Dnia 16.11.2019 roku reprezentacja prowadzona przez Jerzego Brzęczka podejmowała na wyjeździe Izrael. W ostatnich dniach nie wiadomo było czy w ogóle ten mecz dojdzie do skutku, bo w Izraelu jest niebezpiecznie. Na szczęście spotkanie udało się rozegrać.
Zmęczony Lewandowski, kontuzjowany Milik i Piątek z kolejną szansą
Wszyscy wiemy jak ważną personą dla naszej reprezentacji jest Robert Lewandowski. Wszyscy także zdajemy sobie sprawę, ile on dodaje jakości do naszych akcji. Selekcjoner bardzo dobrze zrobił, że zdecydował się posadzić na ławce snajpera Bayernu wiedząc jak teraz jest wyeksploatowany. W klubie gra wszystko, w reprezentacji też. Wyjazd na Euro już sobie zapewniliśmy, więc można było spróbować różnych rozwiązań bez Roberta. Mówimy o zawodniku, który strzelił w 111 meczach naszej kadry 60 bramek.
Duża szkoda, że w ostatnim momencie wypadł Arkadiusz Milik z powodu kontuzji. Po raz kolejny opuszcza mecz w eliminacjach do Euro 2020. Poprzednio nie wystąpił w dwóch spotkaniach we wrześniu: 6.09 ze Słowenią i 9.09 z Austrią, a także 16.11 z Izraelem. Napastnik Napoli jest naszym drugim najlepszym strzelcem w kadrze i jego brak może być widoczny. Posiadamy w swoich szeregach trzeciego równie dobrego zawodnika. Jest nim Krzysztof Piątek, który zajmuje drugie miejsce, jeśli chodzi o dorobek bramkowy wśród polskich snajperów w eliminacjach do Euro 2020. W 8 meczach strzelił 4 gole. O jedno trafienie więcej ma Robert Lewandowski. Dobrze, że w ostatnim meczu trener od pierwszej minuty wystawił Piątka. Wcześniej dwa razy trafił on w wygranych meczach 1:0 z Austrią i Macedonią Północną oraz dwukrotnie udało mu się strzelić gola Izraelowi. Nie dziwi więc, że brak Lewandowskiego i Milika próbujemy zastępować Piątkiem.
Wydaje się, że selekcjoner znalazł optymalną pozycję dla Piotra Zielińskiego
Trener Brzęczek na początku swojej kadencji oznajmił, że dołoży wszelkich starań by wydobyć wszystko co najlepsze z Piotra Zielińskiego. Z jednej strony nie mogliśmy się napatrzeć na jego grę w Napoli, a z drugiej w momencie, gdy przyjeżdżał na kadrę dobre zagrania przeplatał słabymi. Był rzucany z jednej pozycji na drugą. Występował na wszystkich pozycjach w pomocy. Od lewego skrzydłowego poprzez ofensywnego pomocnika do prawego skrzydłowego. W pierwszym meczu z Izraelem wystąpił nawet jako prawy napastnik. Od dawna wiadomo jakim talentem obdarzony jest Piotrek. Jednak największym problemem wydaje się dobranie dla niego optymalnej pozycji.
Każdy od pomocnika Napoli oczekiwał liczb. W tych eliminacjach zanotował tylko jedną asystę. Cztery spotkania rozegrał jako ofensywny pomocnik. Z kolei w eliminacjach do mundialu miał na swoim koncie 7 asyst. Zieliński posiada niewyobrażalnie duży potencjał. Tylko, żeby był pożytek z Piotrka, musi mieć miejsce na rozegranie i pogranie z kimś piłką. Wtedy możemy patrzeć na niego z przyjemnością. Wydaje się, że gdy jest ustawiony za plecami napastnika to czuje się jak ryba w wodzie.
Szybko strzelony gol i pełna kontrola nad meczem
Już w 3. minucie wyszliśmy na prowadzenie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Sebastiana Szymańskiego, przedłużeniu piłki przez Jana Bednarka i bramce Grzegorza Krychowiaka. Dzięki szybko strzelonemu golowi z jednej strony mogliśmy odetchnąć z ulgą, a z kolei z drugiej powinniśmy dalej pracować, aby zdobyć kolejne trafienia. Podobało mi się, że wysoko zakładaliśmy pressing na rywalach, co trzeba dodać – robiliśmy to skutecznie. Proste błędy w wyprowadzeniu piłki popełniali: bramkarz i obrońcy Izraela, za sprawą dobrego ustawienia Polaków. Goalkeeper trzy razy „sprezentował” naszym zawodnikom piłkę, obrońca – raz.
Polscy stoperzy grali rozsądnie, solidnie, na granicy faulu, ale skutecznie. Przez to, że rywale nie kwapili się do zmuszania do błędu naszych graczy w momencie wyprowadzenia piłki do gry, mieliśmy dużą swobodę w tym aspekcie. Szkoda, że nie udało się zdobyć więcej bramek w pierwszej części spotkania. Stworzyliśmy sobie bardzo dobre sytuacje za sprawą Zielińskiego.
