Bramki strzelano głównie w końcówkach, Pogoń oddaliła się od lidera, Zagłębie wreszcie wygrało w tym roku, a Lechia wygrała po kontrowersyjnym golu Zwolińskiego – to wszystko wydarzyło się w 19. kolejce Ekstraklasy.
Mecz kolejki
Legia wygrywa w klasyku
Górnik Zabrze 1:2 Legia Warszawa
Mecz Górnika z Legią określany jest mianem ligowego klasyku. W końcu obie drużyny są najbardziej utytułowanymi drużynami w Ekstraklasie (po 14 tytułów mistrza Polski). W tej kolejce to spotkanie nie było emocjonujące tylko ze względów historycznych. Mierzyły się ze sobą drużyny z czołówki. Górnik przed tą kolejką był czwarty, a Legia pierwsza.
Legia od początku sobotniego spotkania rzuciła się do ataku. W 2. minucie Martin Chudy musiał interweniować po strzale Filipa Mladenovicia. Warto dodać, że Słowak popisał się doskonałą interwencją. Dwie minuty później nie interweniował już tak dobrze. W 4. minucie Bartosz Kapustka dostał piłkę od Josipa Juranovicia, wbiegł w pole karne i bez wielkich problemów umieścił piłkę w siatce. Legioniści w pierwszych minutach dominowali na boisku. Górnik rozkręcał się powoli. Przyjezdni popełniali dość proste błędy, ale Górnicy nie potrafili ich wykorzystać. Lecz Legia chyba bardzo chciała stracić bramkę. No i w końcu stracili. Pod koniec pierwszej połowy Artur Jędrzejczyk bezmyślnie sfaulował w polu karnym Jesusa Jimeneza. Sędzia bez wahania wskazał na „wapno”. Karnego wykorzystał Jimenez. Była to szósta bramka Hiszpana z rzutu karnego w tym sezonie.
Po przerwie to Górnik miał więcej z gry, był bliżej strzelenia gola, ale go nie strzelił. Gospodarze swoich sytuacji nie wykorzystali, co zemściło się w końcówce. W 82. minucie Luquinhas podał prostopadle do Kacpra Kostorza. Młodzieżowiec przyjął piłkę nawinął obrońcę i ze stoickim spokojem zdobył swoją debiutancką bramkę w Ekstraklasie.
Wzruszająca historia
Legia męczyła się, po przerwie wcale nie była lepsza, ale wywiozła z Zabrza trzy punkty. Warto się tutaj pochylić nad historią strzelca zwycięskiej bramki. Kacpra Kostorza życie nie rozpieszcza. Jego ojciec zmarł na nowotwór. Młody zawodnik Legii jesienią chorował na mononukleozę. Przez 40 dni leżał w domu. Ogólnie w poprzedniej rundzie rozegrał tylko jeden mecz w seniorach, w meczu 1. rundy Pucharu Polski. W tym roku rozegrał dwa mecze w Ekstraklasie, Z Wisłą zaliczył asystę, a z Górnikiem strzelił gola. Możliwe, że za tydzień wyjdzie w podstawowym składzie. Byłaby to piękna historia.
Choć Stal przeważała, to ostatecznie przegrała
Stał Mielec 0:1 Lechia Gdańsk
Lechia przyjechała do Mielca po dwóch zwycięstwach z rzędu. Na Podkarpaciu podopieczni Piotra Stokowca pragnęli podtrzymać zwycięską serię. Mielczanie byli w zgoła odmiennych nastrojach. Stal w tym jeszcze nie wygrała, notując dwa bezbramkowe remisy i porażkę (mecz z Wisłą Płock został przełożony na 4. marca). Skutkiem tego drużyna z Mielca spadła na ostatnie miejsce w tabeli.
Mecz mógł zacząć się znakomicie dla gospodarzy. Już w pierwszej akcji meczu Petteri Forsell oddał strzał z dystansu. piłka leciała pod poprzeczkę, ale Dusan Kuciak wyciągną się jak struna i zapobiegł utracie gola. Po chwili Aleksandyr Kolew uderzał głową, ale znów czujny w bramce był Kuciak. Kolejną dobrą okazję na gola Stal miała w 26. minucie. Wtedy to Forsell uderzył mocno z wolnego, lecz po raz kolejny – tym razem siatkarskim sposobem – strzał Fina wybronił Kuciak.
