiem
- Cracovia: Wisła K (w), Górnik (w), Korona (d), Miedź (w), Lechia (d) – Lepszy bilans z Zagłębiem
- Korona: Jagiellonia (w), Lech (d), Cracovia (w), Zagłębie (d), Piast (w) – Korona wygrała pierwszy mecz 1:0
- Zagłębie: Arka (d), Wisła P. (w), Górnik (d), Korona (w), Wisła K. (d)
- Wisła: Cracovia (d), Legia (d), Zagłębie S. (w), Piast (d), Zagłębie (w) – Pierwszy mecz wygrała 3:2
Dzięki Pawłowi Mogielnickiemu z serwisu 90minut.pl znamy także szacowany rozkład szans poszczególnych zespołów na zajęcie miejsca premiowanego grą w grupie mistrzowskiej.
Szanse na awans do ósemki ESA:
Lechia 100%
Legia ~100%
Piast 99,96%
Jagiellonia 96,4%
Cracovia 91,9%
Lech 91,0%
Zagłębie Lubin 72,8%
Pogoń 71,5%
Wisła 47,3%
Korona 28,9%
Śląsk 0,2%
Miedź ~0%
Arka ~0%
Górnik ~0%
Wisła Płock ~0%— Paweł Mogielnicki (@mogiel90) March 11, 2019
Martwi mnie jedno. Jeśli w tym sezonie byliśmy konsekwentni, to raczej w meczach bez wygranej, a nie na odwrót. Nawet na początek sezonu, który był w naszym wykonaniu obiecujący, nie potrafiliśmy utrzymać passy meczów bez porażki na dłużej. I tak w 3. kolejce przegraliśmy z Piastem, mając wcześniej za sobą dwie wygrane, by potem powtórzy ten sam schemat, przegrywając z Miedzią w kolejce 7. Potem było juz tylko źle…
Stabilizacji brakuje nam więc bardzo w przekroju całego sezonu. A patrząc na to, z kim zagramy teraz, od razu przed oczami mam obraz „spektaklu” meczu przyjaźni z zeszłego sezonu. Poza tym — jak każdy klub w Lotto Ekstraklasie — mamy pewien syndrom. Sprawia on, że grając z kimś, kto jak tlenu potrzebuje przełamania złej passy, można być wręcz pewnym, że nastąpi to właśnie w meczu z Miedziowymi.
Komu kontrakt, komu?
Ponieważ mistrzostwo nam już w tym sezonie nie grozi, a spadek jest równie prawdopodobny, możemy zacząć skupiać uwagę na lecie. Nie, nie napisze jeszcze oby do lata, bo na boisku wciąż zostało sporo do zrobienia. Jednak nasza uwaga powinna się już w tej chwili skupiać na tym, co do udowodnienia mają poszczególni zawodnicy, z naciskiem na tych, którym kontrakty kończą się po tym sezonie.
A lista wcale krótka nie jest:
Konrad Forenc
Jeszcze rok temu wydawało się, że jego przygoda z Zagłębiem się zakończy. Jego kontrakt został przedłużony o rok, choć nie do końca wynikało to ze względów sportowych. Sytuacja zmieniła się jednak na tyle, że mamy aż 4 bramkarzy na kontraktach i ktoś po prostu będzie musiał zostać odstawiony. Ktoś z dwójki (lub nawet obaj) Forenc – Leciejewski.
Ľubomir Guldan
„El capitano” to przypadek szczególny, przynajmniej tak twierdzą ludzie z klubem związani. Według mnie jednak nie można sie tutaj kierować sentymentami. Peselu oszukać się nie da, a żadną tajemnicą nie jest, że każdą wolną chwilę Lubomir poświęca na wyjazd do rodziny, która na stałe nie mieszka z nim w Lubinie. Rodzina rzecz święta, tylko że kiedy głowa nie jest skupiona na jednym..
W jednej z dyskusji zasugerowałem, że gdyby jednak Lubomir chciał jeszcze na rok zostać w Zagłębiu, przedłużenie jego kontraktu związałbym ściśle z tym, jakie decyzje zapadną w sprawie Piątkowskiego, Szoty i Jończego. Powrót dwójki z nich z wypożyczeń i „oddanie ich” pod skrzydła Lubomira, aby wprowadził ich do pierwszej drużyny, wydaje się najrozsądniejszą opcją. Nie powinien być już jednak moim zdaniem, pierwszym wyborem do składu.
