Obserwuj nas

Minął weekend

Cracovia ucieka spod topora #MinąłWeekend – 26. kolejka

Cracovia praktycznie zapewniła sobie utrzymanie, Stal uratowała remis w końcówce, a Rafał Kurzawa zdobył swoją pierwszą bramkę dla Pogoni – to wszystko wydarzyło się w 26. kolejce Ekstraklasy. 

Mecz kolejki

Choć strzelili gole trzy, to i tak przegrali

Śląsk Wrocław 4:3 Podbeskidzie Bielsko-Biała

Choć mecz Ślaska z Podbeskidziem nie zapowiadał się wcale emocjonująco, to okazał się spotkaniem pretendującym do miana najlepszego w sezonie. W tym meczu było dosłownie wszystko, bramki piękne, ale też dość kuriozalne, interwencje VAR, zmiany wyniku i emocje do samego końca.

Już w 8. minucie piłka znalazła się w bramce Podbeskidzia. Lecz gol nie został uznany z powodu spalonego. Dziesięć minut później Śląsk miał karnego, który po konsultacji VAR został odwołany. Przyjezdni pierwszą groźną sytuacje mieli w 34. minucie. Miał ją Marko Roginić, który uderzył w poprzeczkę. Minutę później Górale już przegrywali. Z rzutu wolnego pięknie przymierzył Krzysztof Mączyński. Śląsk z prowadzenia nie cieszył się zbyt długo. W 41. minucie Petar Mamić zacentrował w pole karne, a walkę w powietrzu o piłkę wygrał Rafał Janicki. Dla byłego zawodnik Wisły Kraków to trzecia bramka w sezonie. Jak widać, już w pierwszej połowie trochę się działo, a był to dopiero przedsmak tego, co wydarzyło się po przerwie.

Jeszcze ciekawsza połowa

W 61. minucie Śląsk ponownie wyszedł na prowadzenie. Gospodarze w ciekawy sposób rozegrali rzut wolny. Mączyński, choć zanosiło się, że zagra w pole karne, podał do będącego przed pole karnym Patryka Janasika. Były zawodnik Odry Opole nie zastanawiając się zbyt długo oddał strzał z dystansu. Piłka po jego uderzeniu nie koniecznie musiała zmierzać w światło bramki, ale po drodze odbiła się od Kamila Bilińskiego i wpadła do bramki. Tym razem wrocławianie cieszyli się z prowadzenia jeszcze krócej niż w pierwszej połowie. W 70. minucie wyrównał Biliński. Mało tego, osiem minut po bramce Bilińskiego, pierwszą bramkę w sezonie zdobył Marko Roginić i to Górale prowadzili.

Utrzymać prowadzenie jest jednak trudniej niż do niego doprowadzić. Podbeskidzie się o tym przekonało i nie zdołało utrzymać prowadzenia. W 83. minucie Mączyński dośrodkował z wolnego, a głową piłkę do bramki skierował Konrad Poprawa. Wtedy można było pomyśleć, że to koniec strzelania w tym spotkaniu. O nie, nie, padła jeszcze jedna bramka. W doliczonym czasie gry Robert Pich przejął piłkę przy kole środkowym i pomknął z nią w kierunku bramki rywali. Skrzydłowy po chwili uświadomił sobie, że nikt go nie atakuje, a więc zdecydował się na strzał z dystansu. Uderzył tak dokładnie, że Michal Pesković nie miał szans na skuteczną interwencję.

Górale strzelili trzy gole i nie zdobyli nawet jednego punktu. Podopieczni Roberta Kasperczyka na prawdę mogą sobie pluć w brodę. Co gorsza dla drużyny z Bielska-Białej, Stal Mielec zrównała się z nimi punktami. Śląsk dzięki temu zwycięstwu wskoczył na piąte miejsce i zrównał się punktami z Piastem, Lechią i Zagłębiem. Walka o czwarte miejsce zapowiada się fascynująco.

Jak się karnych nie wykorzystuje, to trzech punktów się nie zyskuje

Warta Poznań 0:2 Raków Częstochowa

Utrzymanie się w Ekstraklasie było głównym celem Warty na ten sezon. Ten cel został zrealizowany. Więc o co teraz walczą Zieloni? Trener Piotr Tworek przed meczem nie mówił wprost jaki jest cel na końcówkę sezonu, za to Mateusz Kuzimski w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego powiedział, że Warta chce piąć się w górę i zakończyć ligę na jak najwyższym miejscu. Mecz z Rakowem miał pokazać na co stać drużynę z Poznania w końcówce sezonu.