Skuteczność aż do bólu
Lechia nie miała zbyt wielu okazji, w sumie dwie najlepsze stworzyła pod koniec pierwszej połowy. W sumie była to jedna akcja, podczas której Lechia dwukrotnie zagroziła bramce rywali. Najpierw po rzucie rożnym z dystansu huknął Jan Biegański. Strzał młodzieżowca nie bez problemów obronił Rafał Strączek. Po chwili piłka znów trafiła pod nogi Biegańskiego. Tym razem młodzieżowiec podał do będącego w polu karnym Łukasza Zwolińskiego. „Zwolak” przyjął, minął bramkarza i umieścił piłkę w siatce. Duże kontrowersje wywołało to, jak o pozycję walczył napastnik Lechii, ale tym aspektem zajmę się w dalszej części artykułu.
Po przerwie nadal to Stal była stroną przeważającą. Najgroźniejsze ataki podopieczni Leszka Ojrzyńskiego przeprowadzili w ostatnich dziesięciu minutach. W 82. minucie Mateusz Mak strzelił z dystansu, ale bramkarz Lechii po raz kolejny potwierdził swoją dobrą dyspozycję. Sześć minut po strzale Maka, uderzał Forsell. Piłka po strzale Fina poszybowała ponad bramką. Ostatnią sytuacje gospodarze mieli w doliczonym czasie gry. W polu karnym drużyny z Gdańska nastąpiło nie lada zamieszanie. Strzelać próbowali różni zawodnicy Stali, ostatecznie piłka po strzale Mateusza Matrasa tylko obiła poprzeczkę.
Czy tam nie było faulu?
Choć Stal była drużyną zdecydowanie lepszą, to Lechia zgarnęła pełną pulę. Wracając do sytuacji bramkowej. Jak pisałem wyżej wzbudziła ona wiele kontrowersji. Poszło o to, że gdy Łukasz Zwoliński walczył o pozycję z Marcinem Flisem, napastnik Lechii uderzył obrońcę Stali w twarz. Zdania co do oceny tej sytuacji są podzielone. Pan Sławomir Stempniewski w Lidze+ Extra skomentował to tak: „Zwoliński naturalnie pracował rękami w tej sytuacji, obrońca po prostu się na niego nadział. Była to przypadkowa sytuacja”. Nieco inaczej tę sytuację ocenił na łamach portalu Interia Sport Łukasz Rogowski, który z zawodu jest sędzią i analizuje decyzje arbitrów.
„ Zdarzenie to było na pewno przypadkowe, bo przecież napastnik Lechii był zdecydowanie przed swoim rywalem i możliwe, że nawet go nie widział. Zastanawiające jest to czy w takich sytuacjach należy oceniać zamiar, czy skutek. Ostatnie trendy wskazują na tę drugą opcję, a zatem uważam, że sędzia Łukasz Szczech nie powinien uznać bramki dla Lechii Gdańsk.” – tak skomentował tę sytuację pan Rogowski.
Trener Leszek Ojrzyński na konferencji pomeczowej nie miał wątpliwości, że decyzja sędziego Łukasza Szczecha była błędna. „Moim zdaniem Lechia zdobyła bramkę nieprawidłowo. Nasz zawodnik dostał od Zwolińskiego w nos i krew się polała. Wiem w jakiej sytuacji jest moja drużyna, ja walczę o życie i nie będę udawał jakie mam myśli. Takie mam myśli, że ta bramka nie powinna być uznana. To było przypadkowe, ale miało znaczenie w tej sytuacji. Flis krył Zwolińskiego i dostał cios w nos. Zwoliński jeszcze mijał bramkarza. Jakby tego ciosu nie było, to Flis by go asekurował. Nie miał Flisa za sobą, bo został znokautowany”
Konferencja pomeczowa
Moja opinia
Trzy opinie, każda inna. Komu wierzyć? Do mnie najbardziej przemawia argumentacja pana Sławka Stempniewskiego. Zawodnik Stali był wyraźnie spóźniony, a ruch ręki Zwolińskiego był w pełni naturalny. Na pewno napastnik Lechii nie chciał skrzywdzić Marcina Flisa. Myślę, że gdyby Stali udało się zdobyć chociażby jedną bramkę, ta sytuacja nie wzbudziłaby aż tyle emocji.
