Kibice Lecha Poznań byli pełni nadziei i wiary przed meczem ze Śląskiem Wrocław. Wynikało to przede wszystkim z przejścia norweskiego FK Bodo/Glimt w Lidze Konferencji Europy i awansu do 1/8 tych rozgrywek. Jednak piłkarze Kolejorza błyskawicznie sprowadzili swoich kibiców na ziemię i do realiów Ekstraklasy, w której radzą sobie w kratkę. Śląsk Wrocław po razi trzeci w tym sezonie został katem Lecha Poznań.
Kolejne rotacje Johna van den Broma
Po meczu z Zagłębiem Lubin w poprzedniej kolejce wiadome było, że Kristoffer Velde i Mikael Ishak bedą pauzować we Wrocławiu, ponieważ mają na swoich kontach po cztery żółte kartki. Z góry można było założyć, że zagra Filip Szymczak albo Artur Sobiech, który w meczu z Zagłębiem zdobył swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie w brawach Lecha.
https://twitter.com/LechPoznan/status/1629860825732112388?s=20
John van den Brom lubi zaskakiwać i tak było tym razem. Niektóre zmiany były wymuszone, niektóre były decyzją samego trenera. Holender zaczął od wyboru nowego bramkarza. Filipa Bednarka zastąpił debiutujący w barwach Lecha, Dominik Holec. To golkiper znany w Polsce z czasów gry w Rakowie Częstochowa, gdzie prezentował się na solidnym poziomie. Od razu pojawiły się głosy niepokoju wśród kibiców Kolejorza, ponieważ ostatnia zmiana bramkarza w meczu ze Śląskiem (w meczu Pucharu Polski zagrał Artur Rudko, przez którego m.in. Lech przegrał 1:3). Jak się później okazało ich niepokoje były uzasadnione.
W środku pola obok kapitana Radosława Murawskiego zagrał Nika Kvekveskiri, który meczu z Miedziowymi nie może zaliczyć do udanych. Spotkanie ze Śląskiem dla obu było jeszcze gorsze. Na skrzydle pierwsze minuty w tym roku dostał Gio Citaiszwili. Kolejny antybohater tego spotkania.
Cykl rotacji w Lechu Poznań: pic.twitter.com/NMV7A5NSFa
— Damian Smyk (@D_Smyk) February 26, 2023
Uwagę może zwracać mała liczba zawodników rezerwowych. Ishak i Velde pauzowali, Salamon i Karlstrom mieli drobne urazy po meczu z FK Bodo/Glimt, Barry Douglas wraca do formy w rezerwach, Satka od dłuższego czasu jest nieobecny, a Artur Sobiech… Z nim akurat nie wiadomo co było.
Kapitan długo nie pograł
Nieskuteczność to główna bolączka Lecha Poznań od początku rundy wiosennej. W meczu ze Śląskiem doszły jeszcze kuriozalne błędy w obronie i dosłownie asystowanie gospodarzom.
Od pierwszych minut spotkania Kolejorz próbował zaskoczyć Rafała Leszczyńskiego, a Śląsk cofnął się i czekał na kontrataki. Piłki były dogrywane w pole karne wrocławian, ale piłkarze Lecha mieli problemy z oddaniem porządnego strzału albo z ostatnim podaniem do partnera. W odpowiedzi Erik Exposito próbował dograć do wbiegającego w szesnastkę kolegi.
Już wtedy było widać co w Lechu Poznań kuleje i jest wykorzystywane przez rywali. Faza przejściowa, w której brakuje zorganizowania i powrotu po stracie piłki. Ten element bardzo dobrze wykorzystało Zagłębie Lubin. Jak się później okazało, Śląsk Wrocław również wyciągnął odpowiednią lekcję i dobrze się przygotował.
Przypadkowo odbitą piłkę przejął John Yeboah i zaczął pędzić na bramkę. W pogoń za zawodnikiem Śląska rzucił się Radosław Murawski i stojący na asekuracji Pedro Rebocho. Tuż przed polem karnym kapitan Lecha sfaulował Niemca. Sędzia podyktował rzut wolny i początkowo dał pomocnikowi Kolejorza żółtą kartkę, ale został zawołany do monitora VAR i po konsultacji zmienił kartkę na czerwoną. To był początek problemów mistrzów Polski.
Do rzutu wolnego podszedł Erik Exposito, uderzył lewą nogą po ziemi, obok muru i piłka wpadła w róg bramki. Róg bramki, w którym powinien stać Dominik Holec. Źle ustawiony mur i przeniesienie ciężaru ciała na drugą stronę były gwoździem do trumny dla bramkarza Lecha. Strzał był precyzyjny, ale możliwy do obronienia.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1629894194235060224?s=20
Co zrobił Citaiszwili?
Po przerwie inicjatywa była po stronie Lecha. W 47. minucie meczu poznaniacy mieli rzut wolny i do odbitej piłki dopadł Michał Skóraś, ale jego świetne uderzenie odbiło się od poprzeczki. Kilka minut później Kolejorz miał stuprocentową sytuację, ale Citaiszwili strzelił prosto w nogi rzucającego się Rafała Leszczyńskiego. Bramkarza, który robił dużą różnicę. Nie pierwszy raz w tym sezonie bramkarze grający przeciwko Lechowi mają wyśmienitą formę.
