Mecz przyjaźni, jak potocznie nazywany jest pojedynek Lecha Poznań z Cracovią, rozpoczął się w sposób uroczysty. Mowa tutaj o święcie Wojska Polskiego, które obchodzimy 15 sierpnia. Spotkanie symbolicznie rozpoczął gen. Jan „Zygzak” Podhorski, uczestnik Powstania Warszawskiego. A z trybun mecz obserwowali reprezentanci 31 bazy Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach. Nie licząc spotkania w ramach Pucharu Polski, Lech Poznań odniósł bardzo ważne zwycięstwo. Pierwsze w rozgrywkach LOTTO Ekstraklasy 2016/2017.
Pierwszą groźną okazję lechici stworzyli za sprawą Łukasza Trałki oraz Nickiego Bille już w 9. minucie 5. kolejki LOTTO Ekstraklasy. Pomocnik „Kolejorza” przedostał się w pole karne Sandomierskiego i podaniem starał się szukać duńskiego napastnika, który nie zdołał przyjąć futbolówki. Interwencja golkipera gości była czystą formalnością. Można powiedzieć, że ta akcja było udokumentowaniem początku w wykonaniu piłkarzy Jana Urbana, którzy od początku spotkania starali się prowadzić grę.
W 15. minucie kapitalnym strzałem popisał się Tamas Kadar, którego de facto przyszłość przy Bułgarskiej nie jest znana. Futbolówka po jego uderzeniu majestatycznie wręcz leciała w kierunku okienka bramki Krakowian. Jednak strzał minimalnie minął poprzeczkę Sandomierskiego. Gdyby piłka tylko zatrzepotała w siatce, mielibyśmy murowanego kandydata do bramki sezonu.
W pierwszych dwudziestu minutach spotkania bardzo dobrze prezentowała się ofensywa Lecha, która systematycznie wypracowywała kolejne akcje, nie tracąc przy tym w infantylny sposób piłki. Bardzo wiele swoją postawą wnosili Darko Jevtić oraz Radosław Majewski. Pomocnicy poznańskiego zespołu starali się jak najlepiej dystrybuować piłkę. Akcje poznańskiego zespołu wspierane dodatkowo osobami Makuszewskiego oraz Pawłowskiego miały swoją jakość, której zdecydowanie w Lechu brakowało. Wartym odnotowania jest również fakt, że jest to pierwsze spotkanie w tym sezonie, kiedy Ci piłkarze grają na swoich nominalnych pozycjach.
Dalsza część tego arcyciekawego pojedynku to istne szachy. Czyli w wersji dla opornych: nudno, wolno i w klimatach dobranocki. Jeśli już szukać pozytywów, to po pierwsze lechici zachowali czyste konto, a po drugie potrafili budować swoje akcje w sposób przemyślany. Dla miłośników wyższego poziomu adrenaliny warto odnotować gotowość bojową Tomasza Kędziory, który po jednym z fauli zdecydowanie ruszył na zawodników Cracovii.
Druga część spotkania rozpoczęła się dosyć spokojnie, oba zespoły badały nastawienie rywala. Przed bardzo dobrą okazją w 50. minucie stanął Mateusz Cetnarski, który z okolic narożnika pola karnego wykonywał rzut wolny. Futbolówka wylądowała na bocznej siatce bramki Putnockiego. Lechici próbowali się odgryzać, jednak akcje były bezowocne. Brakowało zarówno zdecydowania, jak i dokładności.
Od 60. minuty piłkarze „Kolejorza” w końcu zaczęli zagrażać gościom. Miało to miejsce głównie za sprawą kontrataków. Najpierw z piłką zabrał się Nickie Bille, minął najpierw Jakuba Wójcickiego, a następnie Piotra Polczaka i oddał strzał na bramkę Sandomierskiego. Niestety piłka minimalnie przeszła obok dalszego słupka. W 64. minucie kibice zgromadzeni na stadionie wystrzelili z krzesełek z radości. Dokładnie o 21:53 Jan Bednarek wyprowadził Lecha Poznań na prowadzenie strzałem głową po przedłużeniu dośrodkowania przez Tomka Kędziorę. Euforia, szał, radość. Tym oto sposobem „Kolejorz” zdobył pierwszą bramkę w sezonie 2016/2017 LOTTO Ekstraklasy na własnym stadionie. Dopiero w 5. kolejce.
Ten fragment nie jest dla ludzi o słabych nerwach. Jak pisał na Twitterze Radosław Nawrot, jak mówił kolega po fachu z #HobbyPress – wejdzie Marcin Robak i załatwi Cracovię. Jak wszedł, tak zrobił. Szymon Pawłowski wraz z napastnikiem ruszyli do kontrataku. Przed polem karnym pomocnik Lecha w tempo zagrał piłkę Robakowi, który z zimną krwią w 78. minucie pokonał Sandomierskiego.
Goście jednak nie pozostali dłużni. Po składnej akcji zespołowej, Matusa Putnockiego pokonał Covilo i znów zrobiło się niebezpiecznie. Nie trzeba przypominać, że przy każdy zespole, który wychodzi na prowadzenie 2:0 pojawia się duch Czesława Michniewcza w kapturze z kosą, czekający na zebranie żniwa.
Końcówka spotkania to próba dowiezienia wyniku przez Lecha Poznań połączona z próbami szybkich kontr, z których nic nie wynikało. Najważniejsze w kontekście obecnej sytuacji poznańskiego zespołu jest wywalczenie kompletu punktów i co trzeba przyznać, przy nie najgorszym stylu. Wygrana znacząco poprawi morale panujące w zespole i choć na chwilę pozwoli na poprawę atmosfery wśród kibiców. Tak, to prawda. Lech Poznań wygrał spotkanie.
Bramki: 64’ Bednarek (Kędziora), 78’ Robak (Pawłowski) – 82’ Covilo.
Widzów: 10 724,
Arbiter: Tomasz Kwiatkowski,
Żółte kartki: 51’ Bednarek,
Czerwone kartki:
Składy:
Lech Poznań: Putnocky – Kędziora, Bednarek, Arajuuri, Kadar (80’ Gumny) – Trałka, Majewski, Pawłowski, Makuszewski (84’ Jóźwiak), Jevtic – Bille Nielsen (67’ Robak),
Rezerwowi: Jasmin Burić, Robert Gumny, Lasse Nielsen, Marcin Robak, Maciej Gajos, Maciej Wilusz, Kamil Jóźwiak.
Cracovia: Sandomierski – Wójcicki, Polczak, Wołąkiewicz, Deleu – Covilo, Budzyński, Vestenicki (80’ Wdowiak), Cetnarski (77’ Dimun) , Jendrisek – Szczepaniak.
Rezerwowi: Konrad Stępniowski, Robert Litauszki, Florin Bejan, Milan Dimun, Mateusz Wdowiak, Sebastian Steblecki, Diego.
fot. Monika Wantoła
Hobby pismak, miłośnik angielskiej piłki, archeolog historii, krnąbrny brodacz, pracoholik. Prywatnie kibic Manchesteru United i Lecha Poznań. Piszę dla: @retro_magazyn, @watch_esa i @ManUtd_PL. M: klama.mufc92@gmail.com.