Reprezentacja Polski w niedzielne popołudnie rozegra pierwszy od 1986 roku mecz fazy pucharowej mistrzostw świata. Rywalem Francja, która mierzy w obronę tytułu. „Trójkolorowi” uznawani są za zdecydowanego faworyta. Czy mamy jakiekolwiek powody, by wierzyć w kontynuację piłkarskiej przygody w Katarze?
Tunezja mogła, to my nie możemy?
Francja w rywalizacji z Polską będzie określana mianem zdecydowanego faworyta. Brak obrońcy tytułu w ćwierćfinale uznane zostałoby jako ogromna sensacja. Tym bardziej, że podopieczni Didiera Deschampsa zagrają z naszą kadrą, która, delikatnie mówiąc, do potentatów nie należy. Dziennikarze z innych krajów skazują nas na porażkę, ale czy jesteśmy gorsi od Tunezji, która na pocieszenie zdobyła z „Trójkolorowymi” trzy punkty?
Rzecz jasna, sytuacja Tunezyjczyków różni się od naszej. I to zdecydowanie. Francuzi po dwóch kolejkach mieli już zagwarantowany awans do fazy pucharowej. Mogli sobie pozwolić na wystawienie zmienników czy sprawdzenie innych opcji. Didier Deschamps nie wahał się sprawdzić przydatności Eduardo Camavingi na lewej obronie. Posadził na ławce Kylian Mbappe, Oliviera Giroud, Antoine’a Griezmanna czy Adriena Rabiota. W meczu z Polską takich testów już nie zobaczymy, ponieważ „Trójkolorowi” nie mogą sobie pozwolić na kolejną wpadkę.
W rywalizacji z Tunezją widać było brak ogrania i zrozumienia w wyjściowej jedenastce. Tunezyjczycy dobrze się bronili, a wraz z przebiegiem spotkania nabrali odwagi i ostatecznie zdobyli trzy punkty na pocieszenie. I jak pokazują również rywalizacje z Australią oraz Danią, defensywa Francuzów do najszczelniejszych na tym mundialu nie należy.
Zatrzymać Mbappe
Zaskoczyć obronę można dzięki szybkim atakom wyprowadzanym z kontr, a także stałym fragmentom gry. Właśnie takimi sposobami padły trzy gole strzelone Francuzom na tym mundialu. Wcielając się w rolę Michniewicza, ustawilibyśmy naszą drużynę wyżej w obronie, odważnie podchodząc do rywala, czyli podobnie jak wyglądało to przez pierwsze 30 minut z Argentyną. Błędem byłoby od pierwszej minuty granie na remis i dogrywki. W starciu z przeciwnikiem posiadającym taką siłę rażenia w ofensywie, zaparkowanie autobusu nie może się udać. Z drugiej strony, pójście na wymianę ciosów również mija się z celem. Najważniejsze to znaleźć równowagę.
https://twitter.com/Trojkolorowa_/status/1598727287058358273?s=20&t=IYdy2FxWtxRTLFDytIXv3w
– Jak się bronić przed Kylianem Mbappe? Myślę, że musimy tam chłopakom z tyłu kupić jakieś skutery, bo może być ciężko – żartował Arkadiusz Milik podczas sobotniej konferencji prasowej. Coś w tym jednak jest. Zatrzymać Kyliana Mbappe próbowały najlepsze drużyny świata i przegrywały z kretesem. Aby powstrzymać tej klasy zawodnika, potrzeba pracy całej drużyny. Lecz Francja to nie tylko Mbappe. Antoine Griezmann w reprezentacji to zawodnik nieporównywalnie lepszy niż w klubie, Olivier Giroud zrównał się z Thierrym Henrym na szczycie klasyfikacji strzelców wszech czasów w narodowych barwach. A przecież trener do dyspozycji ma jeszcze Ousmane Dembele, Kingsleya Comana czy głębiej ustawionych Aureliena Tchouameniego i Adriena Rabiota.
