Obserwuj nas

Legia Warszawa

Udany marsz w kierunku Europy, czyli Legia Warszawa w Lidze Konferencji [KOMENTARZ ZE STADIONU]

Legia Warszawa rozpoczyna marsz ku fazy ligowej Ligi Konferencji UEFA. Pierwszy krok wykonany. Zespół ze stolicy pewnie pokonał walijskie Caernarfon Town F.C. i spokojnie może myśleć o weekendowym starciu z Koroną Kielce. Wiemy, że poprzednio mniej znane drużyny lubiły eliminować polskie zespoły w najmniej oczekiwanym momencie. Jednak tym razem obyło się bez wielkich przeszkód. Spotkanie odbyło się bez udziału publiczności. Legia Warszawa odpokutuje karę naniesioną na nich w zeszłym sezonie. Jednak dzięki temu można było usłyszeć „nieco więcej” niż w trakcie spotkania ligowego. To był również idealny przykład dla polskich zespołów  Co różni Goncalo Feio od Kosty Runjaicia w pucharach? Co udało się usłyszeć z trybun? Czy Legia Warszawa powinna wystawić rezerwy na rewanż? Zapraszam na „Komentarz ze stadionu”.

 

Dwie strony medalu

Ciężko jest cokolwiek pozytywnego napisać o pierwszej połowie w wykonaniu Legii Warszawa. Mnóstwo chaosu, ogrom fatalnie podjętych decyzji oraz tona niedokładnych dograń do partnerów z zespołu. Jasne, gra się na tyle, ile rywal pozwala w danym meczu. Jednak nie można doprowadzić do sytuacji, gdzie walijski klub trzykrotnie uderza na Twoją bramkę, a dwukrotnie jest blisko zdobycia bramki i objęcia prowadzenia. Z całym szacunkiem do rywala, ale goście wyglądali jak zespół z 3-4 ligi polskiej. Nie można pozwolić sobie na tyle chaosu i przypadkowości z takim zespołem.

Medal Legii Warszawa z pierwszych 45 minut wyglądał bardzo słabo. Widać było po gestykulacji oraz ekspresyjnych podpowiedziach Goncalo Feio, że nie był on zadowolony z poczynań swojego zespołu. Pomimo dwóch bramek Guala oraz Morishity, kibice oglądający mecz przed odbiornikami nie mogli być zadowoleni. Co prawda Japończyk był bardzo aktywny na lewym wahadle, lecz brakowało mu precyzji w swoich zagraniach. Często po urwaniu się od obrońcy miał mnóstwo miejsca, aby dokładnie dograć do kolegów z zespołu.

***

Po przerwie wyszedł zupełnie inny zespół. Zespół mający w sobie wiele energii, chęci do gry po ziemi piłką oraz zespół, który chce zdominować przeciwnika. Zawodnicy Legii Warszawa byli bardzo głodni gry, i już na samym początku zdołali podwyższy prowadzenie za sprawą Marca Guala, który tego dnia miał „swój dzień” zdobywając hattricka. Choć w pierwszej połowie, gdyby podejmował lepsze decyzje przed polem karnym rywali, mógł skompletować hattricka jeszcze w pierwszych trzech kwadransach. Legia cały czas starała się napierać na bramkę McMullana.

To trzeba pochwalić, ze trener Feio stara się im wpoić myśl, iż nie ma co osiadać na laurach. Nawet, jeśli przewaga bramkowa jest na tyle wysoka, że rywal nie powinien zagrozić Twojemu zespołowi w awansie do kolejnej rundy. W drugiej połowie jedyne, do czego można się przyczepić to niewykorzystany rzut karny Blaza Kramera. Choć po tej sytuacji wydawało się, że Słoweniec jest dwa razy bardziej naładowany energią. W końcu po kilku minutach dopiął swego i wpakował futbolówkę do bramki gości.