W 57. minucie meczu Śląsk podwyższył prowadzenie. Gio Citaiszwili złamał podstawową zasadę, którą wpaja się od juniorów. Nie gramy w poprzek boiska! Tym bardziej ze spuszczoną w dół głową. Gruzin będąc pod presją na skrzydle, blisko swojego pola karnego, zagrał do środka, przed pole karne, prosto pod nogi Yeboaha. Zawodnik Śląska przyjął, poprawił sobie piłkę i precyzyjnie uderzył.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1629903325255843841?s=20
20 minut przed końcem regulaminowego czasu gry drugą żółtą kartkę dostał Victor Garcia i siły na boisku się wyrównały. Lech dalej szukał sposobu na strzelenie kontaktowego gola i zanim Lechitom to się udało, Śląsk zdobył swoją trzecią bramkę. Dominik Holec pokracznie wychodził do Nahuela, ale gol nie został uznany po analizie VAR. Sędziowie zauważyli, że zawodnik Wojskowych pomagał sobie ręką.
Lech w UCL i lidze prezentuje zupełnie inny poziom organizacji w obronie. Dziś autodestrukcja na całego. Tu się trzeba szybko obudzić z europejskiego snu i skoncentrować się w meczach ligowych, bo ta nieskuteczność plus kuriozalne błędy w defensywie nie biorą się z niczego.
— Dawid Dobrasz (@dobraszd) February 26, 2023
Kontaktową bramkę dla Lecha zdobył Michał Skóraś po podaniu Joao Amarala. Mimo ambitnej pogoni, Lechitom nie udało się wyrównać i Śląsk Wrocław po raz trzeci w tym sezonie (licząc mecz w Pucharze Polski) wygrał z Lechem Poznań.
Trenerski dwugłos
Ivan Djurdjević był zadowolony ze zwycięstwa i podkreślał jak ważne to są trzy punkty dla jego zespołu.
To był mecz pod dużą presją. Było to widać po zawodnikach, cały czas o tym mówimy, że to młody zespół. I to nam będzie towarzyszyć cały czas. Wiemy, pod jaką presją graliśmy. Te trzy punkty, które tutaj zostaną są dla nas bardzo ważne. To było kluczowe spotkanie dla nas. Początek trochę bojaźliwy, bo Lech ma jakość i wiedzieliśmy, że to rywal będzie miał większe posiadanie piłki. My z tym nie czujemy się komfortowo. Czekaliśmy na swoje szanse, które nadeszły. Kluczowy moment to czerwona kartka i gol Exposito. Potem dobra gra do końca połowy w przewadze, Lech po czwartkowym starciu nie był tak świeży.
Dobrze się broniliśmy i w odpowiednich momentach wychodziliśmy wysokim pressingiem. Tak padła druga bramka. Po golu dla rywali pojawiły się nerwy. 2-3 okazje Lecha dobrze wybronione przez bramkarza. To trzy bardzo ważne punkty. – powiedział Ivan Djurdjević na pomeczowej konferencji.
W odmiennym nastroju był John van den Brom, który jednak widział pozytyw w grze zespołu i chwalił zawodników za walkę do końca.
Mówi się, że w piłce nigdy nie można powiedzieć, że zagrało się dobry mecz, jeśli się przegrało, ale ja myślę, że mogę powiedzieć o mojej drużynie, że zagraliśmy dobre spotkanie. Czy to na początku, gdy graliśmy 11 na 11, to my stwarzaliśmy sobie więcej okazje do zdobycia bramki. Później, będąc już osłabieniu po czerwonej kartce, która jest dla mnie wątpliwa, także te sytuacje kreowaliśmy. Chociażby szansa Gio, gdzie bramkarz Śląska dobrze interweniował.
Rywale strzelili gola – trochę uważam – z niczego i ten mecz później potoczył się tak, jak się potoczył. Musimy teraz ogarnąć się i walczyć dalej. Jestem w stanie zaakceptować porażkę po tym, jak zespół zaprezentował się nieźle, walczył od początku do końca. Trzecie starcie ze Śląskiem i trzecia porażka. Nie można więc powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, bo byśmy nie przegrali.
Zmiennicy nie dali rady
Zmiennicy pokazali dlaczego siedzą na ławce. Dominik Holec debiutował w barwach Lecha, ale zaliczył bardzo słabe spotkanie i nie sprawił, że John van den Brom będzie miał ból głowy przed następnym meczem w kwestii obsady bramki.
Gruzini z Lecha także się nie popisali. Kwekweskiri często gra przy rotacji, ale to drugie spotkanie z rzędu, w którym ma wiele strat i przeciwnicy napędzają się kontrami, Bardzo słabo wygląda środek pola z nim w składzie. Największą krytykę zbierze jednak Gio Citaiszwili. Dla niego były to pierwsze minuty w tym roku i pewnie po takim występie znowu wróci na ławkę rezerwowych. W meczu ze Śląskiem sabotował swój zespół. Najpierw nie wykorzystał stuprocentowej okazji, a potem „asystował” przy golu Yeboaha. W Wiśle Kraków ciągnął grę i bardzo dobrze wyglądał. W Lechu jednak rozczarowuje i ciężko przypomnieć sobie jego dobre momenty w Poznaniu.
fot. Krystyna Pączkowska/Śląsk Wrocław