Daniel Dziwniel
Wszystkie znaki i sygnały świadczą, że przygoda Daniela w Lubinie dobiega końca. Holenderski szkoleniowiec Miedziowych wyraźnie preferuje wysokich i silnych bocznych obrońców, co dość mocno ogranicza możliwości Daniela do gry w pierwszym składzie. Pokładano w nim duże nadzieje, uważam jednak, że nie do końca niestety je spełnił. Jego pobyt w Lubinie można uznać za co najwyżej za przyzwoity. Może gdyby nie ta piekielna kontuzja?
Na dziś jednak nie widzę powodu, aby związek ten przedłużać.
Jakub Tosik
Właśnie dobiega końca piąty sezon Jakuba w barwach Zagłębia. Jeden z najbardziej uniwersalnych piłkarzy, jakich posiadamy i przez to też najbardziej poszkodowany. Co prawda w kontrakcie ma zapis o automatycznym przedłużeniu kontraktu — w przypadku rozegrania określonej liczby minut — ale wydaje mi się, iż na tym etapie powinniśmy dopilnować, aby tych minut jednak nie wyrobił. Trzymanie bowiem zawodnika, który od biedy może zagrać na kilku pozycjach, to de facto zabieranie miejsca ludziom, którzy na konkretnej pozycji się specjalizują.
Choć pożegnać go należy z honorami, bo zasłużył.
Vladislav Sirotov
Umówmy się, nikt po nim płakać nie będzie, choć nie na to się zapowiadało na początku sezonu. Już jego pierwsze wejście na boisko, mimo że kolegów z zespołu pewnie wszystkich jeszcze nie znał po imieniu, skończyło się z asystą. I wydawało mi się, że to będzie gość do bólu pragmatyczny. Może bez błysku i wiatru, który z reguły skrzydłowi robią najlepiej, ale obronią go liczby.
Niestety urazy, a także słaba aklimatyzacja sprawiły, że nie miał szans pokazać pełni potencjału, jeśli takowy posiada. Nie on pierwszy, nie ostatni.
Jakub Mareš
Eh, z Panem Jakubem mam największy kłopot. Nie ukrywam, lubię takich „dzików”. Sporo sobie obiecywałem po jego przyjściu do Zagłębia i przez jakiś czas spełniał oczekiwania. Dość napisać, że był moment, kiedy stawiałem go w tej drużynie na równi z Filipem Jagiełło, jako piłkarzy, w których wierzę najbardziej. Tylko że potem było juz tylko gorzej. Transfer do Pogoni, który ostatecznie nie doszedł do skutku w ostatnim dniu zeszłego letniego okienka, był — wydaje się — punktem zwrotnym.
Nie sugeruję braku profesjonalizmu czy zaangażowania, bo to było zdaniem ludzi z klubu na odpowiednim poziomie. Tyle że w tym sezonie Mareš był już innym zawodnikiem i nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Kamil Piątkowski
Do pierwszej drużyny wchodził razem z Bartkiem Sliszem oraz Kacprem Chodyną. 19-latek jest jednak podstawowym obrońcą występujących w III lidze rezerw naszego klubu, a również reprezentantem Polski (razem z Łukaszem Porębą) w kategorii U-19. Nowy kontrakt powinien być więc tylko formalnością, a kibice mogą oczekiwać, iż niebawem zobaczą go nawet w pierwszym zespole.
Wyścig po „8”
Mecz w Szczecinie pokazał, że upór Holendra — tak niezrozumiały w przypadku Tuszyńskiego — może być wielką zaletą. W momencie, gdy Filip Jagiełło podpisał swój nowy kontrakt we Włoszech, w drużynie wystartował swoisty wyścig o schedę po nim. A nic nie cieszy kibica tak bardzo, jak świadomość, że miejsce odchodzącego wychowanka zajmie kolejny adept naszej akademii. O ile, na razie obaj raczej są jeszcze tylko zmiennikami Fifiego, tak miejsce w przyszłym sezonie będzie już tylko jedno.
Dawida Pakulskiego oglądaliśmy w derbach ze Śląskiem. Napisałem po nich (całość tutaj):
Czy Dawid Pakulski zagrał dobry mecz? Nie, nie zagrał. Był przestraszony, grał asekuracyjnie, często myślał za wolno, a strat zaliczył tyle, że mógłby z nich zbudować pokaźny domek. I jeszcze się w nim urządzić. Tylko czy Dawid Pakulski zagrał na miarę swoich możliwości? Nie. Dostał piekielnie bolesną lekcje ligowego grania i takich doświadczeń zebrać nie da się inaczej.
