Obserwuj nas

Lech Poznań

Szansa na mistrzostwo zachowana – Lech Poznań wygrywa z Łódzkim Klubem Sportowym

Po porażce w Krakowie z Puszczą Niepołomice Lech Poznań udał się do Łodzi, by zmierzyć się z kolejnym z beniaminków, znajdującym się w strefie spadkowej – Łódzkim Klubem Sportowym. Szalone spotkanie pełne zwrotów akcji zakończyło się ostatecznie wynikiem 3:2 dla gości. Dzięki temu zwycięstwu Kolejorz zachował czteropunktową stratę do Jagiellonii Białystok. Po raz kolejny jednak styl gry lechitów pozostawiał wiele do życzenia.

Bez ładu i składu

Po blamażu w Krakowie jasnym było, że wyjściowa jedenastka ulegnie przemeblowaniu. I faktycznie, w porównaniu do starcia z Puszczą, Mariusz Rumak dokonał w składzie aż pięciu zmian. W wyjściowej jedenastce znaleźli się: Alan Czerwiński, Antonio Milić, Elias Andersson, Filip Marchwiński oraz Filip Szymczak. Kolejną niespodzianką było ustawienie lechitów na murawie. Kolejorz zagrał przeciwko ŁKS-owi w formacji 3-5-2, z Anderssonem oraz Velde na wahadłach.

Mimo tak wielu zmian zarówno personalnych, jak i taktyki, gra zawodników Lecha wcale nie wyglądała lepiej niż w starciu z ekipą z Niepołomic. Piłkarze Kolejorza mieli spory problem z kreowaniem sytuacji podbramkowych. Można było odnieść wrażenie, że nie mają pomysłu, jak poradzić sobie z defensywą ŁKS-u. ŁKS-u, który w pierwszych minutach sobotniego meczu wyglądał od Lecha znacznie lepiej. Momentami ciężko było wręcz rozróżnić, która drużyna walczy o tytuł, a która o utrzymanie. Warto dodać też, że od 19. minuty poznaniacy powinni grać w osłabieniu. Afonso Sousa bezpardonowo zaatakował od tyłu Piotra Janczukowicza, ale sędzia główny tego spotkania, Damian Sylwestrzak pokazał Portugalczykowi jedynie żółty kartonik.

Na kłopoty Mikael Ishak

Mimo tego, że ŁKS przeważał, to goście jako pierwsi trafili do siatki. Po precyzyjnej wrzutce Eliasa Anderssona Mikael Ishak pokonał Arndta strzałem głową z najbliższej odległości. Szwed, który do niedawna zmagał się z kontuzją żeber, zdobył bramkę w trzecim meczu z rzędu. Dzisiejsze trafienie było dla kapitana Lecha szczególnie ważne. Stał się on bowiem drugim obcokrajowcem w historii Lecha Poznań, który przebił barierę 50 goli w Ekstraklasie.

https://twitter.com/_Ekstraklasa_/status/1782041847176573193

Napastnika Kolejorza warto pochwalić nie tylko za ważną bramkę, ale i piękne zachowanie w końcówce pierwszej połowy. Zawodnik ŁKS-u, Dani Ramirez, niespodziewanie bezwładnie osunął się na ziemię. Pierwszą osobą, która podbiegła pomóc Hiszpanowi, był właśnie kapitan Lecha Poznań. Jak widać, Ishak to nie tylko świetny napastnik, też – wielki człowiek.

Szalona druga połowa

To, co wydarzyło się w drugiej części meczu pomiędzy ŁKS-em a Lechem Poznań, spokojnie można nazwać piłkarskim rollercoasterem. Już w pierwszych minutach drugiej połowy doszło do kolejnej kontrowersji z udziałem sędziego. Rahil Mammadov bardzo ostro zaatakował we własnym polu karnym Afonso Sousę. Damian Sylwestrzak, pomimo protestów zawodników w niebieskich koszulkach nie zdecydował się jednak wskazać na jedenasty metr.

Jak mawia stare polskie przysłowie, co się odwlecze, to nie uciecze. W 56. minucie gry kapitalnym podaniem prostopadłym popisał się Elias Andersson, a pojedynek „sam na sam” z Arndtem wygrał Filip Marchwiński, który trafił do siatki po sześciu meczach posuchy. I gdy wydawało się już, że Kolejorz spokojnie dowiezie prowadzenie do końca meczu, goście postanowili podać tlen zawodnikom z Łodzi.

W 58. minucie juniorski błąd popełnił Jesper Karlstrom, który na murawie pojawił się chwilę wcześniej. Szwedzki pomocnik sfaulował w polu karnym Huseina Balicia. W przeciwieństwie do sytuacji sprzed kilku minut, arbiter wskazał na „wapno”. Kay Tejan nie pomylił się strzelając z jedenastu metrów i łodzianie przegrywali już tylko jednym golem. Od 69. minuty musieli jednak grać w osłabieniu – drugą żółtą kartkę w odstępie 4 minut obejrzał pomocnik Tiago Ceijas. Mecz był kilkukrotnie przerywany przez fatalną widoczność spowodowaną dymem z rac odpalanych przez sympatyków obu drużyn.

Mimo gry w przewadze, lechici cofnęli się na własną połowę i oddali piłkę łodzianom, którzy skrzętnie z tego faktu skorzystali. Na 4 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry świetną wrzutką popisał się Tejan, a bezradnego Bartosza Mrozka pokonał Stipe Jurić.

To nie był jednak koniec emocji. Kolejorz ruszył do ataku, a pięć minut po stracie bramki ponownie objął prowadzenie. Piłkę z rzutu rożnego zacentrował Joel Pereira, strzał głową Marchwińskiego zdołał obronić Dawid Arndt, lecz wobec dobitki młodzieżowca Lecha był już bezradny. Do cieszących się zawodników dołączył nawet trener Mariusz Rumak. Poznaniacy nie dali sobie strzelić kolejnego gola i po końcowym gwizdku sędziego to oni, pomimo nie najlepszej gry, cieszyli się ze zwycięstwa.

Tytuł nadal w zasięgu?

Dzięki wyjazdowej wygranej z Łódzkim Klubem Sportowym Lech Poznań zachował szanse na zdobycie dziewiątego tytułu mistrzowskiego. Na 5 kolejek przed końcem traci on do liderującej Jagiellonii Białystok 4 punkty, co wydaje się być stratą do odrobienia.

Gra Kolejorza nie napawa jednak optymizmem. Niewiele zabrakło, a doszłoby do kolejnej kompromitacji w starciu z drużyną z dołu tabeli. Wielu ważnych piłkarzy, jak choćby Karlstrom, Murawski, Velde czy Pereira znajduje się obecnie pod formą, a to odbija się czkawką na grze całego zespołu. Nie pomagają także wypowiedzi Mariusza Rumaka na konferencjach prasowych. Szkoleniowiec Lecha zdaje się być wręcz obrażony na wszelką krytykę, zarówno bardziej, jak i mniej zasłużoną.

Lech do końca sezonu zmierzy się jeszcze z Cracovią, Ruchem Chorzów, Legią Warszawa, Widzewem Łódź oraz Koroną Kielce. Wydaje się, że tylko komplet zwycięstw pozwoliłby na sięgnięcie po mistrzowski tytuł. Czy Kolejorz będzie do tego zdolny? Przekonamy się w najbliższych tygodniach. Jedno jest jednak pewne – bój o mistrzostwo Polski zapowiada się niezwykle interesująco.

Kibic poznańskich klubów, entuzjasta Ekstraklasy, początkujący dziennikarz.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Lech Poznań