Warta grała dobrze w tym spotkaniu. Podopieczni Piotra Tworka od początku spotkania atakowała, a pierwsza bardzo dobra okazja na gola nadarzyła się w 9. minucie. Wtedy to, po wrzutce z rzutu rożnego, Ivi Lopez zagrał ręką we własnym polu karnym. Sędzia był blisko tego zdarzenia i po chwili namysłu wskazał na „wapno”. Do piłki podszedł Mateusz Kupczak i… uderzył w poprzeczkę. Kupczak wykonał karnego fatalnie, ale to był dopiero początek niezrozumiałych decyzji piłkarzy Warty w tym meczu.

Raków praktycznie nie stwarzał zagrożenia pod bramką Warty. Pierwszy strzał goście oddali dopiero w 35. minucie, ale za to od razu groźny. Lopez zacentrował w pole karne, a na uderzenie z powietrza zdecydował się Andrzej Niewulis. Piłka zapewne wylądowała by w bramce, gdyby nie ofiarna interwencja Adriana Lisa. Drugi celny strzał Raków oddał w 43. minucie. To uderzenie zakończyło się bramką autorstwa Vladislavsa Gutkovskisa. Co na to gospodarze? Warta mogła błyskawicznie wyrównać… z rzutu karnego. Tak jest, przeciwko Rakowowi ponownie podyktowano rzut karny. Tym razem za jego wykonanie zabrał się Mateusz Kuzimski. Kibice Warty pewnie myśleli sobie: „Kuzimski na pewno trafi, zaraz będzie remis”. No niestety fani Zielonych zamiast cieszyć się z bramki, musieli przecierać oczy ze zdumienia, bo Kuzimski uderzył jeszcze gorzej niż Kupczak. Dominik Holec nie miał najmniejszych problemów ze skuteczną interwencją.

Druga pechowa jak pierwsza

Jeżeli kibice Warty po pierwszej połowie mogli być mocno zdenerwowani, to w drugiej piłkarze zdenerwowali ich jeszcze bardziej. Dlaczego? A no dlatego, że druga bramka dla Rakowa była bramką samobójczą. W 70. minucie Jakub Kiełb chciał przeciąć podanie do Jakuba Araka. To udało się zawodnikowi Warty, tyle tylko, że przy okazji przelobował własnego bramkarza i zaliczył trafienie samobójcze. W końcówce Zieloni mogli nawet doprowadzić do remisu. Jednak Kuzimski nie trafił w piłkę w dobrej sytuacji, a Maciej Żurawski w jeszcze lepszej uderzył, tak jakby celował w kibiców(których i tak nie ma na stadionach), a nie w bramkę.

Warta, nie ma co ukrywać, była lepsza z gry i stwarzała więcej okazji, ale jak nie wykorzystuje się karnych i strzela samobóje ,to przegrywa się mecze. Raków po prostu wykorzystał swoje sytuacje.

Wykorzystali błędy Białej Gwiazdy

Zagłębie Lubin 4:1 Wisła Kraków

Przed spotkaniem obie ekipy były w zgoła odmiennych nastrojach. Zagłębie po dwóch zwycięstwach nad beniaminkami chciało utrzymać dobrą passę i wygrać z Wisłą. Za to Biała Gwiazda liczyła na przełamanie po trzech porażkach z rzędu (w tym dwóch z beniaminkami).

Po pierwszych minutach mogło wydawać się, że Wisła ma szansę wywieźć z Lubina jakąkolwiek zdobycz punktową. Przyjezdni atakowali, a swoją przewagę udokumentowali golem. W 16. minucie Maciej Sadlok dośrodkował z narożnika boiska, a Sasza Balić, z niewiadomych przyczyn, skierował piłkę do własnej bramki. Biała Gwiazda atakowała, oddawała strzały, ale nie ustrzegła się też błędów. W 35. minucie żaden z zawodników z Krakowa nie atakowała Karola Podlińskiego, a więc napastnik zdecydował, że uderzy z dystansu. Jak się okazało była to bardzo dobra decyzja, bo piłka po jego strzale znalazła drogę do bramki.