Wybrakowana głębia składu
Przed rozpoczęciem mundialu wiele mówiło się o nieobecnych w drużynie naszych rywali. Tuż przed wylotem do Kataru lista ciągle się wydłużała. N’Golo Kante, Paul Pogba, Presnel Kimpembe, Mike Maignan, Christopher Nkunku i Karim Benzema, który wypadł dzień przed otwarciem turnieju. To tylko najważniejsi z układanki Didiera Deschampsa. Mimo to Francja dysponuje taką siłą (szczególnie w ofensywie), że w teorii są jednymi z głównych faworytów do zdobycia trofeum.
Skład Francuzów na jutrzejszy mecz znany jest już od dobrych kilku dni. Nie powinien on się w ogóle różnić od tego, który wyszedł w grupowym meczu z Danią.
Jedyną niewiadomą jest dla mnie Varane w słabej dyspozycji, mecz z Tunezją bardzo mu nie wyszedł, o wiele lepszy był Konaté pic.twitter.com/H3S0dYmPNk
— Trójkolorowa Piłka (@Trojkolorowa_) December 3, 2022
Kontuzje odbiły się jednak na jakości całej kadry. Selekcjoner nie miał tak wielkiego komfortu w pracy z grupą piłkarzy jak jego odpowiednicy w Brazylii czy Argentynie. Francuscy dziennikarze podkreślają, że o ile wyjściowa jedenastka jest wykrystalizowana i poniżej wysokiego poziomu nie schodzi, tak rezerwowi mają z tym problem. Sęk w tym, że o ile jakości na ławce nie brakuje, tak zawodnicy nie są doświadczeni w grze reprezentacyjnej. Nieprzyzwyczajeni, z dodatkiem presji gry na mundialu, mogą nie dać tego, czego się od nich oczekuje. Ibrahima Konate, William Saliba, Eduardo Camavinga, Youssouf Fofana, Jordan Veretout to przykłady tych piłkarzy. Mecz z Tunezją pokazał, że jest w tym sporo racji.
Nie trzeba się bać
Francuscy piłkarze oraz sztab, w odróżnieniu do prasy, w ostrożny sposób wypowiadali się o naszej reprezentacji. Hugo Lloris i Didier Deschamps podkreślali kolektyw i to, że jesteśmy zespołem, który czerpie wielką przyjemność z obrony i cierpienia.
– Polska musiała dużo się bronić w pierwszych trzech meczach i robi to bardzo dobrze. Uwielbia to. Ale nie można ich do tego ograniczać. Mają twardy trzon graczy z dużym doświadczeniem na arenie międzynarodowej. Lewandowski, Glik, Szczęsny, do tego trzeba doliczyć młodzież. Trzeba szanować to, co robi ten zespół, zasługuje by tu być. Szczęsny był decydujący – mówił selekcjoner „Trójkolorowych”.
Z drugiej strony Czesław Michniewicz przekonywał, że należy oddzielić to, co działo się w meczach fazy grupowej, z tym co będzie teraz. Czy w starciu z Francją możemy oczekiwać innego stylu gry? Z pewnością byłaby to niespodzianka, zarówno dla nas, jak również dla Francuzów. Stać nas na odważną i nastawioną na parcie do przodu grę. Nie oznacza to, że musimy grać tiki-taką i mieć wyższe posiadanie piłki. Nie bawmy się w przechodzenie ze skrajności w skrajność. Dość kalkulowania i liczenia żółtych kartek potrzebnych do awansu. Gorsze reprezentacje pokazywały, że nie trzeba się bać faworytów. Presja będzie po stronie Francuzów, my swoje na tym mundialu już wykonaliśmy. Możemy to wykorzystać. Tym bardziej, że w ostatnim czasie Francja potykała się z takimi zespołami jak Dania, Austria, Bośnia, Ukraina czy Węgry.
Ostatni raz z Francuzami wygraliśmy 40 lat temu. Choć niewiele na nasze zwycięstwo wskazuje, pamiętamy: football, bloody hell! Niech to dalej będzie mundial niespodzianek.