Górnik cudem obronił ligowy byt w zeszłym sezonie, cudem udało się dotrzeć do szczęśliwego finału, jeśli idzie o uczestnictwo w bieżących rozgrywkach i pewnie punkt w tym meczu też można by nazwać cudem. Ta drużyna potrzebuje cudu, nikt nie ma co do tego wątpliwości. W Górniku, ze względu na okoliczności, wszystko klecone jest naprędce – transfery, budżet, stadion. Nie można oprzeć się wrażeniu, że sezon zaskoczył łęcznian. Biorąc jednak pod uwagę okoliczności – niepewność ligowego bytu, nawet po wywalczeniu utrzymania, należy docenić starania sterników o umożliwienie trenerowi Rybarskiemu włączenie się do walki o utrzymanie.
Górnik został skreślony przez wielu zanim sezon wystartował, w opinii ekspertów i kibiców ma być dostarczycielem punktów, by koniec końców pogrążyć się w odmętach grupy spadkowej. Gra w Chorzowie nie dostarczyła wielu argumentów przeciw, jednak, na co warto zwrócić uwagę, zespół podjął walkę i w samej końcówce doprowadził do wyrównania, by na sam koniec ostatecznie stracić bramkę.
Na korzyść „Górników” z pewnością nie będzie działała też sytuacja związana z rozgrywaniem meczów na Arenie Lublin, oddalonej od macierzystego stadionu o około 30 kilometrów. Z decyzją taką nie mogą pogodzić się najzagorzalsi fani łęcznian, którzy ogłosili bojkot swojej drużyny i zapowiedzieli, że nie będą jej wspierać ani w Lublinie, ani na żadnym stadionie w Polsce. Można przyjąć, że milczące trybuny, ewentualnie dopingujące przeciwników, nie będą stanowić sprzyjającego tła dla zawodników z Łęcznej.
Bez zbytniego krygowania się można napisać, że faworytem spotkanie będzie drużyna z Gdańska. Ma ona wszystko, by podnieść z murawy trzy punkty i z pełną pulą wrócić do domu – skład nasycony dużymi jak na naszą ligę nazwiskami, dodatkowo wzmocniony choćby Rafałem Wolskim. Stabilny, ułożony taktycznie zespół. Piękno piłki polega jednak na tym, że czasem z boiska faworyci schodzą pokonani, a skazywanym na porażkę pozostaje gloria zwycięzców.
Takie niespodziewane zwycięstwo potrzebne jest Górnikowi jak powietrze. Po pierwsze poprawiłoby nienajlepszą atmosferę wokół klubu, na trybuny przyciągnęłoby większą liczbę kibiców, a wreszcie stworzyłoby tę drużynę na nowo.
Jeśli Górnik ma szukać gdzieś nadziei, to w Kielcach, gdzie rok temu Korona po przedsezonowych perturbacjach potrafiła na bazie „team spirit” udanie wystartować. Tak oto zespół skazywany na porażkę urywał punkty faworytom, choćby wygrywając w Warszawie z Legią. Czy analogia uzasadniona? Myślę, że tak. Teraz wszystko w nogach i głowach piłkarzy.
Wiem, że zabrzmi to bardzo górnolotnie, może nadto patetycznie, ale to jeden z kilku meczów o życie Górnika, bo jeśli w kilku pierwszych kolejkach łęcznianie dadzą się zepchnąć na dół tabeli, jeśli nie będą grać piłki w równym stopniu efektownej, co efektywnej, to będzie im ciężko zapełnić trybuny Areny Lublin i powstać jako drużyna.
Liczę na walkę, zaangażowanie i zostawienie serca na boisku. To, że Lechia jest do pokonania, pokazała Wisła Płock.
Na koniec – Lechia nigdy w Łęcznej nie wygrała – Górnik musi podtrzymać tę passę na stadionie w Lublinie.
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.