Później, aż do 71. minuty, bramek nie oglądaliśmy. W owej minucie padł drugi gol dla Zagłębia. Nie taki zwykły gol, bo zdobyty po fatalnym błędzie obrony Wisły. Serafin Szota chciał zgrał piłkę głową do Mateusza Lisa. Obrońca zrobił to w taki sposób, że bramkarz nie zdołał jej złapać. Do piłki dopadł za to Patryk Szysz który strzelił swojego kolejnego gola w tym roku. Po chwili było już 3:1, po przepięknym uderzeniu Filipa Starzyńskiego z rzutu wolnego. W końcówce Białą Gwiazdę dobił jeszcze Samuel Mraz. Tak, ten Samuel Mraz który gola w Ekstraklasie strzelił w grudniu ubiegłego roku.

Miedziowi dzięki zdobyciu trzech punktów wskoczyło na siódme miejsce i zrównało się punktami z Lechią, Piastem i Śląskiem.

Blisko coraz bliżej

Piast Gliwice 0:1 Legia Warszawa

Dwa bezbramkowe remisy Legii wlały w serca kibiców Pogoni nadzieję, że Portowcy mają jeszcze szansę dogonić liderujący zespół z Warszawy. Żeby tak się stało Legioniści musieliby przegrać z Piastem i z Lechią. Na początek wypadł im mecz w Gliwicach. Piast walczy o eliminacje europejskich pucharów, więc z Legią chciał powalczyć o trzy punkty.

Drużyna z Warszawy już w pierwszej akcji meczu mogli wyjść na prowadzenie. Przed szansą stanął Walerian Gwilia, ale uderzył nad bramką. W pierwszej połowie, zwłaszcza tuż przed przerwą, Legia atakował, ale brak jej było skuteczności.

Po przerwie akcji Legionistów było jeszcze więcej. W 58. minucie Filip Mladenović zagrał w pole karne, Rafael Lopes wbiegł przed obrońcę i uderzył z pierwszej piłki, ale nad bramką. Dwie minuty kolejną akcję mieli przyjezdni. Legia w jednej akcji oddała trzy strzały, ale Piast zdołał wyjść obronną ręką. Te dwie akcje mogły się szybko zemścić na Legionistach. W 62. minucie Jakub Świerczok dostał świetną piłkę w pole karne, lecz nie zdecydował się na strzał, tylko wystawił ją Tiago Alvesovi. Hiszpan mógł zapytać się Artura Boruca w który róg chce dostać strzał, mógł wybrać sposób uderzenia. Wybrał jednak najgorszą opcję ponieważ uderzył obok bramki. Piast sytuacji miał jak na lekarstwo, ale gdy dostał stuprocentową, to jej nie wykorzystał. to musiało się zemścić. Zemściło się w 75. minucie. Wtedy to, dośrodkowanie Juranovicia na gola zamienił Lopes.

Legia powinna wygrać wyżej, ale w końcówce dwóch fantastycznych okazji nie wykorzystał Kacper Kostosz. Podopieczni Czesława Michniewicza nadal mają sześć punktów przewagi i przy dobrych wynikach z mistrzostwa mogą cieszyć się już w niedzielę.

Nudy przy Kałuży

Cracovia 1:0 Wisła Płock

Mecz zapowiadał się nudno i taki był. Pierwszej połowy pewnie nikt by nie pamiętał gdyby nie wydarzenie z 42. minuty. No dobra, w sumie to i tak nikt nie będzie pamiętał tej połowy. Co takiego wydarzyło się w 42. minucie? Angel Garcia bez skrupułów sfaulował wbiegającego w pole karne Marcosa Alvareza. Sędzia Piotr Lasyk podyktował karnego. „Jedenastkę” wykorzystał sam poszkodowany i strzelił tym samym drugiego gola w Ekstraklasie. To dość słaby dorobek, jak na napastnika, który miał być lekiem na nieskuteczność Pasów.

Druga połowa… była jeszcze gorsza. Przejdę od razu do końcówki spotkania, bo w niej działo się cokolwiek ciekawego. W 83. minucie Matej Rodin zdobył bramkę, ale po konsultacji VAR okazało się, że był na spalonym. Nafciarze pierwszą groźną akcję przeprowadzili w doliczonym czasie gry. Przed szansą stanął Mateusz Szwoch, ale uderzył zbyt słabo aby zaskoczyć Lukasa Hrosso.

Cracovia dzięki temu zwycięstwu odskoczyła na sześć punktów od strefy spadkowej i nawet wyprzedziła Wisłę Płock. Tylko kataklizm spowodowałby, że Pasy spadłyby w tym sezonie z Ekstraklasy. Czyli w kolejnym sezonie znów zobaczymy krakowską Wieże Babel.

