Obserwuj nas

Zagłębie Lubin

Cel uświęca środki?

Łatwo wygłaszać popularne opinie. Wystarczy przyłożyć ucho w jedno bądź dwa miejsca, by wiedzieć, co w trawie piszczy i na co obecnie panuje koniunktura. Zapewni Wam to falę like’ów (dla fanów social mediów) i zaproszenie na zdecydowaną większość imprez, gdzie witani będziecie z otwartymi ramionami. Kiedy jednak idziecie pod prąd, nie kupujecie byle czego, a Wasze opinie zaliczają Was do mniejszej liczebnie grupy, wtedy łatwo nie będzie. Ot jedno wielkie… nie, tym razem tego nie będzie.

Nie będę dziś pisał o meczu, bo absolutnie nie ma o czym. Jeśli szukacie jakiejś relacji czy komentarzy, odsyłam do skrótów wideo czy różnych serwisów informacyjnych. Fani retro mogą skorzystać z telegazety, bo wszystko, co o tym meczu wiedzieć musicie, to wynik, który tam z pewnością znajdziecie.

Długo szukałem więc pomysłu o czym warto byłoby napisać i miałem nadzieję, że może oglądając dwa pozostałe dzisiejsze mecze wpadnie mi do głowy jakiś punkt zaczepienia. Choćby mało znaczące podobieństwo czy drobiazg, który można byłoby wyciągnąć z obu spotkań i jakoś porównać. Mecze mijały, a pomysł jak nie przychodził tak nie przychodził. Dopiero jakiś czas po meczu swój komentarz do niego zamieścił prezes Zagłębia Mateusz Dróżdż i od razu wiedziałem, że warto się nad tym pochylić.

Oto co napisał:

Sztuka

Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie samo słowo sztuka zawsze miało wydźwięk pozytywny. Oznaczało wzniesienie się na wyżyny własnych umiejętności, wręcz ocieranie się o geniusz czy perfekcję. Docieranie do miejsc, gdzie zwykły przeciętny zjadacz chleba dotrzeć nie potrafi. I nieważne czy chodzi o muzykę, literaturę czy choćby uliczne graffiti. Sztuka to coś, co ma budzić podziw. Już sama więc próba połączenia jej z czymś kompletnie odwrotnym jest dla mnie — i mam nadzieję, że dla Was też — zupełnie niesmaczna.

Pamiętam jak nieodżałowany Bohdan Tomaszewski, wspaniały komentator tenisowy podczas jednej z transmisji któregoś z wielkich szlemów został w podobny sposób przez współkomentatora zagadnięty. Sposób w jaki „spacyfikował” — bo nie potrafię znaleźć właściwszego słowa — ten zwrot (Sztuką jest wygrywać takie mecze), oczywiście z wielką klasą i właściwą sobie dawką humoru był tak dobitny, że idę o każdy zakład, wolelibyście odbyć i 20 rozmów „motywujących” z kibicami pod płotem niż być w ten sposób obsztorcowanym.

Sztuką bowiem nie można nazwać nawet bycia odrobinę lepszym od przeciwnika. A kto ten mecz oglądał wie, że tak naprawdę wcale Zagłębie od Wisły lepsze nie było. Jakby nie dość, że byliśmy apatyczni, niedokładni i bardziej to przypominało zlepek 11 facetów niż drużynę, to najnormalniej byliśmy gorsi i w zasadzie nie ma jasnej odpowiedzi, dlaczego ten mecz udało sie wygrać. Fakt, udało się, ale nazywajmy proszę rzeczy po imieniu, a nie starajmy się ich „tuszować” utartymi formułkami, które nijak do nich nie pasują.

Cholerna ósemka

W jakimś małym stopniu jednak Mateusza Dróżdża rozumiem. Bez względu na to, czy pisał to jako kibic, czy prezes. On też przecież ma szefa i założenia, które przed nim postawiono, musi wypełniać. Tajemnicą żadną nie jest, że górna ósemka to przed sezonem był plan minimum. Trudno więc się dziwić, że kiedy los trochę się jednak do niego uśmiechnął, choć nic na to nie wskazywało, poczuł wielką ulgę, którą z kibicami za pośrednictwem Twittera postanowił sie podzielić.

Tylko że jeśli dobrze się nad tym zastanowić więcej z tej górnej ósemki jest zmartwień niż zysków. Ci, którzy poprzednie moje teksty czytali wiedzą, że wielkim fanem jej w tym sezonie nie jestem, a już na pewno nie za wszelką cenę. Potrafię dostrzec korzyści z niej płynące (więcej o tym tutaj), ale widzę też cenę, którą przychodzi nam za to płacić. A jestem zdania, że dzisiejszy mecz w Płocku to właśnie jest tego cena.