Zwycięstwo wyszarpane w ostatniej minucie
Jagiellonia Białystok 0:1 Piast Gliwice
Gospodarze sobotniego spotkania przystępowali do meczu z Piastem bez czterech kluczowych zawodników. Z różnych przyczyn wystąpić nie mogli: Jesus Imaz, Jakov Puljić, Przemysław Mystkowski i Ariel Borysiuk. Co gorsza, z powodu zakażenia wirusem, drużyny nie mógł poprowadzić osobiście trener Bogdan Zając. Na ławce zastępował go Rafał Grzyb.
Pierwsza połowa tego meczu była dość wyrównana, ale groźniejsze stworzył Piast. Już na początku przyjezdni mieli rzut wolny. stał fragment wykonywał Michał Chrapek, ale pomocnik Piasta uderzył w mur. Odbita od muru piłka trafiła pod nogi Jakuba Holubka, który uderzył z woleja, tuż obok słupka. Jaga najlepszą sytuację miała w 30. minucie. Fernan Lopez przyjął piłkę na 16. metrze, w taki sposób, że znalazł się w znakomitej sytuacji. Wystarczyło tylko oddać dobry strzał. Lecz Hiszpan nie wykorzystał okazji i uderzył zbyt słabo aby zaskoczyć Frantiska Placha. Dziesięć minut przed końcem dobrą sytuację miał Piast. W polu karnym Jagiellonii piłka trafił do niepilnowanego Patryka Sokołowskiego. Pomocnik uderzył mocno, ale piłkę z linii bramkowej wybił Błażej Augustyn.
Kontrowersyjna kartka
Po przerwie przewagę wypracował sobie Piast. Warto zaznaczyć, że podopieczni Waldemara Fornalika od 60. minuty grali w przewadze, po tym jak przedwcześnie boisko musiał opuścić Augustyn. Powodem tego była druga żółta kartka dla obrońcy Dumy Podlasia. była to dość kontrowersyjna – w mojej ocenie błędna – decyzja sędziego. Augustyn co prawda zagrał piłkę ręką tuż przed pole karnym, ale ani nie zrobił tego celowo, ani nie blokował w ten sposób strzału. Właśnie o tą sytuację największe pretensje mieli kibice klubu z Białegostoku.
Jak pisałem wyżej przyjezdni przeważali w drugiej części. Swoją przewagę mogli udokumentować golem w 85. minucie, jednak Gerard Badia z pięciu metrów nie trafił w bramkę. Piłka jedyny raz zatrzepotała w siatce dopiero w doliczonym czasie gry. Rezerwowy Tiago Alves dośrodkował, a piłka nabrała takiej rotacji, że wpadła za kołnierz Xavierowi Dziekońskiemu.
Takie porażki bolą najbardziej. Zawodnicy z Białegostoku bronili się dzielnie, a ie zdobyli nawet punktu. Piast po wpadce z Wartą wraca na zwycięską ścieżkę.
„Boguś” – Bohater Białej Gwiazdy
Wisła Płock 1:3 Wisła Kraków
W pierwszej połowie wiślanych derbów nie działo się zbyt wiele. Warta odnotowania była w sumie tylko jedna akcja. W 22. minucie Yaw Yeboah odebrał piłkę w środkowej strefie boiska i podał ją do Felicio Brown Forbesa. Kostarykanin uderzył kąśliwie, ale jego strzał zdołał obronić Krzysztof Kamiński.
Druga część gry była już bardziej emocjonująca. W 67. minucie Mateusz Szwoch dobrze podał do wchodzącego w pole karne Damiana Rasaka, a ten bez większych problemów umieścił piłkę w siatce. Dwie minuty później Nafciarze mogli pójść za ciosem. Szwoch ponownie zagrał w pole karne, tym razem w kierunku Mateusza Lewandowskiego, lecz młodzieżowiec nie zdołał dojść do piłki.