Kurzawa pogrążył Górników

Pogoń Szczecin 1:0 Górnik Zabrze

Pogoń ostatnie mecze może zaliczyć do udanych. W sercach Portowców z pewnością tli się jeszcze nadzieja na mistrzostwo Polski. Jednak oprócz wygranej na własnym terenie potrzebują do tego potknięć Legii. Natomiast Górnik jest na przeciwległym biegunie. Ostatni raz wygrał 14 marca z Zagłębiem Lubin. Od tamtego czasu do swojego dorobku dopisali zaledwie 2 punkty.

Szczecinianie koniecznie musieli pokonać przeciwnika, który jest w słabej formie. Sytuacja na boisku idealnie odzwierciedlała pozycję drużyn w tabeli. Górnik przez pierwsze minuty próbował postraszyć przeciwników, ale na nic się to zdało. To Portowcy przejęli kontrolę nad meczem. W 20. minucie Rafał Kurzawa wyprowadził gospodarzy na jednobramkowe prowadzenie. Był to pierwszy gol piłkarza po powrocie do ekstraklasy. W dodatku strzelił ją byłej drużynie, w której grał przed wyjazdem z Polski. Rafał Kurzawa powstrzymywał się od celebrowania bramki.

https://twitter.com/_Ekstraklasa_/status/1384570496499527686?s=20

Szczecinianie zagrali naprawdę wyrachowany  futbol, który zapewnił im zwycięstwo. Oczywiście Górnik starał się odrobić stratę bramki, ale bezskutecznie. Strzały były niedokładne albo dobrze blokowane przez defensorów gospodarzy.

Górnik musi poczekać na przełamanie przynajmniej do następnej kolejnej kolejki. Pogoń po wtorkowym meczu zbliżyła się na 3 punkty do lidera, ale ta przewaga ponownie powiększyła się do 6 oczek po zwycięstwie Legii nad Piastem. Marzenia Portowców o mistrzostwie ponownie się oddalają.

Poznańska lokomotywa nabiera tempa…

Lech Poznań 3:0 Lechia Gdańsk

Debiut Macieja Skorży nie należał do udanych. W spotkaniu z Rakowem Częstochowa piłkarze z Poznania nie mieli nic do powiedzenia. Jednak mecz na własnym stadionie z Lechią był nowym otwarciem. Lechici za wszelką cenę nie chcieli dopuścić do tego, aby trener Skorża cieszył się z premierowego zwycięstwa w swojej drugiej przygodzie z Lechem.

Pierwsza połowa nie rozpieściła kibiców pod względem emocji. Świadczą o tym m.in. statystyki. W pierwszej części gry oba zespoły były w stanie oddać tylko jeden strzał celny… Jednak samych sytuacji bramkowych więcej stworzyli poznaniacy.

Na drugą połowę Lech wyszedł bardzo zmotywowany, widząc to, że Lechia nie prezentuje wysokiego poziomu. Motywacja przełożyła się na bramki. W 62. minucie gospodarze prowadzili już 3:0 po golach Michała Skórasia, Mikaela Ishaka oraz Daniela Ramireza. Lechia nie była już w stanie podjąć walki. Lech zagrał bardzo dobrze drugą połowę. Przez chwilę można było pomyśleć, że oglądamy tę ekipę z czasów gry w eliminacjach do Ligi Europy.

Zwycięstwo Lecha wlewa nutę optymizmu w serca kibiców Kolejorza. Jednak w tym sezonie Lech nie ma już większych szans na awans do eliminacji do europejskich pucharów. Mimo porażki Lechia jest pod tym względem w lepszej sytuacji. Razem z innymi trzema zespołami ma taką samą liczbę punktów. Dlatego walka o czwarte miejsce będzie zacięta do ostatniej kolejki.

Nic dwa razy się nie zdarza… Otóż nie

Jagiellonia Białystok 3:3 Stal Mielec

W poprzedniej kolejce podopieczni Rafała Grzyba dali sobie odebrać pewne 3 punkty z Wisłą Płock, prowadząc 2:0. Na własnym terenie chcieli zmazać tę plamę. Okazja wydawała się jedna z lepszych, gdyż na Podlasie przyjechała ostatnia drużyna w tabeli.