Głównie dlatego, że nie znajduje innego wyjaśnienia tak drastycznego zjazdu formy. Przecież na kadrę narodową żaden z naszych piłkarzy ofensywnych nie wyjechał, poza Boharem, a ten był dziś najlepszy na boisku. Skoro więc tak, dzisiejszy występ musiał być albo wynikiem zbyt wielkiego przykręcenia śruby treningowej (nie kupuje tego), albo obranej na mecz taktyki. Taktyki, by za żadne skarby nie stracić, bo w przypadku przegranej górna ósemka mogłaby być piekielnie trudna do osiągnięcia.

Pytanie tylko, czy…

Cel uświęca środki?

Gdyby w obecnym sezonie podziału tabeli nie było, wszystko byłoby dla nas dużo łatwiejsze. Jasne, wciąż jakiś plan minimum pewnie KGHM Polska Miedź S.A. przed Mateuszem Dróżdżem i jego Zagłębiem by postawił, ale w tym przypadku na tle tabeli jedno miejsce w tą czy w tą nie robiłoby pewnie zbyt wielkiego problemu. Szczególnie że brak sztucznej presji pewnie spowodowałby dużo większy luz w sztabie i wśród piłkarzy. A to według mnie z pewnością przełożyłoby się na grę przyjemniejszą dla oka kibica.

Oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy 3 ligowe punkty będą szanować bardziej niż styl, w jakim zostały one osiągnięte. Może i nie ma tym nic złego, pod warunkiem, że jesteście klubowym księgowym bądź kibicem, który z klubem rzeczywiście jest na dobre i złe. Bo w każdym innym przypadku styl — czy Wam się to podoba, czy nie — będzie miał kolosalne znaczenie. Bo przekonajcie mnie, że gdy przysłowiowy Kowalski co tydzień w sportowej prasie wyczyta, że na Zagłębie nie da się patrzeć, w ogóle rozważy przyjście lub powrót po latach na stadion.

Napisałem to wcześniej i tutaj to powtórzę. Jestem zdania, że efektowna gra nawet w przypadku porażki jest w stanie ściągnąć na stadion więcej nowych/byłych kibiców niż zwycięstwo takie jak to w Płocku. Ludzie pragną przede wszystkim emocji, to na nie chcą przychodzić i to ich szukają. Widać to po tym, jak szybko rośnie zainteresowanie sportami ekstremalnymi choćby. Wypranie meczu z jakiegokolwiek ładunku, który widza na stadionie przytrzyma, równa się słaba bądź malejąca frekwencja. Szczególnie kiedy w lidze nie walczy się już w zasadzie o nic.

Amen.

Ligowy maraton

Przed nami ostatnie dwa ostatnie tygodnie rundy zasadniczej, a w niej do rozegrania aż 3 spotkania. Nie będzie więc czasu ani na korekty, ani na szukanie nowych rozwiązań, a przerwy między meczami — poza podróżą — będą polegać głównie na regeneracji. W dodatku w spotkaniu z Nafciarzami, aż trzech ludzi złapało kartki (z czego dwie kompletnie bezsensowne) i w meczu z Górnikiem będziemy dość poważnie osłabieni.

Nie będzie to więc zbyt łatwy czas dla kibiców Miedziowych, szczególnie tych zafiksowanych na górnej ósemce. Nie ma jednak tego złego. O ile w przypadku Kopacza i Balicia mamy naturalnych zastępców (trzymamy kciuki za Alana), o tyle w przypadku Damiana Bohara mamy na ławce dość spory przeciąg. Dla mnie byłby to wręcz idealny moment, aby zaskoczyć rywali i wyjść od początku dwoma napastnikami, czyli ustawieniem, którego nie widzieliśmy już od jakiegoś czasu. Tylko że znając już trochę Vandala zdaje sobie sprawę, że nie jest on typem ryzykanta.

Czego więc się spodziewam? Górnik punktów potrzebuje jak tlenu, więc nawet jeden wywieziony z SC98 będzie dla nich cenną zdobyczą. Dużo trudniej będzie jednak za tydzień, gdy przyjdzie nam zmierzyć się z Koroną, więc jutrzejszy jej mecz z Kolejorzem z pewnością przyciągnie przed telewizory ciekawych kolejnego rywala sympatyków Zagłębia.

Mam jednak nadzieję, że już po meczu w Kielcach wszystko będziemy wiedzieli (bez względu w którą stronę), bo na koniec przyjeżdża do Lubina krakowska Wisła i mam nadzieję, że przyjdzie nam się cieszyć już tylko dobrym meczem.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Zagłębie Lubin