Gospodarze kontrolowali spotkanie do 82. minuty. Wtedy to, wprowadzony na boisko pięć minut wcześniej, Rafał Boguski chciał zacentrować z linii końcowej. Piłka jednak nabrała takiej rotacji, że wylądowała w bramce. Trzy minuty po bramce Boguskiego Biała Gwiazda już prowadziła. Stefan Savić dośrodkował z rzutu rożnego, centre przedłużył Michal Frydrych, a futbolówkę do bramki wpakował – nowy nabytek Wisły Kraków – Uros Radaković. Niestety Radaković podczas walki o piłkę nabawił się kontuzji i musiał opuścić boisko na noszach. Krakowianie dobili rywali w doliczonym czasie gry. Popularny „Boguś” po profesorsku ograł Milana Obradovicia i strzelił drugiego gola w tym spotkaniu.
Jak trwoga, to do Boguskiego. „Boguś” nie strzelił gola w Ekstraklasie od ponad dwóch lat. W niedzielę przebudził się i zdobył dwie bramki, czym walnie przyczynił się do zwycięstwa.
To już 14. sezon z golem Rafała Boguskiego (@WislaKrakowSA) w @_Ekstraklasa_ #WPŁWIS
— Wojtek Bajak (@WoBaj) February 28, 2021
Więcej o tym spotkaniu możecie przeczytać na naszej stronie. (TUTAJ)
Dublet Exposito zwycięstwo daje, więc Lavicka zostaje
Śląsk Wrocław 2:1 Pogoń Szczecin
Niedzielne spotkanie było bardzo ważne dla trenera Śląska. Drużyna z Wrocławia w tym roku jeszcze nie wygrała. Działacze Śląska nie ukrywali, że kontaktowali się z trenerami, którzy mogliby w przyszłości zastąpić Lavicke.
Przez 40 minut władze Śląska mogli zastanawiać się którego z kandydatów wybrać. Przez większą część pierwszej połowy drużyna gospodarzy praktycznie nie istniała. Pogoń atakowała. W 7. minucie Alexander Gorgon pokusił się o strzał z dystansu. Piłka zmierzała w kierunku bramki, lecz Matus Putnocky zdołał wybić ją na rzut rożny. Cztery minuty po strzale Gorgona Pogoń miała kolejną okazję. Z rzutu rożnego dośrodkował Michał Kucharczyk. Najwyżej w polu karnym wyskoczył niepilnowany Jakub Bartkowski, który głową skierował piłkę do bramki. Gospodarze obudzili się dopiero pod koniec pierwszej połowy. W sumie głównie przebudził się jeden zawodnik – Erik Exposito. Hiszpan ustrzelił dublet. Najpierw wykorzystał dośrodkowanie Dino Stigleca, a w doliczonym czasie pięknym strzałem pod poprzeczkę wyprowadził Śląsk na prowadzenie.
Na drugą część spotkania Pogoń wyszła zmotywowana aby odrobić straty. Portowcy oddali po przerwie więcej strzałów, ale żaden z nich nie znalazł drogi do bramki. Szczecinianie przegrali po raz drugi z rzędu. Dobrze naoliwiona szczecińska maszyna zaczęła szwankować. Najbardziej martwi bardzo łatwa strata goli (w dwóch spotkaniach stracili ich aż 4). Pogoń traci do lidera już 4 punkty. Portowcy muszą się teraz bardziej oglądać za siebie, ponieważ na jedne punkt zbliżył się do nich Raków. Jeśli chodzi o Śląsk, to w sumie wystarczy powiedzieć, że tym zwycięstwem Vitezzlav Lavicka uratował swoją posadę.
Górale z pierwszą porażką w 2021 roku
Raków Częstochowa 1:0 Podbeskidzie Bielsko-Biała
Jeszcze jesienią powiedzielibyśmy, że murowanym kandydatem do wygranej w tym spotkaniu są piłkarze prowadzeni przez Marka Papszuna. Ale rzeczywistość w 2021 roku jest zupełnie inna. Raków już tak nie zachwyca, a Górale pod wodzą nowego trenera Roberta Kasperczyka grają skutecznie na tyle, że nie przegrali jeszcze meczu po przerwie zimowej.
Na boisku w Bełchatowie przewaga sytuacyjna była po stronie gospodarzy z Częstochowy. Jednak zabrakło w tym wszystkim klarownych sytuacji bramkowych. Wszystko za sprawą dobrze funkcjonującej linii defensywnej gości. Dlatego do przerwy obyło się bez bramek. Wraz z początkiem drugiej połowy szansę na objęcie prowadzenia miało Podbeskidzie. Piłka znalazła się w siatce gospodarzy po strzale Jakuba Hory, ale bramka nie została uznana, gdyż dośrodkowujący Petar Mamić podawał piłkę zza linii końcowej.
