Widzew wrócił po 8 latach do Ekstraklasy i już wpasował się w typowe ligowe hasła. Może wygrać i przegrać z każdym. Jest to drużyna na spadek, ale i na środek tabeli. No właśnie, a jaki naprawdę jest ten Widzew?
Łyżka pewności w beczce niewiadomych
Przeważnie po czterech kolejkach od rozpoczęcia sezonu, mamy jako kibice pewną jasność. Przez miesiąc możemy już ocenić dyspozycję drużyny i wyciągnąć pierwsze wnioski na przyszłość. Tego przywileju nie posiadają jednak sympatycy łódzkiego Widzewa. Zespół Janusza Niedźwiedzia to tak naprawdę wielki znak zapytania.
Konia z rzędem temu, kto poprawnie trafi ostateczny rezultat Widzewa na zakończenie ligowych zmagań. Na ten moment jestem pewny zdania: zespół z Łodzi gra przyjemną dla oka piłkę. Do tej pory jego mecze były atrakcyjne, nawet dla bezstronnego kibica. I chociaż ostatni – ze Śląskiem zakończył się bezbramkowym rezultatem, to nie można było się nudzić. Pojawił się choćby strzał w spojenie słupka z poprzeczką czy nietrafiony karny.
“To futbol, a nie łyżwiarstwo figurowe”
Wielu kibiców może stwierdzić, że styl Widzewa może nic mu ostatecznie nie dać, skoro nie przynosi punktów. Futbol to przede wszystkim konkret. Liczy się wynik i trofea. Piękny styl może zapaść w pamięć, lecz ostatecznie jest jak w powiedzeniu: ładna miska jeść nie daje. O tym mogą zaświadczyć choćby sympatycy ŁKS-u. Po powrocie do Ekstraklasy drużyna była chwalona za piękną grę, a ostatecznie stała się czerwoną latarnią ligi. Nie dziwi zatem fakt, że fani RTS-u, patrząc w tabelę, odczuwają niepokój. Tym bardziej, że kluby, które miały w tym sezonie “walczyć o spadek” jak Korona czy Stal – solidnie punktują.
Zaufać trenerowi
Cieszę się, że trener Niedźwiedź nie uległ presji otoczenia. Po pierwszych meczach łatwo było porzucić swoją filozofię i postawić na bezpieczniejszą opcję. Mógł ustawiać zespół bardziej defensywnie. Wyjść też z założenia: skoro Korona może grać siermiężnie i punktować, to dlaczego nie Widzew? No właśnie, może dlatego że Korona to zupełnie inna drużyna, z innymi piłkarzami i o innych predyspozycjach. Dlatego osobiście wolę powolną budowę ekstraklasowego Widzewa, który ma jakąś bazę, a nią jest atrakcyjne granie w piłkę podaniami.
Oczywiście zawsze można przy odrobinie szczęścia i grze “na hura” naciułać punktów i mieć przez chwilę spokój. Jednak musimy pamiętać, że sezon Ekstraklasy to maraton, a w tym momencie drużyna Widzewa jest biegaczem z potencjałem. Takim, który ma swój plan, tylko musi go dostosować do realiów. A to wymaga czasu.
Nie słuchać ludzi
Patrząc na sytuację Janusza Niedźwiedzia, przypomina mi się historia o dziadku, chłopcu i osiołku, którzy podróżowali z jednego miasta do drugiego. Jako że osiołek nie mógł pomieścić ich obu, to najpierw dziadek wsiadł na zwierzę, a chłopak szedł obok. Wtedy napotkali ludzi, którzy mówili: “Dziadek, Ty taki dorosły chłop, a chłopiec – słaby musi iść…”. Mężczyzna posłuchał gapiów i chłopiec usiadł. Ludzie z drugiej wioski, przez którą przejeżdżali, mówili: “Patrzcie, młody chłopak siedzi na ośle, a zwierzę musi się męczyć”. Wtedy chłopiec postanowił, że będzie szedł razem z dziadkiem. W trzeciej wiosce mówili: “Patrzcie jacy głupi, mają osła, a oboje idą obok!”.
Jaki z tego wniosek? Czegookolwiek nie zrobisz, ludzie i tak będą gadać. Najważniejsze, to iść swoją drogą. Dlatego pomimo głosów krytyki, które mogą przy słabszych wynikach nadal się pojawiać, życzę trenerowi, by trzymał się swojej filozofii.
Punkty a umiejętności
Patrząc na grę Widzewa i dotychczasowe mecze, mam wrażenie, że wielu kibiców zbyt mocno skupia uwagę na zdobytych punktach. Tak, drużyna zdobyła 4 “oczka” w 4 spotkaniach. Tak, jest to gorszy wynik niż te Stali, Korony czy Radomiaka. Jednak gdy ktoś oglądał wszystkie starcia łodzian, zgodzi się z faktem, że równie dobrze drużyna Niedźwiedzia mogła mieć obecnie 0 pkt., jak i 12.
Mecz z Pogonią – każdy rezultat by nie zdziwił. Po starciu w Białymstoku goście byli chwaleni. Chociaż po 1. połowie mogli przegrywać co najmniej 0:2 i skorzystali na braku umiejętności piłkarzy Jagi. Oczywiście trzeba to jeszcze umieć wykorzystać i przejść w 2. połowie trzech przeciwników jak Jordi Sanchez. Jednak gdyby nie trochę szczęścia wcześniej, ostateczny wynik mógł wyglądać inaczej. Mecz z Lechią? Istny roller-coaster. Ostatnie spotkanie ze Śląskiem? Starcie, w którym każdy mógł wygrać. Jak widać, często przez granie “na tak” w wykonaniu łódzkich zawodników, rezultat w ich spotkaniach pozostaje sprawą otwartą.
My – kibice musimy umieć odsiać wynik, od tego najważniejszego – potencjału, który wykorzystany, w dłuższej perspektywie może przynieść regularne punktowanie. Bo przecież umiejętności obrońców Widzewa nie zmienią się pod wpływem jednej czy dwóch zawalonych bramkowych akcji, które kosztowały punkty. Natomiast w tabeli to wygląda zgoła inaczej. Szczególnie o tym należy pamiętać przy okazji meczu z Legią, który jak żaden inny – wzbudza duże emocje. A te przeczą chłodnej analizie.
Kibic. Piłka Nożna: od A-Klasy do Ekstraklasy.