Od mocnego uderzenia rozpoczęli gospodarze, którzy objęli prowadzenie w 2. minucie. Po rzucie rożnym bramkę głową zdobył Bogdan Tiru. Po 12. minutach było już 2:0 po golu Tomasa Prikryla, który otrzymał doskonałe prostopadłe podanie od Jesusa Imaza. Gospodarze bogatsi o doświadczenia sprzed tygodnia nie powinni już dwubramkowej przewagi stracić. Jednak ziarno niepewności zasiał Jonathan De Amo, który zdobył bramkę kontaktową po rzucie rożnym, także po strzale głową, jak to na początku spotkania zrobił Bogdan Tiru. Od tego momentu gra się wyrównała. Żadna z drużyn nie była w stanie zdominować rywala.

Po przerwie większą dojrzałością wykazywali się białostoczanie, którzy skutecznie neutralizowali akcje gości. Jednak los ponownie uśmiechnął się do beniaminka. Po zagraniu ręką w polu karnym przez Tomasa Prikryla arbiter Marciniak po konsultacji z wozem VAR podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił Maciej Domański. Na murawie zrobiło się gorąco i chaotycznie. Z tego chaosu pierwsi wybrnęli białostoczanie. Bramkę dla gospodarzy zdobył ponownie Bogdan Tiru.

Gdy wszystkim wydawało się, że 3 punkty zostaną w Białymstoku, ostateczny cios postanowili wyprowadzić mielczanie. A konkretnie Mateusz Mak, który w ostatniej akcji meczu zapewnił wyrównanie oraz punkt, który w ostatecznym rozrachunku może okazać się bezcenny. Natomiast Jagiellonia ponownie daje sobie wydrzeć niemal pewne zwycięstwo.

 

Jedenastka kolejki

Frantisek Plach (Piast Gliwice)

Co prawda Piast przegrał. Jednakże na pewno przegrałby wyżej, gdyby nie znakomite interwencje Placha

Josip Juranović (Lega Warszawa)

Z Piastem zaliczył kilka dobrych dośrodkowań, po jednym padła nawet bramka.

Bogdan Tiru (Jagiellonia Białystok)

Dublet obrońcy to dość rzadki widok. Tiru udała się ta sztuka.

Jarosław Jach (Raków Częstochowa)

W defensywie niemal bezbłędny, w ofensywie kilkakrotnie zagroził bramce Warty.

Rafał Kurzawa (Pogoń Szczecin)

Strzelił zwycięskiego gola w starciu z Górnikiem.

Michał Skóraś (Lech Poznań)

To on rozpoczął strzelanie w meczu z Lechią.

Krzysztof Mączyński (Śląsk Wrocław)

Mózg środka pola Śląska. Z Podbeskidziem zaliczył asystę i strzelił ładnego gola z rzutu wolnego.

Filip Starzyński (Zagłębie Lubin) – Piłkarz kolejki

Po raz kolejny pokazał, że jest niekwestionowanym liderem Miedziowych. Z Wisłą piękna bramka i asysta.

Mateusz Mak (Stal Mielec)

W doliczonym czasie gry dał Stali remis.

Marcos Alvarez (Cracovia)

Zdobył drugą bramkę w obecnych rozgrywkach, ale jak ważną. Jego trafienie zapewniło Pasom zwycięstwo.

Marko Roginić (Podbeskidzie Bielsko-Biała)

Choć Górale przegrali ze Śląskiem, to jednak pokazali się z dobrej strony. Roginić strzelił gola.

 

Jedenastka kolejki

GospodarzeGoście
Lech PoznańZagłębie Lubin
Piast GliwiceRadomiak Radom
Legia WarszawaCracovia
Górnik ŁęcznaJagiellonia Białystok
Śląsk WrocławGórnik Zabrze
Wisła PłockStal Mielec
Wisła KrakówWarta Poznań
Pogoń SzczecinBruk-Bet Termalica Nieciecza
Raków CzęstochowaLechia Gdańsk

Mecz kolejki: Wisła Kraków – Cracovia

Obie drużyny dzieli tylko jeden punkt. Wisła jest po czterech porażkach z rzędu, a Cracovia od dwóch meczów nie przegrała. Derby Krakowa, jak zawsze, zapowiadają się bardzo ciekawie.

 

Autorzy:

Mateusz Bartoszek

Mateusz Adamczyk

 

 

Pasjonat polskiego sportu, zwłaszcza piłkarskiej Ekstraklasy.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Minął weekend