Obserwuj nas

Legia Warszawa

Nieskuteczny Pekhart i bohater Lopes

Legia Warszawa po dwóch remisach pod rząd w meczu 26. kolejki PKO BP Ekstraklasy zwyciężyła z Piastem Gliwice 0:1. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Lopes, który strzałem głową pokonał Placha. Dzięki temu zwycięstwu Legia ma sześć punktów przewagi nad Pogonią, a do końca pozostały cztery kolejki.

Zmiany, zmiany, zmiany

Czesław Michniewicz po meczu z Cracovią zapowiadał roszady. I roszady w składzie były. Legia rozpoczęła w ustawieniu 1-5-3-2, w którym duet napastników tworzyli Lopes oraz Pekhart. Oprócz nich pojawili się Mateusz Hołownia i Walerian Gwilia. Zastąpili oni kontuzjowanego Wszołka oraz Luquinhasa, który rozpoczął mecz na ławce rezerwowej. W kadrze meczowej nie znalazł się również Jasur Yakshibaev, który doznał drobnego urazu. Dodatkowo, po prawie roku, do kadry meczowej wrócił Marko Vesović. Czarnogórzec przez dłuższy czas leczył kontuzję kolana.

https://twitter.com/LegiaWarszawa/status/1384915361682759682

Piłkarskie szachy

Pierwsza połowa w meczu w Gliwicach nie należała do najbardziej porywających w tym roku. Piast Gliwice na mecz z liderem specjalnie zmienił swoje ustawienie tak, aby wyeliminować atuty rywala. Postanowili również zagrać z piątką obrońców. Już w pierwszej minucie goście mogli objąć prowadzenie za sprawą Gvilii. Reprezentant Gruzji wbiegł w pole karne z drugiej linii, wysoko wbił się w powietrze, ale nie zdołał umieścić piłki w siatce.

Dwadzieścia minut później indywidualną akcję przeprowadził Tiago Alves. Portugalczyk już raz pogrążył Legię Warszawa w rozgrywkach FORTUNA Pucharu Polski. Tym razem w pojedynku jeden na jeden z Wieteską górą był stoper Legii, ponieważ Portugalczyk w ogóle nie trafił w bramkę Boruca. Legia w końcówce zdecydowanie przejęła inicjatywę i starała się ze wszystkich sił wpakować piłkę do siatki. Jednak ani z rzutu rożnego, ani z dystansu piłka nie znalazła drogi do fortecy strzeżonej przez Placha.

Po pierwszej połowie żadna z drużyn nie potrafiła sobie wypracować klarownych sytuacji. W szeregach Legii brakowało wyraźnego lidera, który pociągnąłby cały zespół za sobą. Przy Pekharcie w ataku brakowało kreatywnego napastnika, który odnalazłby się w grze kombinacyjnej. W pierwszej części spotkania Czech wraz z Portugalczykiem prezentowali się mocno średnio.

Dodatkowo na Twitterze wśród kibiców Legii rozgorzała dyskusja, czy Legii należał się rzut karny w starciu Huka z Mladenoviciem. Rozpędzony obrońca Piasta na początku trafia w piłkę, a później w nogę Serba. Według mnie w tej sytuacji bez karnego, ale ocenę pozostawiam Wam.

Pudło Alvesa i złota główka Lopesa

Druga połowa była o niebo lepsza od pierwszej. Wreszcie Legia zaczęła dochodzić do konkretnych sytuacji strzeleckich. W większość akcji ofensywnych zamieszanych było dwóch zawodników – Juranović, Pekhart. W 51. minucie spotkania Chorwat idealnie dograł na głowę Czecha. Jednak ten niesamowicie zawiódł. Lider klasyfikacji strzelców od 3 kwietnia nie może znaleźć drogi do bramki. Nawet jeśli Juranović zagrywa przysłowiowe ciasteczko, to i tak napastnikowi gości nie udało się trafić do siatki. Swoją drogą to, co wyczyniał Plach w bramce gospodarzy zasługuje na najwyższe słowa uznania. Nie ma co ukrywać, że Pekhart od zaraz potrzebuje przełamania. Musi zdecydowanie przywrócić pewność siebie z początku kwietnia.

