Obserwuj nas

Zagłębie Lubin

Zagłębie senności

Jeśli taki mecz miał nam się przydarzyć to po prostu musiał to być mecz z Arką. Pisałem o tym zresztą niedawno (tutaj) – „Martwi mnie jedno. Jeśli w tym sezonie byliśmy konsekwentni, to raczej w meczach bez wygranej, a nie na odwrót”. Do głosu doszła więc logika ekstraklasy dzięki czemu na boisku nie działo się w zasadzie nic. Spektakl był tak porywający, że więcej działo się nawet przy foodtruckach. Ot jedno wielkie Zagłębie senności.

Nie jest łatwo pisać o takim meczu. Niby najłatwiej byłoby zrobić z niego relację, tylko że dla tych, którzy na meczu byli bądź śledzili go przed telewizorem byłaby to niezasłuzona męczarnia. Dla tych zaś, którzy obejrzeć go nie zdołali niesprawiedliwa kara. Nie działo się bowiem nic ciekawego na czym można by zbudować cały tekst.

O meczu słów kilka

Prawie idealnie całość przewidział jeszcze przed meczem Staszek Madej:

Co prawa bramki w tym meczu nie padły, ale reszta zgadza się co do joty. Mieliśmy wszystkie atuty w rękach i aż strach uwierzyć, że zrobiliśmy tak niewiele, aby ten mecz na swoja korzyść rozstrzygnąć. Przypomina mi się rozmowa przed meczem, w której kumpel (pozdrawiam Adi) przywoływał w dyskusji Diego Simeone i sposób, w jaki Atletico Madryt odpadło z Ligi Mistrzów. Mieli wszystkie atuty po swojej stornie z zaliczką bramkową włącznie, by potem na boisku nie zrobić zupełnie nic i w rezultacie odpaść.

Podobieństwa pojawiają się same. Zagłębie pokazało się w meczach z Lechią, a przede wszystkim z Pogonią z bardzo dobrej strony. Mądrze broniło, szybko operowało piłką, przejścia między fazami obrony i ataku były płynne, a obaj skrzydłowi raz po raz stanowili zagrożenie dla rywali. Dobrze rytm gry regulował Starzyński, odpowiednio przyspieszając lub zwalniając grę w momentach, gdy zespól najbardziej tego potrzebował. I nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko odwróciło się o 180°.

Powie ktoś, że zabrakło szczęścia choćby przy strzale Figo, czy w sytuacji Szysza z doliczonego czasu gry. Owszem, ale jeszcze bardziej zabrakło agresywności, dokładności i podejmowania ryzyka. Słaby mecz rozegrali nasi skrzydłowi, którym po prostu wyraźnie nie szło. Słabo w środku spisywał się też Łukasz Poręba, a i Filip Starzyński tym meczem do reprezentacji się nie przybliżył. Znów swoją grą irytował Tuszyński i kiedy zebrać to wszystko razem mamy obraz tego, jak wyglądał ten mecz.

Liczydło

Mogliśmy liczyć tylko na siebie i pierwszy test po prostu oblaliśmy. Co prawda będzie możliwość poprawki, ale skala trudności pójdzie do góry, a rywale z pewnością nie będą tylko biernie czekać. Z drużyn walczących o górną ósemkę wypisał się Piast, który wygrywając z Miedzią praktycznie zaklepał już sobie miejsce. W walce pozostaje więc już tylko siedem ekip, a Zagłębie niestety startuje do tego wyścigu niczym Kubica do GP Australii.

Tyle dobrze, że nas nikt nie zdubluje 😉

Zaczynamy od tabeli:

Terminarz:
  • Pogoń: Jagiellonia (d), Lech (w), Arka (d), Legia (w) – Gorszy bilans z Zagłębiem
  • Jagiellonia: Pogoń (w), Legia (w), Zagłębie S. (d), Lech (w) – Gorszy bilans z Zagłębiem
  • Lech: Korona (w), Pogoń (d), Lechia (w), Jagiellonia (d) – Gorszy bilans z Zagłębiem
  • Cracovia: Górnik (w), Korona (d), Miedź (w), Lechia (d) – Lepszy bilans z Zagłębiem
  • Korona: Lech (d), Cracovia (w), Zagłębie (d), Piast (w) – Korona wygrała pierwszy mecz 1:0
  • Wisła: Legia (d), Zagłębie S. (w), Piast (d), Zagłębie (w) – Pierwszy mecz wygrała 3:2
  • Zagłębie: Wisła P. (w), Górnik (d), Korona (w), Wisła K. (d)

Gdzie szukać swojej szansy? Wciąż mamy teoretycznie najsłabszych rywali, choć po tym, co widzieliśmy wczoraj, używanie tego jako argumentu jest karkołomne. Wisła jedzie na Łazienkowską, na której Legia nie gubi zbyt wielu punktów. Korona podejmuje Lecha, a Jagiellonia Pogoń, więc co najmniej dwie z nich punkty stracą. Podobnie jak my, rywala z dołu tabeli ma Cracovia, co wcale jak się okazuje nie jest obecnie żadną przewagą.

Cały czas jednak w środku tabeli jest straszny ścisk. Cztery punkty, które dzielą Zagłębie i Pogoń to wciąż dystans, który można odrobić. Szczególnie że i Lech i Jagiellonia w ostatnich dniach nie prezentują się najlepiej. Jeszcze niedawno miały bezpieczną przewagę, a teraz są już na wyciągnięcie ręki. Jeśli miałbym obstawiać, to dla mnie wyjazdowy mecz z Koroną będzie kluczowy w kontekście tego, gdzie przyjdzie nam rozgrywać rundę finałową.

Zagłębie senności

Oglądając wczorajszy mecz  z każdą minutą coraz większe miałem wrażenie, że ostatnie wyniki po prostu uśpiły naszą czujność. Gdy na początku wiosennego grania byliśmy w bardzo trudniej sytuacji, nasza gra i poziom mobilizacji wyglądał zdecydowanie lepiej. Do momentu, kiedy zespół Van Daela był pod prądem, spisywał się lepiej. Choć może to przede wszystkim dlatego, że zwyczajnie nie był w tych meczach faworytem?

Pojedynek z Arką pokazał, że ta rola po prostu nam nie służy. Walka z zespołami, które w piłkę grać chcą i potrafią, to mocna strona Miedziowych. Kiedy jednak rywal chowa się za podwójną gardą i czeka na swoje szanse – jak Arka wczoraj – zaczyna robić się ciężko. Szczególnie gdy gramy przed własną publicznością. Właśnie wtedy potrzebny jest nam bardzo kreatywny środek pola, a z tym obecnie mamy przejściowe — w co wierzę — kłopoty.

Trzeba oczywiście mieć na uwadze, że mamy tam absolutnego żółtodzioba, który najzwyczajniej piłki na tym poziomie musi się jeszcze uczyć. Tylko jeśli środek nie funkcjonuje na odpowiednim poziomie, cała nasza gra zaczyna robić się wolna i senna. Mający sporo czasu na odbudowanie ustawienia rywale bez trudu zatrzymują akcję naszych skrzydłowych, a liczenie na to, iż napastnik sam zrobi coś z niczego jest daremne. Uważam, że właśnie nad zróżnicowaniem i poszerzeniem wachlarza wariantów ofensywnych w czekającej nas przerwie na reprezentację powinien skupić się Van Dael.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Zagłębie Lubin