 

Zarządzanie meczem

Wiadomo, że przyjdą jeszcze bardziej dopracowane porównania pomiędzy Goncalo Feio, a Kosta Runjaiciem. Jednak jedno co diametralnie różni Portugalczyka od Niemca to zarządzanie jednostkami podczas danego meczu. Dzięki temu, iż stadion Legii Warszawa świecił pustkami mogłem usłyszeć podpowiedzi analityka z trybuny prasowej, który bezpośrednio przekazywał informację na ławkę rezerwowych. Faktycznie to co mówił, działo się kilkanaście minut później na boisku. Starannie dobrane zmiany taktyczne oraz uwagi do zawodników sprawiły, że zespół w drugiej połowie wyglądał zdecydowanie lepiej niż na początku spotkania.

Trafną uwagą było to, że obrona z Walii zostawia mnóstwo miejsca w bocznych sektorach, gdzie na spokojnie można posłać piłkę po ziemi pomiędzy wahadłowym, a środkowym obrońcą.  Można było zauważyć, że zwłaszcza stroną Morishity takie podania miały miejsce. Dodatkowo środkowi obrońcy czasami dostawali polecenie, aby wykorzystać wysoko ustawioną obronę rywali. Przy szybkich zawodnikach ofensywnych plan ten miał formę bytu. Najbardziej było widać dane zjawisko, gdy Artur Jędrzejczyk był przy piłce.

https://twitter.com/CezaryKawecki/status/1816573614054892026

https://twitter.com/polsatsport/status/1816565605656305770

***

Dodatkowo na uwagę zasługują zmiany jakie przeprowadził Goncalo Feio. Portugalczyk nie zlekceważył przeciwnika i od początku wystawił najmocniejszy możliwy skład. Oprócz tego dał zagrać wielu zmiennikom, a przede wszystkim takim młodym graczom jak Szczepaniak, czy Strzałek. Za rządów Kosty Runajcia rzadko mogliśmy ujrzeć sytuację, gdy na boisku w większym wymiarze czasowym pojawiał się ktoś z młodszych roczników. Zwłaszcza, że Szczepaniak pokazał, co prawda na tle słabego rywala, że ma naprawdę potencjał na wielkie granie. Zanotował również pierwszą asystę w barwach pierwszej drużyny Legii Warszawa przy bramce Blaza Kramera. Również mogliśmy po raz kolejny potwierdzić stwierdzenie, iż Tomas Pekhart jest zbyt jednowymiarowym piłkarzem i moim zdaniem nie powinien wychodzić w wyjściowym składzie na mecze PKO Ekstraklasy.

Wycieczka do Walii

Przykład dla polskich klubów. Tak w skrócie można opisać czwartkowe spotkanie Legii Warszawa w Lidze Konferencji Europy. Zespół z Warszawy doskonale poradził sobie z Walijczykami i z konkretną zaliczka bramkową może udać się na spotkanie rewanżowe. Tak powinny wyglądać wszystkie spotkania polskich drużyn we wstępnych rundach eliminacji w europejskich pucharach. Bez zbędnego stresu, bez niepotrzebnych urazów oraz bez nerwów kibiców w obawie o rewanżowe spotkanie. W rewanżu powinni zagrać wszyscy zawodnicy, którzy chcą przebić się do wyjściowego składu. Moim zdaniem Goncalo Feio bez względu na wszystko powinien dać odpocząć wszystkim zawodnikom, którzy rozegrają pełny wymiar czasowy w Kielcach. W końcu, jeśli chcą grać w zespole, który aspiruje do mistrzostwa Polski to muszą wygrać z „amatorami” z Walii prawda?

Dzięki takiemu wynikowi Legia Warszawa może na spokojnie skupić się na przygotowaniach do meczu z Koroną Kielce,  a później do meczu z Piastem Gliwice. Chyba nikt nie chce powtórki z sezonu, gdzie pomiędzy pucharami zespół z Łazienkowskiej głupio tracił punkty, których w końcówce wyraźnie zabrakło…

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Legia Warszawa