Sensacji nie było. Górnik Łęczna przegrał 0:1 z Rakowem Częstochowa w półfinale Pucharu Polski.
Historyczne starcie
Na taki mecz Górnik czekał całą swoją historię. W środę Zielono-Czarni zagrali po raz pierwszy w historii w półfinale Pucharu Polski. Już po losowaniu w Łęcznej byli świadomi, że walka o wielki finał będzie piekielnie ciężka. Na drodze Górników stanął Raków Częstochowa. Zespół, którego chyba nikomu obecnie nie trzeba przedstawiać. Medaliki pewnie kroczą po tytuł mistrza Polski, ale mają też chęć na ponowne zdobycie Pucharu Polski. Zespół z Częstochowy już drugi raz w tej edycji krajowego pucharu przyjechał na Lubelszczyznę. W ćwierćfinale pokonał 3:0 drugoligowy Motor Lublin.
Górnik nie zamierzał się jednak poddawać. W Łęcznej przed meczem panowały bojowe nastroje. Każdy wiedział o co toczy się gra. Wszyscy w klubie byli świadomi, że 5 kwietnia 2023 może zapisać się złotymi zgłoskami w historii klubu.
https://twitter.com/zielono_czarni/status/1643539954553827328?s=20
Dobra pierwsza połowa
Początek wyglądał tak, jak można było się spodziewać. Raków zaczął atakować już od pierwszej minuty, ale gospodarze mądrze się bronili. W 9. minucie z dystansu huknął Giannis Papanikolau, ale Maciej Gostomski wyciągnął się jak struna i sparował piłkę na rzut rożny. Na pierwszą groźną akcję Górników trzeba było czekać do 13. minuty. Daniel Dziwniel dośrodkował wprost na głowę Karola Podlińskiego, ale napastnik uderzył zbyt słabo by zaskoczyć Kacpra Trelowskiego. Pierwsze dwadzieścia minut nie obfitowało w wiele sytuacji podbramkowych, ale mecz mógł się podobać. Zwłaszcza postawa Dumy Lubelszczyzny. Górnicy grali rozważnie w obronie, ale potrafili też zagrozić gościom z Częstochowy. W 21. minucie Miłosz Kozak zabawił się z dwoma zawodnikami Rakowa, ale uderzył wprost w bramkarza. Cztery minuty później z autu w pole karne dośrodkował Damian Zbozień. Centrę przedłużył Souleymane Cisse, a groźny strzał oddał Podliński. Tylko bardzo dobra interwencja Trelowskiego uchroniła częstochowian przed stratą gola.
Zielono-Czarni z czasem zaczęli grać coraz odważniej. Po chwilowej dominacji Górników, bardzo groźną okazję miał Raków. Najpierw w poprzeczkę trafił Fran Tudor, a po chwili znakomitą interwencją, po strzale Bartosza Nowaka, popisał się Maciej Gostomski. Na odpowiedź łęcznian nie trzeba było długo czekać. W 35. minucie, po rzucie rożnym, Górnik miał dwie świetne sytuacje w jednej akcji. Jednak ostatecznie piłka zamiast w bramce, wylądowała w rękach golkipera gości. Cztery minuty przed przerwą dobrą okazje na otworzenie wyniku miał Zoran Arsenić, lecz ponownie świetnie interweniował Maciej Gostomski. W 44. minucie Raków miał rzut wolny. Na bezpośrednie uderzenie zdecydował się Ivi Lopez. Bramkarz Górnika w niekonwencjonalny sposób, ale obronił strzał Hiszpana. Pierwsza połowa zakończyła się więc bezbramkowym remisem.
Gostomski na Ignaczaka.#GKŁRCZ pic.twitter.com/M91RuexlV4
— Ekstraklasowiec (@ekstraklasowiec) April 5, 2023
Szybka bramka i po emocjach
Po przerwie Raków rzucił się do ataku i bardzo szybko zdobył bramkę. Piłka w dość prosty sposób trafiła do będącego przed bramką Górnika, Bartosza Nowaka, a ten dopełnił formalności i otworzył wynik spotkania. W 51. minucie mogło być już 2:0 dla Rakowa. Na wysokości zadania jednak stanął ponownie Gostomski i po uderzeniu Jeana Carlosa wybił futbolówkę na rzut rożny. Zawodnicy Górnika wyglądali tak jakby nie wyszli jeszcze z szatni po przerwie. Przewaga gości z minuty na minutę była coraz bardziej widoczna. Tylko dzięki dobrym interwencjom Gostomskiego Górnicy nie przegrywali wyżej.
Minuty mijały, a obraz gry ani trochę się nie zmieniał. Lekko usypiający już kibice Górnika ożywili się w 71. minucie. Wtedy to, po błędzie defensywy Rakowa, dobrą okazję miał, powracający po kontuzji, Damian Gąska. Niestety doświadczony pomocnik zbyt długo zwlekał ze strzałem i jego uderzenie w końcu zablokowali obrońcy. Ostatnie dwadzieścia minut to już dominacja gości. Chociaż w doliczanym czasie gry Górnicy mieli rzut wolny. Po piłkarskim bilardzie w polu karnym Rakowa, piłka trafiła w końcu pod nogi Gąski. Pomocnik Górnika uderzył jednak fatalnie. W rezultacie w finale Pucharu Polski zagra Raków Częstochowa.
Brawa i tak się należą
Zielono-Czarnym należą się brawa za to, że doszli do tego momentu. Raków zagrał rozważnie. Zdobył bramkę tuż po przerwie, a potem nie forsował tempa, tylko kontrolował boiskowe wydarzenia. W rezultacie druga połowa była dość nudna.
Ten sezon jednak na zawsze zapisze się w historii klubu z Łęcznej. Półfinał Pucharu Polski to bardzo duże osiągnięcie. Pamiętać należy również, że w tamtym sezonie Górnik doszedł do ćwierćfinału. Być może za rok Zielono-Czarni pójdą jeszcze o krok dalej. Mówiąc szczerze w Łęcznej już po samym meczu z Medalikami mieli świadomość sukcesu. Sam mecz z Rakowem był nagrodą za ciężką prace i dobre mecze w Pucharze Polski. Warto dodać, że w tej edycji krajowego pucharu Górnicy stracili tylko jedną bramkę, właśnie w środowym spotkaniu. Zielono-Czarni mają dobry, jak na 1 ligę, zespół i w przyszłym sezonie na pewno powalczą o powrót do Ekstraklasy. Bo ten klub zasługuje na Ekstraklasę.
Raków Częstochowa w finale zmierzy się z Legią Warszawa. Legioniści w półfinale pokonali 1:0 KKS Kalisz.
Pasjonat polskiego sportu, zwłaszcza piłkarskiej Ekstraklasy.