W 16. kolejce Ekstraklasy Lech Poznań podejmował na własnym stadionie Koronę Kielce. Spotkanie to nie miało być emocjonujące. Wiele osób typowało, że gospodarze wygrają pewnie, kilkoma bramkami. Pamiętajmy, jednak że to jest Lech Poznań.
Mecz życia bramkarza? Stare, znałem
Pierwsze 45 minut mogło poznańskich kibiców przyprawić o palpitacje serca. Kolejorz mimo 16 oddanych strzałów zdobył tylko jedną bramkę. Mogło się to nawet zakończyć gorzej, bowiem Korona strzeliła gola, ale nie został on uznany z racji na pozycję spaloną jednego z zawodników. Lech strzelał, walczył, ale zawsze na posterunku był Zapytowski, który bronił w tym meczu jak połączenie Casillasa z Buffonem. Dla fanów poznańskiego zespołu nie jest to żadna nowość. Przecież nawet z tego sezonu można wziąć przypadki przeciętnych bramkarzy, którzy przeciwko Lechowi grali jak zahipnotyzowani. Zaczynając od Gradeckiego, idąc przez Szromnika, kończąc na Mrozku. Swoją drogą, niezłym chichotem losu jest to, że Kolejorz swojego jedynego gola w pierwszej połowie strzelił po rzucie karnym.
Przebudzenie Maestro
Największym pozytywnym zaskoczeniem tego meczu może być Joao „maestro” Amaral. Portugalczyk w ostatnich tygodniach grał bardzo słabo. Między innymi zmarnował fenomenalną okazję w meczu z Austrią. I ogólnie nie przypominał on siebie z sezonu mistrzowskiego. Jego cudowne rajdy poszły w niepamięć. Na całe szczęście dla kibiców Kolejorza, w tym spotkaniu nie zawiódł – był bardzo aktywny i zdobył cudowną bramkę. Moim zdaniem wynikało to z typowej złości sportowej, ponieważ było po nim widać, że jest sfrustrowany swoimi ostatnimi występami. Miejmy nadzieję, że będzie to stała tendencja, ponieważ oglądanie Amarala w formie to sama przyjemność.
Bartosz Frankowski to fatalny sędzia
Gdy wydawało się, że gospodarze już nie wypuszczą z rąk dwubramkowego prowadzenia to z pomocą dla Korony przyszedł Bartosz Frankowski. Żeby nie było, nie szukam żadnych teorii spiskowych, ale arbiter podyktował dla gości dwa bardzo kontrowersyjne rzuty karne. Otóż w pierwszej sytuacji piłka posłana w pole karne przez Śpiączkę trafiła w rękę Karlstroma. Już pomijając fakt czy piłka wyszła z boiska czy nie, to co to jest za rzut karny w momencie, w którym zawodnik trzyma ręce przy ciele, ale futbolówka w nie trafia? Co miał zrobić Szwed, uciąć je sobie?
W drugiej natomiast Afonso Sousa dokonał próby wybicia futbolówki spod nóg Szpakowskiego. Jest to ciężka sytuacja do oceny, ale na jednej z kilku powtórek zauważyłem, że Portugalczyk minimalnie musnął piłkę. Tak czy siak te dwa gole z rzutów karnych napędziły Koroniarzy i zaczęli oni atakować. Kilkukrotnie Lecha ratował Filip Bednarek. Największym paradoksem tego meczu jest fakt, że Korona miała szansę na trzeci rzut karny, ponieważ Milić zahaczył jednego z zawodników drużyny przeciwnej w polu karnym, ale w tej sytuacji „jedenastka” nie została przyznana. Moim zdaniem Frankowski przeraził się reakcji kibiców gospodarzy i zabrakło mu „cojones”, żeby odgwizdać przewinienie. Oczywiście, gospodarze mogli w pierwszej połowie zdobyć cztery bramki i zamknąć mecz, ale nie zmienia to faktu, że błędne decyzje sędziego podpięły do prądu piłkarzy z Kielc.
https://twitter.com/dobraszd/status/1589318602314113025?s=20&t=puQbAlor4nstEAst7HoEag
Przegrywy odeszły w niepamięć
Kolejorz mimo przeciwności losu nie poddawał się i po dwóch straconych golach cały czas napierał. I piłkarze dopięli oni swego, ponieważ udało im się wepchnąć trzecią bramkę. Strzelcem był Filip Szymczak. Bardzo może cieszyć gra 20-latka w ostatnich tygodniach. Początkowo wielu w niego nie wierzyło i już po kilku występach niektórzy stawiali na nim krzyżyk. Ja, jednak od początku sezonu wierzyłem w tego chłopaka. Nie powiem, że jest to epokowy talent, ale widać, że ma to coś.
Największym pozytywnym wnioskiem, który John van den Brom mógł wyciągnąć z mecz to mentalność swoich zawodników. Po dwóch straconych golach nie załamali się i dzięki swojej mentalności wywalczyli zwycięską bramkę. Jestem przekonany, że gdyby Lecha w takim meczu prowadził Dariusz Żuraw to zespół poddałby się już po pierwszym rzucie karnym. Widać, że Kolejorz poczynił progres w tym aspekcie w ostatnim roku. I chwała im za to.
Dawno nie oglądałem takiego meczu. Lech mógł przegrać wygrane spotkanie, bo ciężko ocenić, czy był trzeci karny dla Korony. Zbędne emocje dla Lecha na własne życzenie, ale trzy punkty zasłużone.
— Dawid Dobrasz (@dobraszd) November 6, 2022
Moje noty:
Bednarek – 6
Rebocho – 5
Milić – 5
Czerwiński – 7
Joel – 6
Karlstrom – 6
Kvekve – 6
Amaral – 8
Sousa – 7
Gio – 6
Ishak – 6
Pasjonat polskiej piłki nożnej, fan talentu Michała Skórasia.