Obserwuj nas

Legia Warszawa

Nie ilość zawodników, a jakość. Pogoń ciągle marzy

Kwiecień w pełni, majówka za pasem, a legijny kwietniowy maraton ciężkich spotkań powoli dobiega końca. Po spotkaniach z Rakowem i Piastem Gliwice, przyszedł czas na Pogoń Szczecin. Portowcy nadal walczą o mistrzostwo Polski, pomimo porażki z Rakowem Częstochowa w środku tygodnia. Tym razem ekipa Kosty Runjaicia wyszła zwycięsko z potyczki z drużyną Aleksandara Vukovicia. To 16. porażka mistrzów Polski w bieżącym fatalnym sezonie. Zespół z Łazienkowskiej dalej śrubuje swój niechlubny rekord.

Zmiany w składzie nie pomogły

Aleksandar Vuković w meczu z Pogonią Szczecin musiał dokonać przynajmniej jednej zmiany ze względu na nadmiar żółtych kartek Artura Jędrzejczyka. Serb postanowił jednak zaskoczyć wszystkich i od pierwszych minut mogliśmy oglądać chociażby Macieja Rosołka na środku ataku zamiast Tomasa Pekharta. Na grafice przedmeczowej wyjściowa jedenastka była ustawiona w wariancie z trójką obrońców. Jednak podobna sytuacja miała już miejsce w tym sezonie, gdzie na grafice było co innego, a na boisku sytuacja klarowała się na opak. Nie inaczej było tym razem, gdzie w rolę zawieszonego prawego obrońcy wcielił się Lindsay Rose, a na prawe skrzydło powędrował, wracający do pełni zdrowia, Paweł Wszołek.

https://twitter.com/LegiaWarszawa/status/1518228425718259713

Sama współpraca Rose’a z Wszołkiem wyglądała całkiem nieźle. Jednak, biorąc pod uwagę cały blok defensywy, wyglądało to bardzo słabo, zwłaszcza w drugiej połowie. Pogoń co prawda w pierwszej połowie nie pokazała nie wiadomo jakiego futbolu. Jednak w drugiej połowie sam Kamil Grosicki wbijał gwóźdź do trumny Legii w tym meczu. Było widać, że przestrzenie między obrońcami Legii robią się coraz większe i drużyna wpada w coraz większy chaos. Jednak po pierwszej połowie nic nie wskazywało, że trzy punkty zostaną w Szczecinie. Dopiero w drugiej połowie zaznaczyli zdecydowanie swoją obecność w wyścigu o mistrzostwo. Zwłaszcza w momencie, gdy Szymon Marciniak pokazał czerwona kartkę…

Czerwona kartka ustawiła spotkanie

Zazwyczaj kiedy zespół dostaje czerwoną kartkę w trakcie spotkania jest zmuszony cofnąć się we własne pole karne i ograniczyć się do nielicznych kontrataków. Tym razem było zupełnie inaczej. Kosta Runjaić postanowił pokazać, że nawet z gównianej sytuacji jest wyjście. Benedikt Zech po średnich pierwszych 45. minutach postanowił dodać kolorytu. Z przysłowiową głową między kolanami nie zdołał oddalić zagrożenia z własnej połowy i nie zauważył nadbiegającego Pawła Wszołka. Austriak spowodował upadek, wychodzącego na czystą pozycję skrzydłowego gości i w konsekwencji otrzymał żółtą kartkę. Decyzja Szymona Marciniaka była kuriozalna, ponieważ na powtórkach ewidentnie było widać, że Kostas nie miał szans na uratowanie tej akcji.

https://twitter.com/GrOcALs/status/1518270288861011968

Na szczęście Szymon Marciniak przyznał się do swojego błędu i osobiście obejrzał nagranie na powtórkach. Po zobaczeniu nagrania nie było już mowy o żadnych żółtych kartonikach, a bezpośredniej czerwonej kartce. Moim zdaniem kibice Pogoni nie powinni mieć pretensji do samego Zecha, a do Dante Stipicy. Bramkarz Pogoni doskonale widział sytuację i powinien (o ile tego nie zrobił) krzyknąć swojemu koledze, że innego wyjścia niż podanie do niego po prostu nie ma. Ciekawą sytuację, jeśli chodzi o kontrowersje w tym meczu, mieliśmy pomiędzy Triantafyllopoulosem a Lopesem. Kiedy to Grek interweniował ręką w polu karnym. Moim zdaniem jest to oczywisty rzut karny. Obaj zawodnicy walczą o pozycję, a piłka trafia ewidentnie w rękę zawodnika Pogoni. Nie ma mowy tutaj o faulu ze strony Portugalczyka. Zresztą oceńcie sami i dajcie znać, czy gościom należał się rzut karny…