Występ Piątka w poprzednim meczu skojarzył mi się z jego grą, jaką prezentował w Milanie pod wodzą Marco Giampaolego. Napastnik był przeładowany zadaniami taktycznymi, przez co nie miał w sobie luzu jakim imponował w pierwszym sezonie w Mediolanie. Gdy Krzysztof grał w drużynie Giampaolego, włączał się do rozegrania, chciał mieć udział w kreowaniu okazji, ale nie było go w polu karnym. W rewanżu z Izraelem również starał się podłączać do gry i dzięki temu skonstruowali razem z Zielińskim bardzo ciekawą kombinacyjną akcję. Piątek efektownie zagrał piętą do Piotrka, który wziął na siebie dwóch obrońców gospodarzy i jeszcze zdołał zagrać piłkę do Frankowskiego. Rozpędzający się skrzydłowy oddał celny strzał. Do tego z łatwością tworzyliśmy nowe sytuacje. Świetnie spisywali się gracze występujący w środku pola, bo to oni wiedzieli kiedy zagrać na jeden kontakt, a kiedy uspokoić grę. Gospodarze w pierwszej części meczu nie byli zagrożeniem dla naszych zawodników.
2:0 – niebezpieczny wynik
Drugi raz w tym meczu zdobyliśmy bramkę z rzutu rożnego. Znów dośrodkował Szymański. Tym razem piłkę zgrał Bielik, a gola strzelił Piątek. Ten gol był mu potrzebny, bo ostatnio słabo u niego ze skutecznością. W tym sezonie w klubie ma tylko dwie bramki zdobyte z rzutów karnych. Mam nadzieję, że dzięki temu trafieniu się odblokuje i będzie strzelać seryjnie. Nie stracił instynktu, bo piłka cały czas szuka go w polu karnym. Poprzednią bramkę w reprezentacji zdobył 10.06 także w meczu z Izraelem.
Cała pierwsza połowa w meczu z Izraelem toczyła się pod dyktando Polaków. Zdobycie drugiej bramki było jedynym pozytywnym akcentem w wykonaniu biało-czerwonych w drugiej połowie. Od 60. minuty nasi zawodnicy nie mieli już siły biegać. W pierwszej części zakładali co chwilę pressing, agresywnie przeszkadzali rywalom. Po zmianie stron stanęli i patrzyli się jak rozgrywają gospodarze. Izraelczycy zauważyli moment słabości Polaków i chcieli go wykorzystać. Mieli kilka stuprocentowych szans. Same zmiany w naszych szeregach też za bardzo nic nie zmieniły. Wprowadzenie Klicha, Furmana i Lewandowskiego nie odmieniło wyniku. Gospodarze dochodzili do głosu. Za to Polacy powinni trzymać zawodników Andreasa Herzoga z dala od swojego pola karnego.
Gra do końca się opłaciła
Z minuty na minutę było goręcej pod bramką Wojciecha Szczęsnego. Nasi rywale z łatwością dochodzili do sytuacji strzeleckich. Coraz częściej musiał się wykazywać polski bramkarz. Mamy szczęście, że ostatnio jest w wyśmienitej formie. Izraelczycy grali i wierzyli, że mogą jeszcze ugryźć biało-czerwonych. W 87. minucie Dabour zdobył kontaktową bramkę. Rozrzucił piłkę na skrzydło, dośrodkowanie zaskoczyło naszych obrońców, bo nie wiedzieli co zrobić. Sprytnie w polu karnym zachował się snajper Izraela. Goście zostali zepchnięci do defensywy. Popełniali głupie błędy, przez co niekiedy napędzali groźne kontrataki rywali. Zawodnicy Brzęczka od czasu do czasu próbowali wychodzić z kontrą, bo piłkę w posiadaniu cały czas mieli gospodarze. Widać było, że nasi piłkarze chcą dotrwać do ostatniego gwizdka.
Pod koniec meczu byliśmy świadkami wtargnięcia na boisko dwóch intruzów. Ochroniarz, który wbiegł na murawę, aby zabrać kibiców uszkodził Tomasza Kędziorę. Na szczęście nic się nie stało naszemu obrońcy. Takie wydarzenia nie powinny mieć miejsca. Słusznie, że sędzia chciał zakończyć mecz po tym wydarzeniu, lecz pozwolił na dwuminutowe przedłużenie. W naszym przypadku – możemy się cieszyć, że wygraliśmy, bo mogliśmy zremisować, a nawet przegrać, gdyby przeciwnicy mieli więcej czasu. Nadal jesteśmy liderem w grupie, choć Austria ma tylko 3 punkty straty. Ostatnia kolejka zapowiada się bardzo frapująco.