Raków, który nie mógł sforsować linii defensywnej Podbeskidzia poprzez atak pozycyjny, poszukał swego szczęścia z rzutu wolnego. W 53. minucie strzałem z 25. metrów popisał się etatowy wykonawca stałych fragmentów gry w zespole gości Ivi Lopez. Jednak futbolówkę zdołał odbić Michal Peskovic. Na nieszczęście golkipera piłka spadła pod nogi Andrzeja Niewulisa, który dobił ją. Raków mając jednobramkowe prowadzenie, nie pozwolił gościom na odrobienie strat. Raków wygrywa drugie spotkanie z rzędu i wydaje się wracać na właściwe dla siebie tory. Natomiast Podbeskidzie przegrywa pierwsze spotkanie pod wodzą trenera Roberta Kasperczyka. Górale mają dwa punkty przewagi nad ostatnią w tabeli Stalą Mielec (mielczanie mają jeszcze zaległy mecz do rozegrania z Wisłą Płock).
Derby rozstrzygnięte w końcówce spotkania
Warta Poznań 1:2 Lech Poznań
Jesienią Lech Poznań rozstrzygnął derby w doliczonym czasie gry po strzale Jakuba Modera z rzutu karnego. Wtedy Lech był na fali, osiągając dobre wyniki w Europie. Rzeczywistość po 5 miesiącach jest zupełnie inna. Piłkarze Lecha mają problem z konstruowaniem sytuacji bramkowych. Skrzydła, które były ogromnym atutem Kolejorza, teraz kompletnie nie istnieją. Nikt nie spodziewał się, że przed kolejnym derbami to Warta Poznań będzie wyżej w tabeli.
Pierwsza połowa idealnie odzwierciedlała formę drużyn z ostatnich tygodni. Warta solidna w obronie, która stanowi o sile całego zespołu, czekająca na swoje okazje w ataku. Lech nie zaskoczył niczym w swojej grze. Ponownie rozczarowywał swoją postawą na boisku. Po przerwie Warta wyszła na prowadzenie po golu Mateusz Kuzimskiego. Napastnik zielonych miał mnóstwo czasu na dokładne przyjęcie piłki i oddanie strzału. Nie wiem, co robili w tym czasie obrońcy Lecha, ale przypuszczam, że zostali jeszcze w szatni. Kolejorz po utracie bramki nie ruszył jakoś spektakularnie do odrabiania strat. Z każdą minutą, która przybliżała nas do końca meczu szanse Warty na odniesienia ważnego zwycięstwa rosły. Jednak w 80. minucie po dobrym dośrodkowaniu Pedro Tiby Aron Johannson strzelił gola. Następnie po zamieszaniu w ostatniej akcji meczu i istnym ping-pongu w polu karnym Warty ponownie błysnął Portugalczyk, który znalazł drogę do zdobycia zwycięskiej bramki.
Lech szczęśliwie zwyciężył, a Warta może pluć sobie w brodę, że wypuściła choćby jeden punkt w ostatniej akcji meczu. Kolejorz, który nie zachwyca, odniósł drugą wygraną z rzędu. Może to natchnie poznaniaków do lepszej gry…
Przełamanie Zagłębia
Cracovia 2:4 Zagłębie Lubin
Zarówno Cracovia, jak i Zagłębie nie rozpieszczają swoich kibiców. Obie ekipy w tym roku jeszcze bez zwycięstwa. Gra obu drużyn pozostawiała sporo do życzenia, szczególnie ta Cracovii, która w ostatnich dwóch spotkaniach nie potrafiła pokonać beniaminków z Mielca i Bielska.
W spotkanie lepiej weszli goście. Golem kolejki albo nawet całego sezonu popisał się Patryk Szysz, który strzałem z przewrotki umieścił futbolówkę w siatce. Zagłębie nie zamierzało się zatrzymywać. Starali się kontrolować mecz, ale w 30. minucie Lorenco Simic zdobył bramkę samobójczą. Wlał odrobinę nadziei w serca krakowian, że ten mecz da się jeszcze odwrócić. Jednak przed przerwą ten pomysł z głowy wybił im Filip Starzyński, wyprowadzając Zagłębie na prowadzenie.