***

Gra Legii po czerwonej kartce się skończyła. Pogoń zamiast cofnąć się typowo po osłabieniu o jednego zawodnika, postanowiła grać nadal w otwarte karty i przyniosło to znakomite efekty. Bramka Zahovicia to efekt prawie idealnie wypieszczonego podania Damiana Dąbrowskiego, który zrehabilitował się jak tylko mógł po zdobyciu samobójczej bramki. Sytuację próbował ratować jeszcze Mateusz Wieteska, ale na nic to się zdało. Cały sęk tkwił w tym, że kompletnie myślami gdzie indziej był Abu Hanna, który zapomniał o linii spalonego. W końcówce próbował blokować strzał Vahana, ale zza pleców wyskoczył Zahović. Słoweniec być może i nie ma wspaniałych liczb. Jednak w kluczowych momentach spotkania, potrafi umiejętnie ustawiać się na boisku. To drugi bardzo mocno średni występ reprezentanta Izraela.

Pozytyw? Nowy kontrakt

Nie ma co się oszukiwać, że największym pozytywem tego spotkania był sam występ Richarda Strebingera, któremu kontrakt automatycznie przedłużył się o dwa lata po meczu z Pogonią Szczecin. Nowy trener w czerwcu będzie miał niesamowity ból głowy, jeśli chodzi o obsadę bramki. Oprócz Austriaka o bluzę z numerem jeden zawalczą Miszta, który przed kontuzją był w dobrej formie oraz Kacper Tobiasz, który zdaniem wielu ekspertów jest jednym z najlepszych obecnie bramkarzy w Fortuna I lidze.

https://twitter.com/caspertobiasz/status/1516826141335724035

Drugim pozytywem, który można wyróżnić na tle niedzielnego spotkania było kolejne wejście na boisko Bartosza Kapustki. Trzeba doceniać takie małe rzeczy, bo widać, że „Kapi” coraz swobodniej czuje się na boisku. Co za sezon, że kibice Legii Warszawa muszą nacieszyć się takimi rzeczami i szukać pozytywów z każdej możliwej strony. Myślę, że kluczowy w osiągnięciu optymalnej formy będzie obóz przygotowawczy w Austrii, gdzie Legia wyleci już w czerwcu ze względu na napięty terminarz w sezonie 2022/2023.

https://twitter.com/LegiaWarszawa/status/1517417100356292611

Oceny pomeczowe

To było kolejne spotkanie, w którym widać było, że Legia bez Josue po prostu nie istnieje w ofensywie. Ciężko stwierdzić co jest powodem słabej dyspozycji pomocnika. Zmęczenie sezonem? Brak motywacji do gry w końcówce sezonu? Patrząc na przebieg całego spotkania naprawdę trudno jest znaleźć zawodnika, który wyraźnie wyróżniałby się na tle innych. Każdy zagrał w ten sam nijaki sposób. Próbował „coś” tworzyć Sokołowski w środku pola, ale to było za mało na Dąbrowskiego, który zdołał się zrehabilitować za błąd w pierwszej połowie. Verbić znów szarpał, znów próbował, ale bez efektów. Coraz bardziej powątpiewam w pozostanie Słoweńca przy Łazienkowskiej w następnym sezonie.

Oceny w skali 1-10 (wyjściowa 5)

Strebinger – 5

Rose – 5

Wieteska – 4

Abu Hanna – 3

Ribeiro – 3

Wszołek – 5

Slisz – 3

Sokołowski – 5

Verbić – 5

Josue – 3

Rosołek – 4

Kapustka – 5

Pekhart – 3

Lopes – 4

fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Legia Warszawa