***
Łukasza Porębę oglądaliśmy w dwóch ostatnich spotkaniach z Lechią (zmienił kontuzjowanego Filia Jagiełło) i Pogonią. W tym pierwszym widać było, że wejście w tak zaskakującym momencie, a także ciężar rywalizacji z liderem były dla niego wielkim wyzwaniem. Zapytany o to na pomeczowej konferencji Paweł Karmelita zastępujący w tym spotkaniu Ben Van Dael’a odpowiedział:
„Może zmienię zdanie, gdy obejrzę mecz na spokojnie, ale ja go oceniam bardzo pozytywnie. Wszedł w bardzo trudnym momencie i to na pozycję bardzo wymagającą. My chcemy grę prowadzić, a kiedy nie posiadamy piłki, chcemy grać agresywnie w odbiorze i z tych zadań w dużej mierze Łukasz się wywiązywał. Pamiętajmy o tym, że to jest młody zawodnik, który dopiero buduje sie w Ekstraklasie.”
Co prawda drugi jego mecz był zupełnie inny, bo w Szczecinie to Zagłębie zagrało zdecydowanie inaczej, a i sytuacja na boisku i na tablicy wyników była inna, ale też widać było, że jest jeszcze spory zapas, który posiada Łukasz tak samo, jak Dawid.
***
Jak obu zawodników porównał Paweł Karmelita, na co dzień asystent trenera Van Dael’a:
„Ja oceniam ich przez pryzmat dobrej znajomości tych chłopców. Nie odnosząc się bezpośrednio do meczów, zarówno jeden i drugi dysponują bardzo wysokim potencjałem. Tak jak dziś widzimy bardzo dobrze grającego Bartka Slisza, tak wydaje mi się, że będą kolejni.
Czy to właśnie będzie ta dwójka? Ja w nich wierzę, a w tak trudnych meczach nie zawsze młodzi potrafią pokazać swój pełny potencjał. Proszę mi jednak wierzyć, że według mojej opinii ten klub będzie z nich czerpał jeszcze wiele korzyści sportowych, a może nawet coś więcej”.
Wygląda na to, że wyścig o ósemkę nabierze dodatkowego znaczenia i może być równie pasjonujący.
Zagłębie konsekwencji
Nie wszystko, co związane z klubem mi się podoba. Żadna tajemnica. Uważam, że gdyby o rozwój głównej marki, jaką jest Zagłębie Lubin, dbano tak samo starannie, jak o rozwój marki Akademii KGHM bylibyśmy w zupełnie innym miejscu niż obecnie. Dużo lepszym miejscu. Niestety nie od razu Rzym zbudowano, więc i my musimy uzbroić się w cierpliwość. Prawda jest taka, że często brakuje nam tu konsekwencji. Najczęściej w gabinetach władz, gdzie kolejni zarządcy wolą zaczynać wszystko od zera wedle własnego pomysłu niż kontynuować pracę, którą zapoczątkował poprzednik. Ma to niestety też przełożenie na część sportową, bo nowa wizja najczęściej oznacza nowego trenera, a to oznacza… Wiecie, dokąd zmierzam.
Pod koniec zeszłego roku postawiono na Ben Van Daela, który dotychczas pokazał, że jeśli chodzi o konsekwencje w działaniu, nie można mu zarzucić niczego. Od samego początku mówił o tym, co zrobić zamierza i jakich środków będzie używał. I dzień po dniu dokładnie i konsekwentnie to realizuje. Dwa ostatnie mecze pokazały też, że ta konsekwencja przynosi efekty i to chyba nawet szybciej niż sam zakładał.
A przecież to dopiero początek jego pracy w Lubinie. Myślę, że chwila obecna jest najlepszym momentem, aby postawić pytanie, czy to „początek końca” projektu, czy może tym razem konsekwentnie pójdziemy za ciosem, licząc na to, że trend wznoszący uda się utrzymać? Oznaczałoby to, że szef plemienia Vandali kredyt zaufania otrzyma wystarczająco duży, aby zespół budować na kolejny sezon.
Oznaczałoby, że… ale o tym może następnym razem 🙂
Pingback: Zagłębie senności | Zagłębie Lubin | WATCH EKSTRAKLASA