Mało brakowało, a to Piast rozpocząłby strzelanie w Gliwicach. Ponownie w roli głównej był Tiago Alves. Świerczok po długim podaniu od kolegi zwiódł dwóch obrońców Legii i wyłożył „patelnię” Portugalczykowi. Do teraz pisząc ten tekst zastanawiam się, jak to możliwe, że on tego nie trafił. Naprawdę ciężej było nie trafić w bramkę, niż w nią trafić.

https://twitter.com/andrzejek101/status/1384958686720835584

Dopiero na kwadrans przed końcem spotkania bramkę na wagę trzech punktów, a może nawet i Mistrzostwa Polski zdobył Lopes. W całą akcję oczywiście zamieszany był Juranović, który rządził i dzielił na prawej stronie boiska. Chorwat dośrodkował w pole karne, a tam najwyżej wyskoczył napastnik Legii, który strzałem z kozłem pokonał świetnie dysponowanego bramkarza gospodarzy. Była to druga bramka strzelona po koźle na wagę zwycięstwa (pierwsza strzelona w meczu z Lechem, u siebie w 93. minucie). Można powiedzieć, że Lopes stał się nowym Hamalainenem Legii. W końcówce spotkania Piasta mógł dobić Kostorz, ale po raz kolejny w tym meczu górą był Plach.

Kto na plus, kto na minus?

Przede wszystkim warto pochwalić sztab szkoleniowy Legii Warszawa. Trener Michniewicz i spółka nie bali się zaryzykować, wystawiając nowe ustawienie (choć bardzo podobne do ostatniego) w tak ważnym meczu z Piastem Gliwice. Z resztą sam, prowadzący zespół w tym spotkaniu, trener Małecki potwierdzał, że było to bardzo ważne spotkanie.

Było dużo płynności, mimo że rywal znowu szukał zmiany ustawienia, które miało zablokować nasze atuty. Po wcześniejszych meczach mówiliśmy, żeby tak mocno nie zwracać na to uwagi, bo, przede wszystkim, upatrywaliśmy lepszych decyzji w naszym wykonaniu. Wtedy, ustawienie rywala nie będzie miało aż tak dużego znaczenia. W środę było to widoczne. Fajnie kreowaliśmy przestrzeń, mądrze budowaliśmy ataki. Wykreowaliśmy sporo okazji. Wygraliśmy niezwykle istotny mecz. – powiedział na konferencji pomeczowej trener Przemysław Małecki.

Z zawodników najbardziej błyszczał Juranović, który po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najlepszych zawodników zespołu Michniewicza. Chorwat przy bramce Lopesa zaliczył siódmą asystę w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Swoją szansę wykorzystał również Mateusz Hołownia. W zastępstwie za Shabanova Polak, niczym nie różnił się od gracza Dynama. Lewonożny obrońca raz popełnił błąd przy „patelni” Tiago, ale później skutecznie uprzykrzał życie Świerczokowi i trzymał wysoki poziom. Ogółem cały blok obronny po raz trzeci z rzędu zachował czyste konto, a to niewątpliwie cieszy patrząc na niektóre „babole” w poprzednich meczach.

Na minus przede wszystkim Pekhart, który jak najszybciej musi odzyskać pewność siebie. Czeska maszyna do strzelania bramek Legii Warszawa kompletnie się zacięła. Nikt by się nie spodziewał, że napastnik Legii będzie marnował takie sytuacje, jak w dzisiejszym spotkaniu. Miejmy nadzieję, że jak najszybciej poprawnie nastawi celownik na zdobywanie bramek. Oprócz niego nieco zawiódł mnie Kapustka, który gra dość poprawnie. Jednak każdy dobrze wie, że nieraz potrafi zrobić z piłką coś z niczego. Tym razem były gracz Leicester nie zachwycił.

Tytuł już w niedzielę?

Legia tytuł mistrzowski może zapewnić sobie już w niedzielę. Jednak, aby tak się stało muszą zostać spełnione wszystkie trzy warunki: Legia musi wygrać, Pogoń musi przegrać, a Raków nie może wygrać. Tylko w tym przypadku feta będzie mogła się rozpocząć już po meczu w Gdańsku. Mecz z Lechią będzie ostatnim spotkaniem z rywalem z górnej części tabeli. W pozostałych spotkaniach Legia zmierzy się z zespołami z dołu tabeli, a każdy dobrze wie, jak sobie z nimi radzi…

https://twitter.com/mogiel90/status/1384970670501728258

 

Fot. Mateusz Czarnecki

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Legia Warszawa