Po przerwie Cracovia pozbawiła się ostatnich resztek nadziei na odniesienie korzystnego wyniku. W 53. minucie Daniel Pik za zagranie piłki ręką w polu karnym obejrzał drugą żółtą kartkę, w konsekwencji czego musiał opuścić boisko. Jedenastkę pewnie wykorzystał Filip Starzyński. Wydawało się, że nikt i nic nie może powstrzymać dobrze funkcjonującej maszyny z Lubina. Choć był mały moment zawahania, kiedy to Pelle van Amersfoort podchodził do rzutu karnego, ale go nie wykorzystał oraz 5 minut później, gdy bramkę kontaktową zdobył Filip Piszczek. Jednak Miedziowi nic sobie z tego nie zrobili i w 86. minucie Lorenco Simic wyprowadził Zagłębie na prowadzenie 4:2. Po chwili drugą żółtą kartką został ukarany Luis Rocha i w tym momencie było już pewne, że trzy punkty powędrują do Lubina.
Zagłębie zagrało pewnie, skutecznie, a Cracovia ponownie nie miała argumentów, aby przeciwstawić się przeciwnikowi. Jeszcze przed miesiącem prezes Filipiak przekonywał Michała Probierza do pozostania w Cracovii, ale czy już w jego głowie nie pojawia się myśl o rozstaniu z polskim trenerem… Natomiast Zagłębie przełamuje się i odnosi pierwszą wygraną w ekstraklasie od 11 grudnia i zwycięskich derbów Dolnego Śląska.
Jedenastka kolejki
Dusan Kuciak (Lechia Gdańsk)
Stal oddała 30 strzałów, jednak nie zdobyła żadnej bramki. Duża w tym zasługa słowackiego bramkarza Lechii.
Ivan Runje (Jagiellonia Białystok)
Był jedną z jaśniejszych postaci Jagiellonii.
Andrzej Niewulis (Raków Częstochowa)
Dorównuje poziomem Tomasowi Petraskowi, z Podbeskidziem kolejne solidne spotkanie.
Michal Frydrych (Wisła Kraków)
Solidny w defensywie, poza tym zaliczył asystę z przy jednej z bramek.
Patryk Szysz (Zagłębie Lubin) – Piłkarz kolejki
Zdobył przepiękną bramkę z przewrotki, zaliczył świetną asystę i rozpoczął akcję która dała Zagłębiu rzut karny.
Luquinhas (Legia Warszawa)
Bardzo sprytny i bardzo szybki, nieuchwytny dla rywali, zaliczył asystę.
Pedro Tiba (Lech Poznań)
Golem w ostatniej akcji meczu zapewnił Lechowi zwycięstwo w derbach.
Filip Starzyński (Zagłębie Lubin)
Dwa gole i dwie asysty.
Rafał Boguski (Wisła Kraków)
Wszedł na ostatni kwadrans i odwrócił losy spotkania.
Kacper Kostorz (Legia Warszawa)
Zdobył zwycięską bramkę.
Erik Exposito (Śląsk Wrocław)
Jego dwie bramki dały Śląskowi zwycięstwo nad Pogonią.
Następna kolejka
Gospodarze | Goście |
---|---|
Lech Poznań | Zagłębie Lubin |
Piast Gliwice | Radomiak Radom |
Legia Warszawa | Cracovia |
Górnik Łęczna | Jagiellonia Białystok |
Śląsk Wrocław | Górnik Zabrze |
Wisła Płock | Stal Mielec |
Wisła Kraków | Warta Poznań |
Pogoń Szczecin | Bruk-Bet Termalica Nieciecza |
Raków Częstochowa | Lechia Gdańsk |
Mecz kolejki: Śląsk Wrocław – Legia Warszawa
Do stolicy Dolnego Ślaska przyjeżdża lider Ekstraklasy. Śląsk po wygranej z Pogonią będzie chciał ukąsić kolejny zespół z czołówki. Warto dodać, że Wrocławianie u siebie w tym sezonie jeszcze nie przegrali.
Autorzy:
Mateusz Bartoszek
Mateusz Adamczyk
Pasjonat polskiego sportu, zwłaszcza piłkarskiej Ekstraklasy.