To spotkanie pomimo swojego przebiegu i końcowego rezultatu może mieć dla obecnego szkoleniowca tylko jedno zakończenie. „Kolejorz” nie rozpieszcza nawet szczurów grasujących po poznańskim rynku. Czy spotkanie z krakowskim zespołem może cokolwiek zmienić? Jedynie zdobycz punktową. Kibice mają dość zarówno gry zespołu, jak i jego przewodniczącego.
Zespoły będące w odmiennie różnych sytuacjach, jeśli chodzi o ligowy byt. Lech walczy o życie, Cracovia o wskoczenie na podium tabeli. Ostatni mecz Lecha, mowa tutaj o Pucharze Polski mógł poprawić morale w zespole, tworząc tym samym zasłonę dymną dzielącą ich od kibiców. O 20:30 przy Bułgarskiej gospodarze muszą w końcu pokazać, że zasługują na wiarę w nich, a nie kolejną dawkę kpin i niepochlebnych epitetów.
Na konferencji prasowej przed spotkaniem optymizmem pałał Jan Urban, który wierzy w odmienienie losu drużyny. Szkoleniowiec głęboko wierzy w powtórkę z rozrywki, czyli podniesienie zespołu z pozycji agonalnej. Być może będziemy świadkami kolejnej kolejki górskiej? Tylko jest jeden szkopuł, nikomu to nie wychodzi na dobrze, a brak stabilności w Poznaniu jest czymś, czego przez ostatnie półrocze próżno szukać nawet z reflektorem stadionowym. Chyba że mówimy tu o stabilności zespołu nastawionego na walkę o przetrwanie.
Spotkanie w Bielsku jest traktowane jako obranie kursu na właściwe tory, lecz w pewien sposób jest to kierunek kolizyjny. Dlaczego? Ponieważ można zderzyć się z murem rzeczywistości, a Cracovia może tylko jeszcze bardziej naświetlić bolączki lechitów. Pozytywów przed meczem możemy szukać również statystyce. Ostatni raz Lech Poznań przegrał z Cracovią u siebie 10 lat temu. Spotkanie zakończyło się rezultatem 3:4 dla „Pasów”.
Pierwsze cztery kolejki to trzy porażki i remis. Mówmy otwarcie, Lech stał się na tę chwilę zespołem do bicia. Brak kreacji, dziury w defensywie o bezpłodność z przodu. Drużyna, która być może ma pomysł na siebie, lecz trafia on do kosza w momencie odejścia od deski kreślarskiej. Krakowianie natomiast prezentują kombinacyjną piłkę nastawioną na punktowanie rywala. Dwie wygrane, remis i porażka. W Poznaniu patrząc na taki dorobek, mogą jedynie marzyć.
Jak wygląda obecnie sytuacja kadrowa? Promyczkiem nadziei przebijającym się przez mrok jest powrót Szymona Pawłowskiego i Darko Jevticia. Z koszmaru sennego dla jednych, a z dream duo dla drugich wypada Abdul Aziz Tetteh, który obejrzał czerwoną kartkę za szczeniacki faul na Jacku Kiełbie w meczu z Koroną. Jego duet z Łukaszem Trałką był nierozłącznym elementem składu Jana Urbana. Niczym papużki nierozłączki mieli oni asekurować niezbyt silną defensywę „Kolejorza”. Niestety co mecz wychodziło to z marnym efektem. Być może to już jest piłkarskie małżeństwo, które rozdzielić są jedynie przepisy.
Ciekawie też wygląda rywalizacja Jasmina Buricia z Matusem Putnockym. Były bramkarz Ruchu w spotkaniu z Podbeskidziem zachował czyste konto i kilkukrotnie pokazał się z jak najlepszej strony. Bardzo dobrym ruchem byłoby więc posadzenie na jakiś czas bośniackiego bramkarza na ławkę rezerwowych.
Hobby pismak, miłośnik angielskiej piłki, archeolog historii, krnąbrny brodacz, pracoholik. Prywatnie kibic Manchesteru United i Lecha Poznań. Piszę dla: @retro_magazyn, @watch_esa i @ManUtd_PL. M: klama.mufc92@gmail.com.